„Nie wiem, dlaczego córka związała się z takim prostakiem. Poniosło mnie i zrobiłam coś, czego zięć mi nie wybaczy”
„Nie mogłam w to uwierzyć. Co ona w nim widziała? Taki prosty człowiek, a ona – inteligentna, z klasą, wciąż z nosem w książkach!”.
- Listy do redakcji
Razem z mężem nie mogliśmy się doczekać, kiedy zobaczymy naszą córkę. Od jej wyjazdu minęły dwa lata i odwiedzała nas naprawdę rzadko. Zbierała pieniądze na własne cztery kąty, żeby później nie musieć brać dużej pożyczki z banku. Pękaliśmy z dumy, choć rozłąka dawała nam się we znaki. Dlatego wiadomość o jej powrocie – i to w towarzystwie – sprawiła nam ogromną radość. Agata już wcześniej napomykała, że się z kimś związała, że randkują i że mocno się zakochała.
Czekaliśmy na nich z niecierpliwością
Cieszyłam się, że wybrała rodaka. Nie dlatego, że mam coś przeciwko innym narodowościom, po prostu bałam się, że zwiąże się z kimś z Holandii, osiądzie tam i później będę mieć problem z komunikacją z przyszłymi wnukami.
– Przypomnij mi, jak on ma na imię?
– Grzesiek. Już ci to powtarzałam parę razy.
– A, faktycznie, wyleciało mi z głowy – odparł mój mężczyzna. – Nie chcę wyjść na nieuprzejmego!
Oboje czuliśmy podekscytowanie. Kiedy auto pojawiło się przed domem, poczułam przyspieszony puls.
– Oho, niezłe autko! – mruknął Romek.
Nawet dla mnie, osoby kompletnie niezainteresowanej motoryzacją, ten samochód prezentował się naprawdę imponująco. Kiedy wysiadali z auta, instynktownie cofnęliśmy się od okna – nie chcieliśmy, żeby zauważyli nasze wyczekujące spojrzenia. Gość na pierwszy rzut oka robił dobre wrażenie – był postawny i wysportowany. Zauważyłam też, że to on zajął się bagażami.
Po usłyszeniu dzwonka poszłam otworzyć. Moja Agatka od razu się na mnie rzuciła. Tak się ucieszyłam, mogąc ją znowu wyściskać. No bo wiadomo – dla mamy dzieci zawsze pozostają dziećmi, bez względu na wiek. Po dłuższej chwili podniosłam oczy i zobaczyłam Grześka. Miałam wrażenie, że gdzieś już go spotkałam, tylko gdzie? On też patrzył na mnie z niepokojem i wtedy mnie olśniło. Przecież to był jeden z moich dawnych uczniów! I to nie byle jaki – największy łobuz i obibok w całej szkole. Same problemy z nim były, ledwo udało mi się przepchnąć go do następnej klasy! Nie mieściło mi się w głowie. To miał być ten idealny kandydat na męża?!
Nie wspominałam go najlepiej
– Pani N.?! – wykrzyknął z niedowierzaniem. Był nawet bardziej zszokowany ode mnie.
– To znaczy, że się znacie? – wtrąciła Agata.
– Można tak powiedzieć – mruknęłam, chrząkając cicho. W tej chwili podszedł mój mąż, promieniejąc życzliwością i przedstawił się, dokładnie jak go prosiłam. Ja tymczasem kompletnie straciłam ochotę na to wspólne jedzenie.
Przekroczyli próg i zajęli miejsca przy stole.
– Serio? To ty byłaś nauczycielką Grześka? – Agata nie kryła rozbawienia.
– Tak, przez pewien okres. Choć bez większych rezultatów – wtrącił Grzesiek, czym doprowadził mnie do wściekłości.
– Moje lekcje były całkiem efektywne. Problem w tym, że rzadko na nie przychodziłeś – wypaliłam bez ogródek.
Zauważyłam, jak się zmieszał, podczas gdy Agata patrzyła na mnie z niedowierzaniem i lekkim oburzeniem.
– Opuszczałeś zajęcia? No pięknie! – zwróciła się do niego, próbując rozładować napięcie.
– To już historia – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Było mi szkoda, że nie umiem spojrzeć na to wszystko bez emocji. Wciąż miałam przed oczami, jak palił papierosy pod szkołą, ciągle się z kimś kłócił podczas zajęć i wszczynał bójki z kolegami. Opuszczał klasówki, a kiedy chciałam go odpytać, tylko się śmiał i robił z tego żarty. Fakt, że teraz jeździł wypasioną furą i nosił markowe ciuchy, wcale nie wzbudzał mojego podziwu. Wprost przeciwnie – widziałam w nim kogoś, kto szybko się nachapał i myślał, że jest pępkiem świata, choć tak naprawdę nie był nikim szczególnym. Nie miałam najmniejszej ochoty siedzieć przy tym stole. Szczerze mówiąc, żałowałam nawet, że się tak wystroiłam.
Gorzej trafić nie mogła
Zdecydowałam się ignorować tego pana i poświęcić uwagę mojej córce. Serwując kurczaka, wypytywałam ją o podróż i najbliższe plany. Miałam świadomość jej marzeń o własnym mieszkaniu, ale wiedziałam, że to nie jest szybka sprawa. Byłam pewna, że do czasu znalezienia czegoś zatrzyma się w naszym domu.
– Słuchaj, razem z Grzesiem rozglądamy się za mieszkaniem na wynajem.
– Dlaczego? – zdziwiłam się. – Przecież masz gdzie mieszkać, u nas.
– Tak, mamo, wiem. Ale chyba rozumiesz. Chcę zamieszkać z Grzesiem.
– Właśnie nie rozumiem. Zamiast oszczędzać na własne mieszkanie, będziesz wydawać pieniądze na wynajmowanie cudzego?
– Z Grzegorzem dzielimy koszty na pół, więc jest mi o wiele łatwiej. Sama nie dałabym rady kupić, a tak nie muszę brać pożyczki w banku.
– Kochanie, naprawdę chcecie wspólnie zostać właścicielami? To nie najlepsze rozwiązanie.
– Według mnie to świetny plan – odezwał się Grzegorz. – Przy kredycie trzeba oddać bankowi prawie drugie tyle. My po prostu zapłacimy gotówką i będzie z głowy.
– Ale przecież nie wzięliście ślubu.
– To kwestia czasu – powiedział i ucałował rękę Agaty. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jak to możliwe, że taka inteligentna, oczytana i dobrze wychowana dziewczyna zakochała się w kimś tak prymitywnym!
– Świetnie pani gotuje. Nigdy bym nie przypuszczał, że zjem u pani taki rarytas. To niespodzianka – uśmiechnął się szeroko.
– To dla Agatki, więc daruj sobie te komplementy – odparłam ostro, a na jego twarzy pojawił się rumieniec.
– Mamo, przestań! – krzyknęła zdenerwowana Agatka. Dostrzegłam jej złość, ale nie miałam zamiaru udawać, że jest w porządku. Nie akceptowałam tego chłopaka jako zięcia! Fakt, sporo czasu minęło od szkolnych lat, jednak pewnych rzeczy nie da się tak po prostu wymazać z pamięci. Grzesiek wymówił się złym samopoczuciem i oznajmił, że wraca do domu. Odetchnęłam z ulgą.
– Spotkamy się jutro zobaczyć to mieszkanie przy Asnyka, ok? – spytała go Agatka przy wyjściu.
– Pewnie, możemy iść.
– Asnyka, Asnyka... – mruknęłam cicho. – Pamiętasz go może?
Nie mogłam nad sobą zapanować
Popatrzyłam w stronę Grześka, który odpowiedział tylko uśmiechem i oznajmił, że się zbiera. Było jasne, że nie załapał. Agata ruszyła za nim do wyjścia. Czułam złość, ale widząc minę córki, zorientowałam się, że ona kipi ze złości jeszcze bardziej.
– Co ty wyprawiasz, mamo?! Jak mogłaś się tak zachować?! – wrzasnęła.
– Co takiego zrobiłam? A jego zachowanie to niby było w porządku?
– On tylko się bronił. Skąd w tobie tyle złości? Nigdy bym nie pomyślała, że jesteś taka!
– Po latach znam Grześka na wylot. Nie nadaje się na twojego partnera życiowego.
– Spotkałaś go tylko w szkole, i to jakieś piętnaście lat temu! Nie masz nawet pojęcia, jak trudne miał życie w domu. Ojciec był uzależniony od alkoholu, matka odeszła od rodziny. Został zupełnie sam z młodszą siostrą, którą się opiekował. Sam przygotowywał jej posiłki i chronił przed pijanym ojcem. To właśnie dlatego opuszczał lekcje. Z tego samego powodu udawał kogoś, kim nie był. Kiedy miałby się uczyć? Nawet nie wyobrażasz sobie wszystkich traum, które przeżył jako dziecko. Ale wiesz co? Mimo tego wszystkiego walczył dalej.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem, gdy mówiła.
– Dlaczego ukrywał to w szkole?
– No wiesz, Grzesiek nie życzył sobie, żeby uczniowie o tym gadali. Kiedyś jeden kolega się dowiedział i zaczął go wyzywać, więc dostał nauczkę.
– Przemoc niczego nie rozwiązuje.
– Daj spokój, to było gimnazjum. Co miał zrobić? Usiąść i kulturalnie przedyskutować sprawę? Nie bądź naiwna.
Czułam, że siły powoli mnie opuszczają. Gdy przemyślałam swoje dzisiejsze wypowiedzi, dotarło do mnie, jak bardzo byłam niemiła. Co gorsza, zachowywałam się niczym wredna, pozbawiona kultury baba.
– Jest mi naprawdę przykro. Pamiętam go tylko jako niesfornego ucznia, który miał problemy z nauką. Nie wydaje się odpowiednim kandydatem do małżeństwa z moim dzieckiem.
– Mylisz się mamo, on jest właśnie idealny. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile w nim pracowitości i zaradności, a jego serce jest ze złota. Choć wraca wykończony z pracy, znajduje czas na wolontariat w ośrodku dla osób uzależnionych. Nie zdołał uratować swojego ojca, dlatego teraz wspiera innych. Jest niezwykle empatyczny, a przez własne doświadczenia świetnie rozumie pacjentów. Do tego okazuje mi mnóstwo uczuć i troski. Serwuje mi poranne posiłki do łóżka i zawsze czeka na mnie z świeżo zaparzoną kawą, gdy wracam z pracy.
Nie byłam wobec niego fair
Wypuściłam głośno powietrze z płuc. Ta sytuacja kompletnie mnie zaskoczyła.
– Wybacz mi. Moje zachowanie było straszne.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Liczę, że kolejnym razem będzie inaczej. Musisz zrozumieć – Grzesiek jest miłością mojego życia. Chcę budować z nim przyszłość.
Zastanawiałam się, czy Grzesiek w ogóle zechce jeszcze próbować naprawić nasze stosunki po tym fatalnym spotkaniu przy stole. Musieliśmy jednak coś z tym zrobić. Choć za sobą nie przepadaliśmy, łączyło nas jedno – ogromna miłość do Agatki. Postanowiłam wykonać telefon.
– Słucham?
– Dzwonię, żeby przeprosić za moje zachowanie... Było naprawdę nietaktowne...
– Proszę się nie przejmować. Doskonale panią rozumiem i na pani miejscu pewnie reagowałbym podobnie. Gdybym wiedział wcześniej, że Agata jest pani córką, nigdy nie odważyłbym się ani jej adorować, ani przekroczyć progu pani domu. Przepraszam, że panią rozczarowałem.
– To ja jestem rozczarowana swoją reakcją i tym, jak się zachowałam. Może wpadniesz do nas ponownie? Co powiesz na rozpoczęcie wszystkiego od nowa?
– Wie pani, akurat w dawaniu kolejnych szans mam spore doświadczenie. Dziękuję za propozycję. Do rychłego zobaczenia!
Po zakończeniu rozmowy telefonicznej spędziłam moment na przemyśleniach. Doszłam do wniosku, że muszę zmienić swoje podejście. Przestałam patrzeć na niego jak na nieudany projekt, a zaczęłam traktować jak potencjalnego członka rodziny. Pomyślałam, że skoro moja Agatka darzy go miłością, to ja też mogę spróbować go zaakceptować. Okazało się to prostsze, niż przypuszczałam. Kiedy daliśmy sobie kolejną szansę, sprawy nabrały rozpędu. Grzesiek pokazał, że ma złote serce i zawsze chętnie pomaga innym. Moja córka i on wzięli ślub w zeszłym roku, a ich związek rozwija się naprawdę świetnie. Teraz robię, co w mojej mocy, by być dobrą teściową, choć nasze pierwsze spotkania nie wskazywały na to, że tak się wszystko ułoży. Dziś wspólnie patrzymy w przyszłość z optymizmem...
Teresa, 58 lat