Reklama

Dziesięć lat razem, siedem lat po ślubie. Życie z mężem to była rutyna, ale taka, którą lubiłam. Bez fajerwerków, ale stabilnie. Praca, dom, rachunki, czasem jakiś wspólny wyjazd. Wydawało mi się, że jesteśmy drużyną, że razem ciągniemy ten wózek. A jednak – jak to się mówi – największe ciosy przychodzą z miejsc, które wydają się najbezpieczniejsze.

Reklama

Serce mi zamarło

Ostatnio zauważyłam, że Tomek dziwnie się zachowuje. Coraz częstsze „służbowe wyjścia” wieczorami, telefon, który nagle przestał leżeć na stole. Ale wmawiałam sobie, że to stres w pracy, że przecież by mnie nie oszukał. Byłam naiwna. I wtedy znalazłam ten list. Banalny list z banku, który mógłby być czymś zupełnie niewinnym, gdyby nie to, że był zaadresowany na nasze nazwisko, a ja nigdy nie słyszałam o żadnym kredycie. Zadrżały mi ręce, kiedy rozrywałam kopertę. Suma na wydruku niemal zwaliła mnie z nóg. Sto tysięcy złotych. Serce mi zamarło. Przewracałam kartki, szukając jakiegoś błędu. Może to jakiś pomyłkowy wydruk? Może coś źle zrozumiałam? Ale nie, wszystko było jasne – Tomek wziął kredyt. Za moimi plecami.

Poczułam lodowaty strach. A potem przyszła fala gorącej wściekłości, tak nagła i silna, że aż mnie zatkało. W głowie zaczęły się mnożyć pytania. Na co poszło sto tysięcy? Przecież nie mamy żadnego nowego samochodu, żadnej wyremontowanej kuchni, nie byliśmy na żadnych egzotycznych wakacjach. Więc gdzie są te pieniądze? Usiadłam na kanapie i spojrzałam na list. Oparłam się dłońmi o blat stołu, żeby się nie trząść. Muszę to od niego usłyszeć. Muszę wiedzieć prawdę.

Nie było mi do śmiechu

Czekałam na Tomka, siedząc przy stole w kuchni. List z banku leżał przede mną, a ja wbijałam w niego wzrok, jakby od samego patrzenia miał zniknąć. W środku czułam dziwną pustkę, taką, która pojawia się tuż przed burzą. Wiedziałam, że ta rozmowa nie skończy się dobrze. Przesuwałam palcem po krawędzi kartki i starałam się uspokoić oddech. Cokolwiek miało się wydarzyć, musiałam to usłyszeć od niego. Drzwi wejściowe skrzypnęły. Mąż wszedł do mieszkania, rzucił klucze na szafkę i bez pośpiechu zdjął kurtkę. Był zmęczony, jak zawsze po pracy, ale ja nie zamierzałam mu dawać chwili wytchnienia. Wstałam i stanęłam naprzeciw niego, trzymając list w dłoni.

Co to jest? – zapytałam spokojnie, choć wcale tak się nie czułam.

Spojrzał na mnie zdziwiony, a potem na kartkę, którą mu podsunęłam. Widziałam, jak w ułamku sekundy coś w nim drgnęło. Był zaskoczony, ale szybko się opanował. Sięgnął po dokument i przyjrzał się mu uważnie, jakby pierwszy raz go widział.

– Skąd to masz? – zapytał, a jego głos zabrzmiał nienaturalnie lekko.

Nie zmieniaj tematu. Chcę wiedzieć, skąd ten kredyt – odpowiedziałam, czując, jak rośnie we mnie złość.

Tomek odłożył list na stół i westchnął, jakby już wiedział, że nie da się z tego wyplątać. Przesunął dłonią po twarzy i opadł na krzesło.

To inwestycja – powiedział w końcu. – Chciałem, żebyśmy mieli lepszą przyszłość.

Parsknęłam śmiechem, choć wcale nie było mi do śmiechu.

– Myślisz, że uwierzę, że zainwestowałeś sto tysięcy i nawet mi o tym nie powiedziałeś? – Pokręciłam głową. – Nie kłam.

Widziałam, jak napina szczękę.

Krew pulsowała mi w skroniach

Zaczęłam chodzić po kuchni, nie mogąc usiedzieć w miejscu.

Na co poszły te pieniądze? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.

Mąż milczał. Unikał mojego wzroku, a to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że odpowiedź mi się nie spodoba. Po chwili zaczął mówić, cicho i powoli, jakby każde słowo ważyło tonę.

– To dla Sandry.

W pierwszej chwili nie zrozumiałam. To znaczy, rozumiałam słowa, ale mój mózg nie chciał ich przyjąć. Spojrzałam na niego, czekając na wyjaśnienia, choć przecież wszystko było już jasne. Krew pulsowała mi w skroniach. Czułam, jak całe moje ciało sztywnieje.

Powtórz – powiedziałam cicho.

– To dla Sandry – powtórzył, unikając mojego wzroku.

