„Nie chciałam, żeby syn wdał się w niewiernego ojca i krzywdził innych. Ale widać niedaleko pada jabłko od jabłoni”
„ Byłam przekonana, że wychowałam syna na uczciwego, porządnego mężczyznę. Robiłam wszystko, by nie popełnił błędów ojca, który przez lata prowadził podwójne życie. Przysięgłam sobie, że nie pozwolę, by historia się powtórzyła. A jednak zrozumiałam coś, co złamało mi serce – mój syn też zdradza. Tak samo, jak jego ojciec”.

- Redakcja
Byłam przekonana, że wychowałam syna na uczciwego, porządnego mężczyznę. Zawsze stawiałam mu wysokie wymagania – uczyłam go szacunku do innych, empatii i odpowiedzialności. Robiłam wszystko, by nie popełnił błędów jego ojca, który przez lata prowadził podwójne życie i zranił mnie głębiej, niż potrafiłam wtedy wyrazić.
Kiedyś przysięgłam sobie, że nie pozwolę, by historia się powtórzyła. A jednak pewnego dnia zobaczyłam w oczach jego żony ten sam ból, który znałam aż za dobrze. I zrozumiałam coś, co złamało mi serce – mój syn też zdradza. Tak samo, jak jego ojciec.
Wróciły złe wspomnienia
– Mamo, mogłabyś podrzucić mi dokumenty do biura? Zapomniałem teczki, leży na stole w jadalni – usłyszałam przez telefon głos Adama.
– Dobrze, przywiozę ci – odpowiedziałam bez wahania.
Lubiłam mu pomagać. Był moim jedynym dzieckiem, oczkiem w głowie. Chociaż był już po trzydziestce, wciąż miałam w sobie ten odruch, że jak trzeba, to rzucam wszystko i jadę. Zanim wyszłam z domu, chwyciłam jeszcze jabłko i spojrzałam w lustro. Zmęczona twarz, ale wzrok wciąż żywy. Zawsze mówił, że mam "mądre oczy".
Dojechałam pod biuro Adama po dwudziestu minutach. Weszłam na recepcję, ale sekretarka powiedziała, że syn właśnie wyszedł na lunch. Wzruszyłam ramionami. Pomyślałam, że może poszli z Magdą – jego żoną. Czasem razem wyskakiwali coś zjeść.
Zostawiłam teczkę u dziewczyny w recepcji i już miałam wracać, kiedy zobaczyłam go przez szybę kawiarenki po drugiej stronie ulicy. Uśmiechnięty, z jakąś młodą blondynką. Dotykał jej dłoni, nachylał się blisko, coś szeptał. Ona też się uśmiechała, patrząc mu głęboko w oczy. Zmroziło mnie. Znałam ten gest. Ten sam robił jego ojciec, kiedy miał tę „drugą”.
Stałam jak wryta, przytrzymując się barierki. Moje serce biło szybciej, ale nie z radości. Patrzyłam, jak mój syn całuje obcą kobietę w usta – czułym, pewnym siebie ruchem. I poczułam, jakby ktoś przewinął taśmę życia o trzydzieści lat wstecz.
Nie tak go wychowałam
Kiedy wróciłam do domu, długo siedziałam w ciszy, wpatrując się w filiżankę herbaty, która zdążyła już wystygnąć. Myśli krążyły jak wściekłe osy. Nie, to nie mogło być to, co myślałam. Może się mylę? Może to koleżanka z pracy? Może to tylko niewinny flirt, chwila słabości? A może w ogóle źle zrozumiałam sytuację?
Próbowałam się uspokoić, choć doskonale wiedziałam, że to bzdury. Bo znałam ten wyraz twarzy. Ten błysk w oczach. Ten szczególny rodzaj czułości, który nie miał nic wspólnego z koleżeństwem. Adam miał romans. A ja nie mogłam przestać słyszeć własny głos sprzed lat, kiedy mówiłam mu z dumą:
– Ty nie jesteś jak twój ojciec. Ty będziesz inny. Ty będziesz lepszy.
Byłam święcie przekonana, że wychowałam go na porządnego człowieka. Sama przecież poświęciłam dla niego wszystko. Po rozwodzie nie było łatwo – pieniędzy mało, łez dużo. Ale nie pozwalałam sobie na słabość. Pracowałam na dwóch etatach, by niczego mu nie brakowało. Na zebraniach byłam zawsze, na przedstawieniach szkolnych też. Gdy chorował, nie spałam po nocach. Gdy płakał, tuliłam go, choć sama byłam na skraju załamania.
