„Randkowałam z bratem mojego eks i myślałam, że to miłość jak z filmu. Owszem, ale zamiast romansu wyszedł dramat”
„Mogłam już opisać 100 typów, których nie chcesz spotkać po 30. A mimo to nadal próbowałam. Zawsze powtarzałam, że nadzieja umiera ostatnia, choć moja już prawie leżała w trumnie. Był jeden wyjątek. Łukasz. 3 lata, 2 w rozsypce. Myśleliśmy, że miłość wystarczy, mimo że po drodze zgubiliśmy siebie”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy to się stało, ale mam wrażenie, że przestałam wierzyć w randkowanie. Trzydzieści dwa lata na karku, pięć poważniejszych związków na koncie i czternaście miesięcy samotności, które dały mi więcej ulgi niż jakikolwiek z moich eks. Jestem graficzką i, o ironio, specjalizuję się w projektowaniu zaproszeń ślubnych. Tak, ślubnych. Czasem sama się z tego śmieję – robię cudze bajki, podczas gdy moja rzeczywistość przypomina kiepską komedię romantyczną.
– Jeśli ten typ będzie choć trochę jak ostatni, to przysięgam, kasuję tę apkę randkową raz na zawsze – powiedziałam, łapiąc za widelec i nakłuwając niezidentyfikowany kawałek mięsa w tajskiej knajpie.
– Ostatni był ten, co się dopytywał, czy masz dzieci, bo jego mama woli kobiety z doświadczeniem w macierzyństwie? – zapytała Ola, moja przyjaciółka i powierniczka największych porażek uczuciowych.
– Tak. Ten sam, co myślał, że „kreatywna praca” to eufemizm dla bezrobotna.
Ola parsknęła śmiechem, ja wzruszyłam ramionami. W sumie mogłam już pisać poradnik – „100 typów, których nie chcesz spotkać po trzydziestce”. Ale mimo tego wszystkiego... nadal próbowałam. Zawsze powtarzałam, że nadzieja umiera ostatnia, choć w moim przypadku już tylko leżała na OIOM-ie.
Był jeden wyjątek. Łukasz. Związek z nim trwał trzy lata, a potem jeszcze dwa, choć już w rozsypce. To był ten typ związku, gdzie oboje myśleliśmy, że miłość wystarczy, mimo że po drodze zgubiliśmy siebie. Łukasz potrafił być czarujący i czuły, ale też wycofany, zamknięty, wiecznie z bagażem, którego nie chciał rozpakować. Zakończyło się to źle. Nie dramatycznie, ale też nie z klasą. Po prostu... się rozpadło. I zostawiło mi w środku coś, co nie dawało spokoju. Może dlatego, teraz kiedy znowu ściągnęłam aplikację randkową, przysięgałam sobie: zero porównań. Zero sentymentów.
Tomek napisał do mnie zwięźle, ale z humorem. Miał w sobie coś przyciągającego – ironię, której mi brakowało u facetów zbyt skupionych na autoprezentacji.
– Co robisz, kiedy chcesz uciec przed światem? – zapytał.
– Zaszywam się w Photoshopie i słucham Britney. A Ty?
– Uciekam w góry. Ale skoro Britney, to już wiem, że musimy się spotkać.
Brzmiało... obiecująco.
Czułam, jak łomocze mi serce
Przyszłam do kawiarni dziesięć minut przed czasem, chociaż zazwyczaj spóźniałam się odruchowo. Dzień był duszny i ciężki, w środku pachniało zbyt mocno waniliowym latte i wilgotnym drewnem. Wybrałam stolik przy oknie, nieco z boku, i usiadłam, udając, że coś sprawdzam w telefonie. Tomek przyszedł punktualnie. Miał na sobie ciemną koszulę z podwiniętymi rękawami i lekko zdezorientowane spojrzenie. Usiadł naprzeciwko mnie, skinął głową z półuśmiechem.
– Cześć, Ania?
– Cześć. Ty musisz być Tomek – odpowiedziałam i podałam mu rękę.
Był wysoki, z tych bardziej poważnych typów. Z początku myślałam, że to stres, ale po kilku minutach rozmowy okazało się, że nie. Po prostu był chłodny. Mówił spokojnie, rzeczowo. O pracy, o wspinaczce, o tym, że nie lubi tłoku. Słuchałam i kiwałam głową, wtrącając od czasu do czasu jakiś komentarz, ale rozmowa nie płynęła. W myślach już planowałam ucieczkę.
