Reklama

Miałem pięć lat, gdy ojciec zniknął. Po prostu pewnego dnia nie wrócił do domu. Mama mówiła, że wyjechał za granicę i niedługo my pojedziemy do niego, gdy się tam urządzi. Nie rozumiałem, dlaczego nie pojechaliśmy razem z nim, bardzo za nim tęskniłem. Miałem pretensje, że nic mi nie powiedział, nawet się, że mną nie pożegnał. Matka coś przede mną ukrywała, chodziła smutna i zła.

Reklama

– Zostaliśmy sami, Filipku – powiedziała mi, gdy zapytałem, kiedy pojedziemy do taty. – On nas zdradził. Dla mnie on już nie istnieje. Nie chcę o nim słyszeć. I ty też powinieneś o nim zapomnieć – powiedziała stanowczo.

– Ja nie chcę zapomnieć! – rozpłakałem się. – To mój tato!

W naszym życiu nastąpiły zmiany, których nie rozumiałem, ale musiałem się podporządkować. Przede wszystkim nie wolno było rozmawiać o ojcu. Ponadto miałem siedzieć w domu, a nie bawić się na podwórku. Szlaban i koniec.

– Nie będziesz chuliganił tak jak tamci – powiedziała.

Zobacz także

Trzymała mnie w zamknięciu

Od rana do późnego popołudnia siedziałem w przedszkolu. Gdy poszedłem do szkoły, zapisała mnie do świetlicy, gdzie miałem spędzać czas, dopóki mnie nie odbierze. W domu panował reżim. Nie mieliśmy telewizora, żebym się nie rozpraszał.

Moi kumple codziennie dokładnie omawiali wydarzenia w jakimś serialu, a ja nie wiedziałem, o czym mówią. Było mi strasznie głupio i plątałem się w zeznaniach, gdy kiedyś zapytali mnie, czy oglądałem ten film. Nie chciałem się przyznać, że nie mam telewizora. Od tamtej pory na wszelki wypadek trzymałem się z dala od kolegów. Czułem się gorszy od innych, nie uczestniczyłem w życiu towarzyskim.

Nikt mnie nie zapraszał na imieniny czy urodziny do swojego domu. Wszyscy wiedzieli, że matka mi nie pozwoli przyjść, tak jak nie pozwalała mi wychodzić na podwórko. Strasznie zazdrościłem kolegom, którzy bywali i opowiadali o tych imprezach. Towarzysko byłem spalony. Bardzo mnie to bolało. Czułem się skrzywdzony.

Marzyłem, żeby mieć rower. Prawie wszyscy koledzy mieli.

– Nie kupię ci roweru, bo to zbyt niebezpieczne – powiedziała matka, gdy wyjawiłem jej swoje marzenie. – Czy ty zdajesz sobie sprawę, ile jest wypadków z rowerzystami?

– Ale ja bym jeździł tu po osiedlu – próbowałem bez skutku przekonać matkę.

Chciałem zapisać się na karate. Matka się nie zgodziła.

– Chcesz się uczyć, jak bić innych? Co to za pomysł! – denerwowała się. – Nie pozwolę, żebyś wyrósł na bandytę.

Nie trafiały do niej żadne argumenty. Rozmowy kończyły się przeważnie jedną odpowiedzią: nie, bo nie.

– Wolę żebyś siedział w domu i się uczył, dzięki temu wyrośniesz na mądrego człowieka – mówiła, gdy proponowałem, że będę trenował siatkówkę albo piłkę nożną.

Mój upór był na nic

Czasami nalegałem, prosiłem, żeby zmieniła zdanie. Wtedy matka eksplodowała. Wszczynała koszmarną awanturę. Wrzeszczała na mnie, że ona się zaharowuje, a ja nie doceniam jej wysiłku, że wszystko, co robi, robi dla mojego dobra, że powinienem być jej za to wdzięczny.

– Tylko głupoty ci w głowie! – krzyczała. – Jesteś jak ten, pożal się, Boże, twój ojciec, który nas porzucił i ma nową rodzinę! Nas ma kompletnie gdzieś!

