Reklama

Kolejny rok przywitałam z przyjaciółkami, jak zawsze. Gdy byłam jeszcze na studiach, taka forma spędzania sylwestra wydawała mi się świetną zabawą. Jednak miałam brutalną świadomość tego, że z całej naszej grupy już tylko ja byłam sama.

Reklama

One miały mężów i dzieci, więc ta impreza była dla nich wyrwaniem się z domu. Dla mnie tylko powtórką z rozrywki z poprzednich lat. Bardzo chciałam się już zakochać. W horoskopie przeczytałam, że czeka mnie ekscytujący i pełen zwrotów akcji rok pod względem emocjonalnym.

Nie do końca o to mi chodziło. Zwroty akcji miałam już za sobą

Teraz wolałabym stabilny, czuły związek z kimś, kto chciałby założyć rodzinę i spędzić ze mną życie. Miałam już nawet na oku jednego kandydata…

Pawła poznałam w pracy. Uczył matematyki w podstawówce, w której w ubiegłym roku zaczęłam pracować jako nauczyciel wspomagający. Mój podopieczny, Patryk, cierpiał na zespół Aspergera. Siedziałam z nim w ławce, pomagałam zrozumieć polecenia i skupić się na wykonywaniu zadań. Wielu nauczycieli nie było zachwyconych moją obecnością na zajęciach.

Chwilami miałam wrażenie, że nie rozumieli, że moim zadaniem nie jest ich szpiegowanie, tylko pomoc dziecku, które ma trudności. Paweł zachował się inaczej. Przedstawił mi się i opowiedział, co zamierza robić podczas zajęć. To był zwykły ludzki gest, ale od razu wyróżnił go na tle innych nauczycieli, którzy traktowali mnie jak powietrze. Lubiłam jego lekcje.

Zobacz także

Widziałam, że ma dobry kontakt z dzieciakami i potrafi w łatwy i ciekawy sposób opowiadać o zawiłościach matematyki. Po każdej lekcji podchodził do mnie, żeby zapytać, czy Patryk nadążał za jego tłumaczeniem i czy nie potrzebuje dodatkowych materiałów.To było bardzo miłe i byłam pod wrażeniem Pawła.

Przeciwnie, uważałam, że jest dużo dojrzalszy emocjonalnie i bardziej elegancki niż moi rówieśnicy. W drugim semestrze dyrekcja wyznaczyła nam razem dyżur, więc mieliśmy więcej okazji do rozmów. Tak właśnie nasza relacja zeszła z formalnej na nieco bardziej przyjacielską, a nawet na miły flirt.

Ucieszyłam się, gdy się dowiedziałam, że Paweł jest sam. Bardzo mi się podobał i miałam wrażenie, że on także jest mną zainteresowany. Mimo że romanse w pracy nigdy nie są dobrze widziane, to uznałam, że jeśli będzie to coś poważnego, to jestem skłonna nawet zmienić miejsce zatrudnienia. W końcu szkół w naszym mieście było wiele, a okazja na taką miłość może się nie powtórzyć.

W międzyczasie do mojej klatki w bloku wprowadził się nowy, bardzo przystojny sąsiad. Kupił mieszkanie piętro pode mną i czasem wpadałam na niego na klatce, kiedy wraz ze znajomymi wnosił meble i pudła ze swoimi rzeczami. Miał długie włosy, nosił skórzaną kurtkę i puszczał do mnie oczko za każdym razem, gdy mijał mnie na klatce. Śmiałam się, ale podbudowywało to moje kobiece ego. Miałam wrażenie, że będzie mieszkał sam, ale nie wiedziałam tego na pewno.

Po tygodniu zapukał do moich drzwi

– Dzień dobry! Widzieliśmy się już wcześniej, ale nie miałem okazji, żeby się oficjalnie przedstawić. Jestem Jacek. Będę mieszkał pod piątką. Robię dziś małą parapetówkę dla najbliższych znajomych i chciałem zapytać, czy nie chcielibyście wpaść z mężem.

– Ale… ja nie mam męża – roześmiałam się, a on się rozpromienił.

– Piękna i wolna! To w takim razie tym bardziej zapraszam.

Oczywiście przyjęłam zaproszenie. Impreza była przemiła. Jacek miał sporo wina i słonych przekąsek. Jego znajomi byli bardzo sympatyczni i rozmawiali ze mną, jakbyśmy znali się od lat.

Mieszkanie Jacka było urządzone nowocześnie i po męsku. Moją uwagę zwróciły rockowe plakaty w ramach i gitara stojąca w rogu. Jacek zajmował się organizacją imprez i uczył gry na gitarze w ognisku muzycznym, więc te rockowe elementy dekoracji były wyrazem jego zainteresowań. Miałam wrażenie, że prowadzi dużo swobodniejszy tryb życia niż ja, i trochę mu tego zazdrościłam. Wyszłam od niego grubo po północy i zauważyłam, że na telefonie, który zostawiłam w domu, miga wiadomość.

