„Mąż w prezencie urodzinowym potraktował mnie jak śmiecia. Swoim gestem pokazał, ile dla niego znaczę”
„Czułam, że te urodziny mogą stać się początkiem czegoś nowego, że uda nam się zbliżyć do siebie jeszcze bardziej, odnaleźć to, co być może zgubiło się gdzieś po drodze. Ale żeby to się wydarzyło, Marek musiałby być ze mną, tutaj, przy tym stole. A tak się nie stało”.

- Redakcja
Nigdy nie przywiązywałam wielkiej wagi do moich urodzin, ale tego roku chciałam, by były wyjątkowe. W końcu była to okrągła czterdziestka. Pragnęłam spędzić je tylko we dwoje, w towarzystwie Marka, mojego męża, przy romantycznej kolacji. Wyobrażałam sobie nas przy pięknie udekorowanym stole, w blasku świec, świętujących ten dzień razem, bez pośpiechu i zgiełku codzienności.
Wszystko zaplanowałam z najdrobniejszymi szczegółami. Na stole miały pojawić się nasze ulubione potrawy, a w lodówce chłodziło się wino, które kupiliśmy podczas wspólnego wyjazdu do Włoch. Czekałam na ten wieczór z niecierpliwością. Ostatnio tak rzadko mieliśmy okazję spędzić trochę czasu razem.
Jednak gdzieś z tyłu głowy odczuwałam lekki niepokój. Może dlatego, że Marek nie dawał mi żadnych sygnałów, że sam coś planuje? A może to intuicja podpowiadała mi, że coś może pójść nie tak? Mimo wszystko miałam nadzieję, że doceni moje starania i że spędzimy razem piękny wieczór.
Czułam, że te urodziny mogą stać się początkiem czegoś nowego, że uda nam się zbliżyć do siebie jeszcze bardziej, odnaleźć to, co być może zgubiło się gdzieś po drodze. Ale żeby to się wydarzyło, Marek musiałby być ze mną, tutaj, przy tym stole. A tak się nie stało.
Nie mogłam w to uwierzyć
Siedziałam przy stole, przeglądając listę utworów, które chciałam puścić do kolacji, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na ekran - to był Marek. Odebrałam z uśmiechem, gotowa usłyszeć jego ciepły głos.
– Cześć kochanie – zaczął Marek, a ja czułam, jak fala ekscytacji ogarnia moje ciało. – Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć...
Nie spodziewałam się, że jego następne słowa zburzą wszystko, co sobie zaplanowałam.
– Chłopaki z pracy zorganizowali spontaniczne wyjście. Wiem, że to niespodziewane, ale pomyślałem, że pójdę z nimi, dobrze?
Zamarłam, wpatrując się w telefon. Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział. Może to tylko jakiś żart? Ale w jego głosie nie było ani cienia wahania.
– Marek, ale dzisiaj są moje urodziny – powiedziałam cicho, starając się opanować drżenie w głosie.
– Wiem, kochanie, i obiecuję, że nadrobimy to jutro. I tak nie mieliśmy na dziś żadnych planów. Przepraszam, że wyszło tak niespodziewanie – odpowiedział, jakby nie zdawał sobie sprawy z wagi sytuacji.
– Rozumiem... – odpowiedziałam krótko, choć wewnętrznie wszystko się we mnie gotowało. Jak mógł wybrać kolegów zamiast mnie? W dzień moich urodzin?
Po zakończeniu rozmowy usiadłam na kanapie, patrząc na pięknie udekorowany stół i tort, którego nikt nie miał zamiaru spróbować. W mojej głowie kotłowały się myśli. Dlaczego Marek tak mnie zlekceważył? Czy naprawdę nasze wspólne chwile nic dla niego nie znaczą?
Czułam się odepchnięta
Kolejnego dnia, po nieprzespanej nocy spędzonej na rozmyślaniu o niespełnionych oczekiwaniach, zdecydowałam się na szczerą rozmowę z Markiem. Siedzieliśmy przy śniadaniu, a ja poczułam, że to odpowiedni moment, by poruszyć temat.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, starając się ukryć narastające napięcie.
Marek uniósł wzrok znad filiżanki kawy, jakby spodziewał się, że poruszę ten temat, ale nie był na to gotowy.
– Oczywiście, kochanie. Coś się stało? – zapytał, niepewny, co powiedzieć.
Wzięłam głęboki oddech, próbując znaleźć słowa, które najlepiej oddadzą moje rozczarowanie.
– Wiesz, bardzo mnie zabolało, że wczoraj wybrałeś kolegów zamiast mnie. To były moje urodziny, Marek. Zastanawiam się, dlaczego moje święto nie było dla ciebie ważne – powiedziałam, starając się utrzymać emocje na wodzy.
Marek odstawił filiżankę, spoglądając na mnie z mieszanką winy i niezrozumienia.
– Magda, nie chciałem, żebyś tak się poczuła. Naprawdę myślałem, że nadrobimy to dzisiaj. To było tylko jedno wyjście, a wiesz, że rzadko jest taka okazja. – próbował się tłumaczyć, ale w jego głosie brakowało przekonania. – Poza tym i tak nigdy specjalnie nie świętujemy urodzin.
