„Niebanalny spadek po dziadku zmienił moje życie. Uniknąłem kilku błędów i teraz spotykają mnie same dobre rzeczy”
„Pojawiłem się na spotkaniu godzinę za wcześnie. Akurat w momencie, żeby zobaczyć, że dziewczyna, z którą się umówiłem, całuje jakiegoś innego faceta. Pewnie swoją randkę numer jeden… I tak wyszło na mamci, że szkoda czasu na internetowe znajomości”.

- Krzysztof, 30 lat
Dziadek był zegarmistrzem. Sama myśl o tym zawsze działała mi na wyobraźnię, mimo że nie spotykaliśmy się często. Mieszkał w innym mieście, do tego był nieco zdziwaczałym staruszkiem.
W pracowni dziadka Zygmunta byłem tylko raz, jeszcze za dzieciaka. Do dziś uważam to za magiczne doświadczenie z pogranicza jawy i snu. Pamiętam wielkie zegary i malutkie zegareczki. Każdy z nich inny, wyjątkowy, każdy wydający subtelne dźwięki w swoim własnym, unikalnym rytmie.
Mogłem tylko patrzeć
– Ja bym tutaj zwariowała – powiedziała moja mama. – Tyle tego tykania i żaden zegarek nie wskazuje dobrej godziny. Zygmunt mógłby je nakręcić…
A dla mnie to właśnie była część magii. Zakład dziadka Zygmunta był miejscem bez czasu – albo – jakby spoza czasu. Moja dziecięca fantazja szalała… Jednak nie znalazła ujścia, bo cioteczny dziadek nie pozwolił mi niczego tknąć.
– Zepsujesz – mruknął. – To nie dla dzieci.
Najdłużej gapiłem się na klasyczny zegar z kukułką, który z jakiegoś powodu najbardziej mnie zafascynował. Niczym poza tą kukułką się nie wyróżniał. Był drewniany, stary i nieco odrapany. A ja byłem ciekawy, jaką miał historię.
– Ale paskudztwo – oceniła mama. – Po co trzymać taki rupieć?
Moja mama ma charakterek. U niej zawsze co w głowie, to na języku, niczym i nikim się nie krępuje. Z powodu tych jej komentarzy dziadek Zygmunt się w końcu zirytował i wyprosił nas z pracowni. Może dlatego byliśmy tam tylko raz?
W spadku dostałem zegar
Lata mijały nieubłaganie, cioteczny dziadek coraz bardziej się starzał i w końcu odszedł z tego świata. I wtedy przeżyłem największy szok, bo w spadku zostawił mi… zegar z kukułką! Widocznie zauważył, że tak mi się spodobał, zapamiętał to i postanowił mnie nim obdarować. Byłem wzruszony, moja mamcia – jak zwykle – mniej.
– Po co ci taki stary grat? – narzekała. – On pewnie nawet nie chodzi.
Na szczęście, mieszkałem już sam, więc nie miała nic do gadania. Swój lokal mogłem urządzić tak, jak mi się żywnie podobało. Zegar z kukułką zawisł w moim mieszkaniu na honorowym miejscu, a ja cieszyłem nim oczy i sumiennie nakręcałem każdego dnia. No i mama nie miała racji, bo chodził jak marzenie! Jeśli tylko pamiętało się o nakręcaniu, mechanizm działał idealnie. Stara, porządna robota!
A przynajmniej tak mi się wydawało na początku, bo z czasem zegar zaczął płatać figle, do tego często w najgorszym możliwym momencie. Gdy już przyzwyczaiłem się do tego, że mogę na nim polegać i żadnemu zegarkowi nie ufałem bardziej (nawet tym nowoczesnym, w telefonach), coś zaczęło się dziać.
Złośliwie się zacinał
Pewnego dnia wziąłem wolne w robocie, bo wybierałem się na rozmowę kwalifikacyjną do konkurencyjnej firmy. Oferowali lepsze warunki, znacznie wyższą pensję – no raj! Szykowałem się na tę rozmowę jak na egzamin: musiałem coś doczytać, przypomnieć sobie parę rzeczy ze studiów, powtórzyć język. Przez cały czas zerkałem na mój zegar, żeby na pewno się nie spóźnić. I może komuś wyda się głupie, że aż tak się zagapiłem, ale… Kiedy przypadkiem zerknąłem na telefon, okazało się, że jest pół godziny później, niż myślałem!
– Niech to! – krzyknąłem. – Nie teraz, nie dzisiaj!
Wyszedłem z domu zbyt późno, nie zdążyłem na tramwaj, więc też i na przesiadkę. Próbowałem dodzwonić się do rekrutera, że coś mi wypadło i się spóźnię. Nikt nie odbierał… A gdy zjawiłem się na miejscu – grubo po czasie – usłyszałem, że jestem niepoważny. Byłem załamany, serio. To mogła być moja wielka zawodowa szansa… Niestety, nic z tego nie wyszło.
– Mówiłam, że to rzęch – mama nie miała dla mnie cienia współczucia. – Wyrzuć ten zegar czym prędzej, po co ma miejsce zajmować?
Ja jednak nie gniewałem się na zegar. Przecież to nie on był winien, tylko moje roztargnienie. Oczyściłem go trochę z kurzu, jeszcze raz nakręciłem i udzieliłem solidnego kredytu zaufania.