Kilka takich awantur spowodowało, że żyłem w przekonaniu, że to ja ponoszę winę za odejście ojca. Bardzo chciałem, żeby matka była ze mnie zadowolona, ale zawsze znalazła coś, co było powodem, by mnie ochrzanić. A to źle pozmywałem naczynia, a to nie odkurzyłem dokładnie chodnika w przedpokoju, a to… Miałem tego po dziurki w nosie. Marzyłem, żeby uciec z domu, ale się bałem. Zresztą nie miałem dokąd uciekać. Czułem się bardzo samotny. Strasznie brakowało mi ojca.

Kiedyś, gdy w dobrym nastroju wróciliśmy z zakupów spożywczych, zwierzyłem się matce, że bardzo tęsknię do taty, że chciałbym go zobaczyć, bo nie pamiętam, jak wygląda, porozmawiać z nim. Matka się wściekła jak nigdy dotąd. Ze zdenerwowania rzuciła we mnie butem, który akurat zdjęła z nogi. Uchyliłem się, co ją jeszcze bardziej wkurzyło, i rzuciła drugim. Nie trafiła.

– Jak śmiesz mnie o to prosić?! – wrzeszczała. – Mówiłam ci, że on nie istnieje. Mówiłam, że masz o nim zapomnieć! Dlaczego nie zapomniałeś? Dlaczego mi to robisz?!

Udało mi się skontaktować z ojcem

Nie rozumiałem tej nienawiści. Wtedy coś we mnie pękło, dotarło do mnie, że od dawna boję się i ja sam nienawidzę matki. Najgorsze było to, że byłem od niej zależny. Liczyłem dni, kiedy wreszcie będę formalnie dorosły. W tajemnicy nawiązałem listowny kontakt z ojcem. Adres znalazłem w listach, które pisał do matki. Nic mi o nich nie powiedziała, a wiele razy pytał w nich o mnie. Czy bardzo wyrosłem, czy dobrze się uczę, prosił, by przysłała mu moje zdjęcia. Byłem wściekły, gdy to przeczytałem.

„Wiem, Filipie, że nie da się nadrobić straconego czasu – napisał mi tato. – Może kiedyś ci to jakoś wynagrodzę. Jestem dość zamożny, a ty jesteś moim pierworodnym synem i spadkobiercą. Jeśli teraz chcesz wyprowadzić się od matki, pomogę ci, dam ci pieniądze na start – zaproponował. – Jesteś już dorosły, możesz mieszkać sam”.

Gdy się wyprowadziłem, matka zaczęła mnie nachodzić i robić awantury o byle co. Uciekłem do innego miasta. Znalazłem pracę. Przez wiele lat nie utrzymywaliśmy kontaktów. Niespodziewanie odnalazła mnie i pojawiła się w moim mieszkaniu.

– Telefonował twój ojciec – oznajmiła z wściekłością.

– Mówił, że pisze testament i chce, żebym przyjęła spadek po nim. Powiedziałam mu, że nie chcę nic od niego.

– Dlaczego pisze testament? – spytałem. – Choruje?

– Nie obchodzi mnie to! – złościła się. – Ani on, ani jego pieniądze! Jeśli tylko coś mi zapisze, natychmiast przeznaczę to na jakąś fundację, która opiekuje się zwierzętami. Nic od niego nie chcę! Nic a nic! Tobie też nie wolno nic od niego brać! Zresztą… Jeśli coś mi zapisze, dopilnuję, żebyś tego nie tknął – wysyczała ze złością, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę windy.

– Niby dlaczego?! To także mój spadek! – krzyczałem za nią wkurzony, nie zwracając uwagi na sąsiadów.

Jakiś czas później ojciec zatelefonował także do mnie. Był chory, słyszałem, że z trudem oddycha. Mówił bardzo powoli i niezbyt wyraźnie.

– Chcę ci powiedzieć, że jesteś wpisany do mojego testamentu. – ledwo słyszałem jego głos.

– Tato, bardzo dziękuję, ale…

Reklama

– Nie dziękuj – ojciec nie dał mi dokończyć zdania. – To moje zobowiązanie. Chciałbym cofnąć czas…

Reklama
Reklama
Reklama