„Niedoszła synowa zostawiła syna z długiem, a sama zwiała w świat. Ona się bawi, a on płaci kredyt i wiernie czeka”
„Mówiliśmy mu, że zanim weźmie kredyt, to niech się najpierw ożeni. Ale gdzie tam, on był kompletnie zaślepiony miłością do tej kobiety. Krótko po tym, jak wzięli pożyczkę, Julia wyjechała do Stanów. Potem przestała przysyłać kasę na spłatę kredytu”.

- Listy do redakcji
Razem z moją żoną w ostatnim czasie, gdy jest jakieś święto albo specjalna okazja, coraz chętniej zapraszamy do siebie singli z naszej rodziny. Można powiedzieć, że są to samotni z przymusu. Czasami aż przykro się na nich patrzy. Weźmy na ten przykład mojego brata, Andrzeja. Ten facet to naprawdę dobry fachowiec w swojej branży, stać go na własne mieszkanie, sylwetkę ma niezłą, lubi sport, a podobno i z twarzy całkiem niczego sobie (przynajmniej tak twierdzą moja żona i jej koleżanka). A mimo to od 10 lat nie ma nikogo. Gdy skończył pięćdziesiątkę, jego żona zostawiła go dla młodszego faceta...
Andrzej z pozoru jest zadowolony, nie skarży się na swój los i udaje, że wszystko gra. Kiedyś go zagadnąłem, czy z kimś się spotyka, a on zareagował dość osobliwie – parsknął śmiechem i stwierdził, że woli być sam. Ciągle jest czymś zajęty – w sezonie letnim pływa łódką i surfuje, a gdy przychodzi zima, jeździ na nartach...
Co to za życie tylko z kotem?
Gdy mój brat wybiera się na wakacje czy w podróż służbową, zawsze zostawia u nas swojego kota. To jasno pokazuje, że nie ma żadnej przyjaciółki, która mogłaby się zająć jego pupilem pod jego nieobecność. I niech nikt mi nie wciska kitu, że on jest zadowolony z życia. Znam go jak własną kieszeń. Mój kolega od serca, Wiesiek, też skończył sam jak palec, w dodatku bez kasy. Gadają, że nie traktował swojej baby jak należy. Ona mu doczepiła rogi podczas wyjazdu za granicę. Wpadł jej w oko jakiś Włoch… Później wykołowała i tego Włocha, i związała się z jakimś bogatym Szwajcarem.
Wiesiek od dłuższego czasu desperacko pragnie odnaleźć swoją drugą połówkę, bo zaczęła mu coraz bardziej doskwierać samotność. W cieplejszych miesiącach jako tako sobie jakoś z nią radzi – wyrwie się na rybki, powłóczy po szlakach górskich i nim się obejrzy, to już jest wieczór. Gorzej robi się, gdy nadchodzi chłodniejsza pora roku. Wtedy zaczyna zaglądać do kieliszka, bo – jak twierdzi – z tej pustki w sercu to już nawet wyć mu się nie chce. Kiedyś było mu dobrze z jakąś tam dziewczyną u boku, ale w końcu doszedł do wniosku, że chyba jednak czegoś innego mu trzeba niż przypadkowych znajomości.
– Słuchaj, stary – mówił do mnie – co ja będę traktował taką kobietę na serio, skoro już w tych sprawach nie jestem orłem. Weźmie, co uda jej się ze mnie wyciągnąć, wyciśnie mnie jak cytrynę i porzuci jak Karolina twojego brata. Poleci za jakimś młokosem, który jej dogodzi, sypnie kasą…
Marzy o takiej kobiecie jak moja Hanka, która by się nim zajęła, gdy zajdzie potrzeba, żeby wieczorkiem wspólnie jakiś film w telewizji obejrzeć, w kuchni coś dobrego przyrządziła… No, moja Hania to w tych kwestiach jest ekspertką, wręcz chodzącym ideałem.
Co tu gadać, mam prawdziwą perełkę
Minęło już 36 lat odkąd jesteśmy parą i między nami jest przede wszystkim ogromne zaufanie, zawsze możemy na siebie liczyć. Swoim chłopakom, Pawełkowi i Piotrkowi od małego tłumaczyłem, że szacunek do kobiety to podstawa, wtedy i ona będzie cię szanować. Niestety, nasi synowie miewali wzloty i upadki jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. Teraz nurtuje mnie obawa, że mojego pierworodnego może czekać samotna przyszłość, taka jak mojego brata i kumpla.
Nasz młodszy synek Paweł tuż po zdaniu matury zakochał się ze wzajemnością. Kiedy na świat przyszedł wnusio, ani Lidka, ani mój syn dwudziestu lat jeszcze nie mieli. Taki to był dla nas, rodziców, ciężki orzech do zgryzienia! Pawełek o ślubie nawet nie chciał rozmawiać, ale potem mu się w tej głowie poukładało jakoś. Nawet udało mu się dyplom zdobyć, a teraz z tą swoją Lidką całkiem nieźle sobie radzą.
