Reklama

Przeszłość jest bardzo ważna, bo to ona kształtuje przyszłość. Jeśli nie uporamy się z tym, co minęło, nie uda nam się rozpocząć niczego nowego.

Reklama

Miałam spore powodzenie

Odkąd pamiętam, podobałam się mężczyznom, już jako nastolatka nie mogłam opędzić się od adoratorów. Chłopcy wysyłali do mnie maile, SMS-y, zaczepiali mnie w mediach społecznościowych. Ci odważniejsi zagadywali na ulicy.

– Co oni w tobie widzą? – dziwiła się moja mama.

Rzeczywiście, nie byłam żadną pięknością. Miałam kilka kilogramów nadwagi, mysie włosy, za duże usta, za mały biust. I trądzik. W podstawówce i gimnazjum chłopcy mnie nie interesowali. Owszem, od czasu do czasu dawałam się gdzieś zaprosić, ale wolałam towarzystwo koleżanek, chociaż i z nimi nie zawsze miałam dobre relacje. Były zawistne, obgadywały mnie za plecami, nie mogłam na nie liczyć. Dopiero później zrozumiałam, że zazdrościły mi powodzenia.

W klasie maturalnej zaczął nas uczyć nowy matematyk. Młody, przystojny, tuż po studiach. Nie cierpiałam matmy, a on wymagał. Na półrocze groziła mi jedynka, musiałam temu jakoś zaradzić. Któregoś dnia zostałam po lekcjach i odczekałam, aż matematyk zostanie w sali zupełnie sam. Weszłam bez słowa, spojrzałam mu głęboko w oczy, uśmiechnęłam się zalotnie. Siedział na krześle, więc pochyliłam się nad nim i pocałowałam go w usta.

Dzisiaj myślę, że ten facet musiał mieć na mnie chrapkę już od dawna, bo nie poszłoby mi tak łatwo. Nawet przy całym moim uroku.

Jeden kochanek to za mało

Przed długie miesiące udawało się nam ukrywać romans. Nie miałam kłopotów z matematyką, za to pojawiły się problemy z Markiem. Kontrolował mnie, dzwonił, obserwował, z kim rozmawiam na przerwach, zauważyłam też, że wieczorami wystawał pod moimi oknami.

– Jak tylko zdasz maturę, to zamieszkamy razem – planował.

Marek był świetnym facetem, ale nie w głowie był mi wtedy poważny związek. Tym bardziej że on wcale nie był jedyny. Dzięki „zaangażowaniu” dwóch kolejnych panów bez problemu zrobiłam kurs prawa jazdy i zdałam egzamin z niemieckiego. Nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia, że sypiam z trzema facetami. Ważne było tylko, aby się o tym nie dowiedzieli, bo wtedy mogłabym mieć kłopoty.

– Seks z tobą jest wyjątkowy, niesamowity – twierdzili zgodnie.

Nieźle się bawiłam ich kosztem. Dla mnie seks to był sposób na relaks, odreagowanie problemów, a przy okazji środek do realizacji moich celów. Wiedziałam już, że dzięki niemu mogę uzależnić od siebie drugiego człowieka. Nigdy nie wstydziłam się nagości, lubiłam eksperymentować, starałam się uszczęśliwić partnera. W każdym razie miałam na tyle rozumu, aby ze swoich podbojów nikomu się nie zwierzać.

– Boję się iść na całość… – kłamałam jak z nut koleżankom z klasy.

Miałam problem z zakochaniem się

Po maturze wyjechałam na studia do innego miasta. Marka z trudem się pozbyłam, powiedziałam mu wprost, że nic dla mnie nie znaczy. Zaczęłam nowe życie. Podobało mi się, że mieszkam z daleka od rodziców i nikt mnie nie kontroluje. Powoli jednak zaczynałam zdawać sobie sprawę, że coś jest ze mną nie tak. Koleżanki zwierzały się sobie z sercowych problemów, cierpiały, były szczęśliwe, po prostu kochały. A ja nie miałam pojęcia, czym jest miłość, nie potrzebowałam romantycznych kolacji we dwoje, spacerów przy blasku księżyca, wydawało mi się to śmieszne i głupie. Niewiele robiłam sobie z uczuć facetów, z którymi sypiałam. Denerwowało mnie, gdy chcieli czegoś więcej niż seksu.