– A Ty? Zajmujesz się grafiką, tak? – zapytał po dłuższej pauzie, jakby dopiero sobie przypomniał, z kim rozmawia.
– Tak. Pracuję zdalnie. Zazwyczaj robię projekty dla ślubów, zaproszenia, oprawy graficzne. Czasem coś do reklamy.
– To takie... romantyczne – powiedział obojętnie, a potem napił się kawy.
– A Ty dalej się wspinasz?
– Czasem. Z bratem jeździliśmy dużo, ale ostatnio rzadziej.
Pokiwałam głową. Milczenie znowu zaczęło się rozciągać, więc postanowiłam sięgnąć po sprawdzoną metodę. Temat byłych. Zawsze działał na rozluźnienie, pozwalał ludziom zrzucić maski. Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po telefon.
– Wiesz co? Pokażę Ci coś. To mój były. Łukasz. Byliśmy razem długo. Toksycznie długo, ale czasem lepiej się śmiać niż płakać.
Podałam mu telefon z otwartym zdjęciem. Tomek spojrzał. Na chwilę zastygł. Cofnął dłoń, jakby dotknął czegoś gorącego.
– Co to za zdjęcie?
– No... Łukasz. Mój eks. Czemu pytasz?
Zamiast odpowiedzieć, oparł się o oparcie krzesła i zmrużył oczy.
– To mój brat – powiedział.
Zamarłam. Czas zwolnił, jakby ktoś wyciszył cały lokal. Patrzyłam na niego, próbując się uśmiechnąć, choć czułam, jak serce mi łomocze.
– Żartujesz. Nie może być...
– Nie żartuję. To Łukasz. Mój brat. Starszy o cztery lata.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Odłożyłam telefon, jakby to mogło cofnąć sytuację. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, nie mówiąc nic. W głowie miałam tylko jedno pytanie – co ja znowu narobiłam?
Zrobiło mi się strasznie przykro
Siedzieliśmy dalej przy tym samym stoliku, ale atmosfera zmieniła się nie do poznania. Zamiast niezręcznej ciszy była teraz napięta, ciężka wymiana spojrzeń. Tomek opuścił wzrok, a potem spojrzał gdzieś za moje ramię, jakby potrzebował chwili, by ułożyć sobie myśli.
– On cię też zostawił, co? – zapytał po chwili.
– Rozstaliśmy się. Było trudno, ale to już dawne dzieje.
– Typowe. Łukasz zawsze wiedział, jak wszystko koncertowo schrzanić – powiedział, nie patrząc na mnie.
– Słucham? – zmarszczyłam brwi.
– Zrujnował nasze relacje z ojcem. Odciął się od rodziny. Mama do dziś nie wie, dlaczego przestał przyjeżdżać. A ja? Próbowałem z nim rozmawiać, pisałem, dzwoniłem. Raz nawet pojechałem do niego bez zapowiedzi. Wiesz, co powiedział? Że mam przestać się wtrącać. Że to jego życie. I zamknął mi drzwi przed nosem.
– Może chciał być sam. Może potrzebował dystansu.
– Dystansu? – prychnął. – On nie szukał dystansu. On szukał pretekstu. Wszystko było dla niego pretekstem. Ojciec był zbyt surowy, ja zbyt ułożony, matka zbyt wymagająca. A jak coś mu się nie układało, to znikał.
– Nie wiem, jak było z wami. Ja widziałam tylko to, jaki był ze mną.
– I co widziałaś?
– Był czuły. Wrażliwy. Przez długi czas myślałam, że z nim to może być coś więcej. A potem zaczęłam rozumieć, że on sam nie wie, czego chce. Jednego dnia mówił, że nie wyobraża sobie życia beze mnie, a drugiego nie odbierał telefonu.
Tomek przytaknął. Jego twarz złagodniała, jakby to potwierdzenie nieco go uspokoiło.
– No właśnie. Zawsze taki był. Znikał, kiedy zaczynało być trudno. A potem wracał, jakby nic się nie stało. Czasem sobie myślę, że on nie potrafił naprawdę być z nikim. Ani z rodziną, ani z kobietą.
– Może... Może próbował. Ale nie miał narzędzi.
– Próbował. Ale tylko do momentu, aż nie wymagało to włożenia jakiegoś wysiłku.