Niepokoję się o mojego syna Piotra. Przez dłuższy czas nie potrafił znaleźć tej jedynej. Spotykał się z wieloma dziewczynami, ale każda kolejna wydawała się jeszcze gorsza od poprzedniej. Obawialiśmy się, że wpadnie w sidła jakiejś wyrachowanej panienki, której będzie zależało tylko na wyciąganiu od niego kasy, myślach o ciuchach i wiecznym robieniu paznokci... Moja żona Hania była w tej kwestii wyjątkowo wyczulona, ponieważ mimo iż sama o siebie dba i zawsze wygląda dla mnie olśniewająco, uważa, że współczesne młode kobiety są zbyt próżne i sztuczne.
Z niepokojem patrzyłem na syna
Szczerze mówiąc, to nie mam w tej kwestii wielkiego rozeznania, ale gdy oglądam spoty reklamowe w telewizji, to one same rodzą pewne refleksje. Trudno mi zrozumieć sens tego wszystkiego, ponieważ faktem jest, że część dziewczyn wręcz oszpeca się tymi zabiegami upiększającym. Przypomina mi się od razu sytuacja, gdy Piotruś przywiódł do mieszkania jedną z tych sztucznych lalek. Zdaje mi się, że miała na imię Weronika. Hania natychmiast wpadła w szał, twierdząc, że jeżeli nasz sen znajdzie upodobanie w takich pannach, to marny będzie jego los. Całe szczęście, że Weronika niedługo zagościła u boku naszego syna.
Potem w życiu Piotrka pojawiła się Natalia… Ech, cóż tu dużo gadać. Nasz syn kompletnie stracił dla niej głowę. Fakt faktem, ta dziewczyna była naprawdę piękna, znała dwa języki obce i sprawiała bardzo dobre wrażenie. Jednak chyba jej uczucia nie były skierowane wyłącznie do Piotrka. Całe szczęście, że dosyć szybko zorientował się w sytuacji i w porę zakończył tę relację. W rok po zerwaniu z Natalią, przedstawił nam kolejną dziewczynę, Julię.
– Mam zamiar się ożenić – oświadczył, zanim zdążyliśmy nawet poznać jego wybrankę. – Julia to istny diament, prawdziwy skarb! – opowiadał z rozmarzonym wzrokiem.
Piotrek nawiązał znajomość z Julią u siebie w pracy, czyli na gruncie zawodowym. Pomimo że naszemu dziecku wciąż pozostały dwa semestry do ukończenia edukacji na wyższej uczelni, udało mu się zdobyć interesujące zatrudnienie w firmie o zasięgu międzynarodowym, co do tej pory pozwalało nam z optymizmem patrzeć w jego przyszłość. Kiedy dodatkowo dowiedzieliśmy się o ambicjach Julii, która rozpoczęła pisanie pracy doktorskiej, doszliśmy do wniosku, że w tej sytuacji Piotrek nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko sfinalizować swoje studia, a być może nawet pokusić się o dalszy rozwój naukowy.
Spotkanie z Julką zajęło nam trochę czasu
Ciągle była zapracowana, zarówno w firmie, jak i prowadząc swoje naukowe badania (z wykształcenia jest biochemikiem). Akurat gdy planowała do nas przyjechać, nagle musiała wyjechać na konferencję do Kalifornii.
– Julcia pnie się po szczeblach kariery – syn nie krył zadowolenia. – A ja z powrotem zasuwam na studia…
Radość gościła także w naszych sercach. Nasze pierwsze spotkanie z Julą nastąpiło na krótko przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Gdy ujrzałem wybrankę naszego syna po raz pierwszy, nie miałem wątpliwości, że Piotruś trafił w dziesiątkę – Jula to niezwykle zrównoważona i mądra kobieta. Do tego piękna i zgrabna. Podczas kolacji, na którą Hania przygotowała swoje popisowe specjały, w trakcie rozmowy okazało się, że Jula nie potrafi w ogóle gotować.
– Nic nie szkodzi, skarbie. Wszystkiego cię nauczę – zaoferował Piotrek.
Piotrek i Julia ledwo co wprowadzili się do jej niewielkiego mieszkanka, a tu nagle okazało się, że to właśnie nasz starszy syn ogarnia cały ten domowy bałagan. Szczerze powiedziawszy, byłem w niezłym szoku, bo młody zawsze unikał jakichkolwiek obowiązków domowych jak ognia, a co dopiero mówić o sprzątaniu czy robieniu prania. A tutaj, kto by pomyślał, taka przemiana. Widać, czego to uczucie nie jest w stanie zdziałać! Pomyślałem sobie wtedy, że synek musiał się w tej swojej dziewczynie zakochać po same uszy.
Planowaliśmy zorganizować zaręczyny podczas świąt, ale niestety mama Julki skręciła nadgarstek i za żadne skarby nie chciała brać udziału w imprezie w takim stanie.
Ten wypadek to wiadomość od przeznaczenia
Pod koniec roku zakochani zaciągnęli pożyczkę na sporych rozmiarów mieszkanie… Julka bez specjalnego entuzjazmu zgodziła się przyjąć oświadczyny Piotra.