Przez pewien czas spotykałam się z Adamem. Nie był ani specjalnie przystojny, ani błyskotliwy, ale wierny jak pies, przybiegający na każde moje skinienie. Szybko jednak mi się znudził, przestałam odpisywać na jego SMS-y, wyrzuciłam go z grona znajomych na portalu społecznościowym. Nie chciał się z tym pogodzić, prosił, tłumaczył, błagał.

– Jesteś podła! Nie potrafisz kochać! – wykrzyczał mi na koniec.

Słowa Adama dały mi do myślenia. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie ma racji. Dlaczego nigdy nie myślałam o rodzinie, mężu, dzieciach? To nie było normalne… Opowiedziałam o wszystkim mojej przyjaciółce, Justynie, ale nie potraktowała mnie poważnie. Ona sama uważała, że studia to czas, kiedy każdy powinien się wyszumieć i bawić na całego.

– Może po prostu spróbuj czegoś nowego, celibatu – zażartowała, a ja roześmiałam się głośno, ale w głębi duszy uznałam, że rada Justyny nie jest pozbawiona sensu.

Celibat nie trwał długo

Miałam do zdania zaległe egzaminy, postawiłam skupić się na nauce i dać sobie spokój z romansami. Życie bez seksu było dla mnie jednak niezłym wyzwaniem. Wyobrażałam sobie, że tak właśnie czują się narkomani na odwyku. Zaczęłam mieć kłopoty ze zdrowiem, bez przerwy się przeziębiałam, gnębiły mnie migreny, bóle żołądka. Po kilku miesiącach męczarni wróciłam do dawnego życia. Czułam się jak ryba w wodzie w otoczeniu mężczyzn, wędrująca z łóżka do łóżka.

Nie wiem, co byłoby dalej, gdyby nie moja przyjaciółka, która namówiła mnie na wizytę u… wróżki. Usiadłam naprzeciw starszej kobiety, a ona poprosiła mnie o przełożenie kart lewą ręką. Czekałam, aż zacznie mówić. Spodziewałam się, że usłyszę o przystojnym mężu, szczęśliwej przyszłości w domu z ogródkiem, świetnie płatnej pracy. Niczego takiego jednak nie powiedziała. Właściwie nic nie powiedziała. Wpatrywała się tylko w karty z nieukrywanym zdumieniem.

– Nic nie mogę dla ciebie zrobić, karty milczą – oznajmiła w końcu.

Oddała mi pieniądze i doradziła wizytę u swojej znajomej, Anety, która zajmuje się regresingiem hipnotycznym i jest znanym jasnowidzem. Wróżka obudziła we mnie ciekawość, dlatego umówiłam się na spotkanie z tą kobietą. Zanim tam poszłam, poczytałam trochę o tym, czym zajmują się hipnoterapeuci. Podobno potrafią cofnąć człowieka do czasów dzieciństwa, a nawet… do poprzednich wcieleń.

To było wyjątkowe przeżycie

Każdy szczegół tego popołudnia wbił mi się w pamięć. Aneta mieszkała w centrum miasta, w zwykłym bloku, na drugim piętrze. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyłam kobietę w średnim wieku, ubraną w spodnie i koszulę, która patrzyła na mnie życzliwie. Miała też miły głos.

– Dlaczego do mnie przyszłaś? – spytała, gdy usiadłyśmy przy stole.

Nie umiałam odpowiedzieć. Plotłam o braku celu w życiu, uzależnieniu od seksu, o tym, że nie wiem, co to znaczy się zakochać.

