Reklama

Ile lat nie wiedziałam kuzynki Bożenki? Chyba z dziesięć. Odkąd przeprowadziłam się do miasta, przyjeżdżałam na wieś tylko po to, by zobaczyć się z mamą. Wpadałam do niej na kilka godzin i wracałam do Warszawy. Nie miałam czasu na wizyty u innych krewnych. A po jej śmierci w ogóle przestałam odwiedzać rodzinne strony. Bożenka nieraz zapraszała mnie do siebie na wakacje, ale odmawiałam. Nie ciągnęło mnie do tych sielskich i anielskich krajobrazów, które znałam z dzieciństwa i wczesnej młodości. Wolałam spędzać urlop w znanych nadmorskich kurortach. Kiedy więc dzwoniła z zaproszeniem, odpowiadałam, że mam inne plany.

Reklama

– Może więc odwiedzisz mnie w następne wakacje? – dopytywała się.

– Może – odpowiadałam.

Jednak po roku znowu miałam inne plany. Z czasem więc Bożenka przestała dzwonić. Chyba dotarło do niej, że nie mam ochoty korzystać z jej zaproszenia. Czy mnie to martwiło? Wcale nie. Byłam zadowolona, że nie zawraca mi głowy, że nie muszę szukać wykrętów. Prawdę mówiąc, niemal zapomniałam o jej istnieniu.

Nie chce mieć ze mną nic wspólnego

W tym roku moja sytuacja finansowa bardzo się pogorszyła. Już na początku wiosny zrozumiałam, że nie wyjadę do żadnego kurortu nawet na weekend. Powodem były ceny. Przyprawiały o ból głowy. Zresztą nie tylko mnie. Ten sam problem mieli niemal wszyscy moi znajomi. W tym moja najlepsza przyjaciółka, Bogna.

– No cóż, wygląda na to, że tegoroczny urlop spędzimy nad wodą. W miejskim basenie. O ile nas będzie stać na bilety – westchnęłam.

– Ja to na pewno, bo cała moja rodzina pochodzi z Warszawy. Ale ty? Z tego, co pamiętam, urodziłaś się na wsi, i to w bardzo pięknej okolicy. Nie masz tam już nikogo bliskiego? – zapytała.

– Mam, siostrę cioteczną, Bożenę. Nawet do mnie dzwoniła i zapraszała do siebie na wakacje.

– Nie rozumiem więc, dlaczego narzekasz! Jak dostaniesz wolne, wsiadaj w samochód i jedź.

– Nie mogę, bo Bożenka już od kilku lat nie dzwoni i mnie nie zaprasza. Za każdym razem odmawiałam, i to pod jakimś głupim pretekstem, więc pewnie się obraziła. A ja nawet nie próbowałam tego naprawić, bo nie obchodziło mnie, co myśli i czuje… – przyznałam zawstydzona.

– Szkoda, bo teraz byś pewnie pojechała…

– No jasne! Zawsze to jednak lepsze niż siedzenie w mieście.

– W takim razie sama zadzwoń i zapytaj, czy możesz się u niej pojawić.

– To bez sensu. Założę się, że po tym, jak ją potraktowałam, i po latach milczenia nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

– Oczywiście zrobisz, jak zechcesz, ale ja na twoim miejscu bym spróbowała. Może nie jest pamiętliwa i mile cię zaskoczy?

Spodziewałam się pretensji albo przynajmniej chłodnej reakcji

Początkowo nie zamierzałam posłuchać rady przyjaciółki. Wstydziłam się zadzwonić do Bożenki i poprosić o gościnę. Ale im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej mnie kusiło. W końcu chwyciłam za komórkę. Pomyślałam, że nawet jak kuzynka przegoni mnie na cztery wiatry, to przynajmniej oczyszczę sumienie i przeproszę ją za swoje zachowanie.

Odebrała natychmiast. I ku mojemu zdumieniu ucieszyła się z mojego telefonu.

– Kaśka, wszelki duch! To naprawdę ty? – usłyszałam jej radosny głos.

– Ja, ja – wykrztusiłam, bo przecież nie spodziewałam się wybuchu entuzjazmu.

– Co się stało, że dzwonisz? Mam nadzieję, że nie spotkało cię nic złego? – radość w jej głosie zamieniła się w niepokój.

– Nie, w zasadzie nie… A właściwie tak… Chodzi o to, że moje tegoroczne plany urlopowe legły w gruzach. No i chciałam zapytać, czy nie mogłabym przyjechać do ciebie…

– A kiedy chciałabyś wpaść? I na jak długo?

– Na początku lipca, na trzy tygodnie…

– W lipcu mówisz? To może być duży problem. Nie wiem, czy dam radę – powiedziała Bożenka.

– No nic, trudno… Rozumiem… Nie musisz się tłumaczyć… – westchnęłam przekonana, że odpłaca mi pięknym za nadobne.

– Aha, czyli już wiesz, że w tym czasie swój przyjazd zapowiedziało osiem osób.

– Słucham? – nie dowierzałam.

– No tak. Będzie wujek Marek z rodziną, Kaśka z narzeczonym, ciotka Zosia z mężem, kuzynka Ewa… Ich jakoś dam radę poupychać po pokojach, ale ciebie już chyba nigdzie nie wcisnę. Nawet poddasze jest zajęte…

– I to jest ten problem?

– No tak, przecież nie możesz spać na dworze. Ale zaraz, przecież sąsiedzi mają przyczepę kempingową. Starą, ale w bardzo dobrym stanie. Jak mi pożyczą, to będą dodatkowe miejsca do spania.

– A pożyczą?

– Na sto procent. To życzliwi ludzie. Możesz więc spokojnie przyjeżdżać.

– Jesteś pewna? Nie byłam dla ciebie w ostatnim czasie zbyt miła…

– A tam, daj spokój, na rozpamiętywanie urazów szkoda życia. Zobaczysz, będzie wspaniale! Będziemy kąpać się w rzece, jeździć konno, chodzić do lasu, a wieczorem piec kiełbaski przy ognisku, śmiać się i wspominać. Już nie mogę się doczekać, kiedy was wszystkich zobaczę!

Po rozmowie z Bożenką byłam kompletnie oszołomiona. Spodziewałam się pretensji lub choćby chłodu w głosie, a tu wybuch niekłamanej radości i serdeczności… Potem przypomniały mi się te wszystkie urlopy, które spędziłam w nadmorskich kurortach. Nagle wydały mi się nudne i podobne do siebie: plaża w towarzystwie zupełnie obcych ludzi, samotny spacer po zatłoczonym deptaku, ryba w smażalni, wieczorem wyprawa do klubu w nadziei, że poznam w końcu jakiegoś interesującego faceta, bo miłość do tej pory omijała mnie szerokim łukiem. I tak każdego dnia.

– Oj, Kaśka, coś mi się wydaje, że w tym roku spędzisz wreszcie naprawdę wspaniałe wakacje – uśmiechnęłam się do siebie.

Reklama

I nie chodziło mi wcale o te konie, kiełbaski czy wypady nad rzekę, czy do lasu. Wspaniałe, bo u Bożenki, z rodziną.

Reklama
Reklama
Reklama