To był esemes od Pawła:

„Cześć. Co robisz jutro wieczorem? Może miałabyś ochotę wybrać się ze mną do kina?”.

Oczywiście, że chciałam. Nawet bardzo. Napisałam, że z prawdziwą przyjemnością.

Następnego dnia włożyłam ulubioną sukienkę, szpilki i podkreśliłam usta szminką. Paweł także bardzo się postarał. Miał na sobie ciemne dżinsy i kaszmirowy sweter, spod którego wystawał kołnierzyk koszuli. Ładnie pachniał i miał inaczej niż zwykle ułożone włosy. Kupił dla nas duży popcorn i wybrał film, o którym wspominałam mu już wcześniej.

Te wszystkie elementy składały się na prawdziwą randkę. Spędziliśmy miły wieczór, po którym odprowadził mnie do domu, pocałował w policzek i życzył miłych snów. Następnego dnia rano, wychodząc do sklepu, wpadłam na sąsiada – Jacka.

– O! Dominika, cześć! Posłuchaj… tak pomyślałem… że fajnie nam się gadało na parapetówce. Może chciałabyś to powtórzyć? Tym razem bez tej całej zgrai? – spytał.

No nie! To była jakaś klęska urodzaju! Przez dwa lata nie byłam na ani jednej randce, a teraz dwóch przystojniaków podrywało mnie jednocześnie! Miałam wrażenie, że może nie powinnam się zgadzać, ale przecież nie łączyło mnie jeszcze z Pawłem żadne formalne zobowiązanie, a Jacek także bardzo mi się podobał.

Pomyślałam, że może warto poznać go bliżej, żeby nie mieć poczucia, że nie dałam mu szansy.

Tak zaczęła się moja przedziwna historia randkowania na dwa fronty

Naprawdę chciałam zrezygnować z jednego z nich, ale nie wiedziałam, z którego. Każdy miał swoje zalety i każdym z nich byłam w jakiś sposób zauroczona. Paweł był rozsądny, elegancki i traktował mnie jak damę: zawsze otwierał przede mną drzwi samochodu, zapraszał do restauracji i traktował z szacunkiem.

Jacek był bardziej spontaniczny w okazywaniu uczuć: potrafił złapać mnie za rękę, pocałować, gdy powiedziałam coś, co go zachwyciło, i urządzić piknik na trawniku pod blokiem.

Początkowo wydawało mi się to wszystko świetną zabawą, ale im dłużej trwała ta sytuacja, tym bardziej byłam nią sfrustrowana i zmęczona. Nie chciałam ich oszukiwać, ale nie mogłam się zdecydować, który bardziej mi się podoba. Doszło do tego, że gdy Paweł odwoził mnie do domu po randce, prosiłam, żeby został w aucie, żeby Jacek nie zobaczył nas razem.

Pewnego dnia wróciłam do domu z kwiatami, które dostałam od Pawła. Wstawiłam je do wazonu. Kiedy następnego dnia Jacek wpadł do mnie wieczorem, zapytał, z jakiej okazji dostałam taki piękny bukiet.

– Ach… to kwiaty od przyjaciela. Chciał mi podziękować za pomoc.

– Przyjaciela? – zapytał podejrzliwie. – Powinienem być zazdrosny?

To jesteśmy już na tym etapie? – zachichotałam nerwowo, a Jacek spojrzał na mnie maślanym wzrokiem i powiedział coś, czego się najbardziej obawiałam:

– Ja się nie spotykam z nikim poza tobą. Myślę więc, że możemy uznać, że jesteśmy już na etapie zazdrości. Chyba że masz coś przeciwko…

Podszedł, dotknął delikatnie mojego policzka i mnie pocałował, a ja poczułam, że płonę ze wstydu i strachu przed tym, że mnie zdemaskuje. Tego dnia postanowiłam, że muszę rzucić Pawła. To nie było jednak takie proste…

Byliśmy umówieni na podwójną randkę z jego przyjaciółmi

Zadzwoniłam więc do niego i zapytałam, czy moglibyśmy spotkać się tylko we dwoje.

– Ale dlaczego? Ja już się z nimi umówiłem… Mam to odwołać? To chyba niegrzecznie.

– Muszę porozmawiać z tobą w cztery oczy – odparłam zdeterminowana, żeby to wreszcie zakończyć, choć wcale nie byłam pewna, czy dobrze robię. Paweł wyczuł moje wahanie i zapytał, czy coś się dzieje, ale ja nie chciałam nic mówić przez telefon. To nie byłoby fair. Paweł zgodził się odwołać spotkanie ze znajomymi i zapytał, czy może do mnie przyjechać, ale ja z oczywistych względów nie mogłam się na to zgodzić.