Westchnęłam. Wpatrzyłam się w pusty kubek przed sobą. Nagle zrobiło mi się strasznie przykro. Nie tylko ze względu na Łukasza. Przykro, że siedzę w kawiarni z jego bratem i wyrzucamy sobie nawzajem jego błędy. Jakby to coś mogło naprawić.
– Może, ale był wobec mnie prawdziwy. Ty nawet nie próbujesz być sobą – powiedziałam cicho.
Tomek spojrzał na mnie, jakby nie zrozumiał.
– Od początku tej rozmowy jesteś jak zasłonięty. Jakbyś cały czas był gdzie indziej. A teraz, jak wyszło, że znasz Łukasza, nagle wstąpiło w ciebie życie. Jakbyś czekał, tylko na jakieś potknięcie, mój błąd.
– Nie czekałem. Po prostu... Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że spotkam kogoś nowego, a tu wraca stary duch.
Zamilkliśmy. Siedzieliśmy w milczeniu, które znów zrobiło się niezręczne. Ale już nie tak, jak na początku. Teraz było jak po kłótni, kiedy oboje wiemy, że nie cofniemy tego, co zostało powiedziane.
Perfidnie mnie wykorzystał
Wyszłam z kawiarni bez pożegnania. Po prostu wstałam, rzuciłam na stół kilka banknotów i ruszyłam w stronę tramwaju. Tomek nie zatrzymał mnie, nie powiedział nic. Może nawet był zadowolony, że nie musi już udawać zainteresowania. Szłam szybko, jakbym chciała uciec z tej sytuacji, zanim mnie dopadnie. Ale oczywiście dopadła. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi mieszkania, wszystko zaczęło wracać falami.
Usiadłam na kanapie, zdjęłam buty i wpatrywałam się w ścianę. Nie wiedziałam, co myśleć. Czy to był przypadek? Czy rzeczywiście tak wygląda randkowanie w tym wieku – że wychodzisz na kawę i odkrywasz, że twoim nowym znajomym jest brat faceta, który złamał Ci serce? Czy ja naprawdę mam aż takie „szczęście”? Przez chwilę myślałam nawet, że może powinnam do niego napisać. Przeprosić, że w ogóle zaczęłam ten temat. Ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, telefon zawibrował. Zobaczyłam jego imię na ekranie. Tomek.
„To nie był przypadek. Chciałem tylko wiedzieć, co w Tobie widział mój brat”.
Zamarłam. Patrzyłam na wiadomość dłużej, niż powinnam. Najpierw nie wierzyłam, potem przyszła złość. W końcu dotarło do mnie, że to nie była niefortunna zbieżność. Że ktoś świadomie ustawił tę całą sytuację. Przez moment próbowałam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek w rozmowach z Tomkiem padło coś, co mogło sugerować, że zna Łukasza. Nic. Żadnych wskazówek. Napisałam do niego. „Co masz na myśli?” Wiadomość została dostarczona, ale nieprzeczytana. Odświeżałam aplikację co chwilę. Nic. Po kilku minutach profil Tomka zniknął z apki. Nie było go już na liście rozmów, jakby nigdy nie istniał. Jakby cała ta sytuacja była jakimś dziwnym testem, którego nie przeszłam.
Usiadłam na podłodze, opierając się o kanapę. Miałam w sobie mieszankę gniewu i upokorzenia. Wciągnęli mnie w coś, czego nie rozumiałam. Łukasz zniknął z mojego życia nagle, bez słowa. A teraz jego brat pojawił się równie niespodziewanie, tylko po to, żeby mnie... sprawdzić? Poczułam się wykorzystana. Jak pionek w grze między dwoma braćmi, których relacja wykraczała poza zwykłe rodzinne konflikty. A ja byłam tylko wspomnieniem, którego jeden z nich chciał dotknąć, żeby coś sobie udowodnić.
Anna, 30 lat
Czytaj także:
- „Od rana czekałem na wizytę dzieci, ale widocznie nie jestem już dla nich ważny. Dzień Ojca nic dla nich nie znaczy”
- „Życie rzuciło mnie na kolana, a mąż okazał się łgarzem i krętaczem. Ale dla dzieci musiałam dać z siebie wszystko”
- „Umówiłam się z byłym na randkę, bo liczyłam na coś więcej. Było milusio, a potem 1 zdaniem sprowadził mnie do parteru”