Reklama

Myślałam, że jest tym jedynym

Poznałam Kamila jakieś trzy lata temu. Przepiękne wieczory, cudowne noce i dnie wypełnione wyczekiwaniem na nasze spotkania – tak właśnie wyglądały początki naszej relacji. Wreszcie ziściły się wszystkie moje dziecięce fantazje. Kamil był niczym bohater z baśni. Był pierwszym facetem w moim życiu i miałam pewność, że będzie tym jedynym. Gdy rok później oświadczył mi się, ani chwili się nie zastanawiałam.

Reklama

Niecierpliwie odliczałam kolejne dni do ceremonii. Wielokrotnie w ciągu dnia oglądałam suknię ślubną, welon, wyobrażając sobie, jak cudownie to wszystko będzie wyglądać. Dopięliśmy wszystko na ostatni guzik – wynajęta sala, bryczka, która zawiezie nas do świątyni, wybrani świadkowie…

No bo tak było. Rafał, najbliższy kumpel Kamila, pełnił rolę świadka na naszym ślubie. Wpadał do nas regularnie i zostawał do późnych godzin. Większość znajomych mojego małżonka nie przypadła mi specjalnie do gustu, ale on stanowił wyjątek. Miał porządnie poukładane w głowie, świetnie się z nim rozmawiało. Szybko go polubiłam. I on mnie zresztą też.

– Jakby Kamil za ciebie nie wyszedł, to ja bym ci się oświadczył! – rzucił pewnego razu.

Nie przywiązywałam wagi do tego, co mówił. Sądziłam, że po prostu stara się być uprzejmy. W końcu w rok od naszej ceremonii ślubnej spotkał Weronikę i postanowił się z nią ożenić. Bardzo mnie to ucieszyło. Jego wybranka okazała się przemiłą kobietą, która kochała go do utraty tchu. Liczyłam na to, że między nami wszystkimi zrodzi się cudowna przyjaźń.

Sprawy potoczyły się zupełnie nieoczekiwanie

Na wszystko wpłynął zbieg okoliczności. Przed rokiem Kamil był zmuszony wyjechać na kwartał poza granice kraju. Pracodawcy z przedsiębiorstwa, w którym był zatrudniony, podjęli decyzję o delegowaniu go na kurs doszkalający do oddziału zlokalizowanego w Niemczech. Byłam załamana. Dotychczas ani razu nie mieliśmy okazji być z dala od siebie przez tak długi okres.

– Codziennie będziemy gadać online, nawet nie poczujesz mojej nieobecności – dodawał mi otuchy.

Tuż przed swoją podróżą Kamil zaprosił na kameralne pożegnanie najbliższych przyjaciół – Rafała i Weronikę.

– Pamiętajcie proszę o Karolinie. Zależy mi, aby nie czuła się osamotniona – zwrócił się do nich.

Przyjaciele zapewnili go, że będą o mnie pamiętać. I tak też zrobili. Już dzień po tym, gdy Kamil wyjechał, zadzwonił do mnie Rafał.

– Cześć! Wpadnij do nas! Wera przygotuje jakieś pyszności, pogadamy, pożartujemy — namawiał mnie.

Powiedziałam im, że wpadnę za parę dni. Nie zamierzałam się wpychać z butami w ich życie… Byli po ślubie zaledwie od paru tygodni, więc myślałam, że pewnie woleliby spędzać wieczory sam na sam. Poza tym, Kamil, zgodnie z tym co mówił, pisał do mnie online niemal każdego dnia. Jakoś dawałam radę znosić tęsknotę i samotność. Szczególnie na początku…

Nie miałam zbyt dobrego nastroju

Po dwóch tygodniach dopadł mnie dołek. Coś spartaczyłam w robocie, szefowa się na mnie wydarła i gdy wróciłam do siebie, chodziłam z kąta w kąt. Czułam się jak sponiewierany kundel. Na domiar złego, Kamil, jakby na złość, od dwóch dni ani razu się nie odezwał. Wieczorową porą zadzwoniłam zatem do Rafała. Miałam ochotę trochę u nich pobyć, wygadać się, ponarzekać.

– Wery nie ma. Podobno jej mamie nagle się pogorszyło i pojechała sprawdzić co u niej. Raczej szybko nie wróci, może za parę dni dopiero – dowiedziałam się od niego.

– O rany, ale pech. Myślałam, że do was wpadnę… Mam dzisiaj totalnego doła… – westchnęłam zrezygnowana.

– No to dawaj, choćby od razu! Skołuję coś na ząb, puścimy jakąś zajefajną komedię albo posłuchamy czegoś… – rzucił propozycję.

– I będziemy się nawzajem pocieszać w tej naszej beznadziejnej samotni – parsknęłam ze śmiechu.

Słowo daję, kiedy to mówiłam, nie kryło się za tym nic niedobrego. Szczerze sądziłam, że tylko się zobaczymy, trochę porozmawiamy… Tak po prostu, jak kumple… Muszę przyznać, że Rafał stanął na wysokości zadania. Kiedy po trzydziestu minutach przekroczyłam próg jego domu, na blacie czekały pyszności i buteleczka mojego ukochanego wina.

– Usiądź i mów. Nie chcę widzieć cię w kiepskim nastroju. Przecież dałem słowo Kamilowi, że się tobą zaopiekuję – rzekł, nalewając trunek do kieliszków.