– To ja przyjadę do ciebie, dobrze? – zapytałam.

Oczywiście się zgodził, choć już od jakiegoś czasu podpytywał mnie, dlaczego nigdy go do siebie nie zapraszam. Przyjechałam do niego bardzo podenerwowana. Paweł także miał nos na kwintę. Podejrzewałam, że wyczuł pismo nosem i wiedział, że chcę z nim zerwać. Mimo to nie ułatwiał mi sprawy.

Podszedł do mnie i przytulił mnie tak, jak nigdy jeszcze tego nie zrobił

Nasze relacje były zdecydowanie bardziej na dystans niż moje z Jackiem. Paweł z uwagi na naszą wspólną pracę wolał nie rzucać się od razu na głęboką wodę, tylko powoli mnie poznawać. To w porównaniu ze spontanicznym i emocjonalnym Jackiem sprawiało, że miałam wrażenie, że zależy mu mniej. Teraz jednak nabrałam wątpliwości.

– Proszę cię, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności… Moje serce może tego nie wytrzymać – zaskoczył mnie wyznaniem.

Chciałam mu powiedzieć, że poznałam kogoś innego i że odchodzę, ale nastrój, jaki panował w tym mieszkaniu: łagodna muzyka, świece na parapecie, delikatny zapach drzewa sandałowego, sprawiał, że miałam ochotę tam z nim zostać, przytulić się do niego, leżąc na kanapie, i usłyszeć, że wcale nie zależy mu mniej… że po prostu jest ostrożniejszy. W głębi duszy czułam, że tak właśnie jest.

– Muszę wyjechać na weekend. Sama. Potrzebuję trochę przestrzeni, żeby wszystko przemyśleć, bo nie jestem pewna, co dzieje się w mojej głowie i moim sercu – powiedziałam szczerze, jednocześnie niczego nie zdradzając.

– Masz wątpliwości co do naszego związku? Jeśli nie chcesz się ze mną spotykać, po prostu powiedz. Nie chcę, żebyś do czegokolwiek się zmuszała. Moje uczucia są proste. Zakochałem się w tobie, nie będę tego ukrywać. Ale decyzję pozostawiam tobie. Obiecuję nie odgrywać się na tobie w szkole. Nie chcę, żebyś czuła się skrępowana.

Jego wyznanie miłości wplecione mimochodem w cały ten wywód zupełnie zbiło mnie z tropu. A więc się zakochał! Poczułam, że serce wali mi młotem. Miałam ochotę go pocałować, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. To wszystko zbyt wiele mnie kosztowało. Naprawdę musiałam wyjechać, żeby wszystko przemyśleć. Jackowi powiedziałam o tym tuż przed swoim wyjazdem.

– Mogę pojechać z tobą? Spakuję plecak w pięć minut! – oświadczył podekscytowany, ale zdecydowanie odmówiłam.

Wiedziałam, że muszę być sama, żeby trochę pomyśleć. Popełniłam błąd, pozwalając na to, żeby sprawy zaszły tak daleko. Ten galimatias mogła mi pomóc ogarnąć tylko jedna osoba i to dlatego zdecydowałam, że muszę wyjechać.

Kupiłam bilet na pociąg i ruszyłam na wschód Polski

Droga była daleka, ale nie miałam wątpliwości, że to jedyne rozwiązanie w tej sytuacji. Zawsze gdy stawałam na życiowym rozdrożu, szukałam pomocy u pewnej znajomej… wróżki. Dla niektórych może to brzmieć śmiesznie lub niepoważnie, ale ja znam ją od lat i ufam jej bezgranicznie, bo nieraz mi już pomogła, gdy miałam wątpliwości.

To dzięki niej zdecydowałam o zmianie kierunku studiów i także dzięki niej porzuciłam toksycznego partnera, z którym spotykałam się przez trzy lata. To nie była jedna z tych komercyjnych wróżek biorących grube pieniądze za piętnastominutowe wróżenie z fusów. Znała mnie od dawna, śledziła moją linię życia i potrafiła dostrzec zmiany, które burzyły harmonię. To, co działo się teraz, zdecydowanie ją burzyło.

Po podróży pociągiem przesiadłam się do PKS-u i jechałam dalej. W końcu dojechałam do znajomej wioski, do której lata temu przywiozła mnie moja ciocia. Wówczas tylko jej towarzyszyłam, ale Felicja spojrzała na mnie i powiedziała, żebym poszła do ginekologa zbadać jajniki.