I teraz on – mój chłopiec – całuje obcą kobietę tak, jak powinien żonę. Delikatnie. Z czułością, którą powinien zarezerwować dla kogoś innego. Dla Magdy, która traktowała mnie jak matkę. A ja ją jak córkę, której nigdy nie miałam.
Wiedziałam, że kłamie
Nie mówiłam nic przez kilka dni. Obserwowałam. Udawałam, że wszystko jest po staremu – telefonowałam jak zwykle, zapraszałam ich na obiad, rozmawiałam z Magdą o bzdurach. Nie byłam jeszcze gotowa na konfrontację, chociaż coś we mnie narastało. I nie było to nic dobrego. Raczej mieszanina złości, zawodu i tego okropnego, tłumionego żalu, że muszę stanąć przed wyborem: matka czy kobieta, która wie, jak bardzo boli zdrada.
W sobotę przyszli sami z siebie. Magda zadzwoniła z entuzjazmem:
– Mamo, Adam ma wolne, może przyjdziemy na rosół i twoją szarlotkę?
– Oczywiście – odpowiedziałam spokojnie. – Zapraszam.
Zjawili się po trzynastej. Adam z prezentem – butelką wina, Magda z ciastkami z cukierni. Usiadłam z nimi przy stole i patrzyłam. On był czarujący, zabawny, całował ją w policzek, przytulał do ramienia. W oczach miał ten sam chłopięcy błysk, co zawsze. A potem wydarzyło się coś, co zapamiętam na zawsze.
Magda poprosiła Adama, żeby pokazał mi nowe zdjęcia z pracy – jakieś biuro po remoncie. On wyjął telefon, przesunął kilka razy palcem po ekranie i... na ułamek sekundy mignęła fotografia. Ona. Ta sama kobieta z kawiarni. W białej koszuli, uśmiechnięta, z kieliszkiem wina. Znieruchomiałam. Adam szybko przewinął dalej, jakby nic się nie stało. Ale ja nie zapomniałam. Po obiedzie, kiedy Magda poszła na balkon, zapytałam cicho:
– Kim jest ta kobieta?
Spojrzał na mnie, zmrużył oczy i powiedział:
– Pracuje ze mną. Nic ważnego, mamo.
Ale ja już wiedziałam, że skłamał.
Okropnie mnie zawiódł
Kilka dni później wpadłam do Adama bez zapowiedzi. Zostawiłam u nich książkę, a że miałam akurat po drodze, postanowiłam zajrzeć. Drzwi otworzył mi sam, zdziwiony, lekko zmieszany. Zauważyłam, że był zdenerwowany, choć starał się to ukryć.
– Magdy nie ma? – zapytałam, rozpinając płaszcz.
– Wyszła z koleżanką, wróci wieczorem – odpowiedział, a potem, jakby dla rozładowania napięcia, dodał: – Zrobić ci herbaty?
– Tylko na chwilę wpadłam – rzuciłam. – Chciałam oddać książkę.
Weszłam do salonu i rozejrzałam się dookoła. Pachniało świeżo zaparzoną kawą. Dwie filiżanki stały na stoliku. Jedna wciąż była ciepła. Obok leżał szalik. Cienki, kobiecy, z delikatną nicią błękitu. Usiadłam bez słowa. Adam szybko zgarnął szalik i filiżankę, jakby sprzątał po... gościu. Ale wiedziałam, że to nie była Magda.
– Adam – odezwałam się cicho – czemu mi to robisz?
Stanął na środku salonu, z filiżanką w dłoni. Nie od razu odpowiedział.
– Nie rozumiesz. To... skomplikowane – wymamrotał.
– Nie, to wcale nie jest skomplikowane – przerwałam mu ostro. – Zdradzasz żonę. Tylko tyle. Tak samo jak twój ojciec zdradzał mnie. I tak samo jak ja wtedy patrzyłam w lustro, teraz Magda nie wie, gdzie popełniła błąd. Tylko że ona żadnego błędu nie zrobiła. To ty. To twoja wina.
Spuścił głowę. Przez chwilę myślałam, że się rozpłacze. Ale nie. Milczał. I w tym milczeniu zawarło się wszystko.