– Czy jesteś pewna, że chcesz uczestniczyć w seansie? Podczas hipnozy twoja dusza cofnie się do ważnego dla niej momentu, a to nie zawsze jest miłe – tłumaczyła.

–Tak – byłam zdecydowana.

Położyłam się na kozetce, zamknęłam oczy. Słyszałam, jak Aneta modli się, prosi o otwarcie drogi. Zapadałam się w głąb siebie, przez chwilę wydawało mi się, że dokądś lecę, że nie mam ciała. To było cudowne uczucie, zupełnie straciłam kontakt z rzeczywistością. Przez ułamek sekundy zastanawiałam się, jak mam na imię, ale za nic nie mogłam sobie tego przypomnieć.

Ocknęłam się w małym miasteczku. Dookoła mnie były domy z czerwonej cegły, zbliżał się wieczór. Minęła mnie dorożka, siedziała w niej para: mężczyzna ubrany w ciemny garnitur, kobieta w popielatej sukni i toczku z woalką na głowie. Jakiś chłop jechał furmanką.

Miałam czternaście lat, wracałam do domu. Było ciepło, miałam na sobie spódnicę do kolan i białą bluzkę, a także słomkowy kapelusz z kokardą. Śpieszyłam się na kolację. Ruszyłam drogą przez las… Nagle zatrzymał się obok mnie samochód, wyskoczyło z niego dwóch podpitych młodzieńców. Jeden z nich mocno złapał mnie za łokieć, zacisnął dłoń na moich ustach. Chciałam uciekać, ale mocno mnie trzymał. Wciągnęli mnie do samochodu, wywieźli w głąb lasu. Potem zdarli ze mnie ubranie i wielokrotnie zgwałcili. Czułam ogromny ból, poniżenie, strach, rozpacz, żal. Jeden z mężczyzn zaciskał ręce na mojej szyi. Dusiłam się. Nagle przestało boleć. Zorientowałam się, że oglądam tę scenę z góry. Umarłam.

– Jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi, wracaj – usłyszałam głos Anety.

Moje poprzednie wcielenie było straszne

Długo trwało, zanim otworzyłam oczy. Płakałam jak nigdy przedtem… Wiedziałam, że to co zobaczyłam, było prawdą, nie miałam najmniejszych wątpliwości. Obrazy były zbyt wyraźne.

– Czy chciałabyś wiedzieć, co stało się z gwałcicielami, twoją rodziną? – zapytała mnie Aneta.

– Nie chcę do tego wracać! – zaprotestowałam gwałtownie.

– To dobrze, pora oczyścić emocje, teraz masz nowe życie i szansę na szczęście – usłyszałam.

Nie zdecydowałam się na powtórzenie seansu, ale kilka razy spotkałam się jeszcze z Anetą. Rozmawiałyśmy, analizowałyśmy moją wizję. Przyznała, że nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego doświadczenia poprzedniego wcielenia wpłynęły na moje obecne życie. Najwyraźniej wciąż nie pogodziłam się z tym, co się stało i swój brak zgody manifestowałam w tak przedziwny sposób. W końcu w tamtym życiu byłam młodą, niewinną dziewczyną, która niczego nie zdążyła jeszcze doświadczyć, której odebrano przyszłość.

– Postaraj się wybaczyć tym ludziom. Zło, które wyrządzili, na pewno do nich wróciło – powiedziała przy ostatnim spotkaniu Aneta.

Reklama

Nie jestem przekonana, czy ofiara powinna wybaczyć oprawcy i nie wiem, czy mi się to udało… W każdym razie zrzuciłam z siebie ciężar przeszłości. Na zewnątrz jestem taką samą kobietą jak kilka miesięcy temu, nadal intryguję mężczyzn. Ale tak naprawdę dużo się zmieniło. Seks nie rządzi już moim życiem. Jestem gotowa na miłość.

Reklama
Reklama
Reklama