Mimo moich starań problemy się powtarzały. Co prawda rzadko, ale zegar zacinał się albo stawał okoniem. Tak było, gdy umówiłem się na randkę z dziewczyną poznaną przez internet. Mamcia jak zwykle miała mnóstwo uwag.
– Taa, pewnie, idź! – zawołała oburzona. – Zamiast dziewczyny pewnie będzie czekał jakiś psychopata.
– Oczywiście, mamo – mruknąłem. – Z siekierą.
Tym razem zegar z kukułką wywinął mi numer w drugą stronę – pojawiłem się na spotkaniu godzinę za wcześnie. Akurat w momencie, żeby zobaczyć, że dziewczyna, z którą się umówiłem, całuje jakiegoś innego faceta. Pewnie swoją randkę numer jeden… I tak wyszło na mamci, że szkoda czasu na internetowe znajomości.
Spotkałem dawną miłość
Zamiast wejść do knajpy i zrobić awanturę, poszedłem do pobliskiej kawiarni. Zamówiłem kawę i siedziałem nad nią załamany.
– Co tam? Problemy sercowe? – zainteresowała się kelnerka.
Spojrzałem na nią i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
– Agata?! – wykrzyknąłem zdumiony. – Myślałem, że jesteś w Anglii!
– Wróciłam do domu, bo czasy takie niepewne – wyjaśniła. – Moja mama na początku pandemii złapała to świństwo, nie chciałam, żeby siedziała tutaj sama. No i potem już zostałam. Właśnie się zastanawiam, jak tu sobie życie ogarnąć na nowo.
Chodziliśmy razem do liceum, ale później nasze drogi się rozeszły. Agata strasznie mi się wtedy podobała i żałowałem, że nie miałem dość odwagi, żeby jej to powiedzieć. Miała najpiękniejszy uśmiech na świecie… I nic się w tym względzie nie zmieniło. Szczęśliwie jej zmiana właśnie się kończyła, więc postanowiłem kuć żelazo, póki gorące. Zaprosiłem ją na kolację. Przegadaliśmy cały wieczór, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. To było cudowne! Miesiąc później byliśmy już parą. Kto by pomyślał? To był taki totalny przypadek, że akurat wtedy na siebie wpadliśmy! Bardzo rzadko chodzę po kawiarniach – a tu proszę!
To musiało coś znaczyć
Ostatni numer, który wywinął mi zegar z kukułką, był najgroźniejszy. Pamiętam, że spieszyłem się wtedy na imprezę rodzinną. Imieniny mamci to nie w kij dmuchał, ona nienawidzi spóźnialskich. Dlatego nie wiem, co mi strzeliło do głowy, że znowu zaufałem kukułce… I spóźniłem się na autobus podmiejski, który jechał bezpośrednio do domku rodziców. Pojechałem kolejnym, ale władowałem się w straszne korki. Całe miasto stało, a poza miastem nie było lepiej.
– Był wypadek – plotkowali współpasażerowie.
– Pojedziemy objazdem – zakomunikował kierowca.
Czyli kolejne pół godziny w plecy! Gdy zobaczyłem na telefonie połączenie od mamy, bałem się odebrać. Byłem pewien, że zmyje mi głowę! Zresztą, miałem już niedaleko, postanowiłem ją jeszcze tę chwilę przetrzymać. Gdy w końcu pojawiłem się w domu, ku mojemu zdumieniu nie było żadnej awantury. Mamcia od razu rzuciła mi się na szyję.
– A czemu ty nie odbierasz?! – krzyknęła. – Wiesz, jak się martwiłam! Wypadek był, ten wcześniejszy autobus zderzył się z tirem. Są ranni, zabici… Straszna tragedia. Jak dobrze, że jesteś cały i zdrowy, synku! Chodź do stołu, zjesz coś.
Ten zegar przyniósł mi szczęście
Zjadłem. A jedząc, ciągle myślałem. O moim zegarze i dziadku zegarmistrzu. Bo to nie mógł być przypadek, że jego zegar przestaje działać tylko w bardzo konkretnych momentach. Spóźniłem się na autobus, dzięki czemu wciąż żyję, a mogłem skończyć bardzo źle. Spóźniłem się na randkę w ciemno, ale dzięki temu znalazłem wspaniałą dziewczynę. Nie rozumiałem tylko, o co chodziło z tą rozmową o pracę… Może to akurat był czysty przypadek? Nie był.
Miesiąc później dowiedziałem się, że firma, do której chciałem uciec, zbankrutowała! Gdyby mnie przyjęli, wpadłbym w niezłe tarapaty. A tak pracuję sobie na starych śmieciach. Ostatnio dostałem nawet podwyżkę, a szef sam zapytał, czy nie chciałbym przejść do innego działu, bo utworzył się tam wakat. Warunki są lepsze, może się skuszę?
Nie potrafię wytłumaczyć, jak działa niezwykły zegar z kukułką, jednak odkąd go mam, zdarzają mi się same dobre rzeczy. Może on rzeczywiście odmierza tylko szczęśliwe godziny, a pechowe… omija? I stąd biorą się te dziwne wahania w czasie.