Nie chciałam tego przeżywać drugi raz
Z ich mieszkania wyszłam szybciej, niż planowałam. Drzwi zamknęły się za mną bez słowa pożegnania. Serce tłukło mi się w piersi, dłonie drżały, jakby ciało pamiętało tamten stary ból sprzed lat. Nie chciałam już więcej słuchać jego tłumaczeń. Nie chciałam wiedzieć, kim była ta kobieta, ile to trwa, czy Magda coś podejrzewa. Wszystko, co najważniejsze, już wiedziałam. Mój syn stał się kimś, kim nie chciałam, by kiedykolwiek był.
Zamknęłam się w sobie na kilka dni. Odbierałam telefony, ale byłam chłodna. Z Magdą rozmawiałam o niczym – pogoda, zakupy, jakieś ciasto, które upiekła. Była ciepła, serdeczna, jak zawsze. Nadal mówiła do mnie „mamo”. A mnie paliło to słowo w środku. Jak mogłam patrzeć jej w oczy i nie powiedzieć prawdy?
Ale nie chciałam być tą, która rozbije im dom. Już raz ktoś mi odebrał spokojne życie, roztrzaskał małżeństwo i zostawił mnie z małym dzieckiem na rękach. Pamiętam dokładnie ten dzień – stanęłam wtedy z walizką pod klatką, bo jego kochanka przejęła nasz dom. Adam miał trzy lata i pytał: „Gdzie tata?”. A ja nie potrafiłam odpowiedzieć. Nie chciałam, żeby teraz Magda stanęła w tym samym miejscu.
– Mamo, wszystko w porządku? – zapytał przez telefon Adam. – Nie odzywasz się.
– Nie, synku. Nic nie jest w porządku – powiedziałam cicho, ale on już się rozłączył.
Wiedziałam, że czeka mnie decyzja. Tylko jeszcze nie wiedziałam, co jest gorsze: patrzeć, jak historia się powtarza… czy spróbować ją przerwać.
Wciąż byłam jego matką
Nie spałam prawie całą noc. Zimna herbata stała na parapecie, a ja siedziałam w fotelu, wpatrzona w ciemność za oknem. Wróciły obrazy z przeszłości – krzyki, trzask drzwi, milczenie przy stole, to uczucie, gdy człowiek zaczyna się domyślać, ale jeszcze się oszukuje, łudzi. A potem prawda spada jak kamień w twarz. Nie chciałam, żeby Magda tego doświadczyła. Nie chciałam, żeby moje wnuki – jeśli się kiedyś pojawią – wychowywały się w cieniu zdrady, jak Adam.
Ale nie mogłam też udawać, że nic się nie dzieje. Że mój syn to ten sam chłopiec, którego trzymałam za rękę, gdy szliśmy razem do przedszkola. Bo ten chłopiec kiedyś obiecał mi, że będzie inny niż jego ojciec. A teraz łamał nie tylko przysięgę małżeńską, ale i moją wiarę w to, że trud wychowania ma sens.
Wzięłam telefon i napisałam do niego jednego, krótkiego smsa: „Nie jestem w stanie patrzeć, jak powielasz błędy swojego ojca. Kiedy będziesz gotów naprawić to, co zniszczyłeś, wtedy porozmawiamy”. Nie odpowiedział. Minęły dwa dni. Trzy. Milczenie. A potem przyszedł list. Krótki. „Mamo, nie wiem, co ze mną jest nie tak. Ale chcę to naprawić. Proszę, nie odwracaj się ode mnie”.
Zadzwoniłam. Nie po to, żeby go usprawiedliwiać. Ale żeby dać mu szansę, której jego ojcu nikt nigdy nie dał. Bo czasem trzeba kochać kogoś bardzo mocno, żeby móc powiedzieć mu: „Dość. Napraw to”.
Teresa, 62 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Moja mama nieustannie mnie kontrolowała, mimo że miałam 30 lat i własne życie. Teraz wiem, że nie robiła tego z troski”
- „Nie dałam cukierków na Halloween, bo to grzech. To, co zobaczyłam rano pod drzwiami, przeszło moje wyobrażenia”
- „Mąż zrobił mi niespodziankę na Halloween. Miała być zabawna, ale wcale nie miałam ochoty się śmiać”