„Nie ma we wsi dziewczyny, która nie miałaby chrapki na mojego brata rolnika. Skubany zna skuteczne tajniki podrywu”
„Na wsi wszyscy znali mojego brata i jego sławetną reputację. Nikt nie był w stanie oprzeć się jego urokowi, a on sam wydawał się nie mieć żadnych hamulców. Każda panna w okolicy, nawet najbardziej nieśmiała, padała ofiarą jego spojrzeń i słów.”

- Redakcja
Adrian chodził lekko, pewnie, z tym nieuchwytnym błyskiem w oku, który sprawiał, że wszystko, co mówił, brzmiało jak obietnica przygody. Często spędzał czas na sianie, przy ognisku albo w stodole, a jego bajer działał bezbłędnie. Ludzie mówili, że miał w sobie coś, czego nie da się nauczyć, coś dzikiego i pociągającego.
Słodkie kłamstewka przyciągały dziewczyny
Adrian zawsze wiedział, co powiedzieć, żeby kobieta się uśmiechnęła. Nawet jeśli nie miał nic konkretnego do zaoferowania, potrafił sprawić, że każda czuła się wyjątkowa. Pamiętam, jak obserwowałem z ukrycia, nie mogąc uwierzyć, jak łatwo mu przychodziło zdobywanie serc.
– Widzisz tę sukienkę? – zagadnął nagle Martynę, która podlewała kwiaty. – Pięknie w niej wyglądasz.
Dziewczyna zarumieniła się, odwróciła wzrok i zaczęła mieszać ziemię w doniczce. Brat tylko się uśmiechnął, jakby znał wszystkie jej myśli i emocje. Po chwili podszedł bliżej, lekko pochylając się, żeby mówić jeszcze ciszej, jeszcze bardziej intymnie.
– Chodź, pokażę ci coś na polu – zaproponował, a jej oczy błysnęły, choć sama nie wiedziała, dlaczego zgadza się ruszyć z nim w stronę siana.
Ja zaś, stojąc w cieniu drzewa, czułem mieszankę podziwu i frustracji. Byłem jego młodszym bratem, zawsze próbowałem go powstrzymać, dać mu choć trochę rozsądku, ale wiedziałem, że to walka z wiatrakami. Ludzie na wsi mówili, że ma „dar”, a ja nie miałem wątpliwości, że to nie tylko dar, ale i sposób na życie, który już wkrótce może sprowadzić kłopoty.
W tym samym czasie inni chłopcy chowali się w kątach, nieśmiało spoglądając na moje rodzeństwo. Brat znał ich ruchy i przewidywał ich reakcje, uśmiechając się przy tym z lekką wyższością. Każda jego uwaga, gest czy spojrzenie były dokładnie wyważone, jakby grał w grę, której ja nigdy nie pojmowałem w pełni.
Wystarczył jeden wieczór, jedna niewinna rozmowa, żeby dziewczyna, która jeszcze przed chwilą marudziła o domowych obowiązkach, uśmiechała się do niego jak zakochana. Tak działał mój brat – żadna nie mogła mu się oprzeć.
Pod sianko i pod baldachim
Brat miał swoje ulubione miejsca. Najczęściej wybierał stodołę i siano, gdzie pachniało słomą i świeżym powietrzem. To tam najlepiej rozkwitał jego urok, a każda dziewczyna, która podążała za nim, wydawała się zapominać o całym świecie. Nie wiem, czy to był jego plan, czy po prostu naturalne środowisko, w którym czuł się pewny siebie.
– Chodź tutaj, pokażę ci coś ciekawego – powiedział do Izy, która dopiero co skończyła karmić kury.
Dziewczyna zawahała się przez moment, ale jego spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości. Uśmiechnęła się nerwowo i ruszyła w stronę siana, a brat poszedł za nią krok w krok, z lekkością, która wydawała się niemal niewiarygodna.
– Widzisz, jakie to miękkie? – zagadnął, opierając się ramieniem o belę. – Idealne na odpoczynek po ciężkim dniu.
Iza roześmiała się, siadając obok niego. Brat od razu ułożył ręce tak, żeby jej było wygodnie, i zaczął opowiadać historie, które sprawiały, że czas płynął inaczej. Nawet ja, stojąc na zewnątrz, nie mogłem oderwać wzroku. Wiedziałem, że nie ma w tym żadnej przemocy ani złych intencji – to była czysta sztuka podrywu, którą on opanował do perfekcji.