– Chwila moment, wzięliście pożyczkę? Ale przecież nie jesteście po ślubie – zareagowałem ze zdziwieniem.
– Daj spokój, to nieistotne, weźmiemy ślub kiedy indziej. Tato, rozumiesz, taka szansa… – starał się mnie przekonać mój starszy syn.
Moja małżonka była mocno zaniepokojona, ponieważ kwota 400 tysięcy złotych to naprawdę pokaźna suma, która nawet przy ich całkiem niezłych zarobkach stanowiłaby spore obciążenie finansowe na długi czas. Razem z Hanią mieliśmy nadzieję, że nasz syn najpierw sfinalizuje swój związek przed ołtarzem, a dopiero potem będzie podejmować decyzje o wspólnych inwestycjach z ukochaną. Nie ukrywam też, że po cichu liczyliśmy na to, iż Piotrek pójdzie w ślady brata i zostanie tatą...
Julia miała jednak zupełnie inne plany i marzenia niż nasz syn czy my. Niedługo po rozpoczęciu roku spakowała walizki i poleciała do Stanów, a dokładnie znów do słonecznej Kalifornii, na wymarzony trzymiesięczny staż, o którym Piotrek nie miał zielonego pojęcia. Gdy dostała propozycję, by zostać na amerykańskiej uczelni przez kolejne trzy miesiące, nie wahała się długo i z radością ją przyjęła.
– Mamo, tato, to niepowtarzalna okazja dla Julii. Prowadzi tam niezwykle ważne badania naukowe – Piotrek aż kipiał z radości.
– Ale kochanie, przecież będziesz tutaj zupełnie sam – Hania nie kryła swojego niezadowolenia.
– To potrwa tylko chwilkę. Nim się obejrzymy, te trzy miesiące zlecą w mgnieniu oka – Piotrek starał się podnieść na duchu zarówno nas, jak i siebie.
Cieszył się na jej powrót
Gdy lato było w pełni, a upały dawały się we znaki, Piotrek postanowił odświeżyć swoje własne cztery kąty i przyszykować je na powitanie ukochanej. Już nawet przelał część pieniędzy, rezerwując im obojgu pobyt na jednej z greckich plaż... W ostatni lipcowy dzień chłopak zwołał całą rodzinę, żeby zaprezentować im efekty swojej ciężkiej pracy. Akurat kiedy zachwycaliśmy się nowiutkim aneksem kuchennym, z laptopa dobiegł charakterystyczny dźwięk połączenia. To dzwoniła Julia.
– Zmiana planów, zostaję na dłużej. Udało mi się zawrzeć korzystną umowę, i to nie byle jaką, bo aż na trzy lata! – usłyszeliśmy jej rozradowany głos, który niemal drżał z ekscytacji.
Piotr wpatrywał się w monitor swojego komputera, nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa.
– I dopiero w tym momencie mi o tym mówisz? – w tonie jego wypowiedzi dało się wyczuć wyraźny wyrzut, jednak mówił do Julii przyciszonym głosem.
Wraz z małżonką opuściliśmy pomieszczenie, aby dać mu swobodę. Pieniądze za wycieczkę nie zostały zwrócone. Piotr, kompletnie załamany, złożył papiery o pozwolenie na wyjazd do USA. Planował odwiedzić Julię w połowie września, jednak pewnego dnia, zbiegając po stopniach, skręcił kostkę... Gips będzie nosił aż do listopada.
– Dlaczego nie pojechałeś windą? – zadałem mu to pytanie, kiedy odwoziłem go na izbę przyjęć.
– Ostatnio chodzę po schodach, to dla mnie o wiele zdrowsze, tato.
Nie chciałem wnikać, w jaki inny sposób mój syn próbuje oderwać się od rzeczywistości i pozbyć się napięcia związanego z wyjazdem Julii. A problemów mu nie brakuje. W pracy szykują się jakieś rotacje i nie ma pewności, czy uda mu się zachować obecną posadę i pensję. Z kolei Julia od dłuższego czasu nie przesyła swojej części spłaty kredytu, który oboje zaciągnęli. Póki co, nie drążę tematu, ale mam nadzieję, że te puszki po browarze, które znalazłem pod zlewozmywakiem, to tylko jednorazowa sytuacja...
Obserwuję, jak mój syn zupełnie sam boryka się z trudnościami, lecz kompletnie nie potrafię go wesprzeć. Zdaję sobie sprawę, że darzy Julię ogromnym uczuciem, jednak czy z jej strony jest ono tak samo silne? Nie chciałabym, by usychał z tęsknoty sam pomiędzy czterema ścianami, a wszystko na to wskazuje. Za kilka tygodni stuknie mu 35 lat... Teoretycznie to nie jest jeszcze za późno na założenie rodziny, ale po co marnować ten czas? Skrycie liczę na to, że osamotnienie pobudzi go do działania. Według mnie nie powinien zwlekać i czekać w nieskończoność na Julię.
Ryszard, 66 lat