– Ale właśnie to jest problem, Marek. Takie ważne chwile to powinna być okazja, by spędzić czas tylko we dwoje. A ty wybierasz swoich kumpli. Czuję się zepchnięta na drugi plan – odpowiedziałam, a w moim głosie zabrzmiała nuta żalu.
Rozmowa stawała się coraz bardziej ożywiona, a ja zdałam sobie sprawę, że z każdym kolejnym słowem coraz trudniej mi było powstrzymać łzy.
– Magda, ja naprawdę przepraszam. Nie chciałem cię zranić – powtarzał Marek, ale czułam, że to nie wystarczy.
Moje serce było zbyt zranione, by przyjąć jego wyjaśnienia. Zrozumiałam, że nie chodzi o wczorajszy wieczór, ale o całą naszą relację, która zaczynała się sypać.
Podjęłam ważną decyzję
Po śniadaniu, wciąż pełna mieszanych uczuć, postanowiłam zadzwonić do Marty, mojej przyjaciółki. Ona zawsze mnie wspierała i wiedziałam, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji. Wykręciłam jej numer, a po chwili usłyszałam znajomy, radosny głos.
– Cześć kochana, co u ciebie? Jak tam po świętowaniu? – przywitała mnie Marta, a ja poczułam lekkie ukłucie w sercu, przypominając sobie wczorajsze wydarzenia.
– Cześć, Martuś. Dzięki, że pamiętasz... Słuchaj, mam do ciebie prośbę. Masz może ochotę na weekend w SPA? Potrzebuję się wyrwać z domu – powiedziałam, próbując brzmieć bardziej entuzjastycznie, niż się czułam.
– Oczywiście! Kiedy wyjeżdżamy? – odpowiedziała Marta z typową dla siebie energią.
Po zakończeniu rozmowy zdałam sobie sprawę, że wyjazd z Martą to dokładnie to, czego potrzebuję. Chciałam się oderwać, przemyśleć wszystko i dać sobie czas na zrozumienie własnych uczuć.
Wieczorem, gdy Marek wrócił z pracy, przygotowałam się do rozmowy. Wiedziałam, że muszę mu powiedzieć o moich planach.
– Marek, musimy porozmawiać – zaczęłam, a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem. – Postanowiłam wyjechać na weekend do SPA z Martą. Potrzebuję trochę czasu dla siebie.
Marek wyglądał na zszokowanego, jakby nie spodziewał się, że mogłabym podjąć taką decyzję.
– Ale... Dlaczego teraz? Myślałem, że spędzimy razem weekend – powiedział, próbując zrozumieć.
– A ja myślałam, że spędzimy razem moje urodziny. Teraz muszę przemyśleć kilka rzeczy. I chcę odpocząć. Mam nadzieję, że zrozumiesz – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.
Zobaczyłam w jego oczach, że zaczyna dostrzegać, jak bardzo mnie zranił. I choć dało mi to pewną satysfakcję, w sercu wciąż czułam nieukojony żal.
Mógł mnie stracić
Gdy dotarłyśmy z Martą do SPA, poczułam, jak napięcie, które towarzyszyło mi przez ostatnie dni, zaczyna powoli opadać. Otoczenie pełne spokoju, kojący szum wody i delikatne aromaty unoszące się w powietrzu sprawiały, że zaczęłam się odprężać.
Siedziałyśmy z Martą przy basenie, popijając zieloną herbatę, a ja czułam, jak ciężar w sercu stopniowo maleje.
– Magda, muszę przyznać, że to był świetny pomysł z tym wyjazdem – powiedziała Marta, uśmiechając się szeroko.
– Dzięki. Potrzebowałam tego bardziej, niż myślałam – odpowiedziałam, zanurzając się w wygodnym leżaku.
– Co się właściwie stało? – zapytała Marta, spoglądając na mnie z troską w oczach.
Opowiedziałam jej o wszystkim: o moich oczekiwaniach, o niespełnionych marzeniach dotyczących urodzin i o tym, jak bardzo zabolało mnie zachowanie Marka. Marta słuchała uważnie, a sama jej obecność była dla mnie nieoceniona.
– Wiesz, Magda, Marek może nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo cię zranił. Czasami ludzie po prostu nie zauważają, co jest naprawdę ważne, dopóki nie stracą czegoś cennego – powiedziała Marta, jak zwykle trafiając w sedno.
– Może masz rację. Ale czy naprawdę powinno tak być? Czy dopiero świadomość straty powinna motywować do zmiany? – odpowiedziałam, a w moim głosie zabrzmiała nuta goryczy.
Rozmowy z Martą pomogły mi spojrzeć na całą sytuację z innej perspektywy. Ten weekend pomógł mi uporządkować myśli i podjąć decyzję. Postanowiłam dać szansę Markowi, żeby się wykazał. Ale to od niego zależało, czy ją wykorzysta.
Magdalena, 40 lat