„Nie dostałam zaproszenia na wesele kuzynki. Gdy odkryła, co jej narzeczony nawywijał tydzień przed ślubem, nie chciała mnie znać”
„To miał być tylko jeden raz. Noc po jakiejś imprezie. Obudziłam się z jego ręką na moim biodrze i tym głupim uśmiechem, który potem widywałam coraz częściej. Nigdy nie powiedział, że zostawi ją dla mnie. Ale też nigdy nie powiedział, że to tylko przygoda. Zawsze wracał. Jakby było coś więcej”.

- Redakcja
Wiedziałam, że Natalia bierze ślub. Mama wspomniała o tym przypadkiem, jakby nie była pewna, czy powinna. Uśmiechnęłam się wtedy krzywo, jakbym się nie przejęła. Ale prawda była inna. Przez tydzień codziennie sprawdzałam skrzynkę, jakbym mogła znaleźć w niej coś, co miało nigdy nie nadejść. Zaproszenia nie było. Uznałam, że się zgubiło, może Natalia po prostu zapomniała. Ale kiedy zobaczyłam jej zdjęcia w białej sukni na jej profilu, wszystko we mnie pękło. W głowie miałam tylko jedną myśl: „Czy to przez Daniela?” Ale wtedy jeszcze nie byłam gotowa, żeby wypowiedzieć to na głos.
Poczułam, jak palą mnie policzki
Nie planowałam tego. Wyszłam tylko po balsam i chleb. W galerii było tłoczno, gwarno, a ja chciałam po prostu prześlizgnąć się przez ten dzień bez myślenia. Bez wspomnień. Ale los miał inne plany.
– O, Sandra?! – usłyszałam za sobą znajomy głos. – Myślałam, że wyjechałaś.
Odwróciłam się i zobaczyłam Alicję – wspólną znajomą, tę, która zawsze wiedziała o wszystkim pierwsza.
– Cześć… – uśmiechnęłam się sztucznie. – Zakupy.
– Ty nie byłaś na ślubie Natalii? – spytała, unosząc brwi.
Zamarłam.
– Nie… – odparłam cicho. – Nie dostałam zaproszenia.
Alicja spojrzała na mnie przez chwilę z dziwnym wyrazem twarzy. Potem westchnęła i skrzywiła się.
– No to… Może już przestałaś sypiać z jej facetem?
Zabrakło mi tchu. Stałam jak wmurowana, jakby ktoś właśnie uderzył mnie prosto w brzuch. Alicja mówiła to z sarkazmem, ale też chyba z jakąś nutą współczucia.
– Co ty powiedziałaś? – zapytałam, próbując utrzymać głos w ryzach.
– Myślałam, że to stara historia. Ale chyba jednak Natalia się dowiedziała. I to nie tak dawno. Wiesz, ludzie gadają…
Poczułam, jak palą mnie policzki. Zobaczyłam w głowie obraz ostatniego razu z Danielem. Tydzień przed ślubem. Wino, jego dłoń na mojej talii, obietnice szeptane tak cicho, jakby bał się, że ktoś je usłyszy.
– Kocham cię, Sandra – mówił wtedy. – Ale nie wiem, jak to wszystko zakończyć.
Zakończył. Po prostu milczeniem.
Byłam zbyt naiwna
Zadzwoniłam do niego tego samego wieczoru. Ręce mi drżały, kiedy słyszałam kolejne sygnały. Gdy odebrał, przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Wiedziała. – wyrzuciłam z siebie. – Natalia wiedziała.
– Cześć, Sandra – powiedział cicho. – Możemy porozmawiać spokojnie?
– Spokojnie?! – krzyknęłam. – Tydzień przed ślubem byłeś w moim łóżku, a teraz jesteś mężem mojej kuzynki. Myślałeś, że nikt się nie dowie?
– Nie planowałem tego... To się po prostu... wymknęło spod kontroli – powiedział zmęczonym głosem. – Nie jestem z tego dumny.
Spotkaliśmy się następnego dnia. Kawiarnia była pusta, nikt nie przeszkadzał. Daniel przyszedł spóźniony, jak zawsze. Usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał gdzieś obok mojej twarzy.
– Z Natalią to... coś innego – zaczął.
– Więc po co wracałeś do mnie? – przerwałam mu. – Po co mówiłeś, że kochasz?
Westchnął i potarł twarz dłońmi.
– Bo z tobą czułem coś, czego nie rozumiałem. Ale z nią mogłem zacząć od nowa. Ona daje mi... spokój.
– Spokój?! – rzuciłam. – A ja? Kim byłam dla ciebie? Cholerną ucieczką?
– Nie chciałaś nigdy być „na serio”, Sandra. Tylko grałaś w to wszystko.
– Nie, Daniel. To ty grałeś. A ja po prostu naiwnie wierzyłam, że może kiedyś mnie wybierzesz.
Nie odpowiedział. Patrzył na pustą filiżankę, jakby tam szukał sensu. A ta cisza bolała bardziej niż jego słowa.
Chciałam szybko uciec
Zobaczyłam ją przy windzie. Wysoka, szczupła, w białym płaszczu. Nie dało się jej pomylić z nikim innym. Chciałam zawrócić, udawać, że jej nie widzę, ale już mnie zauważyła.
– Nie musimy udawać, że się nie widzimy – powiedziała chłodno, bez uśmiechu.
Zatrzymałam się. Windy zjeżdżały powoli, dźwięk przycisku wybrzmiał jak werbel.
– Natalia... ja...
– Wiem – przerwała mi. – Tydzień przed. Myślałaś, że się nigdy nie dowiem?
Poczułam, jak miękną mi kolana. W jej oczach nie było furii, płaczu, tylko chłodna rezygnacja.
– I tak go poślubiłam – dodała. – Nie dlatego, że nie wiedziałam. Ale żeby mieć to już za sobą. Raz na zawsze.
Zamilkłam. Nie potrafiłam wydusić ani jednego słowa. Stałam jak idiotka, z torebką z zakupami, z drżącymi palcami.
– Ty naprawdę myślałaś, że on cię wybierze? – spytała, nie czekając na odpowiedź. – On wybiera zawsze to, co łatwiejsze.
Drzwi windy otworzyły się z sykiem. Wsiadła, nie patrząc już na mnie. Odwróciłam głowę, jakbym musiała pilnie sprawdzić coś na telefonie, ale ekran był pusty.
– Wiesz – powiedziała, jeszcze zanim drzwi się zamknęły – żal mi cię bardziej niż siebie.
I tyle. Zniknęła. Tak po prostu. A ja zostałam – z pustym sercem i zakupami, których już nawet nie chciałam.
To miała być jedna noc
Wróciłam do mieszkania i nie zdjęłam nawet butów. Usiadłam na podłodze w przedpokoju, oparłam się o ścianę i płakałam bezgłośnie. Zsunęłam płaszcz, rzuciłam torebkę, która upadła z głuchym uderzeniem. Potem poszłam do kuchni, otworzyłam wino, nalałam sobie do szklanki, bo nie miałam siły szukać kieliszka. Nie pamiętam, kiedy zaczęłam drżeć. Szklanka roztrzaskała się o podłogę. Zostałam z rozciętą dłonią i czerwonym winem na kafelkach, które wyglądało jak krew.
– Idiotka – powiedziałam sama do siebie. – Głupia, naiwna idiotka.
Zadzwoniłam do Daniela. Nie odebrał. Jeszcze raz. I jeszcze.
– Odbierz, do cholery – szepnęłam, zaciskając zęby.
Gdy cisza mnie zalała, opadłam na kolana, potem usiadłam na zimnej podłodze, plecami oparta o szafkę. Przypomniałam sobie początek. Ten pierwszy raz. To miał być tylko jeden raz. Noc po jakiejś imprezie, dużo wina, za dużo dotyku. Obudziłam się z jego ręką na moim biodrze i tym głupim uśmiechem, który potem widywałam coraz częściej. Nigdy nie powiedział: „Zostawię ją dla ciebie”. Ale też nigdy nie powiedział: „To tylko przygoda”. Zawsze wracał. Jakby między nami było coś więcej. Ale chyba nie było. Może tylko tak mi się wydawało. A może po prostu... pozwalałam mu wracać, bo byłam za słaba, żeby powiedzieć „dość”. I teraz leżałam na podłodze, z ręką owiniętą w papierowy ręcznik i głową pełną wspomnień, które już nie miały żadnej przyszłości.
Zrobił ze mnie idiotkę
Spotkaliśmy się jeszcze raz. On zadzwonił. Powiedział, że „chce wyjaśnić”. Umówiliśmy się w parku, bo nie miałam już siły na kawiarniane konwenanse. Stał przy ławce. Nosił już obrączkę. Zauważyłam ją od razu – błyszczący dowód, że to wszystko naprawdę się wydarzyło. Że naprawdę mnie wymazał ze swojego życia.
– Sandra… – zaczął, ale podniosłam dłoń.
– Nie chcę przeprosin – powiedziałam. – I nie chcę słyszeć, że „nie tak to miało wyglądać”.
– Dobrze – kiwnął głową. – Ale musisz wiedzieć, że... nie byłem z tobą dla zabawy. Tylko nigdy nie chciałaś teg samego, co ja.
Roześmiałam się. Cicho, sucho.
– A co ty chciałeś, Daniel? Spokoju? Świętego spokoju z kobietą, która nie będzie ci zadawać trudnych pytań?
Nie odpowiedział. Patrzył gdzieś ponad moim ramieniem.
– Zrobiłeś ze mnie idiotkę. I ja ci na to pozwoliłam – powiedziałam, spokojnie, bez krzyku. – Ale wiesz, co jest najgorsze?
Spojrzał na mnie.
– Że to wcale nie bolało tak, jak myślałam. Bo ty już dawno przestałeś coś dla mnie znaczyć. Po prostu nie chciałam zostać tą, którą się porzuca. Ale teraz... teraz już mogę.
Chciał coś powiedzieć, ale tylko pokiwałam głową.
– Nie jestem już twoją opcją awaryjną. I nie będę.
Odeszłam. Po raz pierwszy – naprawdę. Bez oglądania się za siebie.
Może to jest moja wolność
Nie napisałam żadnego posta. Nie wrzuciłam zdjęcia kawy z podpisem: „Nowy początek”. Nie dodałam cytatu o sile kobiet. Nie szukałam nowych znajomych. Po prostu zamilkłam. Zamknęłam telefon w szufladzie. Usunęłam kontakt do Daniela. Zablokowałam Alicję. Przestałam obserwować Natalię. Nie dlatego, że się obraziłam. Po prostu... już nie chciałam nic wiedzieć. I o nikim z nich.
W pokoju było cicho. Za cicho. I samotnie. Ale nie była to już ta samotność, która rani. Raczej taka, która daje oddech. Bez potrzeby udowadniania czegokolwiek komukolwiek. Bez potrzeby tłumaczenia się z każdego uczucia, każdej decyzji, każdego błędu. Stałam przy oknie. Ulica tętniła życiem. Ludzie nieśli torby, dzieci biegały, ktoś palił papierosa pod sklepem. Świat się nie zatrzymał. Nikt nie wiedział, że ktoś właśnie przestał kochać. I nikt nie musiał wiedzieć.
Może to właśnie wolność – nie mieć już nic do stracenia. Może to nie jest koniec, tylko początek. Bez niego. Bez niej. Nawet bez winy. Może nie będę już tą kobietą, która czeka, aż ktoś się rozmyśli. Może będę po prostu... sobą. Albo kimś nowym. Kimś, kto nie boi się własnej ciszy. I jeśli kiedyś znowu kogoś pokocham – nie oddam siebie w kawałkach. Albo cała, albo wcale. Ale dziś? Dziś po prostu zamykam drzwi. Nie na klucz. Po prostu… na dobre.
Sandra, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Zdradziłam męża, bo chciałam się zemścić za to, co mi zrobił. Dziś gardzę sobą i nie mogę spojrzeć w oczy dziecku”
- „Nie zdradziłam męża, bo kochanek nie tknął mnie nawet palcem. Każda kobieta czasem potrzebuje doprawić mdłe małżeństwo”
- „Zdradziłam męża z sąsiadem w garażu, bo chciałam coś poczuć. Nie byłam jedyną kobietą, którą próbował naprawić”