Reklama

Moje życie mnie nie satysfakcjonowało. Przede wszystkim – moja praca była do kitu. Marny etat za marne pieniądze w jakimś nudnym urzędzie to nie było to, o czym zawsze śniłam. W głębi duszy chciałam mieć własną pizzerię, ale jakoś nie mogłam się przełamać. Poza tym – czułam się samotna. Nie miałam rodziny, a moje sercowe sprawy leżały i kwiczały.

Reklama

Moja relacja z Jackiem, moim chłopakiem od wielu lat, stanęła w miejscu. Według mnie już od dawna była pora na kolejny krok, ale on nie wspominał o małżeństwie, a nawet o wspólnym zamieszkaniu, mimo że miał własne lokum. Ani razu nie zająknął się na ten temat! Doprowadzało mnie to do białej gorączki! Moi rodzice też nie byli z tego powodu szczęśliwi i obawiali się, że zostanę starą panną.

Trzydziestka zbliżała się nieuchronnie

Miałam wrażenie, że czas najlepszych lat przemknął obok mnie, a ja dopiero raczkuję w świecie pracy i miłości. Moje relacje z facetem przypominały bardziej licealny flirt niż poważny związek. Dziesięć lat temu mogłabym sobie na to pozwolić, ale teraz? Patrząc na rówieśniczki, które pięły się po szczeblach kariery, albo tworzyły kochające się rodziny z przystojnymi mężami i uroczymi dziećmi, nieraz czułam ukłucie zazdrości. Pociecha mojej najlepszej kumpeli zdążyła już skończyć osiem lat!

Odnosiłam wrażenie, że inni mają w życiu z górki, a ja pod górkę. Czułam się jak piąte koło u wozu, zupełnie nieistotna. Niczym odstawiona na boczny tor... „Najwyższy czas rozejrzeć się za nową robotą, bo w tej obecnej nic nie osiągnę. No i koniecznie muszę przeprowadzić poważną rozmowę z Jackiem. Trzeba w końcu ustalić, co dalej z nami” – powzięłam decyzję.

Jak każdego ranka wskoczyłam do auta, by równo o siódmej zasiąść za biurkiem w biurze podatkowym ratusza i wertować górę papierów. Już na samą myśl robiło mi się smutno. „Kiepsko wyglądam” – przyszło mi do głowy, gdy czekałam na zielone światło, zerkając w lusterko wsteczne. Może to zabrzmi niedorzecznie, ale dostrzegłam w nim fizys zmęczonej staruszki. Choć przecież wcale nie byłam stara! Tymczasem moje oczy mówiły co innego.

W momencie, gdy zapaliło się zielone, ostro przycisnęłam gaz, bo właśnie zdecydowałam, że czas zajrzeć do salonu fryzjerskiego i zapisać się do kosmetyczki. Trudno powiedzieć, czy to moja wina, bo nie byłam skupiona na jeździe, czy może tego faceta, co nagle wyskoczył z bocznej ulicy, nie zwracając uwagi na to, że od bladego świtu leje jak z cebra i droga jest cała w kałużach.

Nagle przeszył mnie potworny ból

Na moment straciłam ostrość widzenia i nie miałam pojęcia, co się dzieje. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, co zaszło. Wiem, że chciałam wysiąść z auta, ale nie dałam rady się poruszyć. Bolało mnie dosłownie wszystko... Zamknęłam oczy, cały czas mając w głowie, że powinnam się podnieść i wydostać, ale to było niemożliwe. Potem urwał mi się film. Chyba zemdlałam. Ocknęłam się dopiero, kiedy byłam już w szpitalu.

Obok mojego łóżka czuwała starsza siostra. Kiedy tylko dostrzegła, że ocknęłam się ze snu, szybko zerwała się z krzesła i krzyknęła:

Kochana, jak się miewasz? Wszystko w porządku?

Nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani słowa. Dopiero gdy zwilżyła mi wargi wodą, byłam w stanie niewyraźnie wymamrotać:

Boli… Czy wydobrzeję?

Beata ewidentnie poczuła się niezręcznie. Na całe szczęście, dotarło to do mnie znacznie później, gdy rozpamiętywałam te koszmarne momenty tuż po feralnym zdarzeniu.

– No jasne! – odparła podniesionym tonem. – Na razie odpocznij i o nic się nie zamartwiaj.

A co jeśli już nigdy nie będę mogła chodzić?!

Informację, że mogę mieć poważne uszkodzenie kręgosłupa i do końca życia być niepełnosprawna, otrzymałam dopiero pod wieczór. Ale już wcześniej dotarła do mnie powaga sytuacji. Moje samopoczucie było fatalne. Oprócz pulsującego bólu głowy kompletnie straciłam czucie w nogach. Bezskutecznie usiłowałam ruszyć palcami u stóp.

Nie mam w nogach żadnego czucia! – krzyknęłam do siostry przerażona, gdy zdałam sobie z tego sprawę.

Beata starała się mnie uspokoić, ale w mojej głowie zaczęło się już kłębić mnóstwo ponurych scenariuszy. Nic nie mogło ich zatrzymać. Na domiar złego, kiedy pielęgniarka podała mi basen, byłam tak zdenerwowana tym wszystkim i obecnością innych osób, że nie dałam rady z niego skorzystać.

– W takim razie dostanie pani pampersa – oznajmiła kobieta obojętnym głosem.