Usiadłam na krześle. Moje ręce drżały, więc zacisnęłam je w pięści. Coś ścisnęło mnie za gardło, ale nie pozwoliłam sobie na łzy. Wolałam wściekłość. Ból mija, ale złość daje siłę. Tomek zaczął coś mówić, próbował się tłumaczyć, ale nie słuchałam. Wstałam i wyszłam z kuchni. Przeszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na zamek. Musiałam złapać oddech, zanim zrobię coś, czego potem bym żałowała. W głowie już układał mi się plan.

Byłam naiwna

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, ale za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam Tomka i słyszałam jego słowa. „To dla Sandry”. Nie miałam pojęcia, kim była ta kobieta, ale wiedziałam jedno – przez nią moje życie właśnie rozpadło się na kawałki. Leżałam w ciemności i analizowałam wszystko, co się wydarzyło. Próbowałam znaleźć moment, w którym coś mogłam zauważyć, jakiś znak ostrzegawczy. Ale nie, Tomek był dobry w ukrywaniu prawdy. A ja byłam zbyt naiwna, żeby cokolwiek podejrzewać.

Nie zamierzałam być jedną z tych kobiet, które płaczą w poduszkę, czekając, aż ból minie. Nie byłam ofiarą i nie pozwolę, żeby on i ta cała Sandra myśleli, że mogą żyć sobie spokojnie, kiedy ja będę się zastanawiać, jak spłacić kredyt, którego nawet nie chciałam. Gdy świt zaczął przedzierać się przez zasłony, wstałam i podjęłam decyzję. Wzięłam długi prysznic, jakby woda mogła zmyć ze mnie to upokorzenie. Potem ubrałam się w czyste ubrania, związując włosy w ciasny kucyk. Spojrzałam na siebie w lustrze. Oczy miałam zaczerwienione, ale w spojrzeniu nie było już smutku. Był tylko chłodny spokój.

Musiałam to zrobić

Z drukarki wyjęłam kopię umowy kredytowej, schowałam ją do torebki i wzięłam kluczyki do auta. Mąż jeszcze spał, jakby to nie on wczoraj wieczorem rozwalił nasz świat na kawałki. Nie obchodziło mnie, czy się obudzi i co sobie pomyśli. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Przede mną było jedno spotkanie, na które naprawdę się cieszyłam. Z Sandrą.

Jechałam przez miasto, a w mojej głowie kłębiły się myśli. Kim ona jest? Wiedziała o mnie? Czy może mąż wmawiał jej te same kłamstwa co mnie? Czy była zakochana, czy po prostu wygodnie jej było wydawać cudze pieniądze? To już nie miało znaczenia. Zaparkowałam pod jej blokiem, sprawdzając jeszcze raz adres, który widniał na dokumentach z banku. Wysiadłam i podeszłam do domofonu. Przez chwilę wahałam się, czy zadzwonić, ale wtedy zauważyłam, że ktoś wychodzi. Wślizgnęłam się do środka i ruszyłam schodami na drugie piętro. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Minęła chwila, zanim się otworzyły.

Prawda wyszła na jaw

Kobieta była młodsza ode mnie, to zauważyłam od razu. Miała długie, rozpuszczone włosy i idealnie zrobiony makijaż, jakby dopiero co wyszła od kosmetyczki. Ubrana w satynowy szlafrok, wyglądała na kogoś, kto właśnie leniwie zaczyna swój dzień, nie spodziewając się żadnych kłopotów.

– Tak? – zapytała, unosząc brew.

Nie odpowiedziałam od razu. Wyjęłam dokumenty z torebki i podałam jej kartkę.

To twój dług – powiedziałam spokojnie.

Spojrzała na umowę i zmarszczyła brwi.

– O czym ty mówisz?

Sto tysięcy złotych. Może mój mąż kupił ci to mieszkanie? A może coś innego? Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Ale to spłacisz.

Sandra zbladła.

To nie moja sprawa – rzuciła, oddając mi dokument.

– A jednak twoja – odparłam, nie ruszając się z miejsca.

Zobaczyłam, jak jej twarz drgnęła, jak przez chwilę walczyła z emocjami. Ale jeszcze się nie poddała.

Tomek sam podjął tę decyzję. Ja go nie zmuszałam – powiedziała, krzyżując ręce na piersi.

– Może. Ale skoro było ci tak wygodnie żyć na jego koszt, to może teraz warto się dorzucić?

Patrzyłam, jak jej pewność siebie powoli topnieje. Jak dociera do niej, że ta sytuacja nie jest już tylko jej małą tajemnicą. Zrobiłam krok w jej stronę.

Nie zamierzam płacić za wasz romans. Więc masz dwa wyjścia. Albo spłacisz ten kredyt razem z Tomkiem, albo zrobię wszystko, żeby twoje życie stało się równie niewygodne, co moje.

Nie odpowiedziała od razu. Ale widziałam w jej oczach strach. To wystarczyło.

Reklama

Monika, 45 lat

Reklama
Reklama
Reklama