Wkrótce obok stodoły pojawiła się druga para, a brat z wdziękiem żonglował rozmową i gestami, tak że każda dziewczyna czuła się jedyną i wyjątkową. Nawet zwierzęta w kurniku jakby przestawały grzebać w ziemi, słuchając jego słów.
– Nigdy nie spotkałam kogoś, kto potrafi tak mówić – powiedziała Iza cicho, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi.
– Cóż, to dar, a ja lubię dzielić się tym, co mam – odpowiedział, mrugając do niej jednym okiem.
Wiedziałem, że ten wieczór zostanie w pamięci dziewczyn na długo. Brat, pod siankiem i pod baldachimem gwiazd, pokazał im, że w jego świecie zawsze jest miejsce na przyjemność i lekkość, a ja nie mogłem nic zrobić, tylko przyglądać się, jak kolejne serca trafiają w jego sieć.
Impreza na podwórku
Wiosną brat organizował swoje popisowe „imprezy” na podwórku. Nie były to zwykłe spotkania – to były wydarzenia, które przyciągały prawie całą wieś. Drewniane stoły pod jabłoniami, skrzynki pełne jabłek, domowej roboty lemoniada i słońce przebijające się przez liście tworzyły scenerię, w której brat czuł się jak w swoim żywiole.
– Chodź, pokażę ci, gdzie są najpiękniejsze widoki – zagadnął do Julki, która akurat podawała szklanki z kompotem.
Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim zawahaniem, ale w jego uśmiechu było coś, czego nie dało się odrzucić. Brat prowadził ją powoli, jakby cały świat miał poczekać.
– Wiesz, zawsze lubiłem tu siedzieć – mówił, rozkładając ręce na stogu siana. – Czuję, że wszystko staje się prostsze.
Julka zaśmiała się i przycupnęła obok niego. Brat opowiadał historie z dzieciństwa, drobne dowcipy i anegdoty o sąsiadach, a każda jego opowieść wydawała się fascynująca. Słuchała go, śmiejąc się i patrząc mu w oczy.
W tym czasie inni chłopcy próbowali nawiązać kontakt z dziewczynami, ale ich starania wyglądały blado wobec lekkości i pewności mojego brata. On zawsze wiedział, jak utrzymać uwagę, jak sprawić, żeby rozmowa była zabawna i intymna zarazem.
– Nie mogę uwierzyć, że wszystko to robisz tak naturalnie – powiedziała Julka cicho, gdy zsunęła się z siana, żeby wstać.
– Nie ma w tym żadnej magii, po prostu lubię patrzeć na takie piękne uśmiechy – odpowiedział, prostując koszulę i uśmiechając się z takim spokojem, że serce Julki zabiło szybciej.
Każda impreza była dla niego okazją do pokazania swojego uroku, a ja wiedziałem, że w tym całym gwarze i śmiechu kryje się coś, czego nie da się powstrzymać.
Kiedy serce nie słucha rozumu
Brat nigdy nie słuchał ostrzeżeń. Mówiłem mu, że przesadza, że nie każda dziewczyna ulegnie jego urokowi, że w końcu może kogoś zranić. Ale on zawsze tylko uśmiechał się tajemniczo, jakby znał sekret, którego nikt inny nie pojmował. Pewnego wieczoru, kiedy księżyc rzucał srebrny blask na podwórko, wpadł na nowy „pomysł”.
– Chodź, pokażę ci coś wyjątkowego – powiedział do Oli, która stała przy płocie i oglądała zachód słońca.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, a potem, jakby nie mogąc się oprzeć, ruszyła w jego stronę. Brat prowadził ją w głąb pola, gdzie wyschnięte źdźbła trawy trzeszczały pod stopami.
– Wiesz, zawsze lubiłem tu być sam, ale teraz wydaje się, że wcale nie chcę – zagadał cicho, spoglądając na nią spod uniesionych brwi.
Ola się uśmiechnęła, ale ja widziałem w jej oczach lekki niepokój. Brat jednak potrafił przemienić każdą wątpliwość w zaufanie, każdą obawę w ciekawość. Jego gesty były delikatne, ale pewne, a słowa tak wymyślne, że trudno było im się oprzeć.
– Nie wiem, dlaczego ci ufam – przyznała w końcu, a on tylko skinął głową, jakby potwierdzając, że wszystko jest tak, jak powinno być.
W tej chwili zdałem sobie sprawę, że jego urok nie polega tylko na słowach. To była cała jego postawa – sposób chodzenia, lekki ton głosu, uśmiech i pewność, która przyciągała.