Gdy zapinała mi pieluchę, uświadomiłam sobie, że oto wkroczyłam w zupełnie nową fazę życia. W jednej chwili z niezależnej osoby stałam się kimś, kto wymaga ciągłego wsparcia. Kimś, kto całkowicie polega na innych, jest zdany na ich łaskę lub jej brak i nie jest w stanie nawet sam pójść do ubikacji. „A jeśli już nigdy nie będę mogła chodzić o własnych siłach?” – ta myśl napawała mnie ogromnym lękiem.

Perspektywa, że będę przykuta do wózka inwalidzkiego wtedy wydawała się całkiem prawdopodobna. Nie zliczę, ile razy słyszałam o różnych wypadkach, które kończyły się właśnie tak. Gdy pod wieczór poinformowano mnie o potencjalnym uszkodzeniu kręgosłupa, kompletnie mnie to przybiło. W tym momencie, pogrążona w rozpaczy, pojęłam, że to, co do tej pory uważałam za życiowy dramat – kiepską pracę i brak faceta szalejącego na moim punkcie – to tak naprawdę nieistotny drobiazg.

Strach przeszywał mnie do kości

Kolejny poranek spędziłam, zanosząc się łzami, chociaż szlochanie jedynie potęgowało cierpienie. Personel szpitala usiłował mnie uspokoić, lecz bezskutecznie. Dopiero przybycie Beaty przyniosło ulgę. Moja siostra zajęła miejsce tuż przy mnie.

– Ale ja jestem niemądra! Tyle rzeczy mnie wkurzało... – wyszeptałam, podczas gdy moja siostra delikatnie głaskała mnie po włosach. – Oddałabym wszystko, żeby móc cofnąć czas i znowu cieszyć się zdrowiem! Nawet jeśli oznaczałoby to jeszcze mniejsze zarobki. Albo w ogóle utratę roboty. Nawet gdyby wiązało się to z rozstaniem z...

Nie minęła chwila, gdy Jacek pojawił się w pomieszczeniu. Jeszcze dzień wcześniej przebywał służbowo w odległym zakątku kraju, gdy usłyszał o wypadku. Zapowiedział, że przyjedzie od razu, ale miałam wątpliwości, czy faktycznie tak postąpi. W końcu w ostatnim czasie nie dostrzegałam z jego strony żadnych ciepłych uczuć.

– Bożenko, strasznie się o ciebie zamartwiałem! – krzyknął zaraz po wejściu, składając na moich ustach pocałunek.

Beata zniknęła na moment, dając nam okazję do szczerej rozmowy.

– Miałam wypadek... – zaczęłam, ale Jacek mi przerwał.

– Już o wszystkim słyszałem – odparł przygnębionym tonem. – Nie przejmuj się. Bez względu na okoliczności, zawsze możesz na mnie liczyć.

Był jak odmieniony

Cały poranek i sporą część dnia spędziliśmy w swoim towarzystwie, prowadząc długie rozmowy. Po wielu latach Jacek nareszcie wyznał mi swoje uczucia. Słowa, które płynęły z jego ust, były przepiękne i niezwykle poruszające. Byłam głęboko wzruszona... W końcu moje marzenie się spełniło. Uklęknął przy łóżku i zapytał:

Zostaniesz moją żoną?

Ależ to przykre, że musiało do tego dojść w momencie, kiedy cały mój świat runął w posadach! Choć kto wie, być może czasem trzeba coś utracić, by dostać coś w zamian... Wkrótce po tym, jak oboje ze łzami w oczach ślubowaliśmy sobie dozgonną miłość, do sali wparowała moja siostra wraz z doktorem. A właściwie wpadła jak burza, cała w skowronkach. Bez owijania w bawełnę wykrzyknęła:

– Wyliżesz się z tego! To zwykłe pęknięcie kości – zerknęła na Jacka i jej uśmiech stał się jeszcze szerszy. – Zdążysz wyzdrowieć przed ślubem!

Kolejny raz nie mogłam powstrzymać łez, które spływały po moich policzkach. Jednak płakałam ze szczęścia i nieopisanej ulgi. Uświadomiłam sobie, że życie bywa zaskakujące. Ledwie dzień wcześniej o poranku czułam się zgorzkniałą babką, która straciła sens istnienia. Chwilę później obawiałam się, że zostanę kaleką i błagałam Boga, by przywrócił mi sprawność. A w tym momencie... Chyba nie ma na całym świecie nikogo, kto czułby większą radość niż ja!

Uważam, że te wydarzenia nie były przypadkowe, lecz miały swoje ukryte znaczenie. I nie chodzi tylko o to, że wypadek pomógł Jackowi pojąć istotne sprawy, dzięki czemu od roku tworzymy udane małżeństwo. Chodzi przede wszystkim o fakt, że dopiero teraz dostrzegam, jak wiele dobrego spotkało mnie w życiu. Umiem cieszyć się sukcesami i nie przejmuję się tym, co mi nie wyszło. Nareszcie patrzę na świat przez różowe okulary!

Mam wokół siebie przychylne i przyjazne osoby. Jestem niezależna i pracuję zawodowo. Co więcej, mojemu facetowi wciąż się podobam, mimo że jest ze mną już tyle czasu... Zdaję sobie sprawę z tego, że świat stoi przede mną otworem. Jak długo cieszę się dobrym zdrowiem, jestem w stanie osiągnąć wszystko! Coraz bardziej zastanawiam się nad założeniem własnej firmy. Sądzę, że uda mi się to zrealizować przed końcem roku. Życie jest po to, żeby czerpać z niego pełnymi garściami, a nie użalać się nad sobą!

Reklama

Bożena, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama