Reklama

Tę dziewczynę zobaczyłem z daleka, jak z trudem targa fotel. Był dla niej wyraźnie za ciężki.

Reklama

– Pani poczeka, pomogę! – podszedłem do niej i złapałem za poręcze fotela. – Do którego domu mam go zanieść? – zapytałem.

– Do jakiego znowu domu?! Ja go niosę na śmietnik! – w głosie dziewczyny zabrzmiało oburzenie.

– Na śmietnik? – zdziwiłem się. – Pani chyba żartuje?

Wzruszyła ramionami.

Zobacz także

– To może ja bym go sobie wziął? – zasugerowałem.

– A pan bierze! – stwierdziła obojętnie dziewczyna. – W domu mam jeszcze drugi.

Dwa identyczne fotele z lat 50.? Nie wierzyłem w swoje szczęście!

– A gdzie pani mieszka? Ja zaraz po niego przyjdę! – zapewniłem ją.

Uwinąłem się błyskawicznie. Postawiłem zdobyczny fotel w domu i pobiegłem po ten do kompletu.

Kiedy wszedłem do mieszkania dziewczyny, uderzył mnie panujący w nim bałagan. Wszędzie walały się jakieś rzeczy powyrzucane na podłogę.

– Babcia mi zmarła – mruknęła tylko, widząc moje spojrzenie. – Sprzątam.

– I zamierza pani to wszystko wyrzucić? – nie wierzyłem własnym oczom.

– Tę świetną lampę z lat 60. Te makatki?

– A po co mi te śmieci? – zadała pytanie i potrąciła nogą jakiś najbliżej leżący przedmiot.

Potoczył się w moim kierunku. Podniosłem go. To była puszka po ciasteczkach Wedla. Aż zabolało mnie serce…

Trzeba ratować, co się da

Kocham stare przedmioty. Szczególnie te z PRL-u. Moi znajomi także je uwielbiają. Wolimy po tysiąc razy mieć w domach takie przedmioty z duszą, pięknie przez nas odnowione niż jakieś taśmowe meble ze sklepu.

„Wszystkiego nie wezmę, bo i jak? Gdzie niby mam to pomieścić? Ale… trzeba ratować, co się da!” – odezwał się alarm w mojej głowie.

– Niech pani tego nie wyrzuca, tylko się pani do śmietnika nabiega – zacząłem fałszywie. – Skrzyknę kumpli, to pani to wszystko wyniesiemy.

– A będę musiała zapłacić? – dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie.

– Ależ skąd! – zaprzeczyłem. – Za darmo to zrobimy!

– Zgoda – rozpromieniła się wyraźnie zadowolona.

A ja wyjąłem z kieszeni komórkę. Moi przyjaciele stawili się w pół godziny.

– Stary, jak trafiłeś na te skarby? – byli zdumieni i z podziwu aż świeciły im się oczy. – Naprawdę możemy to wziąć?

Skinąłem głową.

– Dziewczyna nie chce za to pieniędzy? – Marek nachylił się do mojego ucha i zapytał szeptem.

Pokręciłem głową.

– No to bierzemy!

W godzinę ogołociliśmy całe mieszkanie. Dziewczyna była zachwycona, a my jeszcze bardziej.

– Gdyby pani jeszcze kiedyś miała kolejną babcię, czy coś… – wymamrotał mój kumpel na do widzenia.

Zgarnąłem go szybko, żeby głupot nie gadał.

Swoje dwa fotele jeszcze w weekend obiłem materiałem w kolorowe pasy. Wyglądały świetnie na tle szarej ściany w salonie. Za każdym razem, jak na nie patrzyłem, śmiała mi się do nich gęba.

Aż pewnego wieczora, tydzień po całej akcji…

Dzwonek do drzwi poderwał mnie sprzed telewizora. Otworzyłem. Na progu stała ta dziewczyna, od której wziąłem meble.

– Pan mnie oszukał! – wypaliła.

– Ja? – oniemiałem.

– Takie fotele są teraz modne! Chodzą w internecie po kilkaset złotych! Pan mi je odda!

– Ani myślę! – wzruszyłem ramionami. – Pani je przecież chciała wyrzucić na śmietnik. Już dawno by je sobie ktoś stamtąd wziął. A tak ja je odnowiłem…

– Są moje! – tupnęła nogą. – Zawiadomię policję!

– A zawiadamiaj sobie! – odparłem i zamknąłem drzwi.

Godzinę później faktycznie zapukali do mnie policjanci! „Skłamać im, że nie wiem, o co chodzi? Czy powiedzieć prawdę?” – zastanawiałem się. Kłamać nie lubię, zresztą nie mam ku temu powodu. Przecież nie ukradłem tego fotela, w przeciwieństwie do tego, co mówi ta baba.

– Wziąłem je ze śmietnika. To znaczy ta pani je tam niosła, a ja je zabrałem – poinformowałem policjantów.

– Ta pani twierdzi co innego, że się pan do niej włamał i rozkradł mieszkanie – stwierdził mundurowy.

– Co takiego? – zrobiłem wielkie oczy.

– Mówi, że był pan z kolegami.

Co za absurd! Zacząłem opowiadać policjantom prawdziwą historię, ale ta bezczelna dziewczyna co i rusz dogadywała mi zza ich pleców, że kłamię! W końcu nie wytrzymałem. Zadzwoniłem do kumpla, by mu powiedzieć, co się dzieje i uprzedzić, że może mieć kłopoty tak jak ja.

– No coś ty! – wykrzyknął Marek.

– Przecież ta cała Ewa wysłała mi zaraz po naszej akcji zaproszenie na swoje konto na Facebooku! A w pół godziny po tym, jak zabraliśmy te jej meble, wrzuciła zdjęcia, jak pomaga je nam nosić i swój komentarz, że pozbyła się gratów!

– Żartujesz? Możesz zrobić zrzut z ekranu na dowód? – poprosiłem, a sam przy policjantach wszedłem w smartfonie na ten portal i odnalazłem konto Ewy. Faktycznie, były na nim zdjęcia.

– I jak pani to wytłumaczy? – policjanci byli rozbawieni. – Pani wie, co grozi za fałszywe zeznania?

Głupia dziewczyna się wystraszyła. Przyznała, że znajomi ją wyśmiali, że puściła takie fajne meble za darmo, chciała więc je odzyskać i sprzedać.

– Może nawet panu bym sprzedała te fotele! – oświadczyła.

Reklama

– Dziękuję, już je mam! – odparłem, zamykając jej drzwi przed nosem.

Reklama
Reklama
Reklama