Pomyślałam, że zwariowała, ale podczas wizyty lekarz poinformował mnie, że powstała tam torbiel, którą trzeba usunąć. To wtedy uwierzyłam, że ma naprawdę jakiś szósty zmysł. Wysiadłam z autobusu, który zatrzymywał się bezpośrednio przed jej działką. Dom nie zmienił się od lat. To była stara chata przy polu. Nie było tu czarnych kotów ani kruka. Nie było też szklanej kuli. Weszłam na podwórko i wypatrzyłam ją w oddali grzebiącą w grządkach.

– Pani Felicjo… pamięta mnie pani?

– Dominika! – krzyknęła uradowana i podeszła, ściskając mi dłonie. Upływ czasu wyraźnie odcisnął się na jej twarzy. Była bardzo wymęczona życiem, jednak uśmiechała się jak zwykle serdecznie. – Coś się dzieje, prawda?

– Narozrabiałam, pani Felicjo.

– Poradzimy – powiedziała, poklepując mnie po ramieniu, jakbym miała problem z rozwiązaniem sznurówek, a nie kłopoty sercowe.

Zaprosiła mnie do środka i zrobiła herbatę

A kiedy trochę się już zagrzałam i odprężyłam, kazała mi usiąść bliżej i podać dłoń. Spojrzała na nią swoim przenikliwym wzrokiem i ciężko westchnęła. Po chwili wyjęła z szuflady tarota i rozłożyła go na stole. Nic nie mówiła, a ja przyglądałam się uważnie kartom. Po chwili złożyła talię i spojrzała na mnie.

– Wybierz bruneta – powiedziała bez cienia wątpliwości, choć nie powiedziałam jej ani słowa o tym, z czym przyszłam.

– Pawła?! Na pewno? – zapytałam skołowana.

– Blondyn to nie jest poważny kandydat, Dominiko. On cię nie traktuje serio. Bawi się twoim sercem tak, jak bawi się życiem. Brunet cię kocha i kochać będzie. I dwoje dzieci jest wam pisane, i życie szczęśliwe do późnej starości.

Zaśmiałam się nerwowo, bo ta ilość informacji nieco mnie przytłoczyła. Jednak w chwili, gdy powiedziała to tak zdecydowanie, poczułam, że ma rację. Moje rozdygotane serce ogarnął nagły spokój. Podziękowałam Felicji, wcisnęłam jej w dłoń zwitek banknotów, których jak zwykle nie chciała przyjąć, ale uważałam, że jej się należą, i wróciłam do domu.

Na klatce usłyszałam głośną muzykę dochodzącą z mieszkania Jacka. Zapukałam do jego drzwi. Otworzył z rozpiętą do połowy koszulą i spojrzał na mnie zaskoczony.

– Dominika? A co ty tu robisz? Mówiłaś, że wyjeżdżasz na weekend…

Nagle za jego plecami zauważyłam dziewczynę w satynowej koszulce przechadzającą się z kieliszkiem wina.

A ty mówiłeś, że nie spotykasz się z nikim innym… – powiedziałam oszołomiona. Jacek zaśmiał się tylko troszkę zawstydzony i podrapał po głowie, jakby to był niewinny wybryk.

Nie mogłam w to uwierzyć

Omal nie rzuciłam dla niego Pawła, a on najzwyczajniej w świecie przygruchał sobie jakąś panienkę. Ale nie zamierzałam robić mu wykładu. Prawda była taka, że sama wcale nie zachowywałam się lepiej…

Poczułam jednak ulgę. Wróżka miała rację. I gdybym do niej nie pojechała, pewnie ta konfrontacja nie miałaby teraz miejsca.
Zostawiałam torbę w domu i pojechałam do Pawła. On także był zaskoczony moim szybkim powrotem.

– Mówiłaś przecież, że musisz pomyśleć… – wyszeptał, wciąż wyraźnie przejęty naszą rozmową.

– Tak… i pomyślałam. Pomyślałam, że byłam głupia, w ogóle mając wątpliwości. Teraz jestem już pewna i przepraszam, że w ciebie zwątpiłam.

Paweł się rozpromienił i zaprosił mnie do siebie. Teraz nie trzymał mnie już na dystans i od razu mnie pocałował. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to była najlepsza decyzja, jaką w życiu podjęłam.

Reklama

Kilka miesięcy później wynajęłam swoje mieszkanie grupie studentów i przeprowadziłam się do Pawła. A dwa lata później, rok po naszym ślubie, urodziły nam się bliźnięta. Moja wróżka nie pomyliła się w żadnej kwestii, więc mam nadzieję, że wróżba o naszym długim, szczęśliwym życiu również okaże się prorocza.

Reklama
Reklama
Reklama