– Adrian, może przesadzasz – powiedziałem mu kiedyś. – Nie każda historia kończy się dobrze.
Ale on nigdy nie słuchał. Ilekroć serce podpowiadało mu działanie, rozum był tylko dodatkiem. A ja, choć wiedziałem, że kiedyś ktoś na tym ucierpi, wciąż patrzyłem, jak rozgrywa kolejną grę uczuć, jakby świat był tylko sceną dla jego talentu do podrywu.
Nie każdego można mieć
Nigdy nie sądziłem, że jego zabawy mogą mieć poważniejsze skutki. Ale pewnego dnia wszystko wymknęło się spod kontroli. Brat znów prowadził swoją grę, tym razem z Natalią, dziewczyną, która nigdy wcześniej nie zwracała na niego uwagi. Jego pewność siebie i urok działały jak zwykle, ale tym razem atmosfera była inna – bardziej napięta, bardziej prawdziwa.
– Chodź, pokażę ci coś, co ci się spodoba – powiedział, podając jej rękę.
Natalia zawahała się, a brat tylko uśmiechnął się szeroko, jakby wciąż kontrolował sytuację. Zabrał ją w miejsce za stodołą, gdzie słońce rzucało ciepłe refleksy na belki siana.
– Widzisz to? – zagadnął, rozkładając ręce. – Idealne miejsce, żeby odpocząć.
Natalia usiadła ostrożnie, a brat rozłożył ręce tak, żeby jej było wygodnie. Jednak tym razem coś było inaczej. Dziewczyna spojrzała na niego poważnie i powiedziała coś, czego nikt wcześniej nie odważył się powiedzieć:
– Nie chcę być kolejną na twojej liście.
Brat zamarł na moment, a ja patrzyłem zza płotu, nie wierząc własnym oczom. Zwykle nikt nie przeciwstawiał się jego urokowi, a tu nagle ktoś postawił granicę. On próbował ją przekonać słowami, gestami, uśmiechem, ale Natalia była nieugięta.
– Rozumiem – powiedział w końcu spokojnie, choć w jego oczach widać było zaskoczenie. – Szanuję to.
To był moment, który pokazał, że nawet największy podrywacz nie jest niepokonany. Poczuł coś, czego wcześniej nie znał – frustrację połączoną z respektowaniem czyjejś woli.
Patrzyłem na niego i wiedziałem, że to doświadczenie zmieni coś w jego podejściu. Nie od razu, ale pewne granice muszą nadejść, a każdy urok ma swoje konsekwencje. A ja, stojąc w cieniu, czułem dziwną ulgę – może wreszcie brat nauczy się, że nie wszystko można mieć na siłę, a każda panna zasługuje na wybór.
Nabrał ogłady
Adrian nadal był pewny siebie, nadal potrafił oczarować każdego w promieniu kilku metrów, ale w jego spojrzeniu pojawiła się nuta refleksji. Zrozumiał, że nie wszystko da się zdobyć słowami i uśmiechem. Czasami ktoś postawi granicę, której nie da się ominąć, i choć niełatwo było mu to przyjąć, powoli zaczynał to rozumieć.
– Widzisz, nie z każdą ci się uda – powiedziałem do niego.
– Ale wciąż nie mogę się powstrzymać… – dodał po chwili, a w jego głosie było coś szczerego i ludzkiego.
Nie zmienił się całkowicie – to byłoby niemożliwe – ale w jego oczach pojawił się nowy blask, mniej dziki, bardziej ludzki. I choć wciąż przyciągał spojrzenia i serca, ja wiedziałem, że teraz przynajmniej nie wszystkie padną ofiarą jego uroku. Może wreszcie nauczy się równowagi między swoją pewnością a szacunkiem dla innych. A ja, obserwując go z boku, wciąż nie mogłem uwierzyć, jak bardzo ten wiejski podrywacz potrafił wpływać na ludzi – i jak wiele jeszcze mogło się wydarzyć w jego świecie.
Krystian, 23 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po 40-tce zostawiłam rodzinę i zaczęłam nowe życie. Ludzie pukali się w czoło, ale potrzebowałam wolności”
- „Mężowie kiedyś budowali domy, a mój nie umie wkręcić śrubki. Na Black Friday znalazłam sprawniejszego kochanka”
- „Nie mogłam patrzeć jak syn zostawia rodzinę dla innej kobiety. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i nim potrząsnąć”