Jeden kieliszek, potem kolejny i...

Sama nie wiem, jak to wszystko się potoczyło. W jednej chwili znaleźliśmy się w sypialni, a Rafał objął mnie ramieniem i zaczął obdarowywać pocałunkami. Początkowo robił to powoli i z wyczuciem, ale z każdą sekundą stawał się coraz odważniejszy. Nie stawiałam oporu, a choć bardzo się starałam, to rosnące we mnie pożądanie było nie do okiełznania... No i wtedy to się wydarzyło!

Nasz seks był kompletnie zwariowany. Pełen pasji, żaru i gwałtowności... Całkowicie różnił się od tego, co robiłam z Kamilem. Mój małżonek radził sobie w łóżku naprawdę nieźle. Jednak dopiero dzięki Rafałowi osiągnęłam szczyt, zrozumiałam, czym jest utrata panowania nad sobą. Potrzebowałam sporo czasu, żeby dojść do siebie po wszystkim. Czułam się wspaniale, a równocześnie... okropnie. Dręczyło mnie sumienie. Mój mężczyzna ledwo co nas opuścił, a ja już zdążyłam wskoczyć do wyra z kimś innym. Na domiar złego, z jego najbliższym kumplem.

– To była pomyłka… Nie powinniśmy się już widywać. Przyrzeknij mi, że wyrzucisz z pamięci to, co się między nami wydarzyło – tłumaczyłam, w pośpiechu zgarniając porozrzucane części garderoby. Pragnęłam czym prędzej opuścić jego lokum.

Rafał przysłuchiwał się temu bez słowa sprzeciwu. Lecz po chwili podniósł się z miejsca i chwycił mnie za barki.

– Przenigdy tego nie zapomnę! Od długiego czasu darzę cię uczuciem! Zależy mi, abyś była tego świadoma! – rzekł, wpatrując się we mnie przenikliwym wzrokiem.

Spotykamy się w ukryciu

Wszystko się zmieniło od tamtego momentu. Mam męża, ale Rafał też jest dla mnie ważny. Nie umiem wyrzec się tych cudownych momentów, które spędzam z nim. Ta siła mnie przerasta. Gdy tylko usłyszę jego głos w słuchawce, kiedy zaproponuje, żebyśmy się zobaczyli, od razu czuję narastającą ekscytację. I pędzę do niego, jakbym miała skrzydła u ramion...

Nasze spotkania odbywają się w niewielkim pensjonacie na obrzeżach miasta. Wymykamy się tam, gdy tylko uda nam się wygospodarować trochę wolnego czasu, czy to przed pracą, czy po niej. W zaciszu hotelowego pokoju oddajemy się namiętności, zapominając o całym świecie. Jednak gdy miłosny szał mija, rzeczywistość daje o sobie znać. On wraca do swojej żony Weroniki, a ja do mojego męża Kamila. Mój ślubny wciąż nie ma pojęcia o moim romansie, ale zdaję sobie sprawę, że to nie potrwa długo. Mimo że bardzo się pilnuję, by nie wzbudzić jego podejrzeń, gdzieś z tyłu głowy ciągle mam świadomość, że prędzej czy później ktoś nas nakryje i cały misterny plan legnie w gruzach.

Swoją drogą Kamil nie jest tępy. Zapewne już wyczuł, że nasze relacje są inne niż przed jego wyjazdem. Szczególnie dotyczy to sypialni. Znacznie rzadziej niż dawniej oddajemy się miłosnym igraszkom. Kiedy próbuje mnie przytulić, zasłaniam się bólem głowy albo złym samopoczuciem. Nawet jeśli dochodzi do zbliżenia, przymykam powieki i wyobrażam sobie, że jestem w ramionach Rafała. Jedynie wtedy potrafię wykrzesać w sobie jakieś pożądanie. Zdaję sobie sprawę, że to nienormalne, ale taka jest prawda… I nie potrafię tego zmienić.

Co będzie, jak się wyda?

Trudno mi powiedzieć, ile jeszcze dam radę żyć na dwa fronty. Z każdym razem rozstania z Rafałem są dla mnie coraz cięższe. Wcale nie chce mi się iść do siebie. Marzę tylko o tym, żeby wtulić się w niego i zapaść w sen. A rankiem zjeść razem śniadanko. On również ma serdecznie dosyć takiego układu.

– Mam po dziurki w nosie ciągłego chowania się po kątach! Pragnę, żebyś należała tylko do mnie – coraz częściej to powtarza. I zapewnia mnie, że wystarczy, bym powiedziała jedno słowo, a zostawi Weronikę.
Szczerze mu zazdroszczę, że zdecydował się tak szybko. I że było to dla niego takie proste. Ja nie dam rady postąpić w ten sposób. Nie chcę zranić Kamila. To świetny facet. Troskliwy i delikatny. Gdyby tylko był jakimś draniem, byłoby mi prościej. Ale on jest taki kochany. Robi plany na nasze wspólne życie, opowiada o budowie domu i pragnieniu bycia tatą… No i dochodzi jeszcze Weronika. Szaleje za Rafałem. Wiele razy mówiła mi, że nie zniosłaby jego odejścia. Rany, co ja mam zrobić?

Reklama

Karolina, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama