„Zaprosiłam nowego chłopaka na Wigilię, ale mój ojciec już go znał. Nie takiego świątecznego cudu się spodziewałam”
„Gdy zapraszałam Tomka na Wigilię do mojego rodzinnego domu, czułam że robię coś ważnego. W końcu to był kolejny poważny krok do naszej relacji. Nie miałam jednak pojęcia, że mój ojciec zobaczy w nim coś, co od razu mu nie będzie pasowało. Okazało się, że znał jego nazwisko i nie miał z nim dobrych wspomnień”.

- Redakcja
W moim domu święta zawsze miały smak gorzkiego barszczu i nieprzełkniętej urazy. Ojciec nigdy nie potrafił udawać, że wszystko jest w porządku. Gdy rozstawialiśmy talerze i łamaliśmy się opłatkiem, w jego oczach już dawno nie było ciepła – tylko zawód, gniew i to coś, czego nigdy nie potrafiłam nazwać. Mama milczała, Natalia przewracała oczami, a ja… siedziałam wśród nich jak statystka, jakby to nie była moja rodzina. Odkąd pamiętam, ojciec opowiadał o pewnym człowieku – „zdrajcy”. To słowo wypowiadał jak obelgę, ale nigdy nie zdradzał nazwiska. Mówił tylko, że „ten ktoś” zrujnował mu życie. Że zaufał i został z niczym. Słuchałam tego latami, aż przestałam słuchać wcale, bo ile można żyć cudzym bólem?
Kiedy poznałam Tomka, pierwszy raz od dawna poczułam coś więcej niż chwilowe zauroczenie. Miał w sobie spokój, który koił, i ogień, który poruszał. Starszy ode mnie o dziesięć lat, prowadził firmę, wykładał na uczelni, wiedział, czego chce. Myślałam, że to wreszcie ktoś, kogo nie będę musiała naprawiać. Wzięłam go na Wigilię. Dla mnie to miało być symboliczne. Początek czegoś nowego. Nie spodziewałam się tylko takiego zwrotu akcji.
To miał być początek czegoś nowego
– Julia! – Mama rzuciła się na mnie z uściskiem, jeszcze zanim zdążyłam zdjąć płaszcz. – No chodźcie, chodźcie, barszcz się już grzeje.
Za mną stał Tomek. Wysoki, elegancki, lekko spięty. Trzymał w ręku opakowanie drogich czekoladek, które sam wybrał jako "symboliczny gest". Natalia wychyliła się z kuchni i uniosła brwi. Ojciec siedział przy stole, gapił się w telefon. Dopiero gdy Tomek wszedł za mną do salonu, tata podniósł wzrok. Wtedy stało się coś, czego nie zapomnę nigdy. Ich spojrzenia zderzyły się jak dwa noże. Ojciec patrzył na Tomka tak, jakby zobaczył ducha.
– Dobry wieczór, jestem Tomek – chłopak wyciągnął rękę.
– A jednak – ojciec odezwał się chłodno – zapraszamy.
Kolacja zaczęła się w napięciu. Mama próbowała ratować atmosferę, zadając pytania o wszystko, od korków po pogodę. Natalia patrzyła na ojca z wyraźnym rozbawieniem, a ja czułam, jak moje wnętrzności zaciskają się coraz mocniej.
– A czym się pan zajmuje? – Tata zapytał nagle, tonem, jakby przesłuchiwał podejrzanego.
– Prowadzę firmę. Odziedziczyłem ją po ojcu.
Ojciec zamilkł i kątem oka zobaczyłam, jak blednie.
– Współczuję – rzucił w końcu i sięgnął po rybę, jakby nic się nie stało.
Spojrzałam na Tomka. Uśmiechał się, ale jego szczęka była spięta. Nie wiedziałam jeszcze, że to dopiero początek przedstawienia i że zaraz rodzinne, spokojne święta zamienią się w kompletną katastrofę.
Czułam, że coś jest nie tak
Zamknęłam za sobą drzwi kuchni, zostawiając Natalię i mamę przy zmywaniu. Ojciec siedział w salonie, tak zamyślony, jakby chciał się wyłączyć z reszty świata.
– Możemy porozmawiać? – zapytałam.
Spojrzał na mnie niechętnie: – Co to za facet? Skąd ty go wzięłaś?
– O co ci chodzi tato? Czemu byłeś taki... dziwny?
– Bo to nie jest zwykły facet – powiedział ostro. – To syn człowieka, który mnie zniszczył.
Zamrugałam: – Co? O czym ty mówisz?
– Jego ojciec. Ten cały Roman Wójcik. To on doprowadził moją firmę do bankructwa. Oszukał mnie, wyciągnął dokumenty, sprzedał mnie wspólnikom. To przez niego nie mam nic. NIC.
– Ale... Tomek nie ma z tym nic wspólnego.
– Naprawdę? A skąd wiesz, że nie przyszedł tu, żeby dokończyć dzieła? – wstał, podniesionym głosem. – Przypadkiem się w tobie zakochał? Przypadkiem pojawił się w naszym domu?
– Tato, nie możesz go oceniać przez pryzmat jego ojca. To absurd! Jesteś... chory z nienawiści!
Wstałam i wybiegłam z pokoju, czując, że coś się we mnie rozpadło.
Nie mogłam spać tej nocy
Leżałam na łóżku w swoim dawnym pokoju, próbując zmusić się do snu. Ściany, które znałam na pamięć, wydawały się obce. Obrazy z kolacji przewijały się przed oczami jak migawki z koszmaru: mina ojca, spięta twarz Tomka, spojrzenie Natalii. Czułam się jak dziecko, które przypadkiem podpaliło cały dom. Wtedy usłyszałam ich głosy. Ojciec i mama. Cicho. Pewnie myśleli, że już śpię.
– Myślisz, że on to zrobił specjalnie? – spytała mama.
– Oczywiście. A co, niby przypadkiem zakochał się w naszej córce i przyszedł tu z nazwiskiem, które do dziś mnie przyprawia o wściekłość?
– Ale przecież to nie on. To jego ojciec...
– A nazwisko to co, dekoracja? To właśnie ono było na papierach, które podpisałem ostatniego dnia przed upadkiem firmy. Wójcik Roman. Zaufany partner. A potem... cisza. Długi. Komornik. Puste biuro. Puste konto.
– Andrzej, może on naprawdę nie wiedział. Może nie jest taki jak ojciec.
– Nie wierzę w przypadki. Przyniósł to nazwisko do mojego domu. Na moją Wigilię.
Wyszłam z pokoju i stanęłam w progu: – Przypadek czy nie – powiedziałam cicho – on mnie kocha. I ja jego. A wy... całe życie karmicie się nienawiścią. I tylko to wam zostało.
Ojciec spojrzał na mnie z bólem, ale nie powiedział nic. Ja tylko odwróciłam się na pięcie i wróciłam do łóżka zła, zmęczona, poraniona.
Musiałam porozmawiać z Tomkiem
Spotkaliśmy się rano, w kawiarni przy rynku. Tomek już czekał i wyglądał, jakby nie spał całą noc.
– Dziękuję, że przyszłaś – powiedział cicho.
Usiadłam naprzeciwko. Chciałam coś powiedzieć, ale język jakby związał mi gardło. W końcu to on zaczął.
– Zorientowałem się, kim jest twój ojciec… kilka dni temu. Wcześniej nie skojarzyłem nazwiska, bo nie mówiłaś o nim zbyt wiele. A ja… nie sądziłem, że muszę się tłumaczyć z tego, kim jest mój ojciec. Bo sam się go wstydzę.
Patrzyłam na niego, wciąż z dystansem: – To czemu mi nie powiedziałeś?
– Bo nie wiedziałem, jak. Myślałem, że może on już to zostawił za sobą. Albo że nie będzie aż tak... wrogi.
– A ty? Nie przyszło ci do głowy, że to może być dla mnie szok? Że mogłeś mi zaufać?
– Julia, ja nie przyszedłem tu po zemstę. Przyszedłem, bo zakochałem się w tobie. Ojciec... był tym, kim był. Ja nie jestem nim i nawet nie chcę go znać. Od lat nie mamy kontaktu. Nie chcę żyć jego historią.
Patrzyłam na niego długo. Chciałam mu wierzyć. Ale w moich uszach wciąż brzmiał głos ojca: „Nazwisko to nie dekoracja”. Nie odpowiedziałam nic, tylko wstałam i wyszłam. Musiałam z tym zostać sama i poukładać sobie wszystko w głowie.
Noc spędziłam u Natalii
Leżałyśmy w jej pokoju jak za dawnych czasów, tylko zamiast plotek i śmiechu, była cisza. Ona nie zadawała pytań, po prostu dała mi ciepłą kołdrę i podała ulubioną czekoladę. Rano w oknie widniał świat przytłumiony śniegiem. Cichy, biały i nieruchomy. A ja nie potrafiłam przestać myśleć – nie o Tomku, nie o ojcu, tylko o sobie. Kim jestem w tej historii? Córką zdradzonego ojca? Dziewczyną zakochaną w synu wroga?
Na ekranie telefonu czekała wiadomość od Tomka: „Nie chcę cię stracić, ale rozumiem, jeśli nie jesteś gotowa.” Przeczytałam ją kilka razy. Każde słowo było ciężkie jak kamień, ale jednocześnie prawdziwe. Wiedziałam, że to było szczere i prosto z serca, ale czy to wystarczy?
Usiadłam na parapecie, patrzyłam, jak śnieg powoli przykrywa wszystko, jakby chciał coś wymazać. Zrobić miejsce na nowe. W głowie miałam jedno pytanie: "Czy jestem gotowa przekroczyć granicę między lojalnością wobec rodziny a własnym szczęściem? A jeśli wybiorę Tomka – co zostanie z mojej relacji z ojcem? A jeśli wybiorę ojca – co stanie się z nami?" Jeszcze nie potrafiłam sobie na nie odpowiedzieć, ale wiedziałam jedno: to już nie była tylko historia mojego ojca. Stała się też moją.
Julia, 27 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na Wigilię zaprosiłam rodzinę, ale wszyscy siedzieli z nosami w telefonach. Następnym razem dostaną rózgi pod choinkę”
- „Moja pasierbica myśli, że jestem z jej ojcem dla pieniędzy. Gdyby wiedziała, ile zarabiam, zmieniłaby śpiewkę”
- „Na Wigilię synowa podała śledzie z kolendrą, zamiast w oleju. Boże Narodzenie to nie jest żadna kulinarna rewia mody”