„Niewinny flirt z kolegą na delegacji stał się w ryzykowną grą. Nie sądziłam, że wciągnie mnie w swoje dziwne intrygi”
„Poczułam, jak podłoga osuwa mi się spod nóg. Awans? Szefem działu? Przełożonym? W jednej chwili zrozumiałam, że wszystko, co się wydarzyło między nami, może nie było tylko spontanicznym flirtem”.
- Redakcja
Nigdy nie lubiłam delegacji. Zawsze wydawały się być niepotrzebnym zakłóceniem codziennej rutyny, jaką sobie wypracowałam w pracy. Ale ta delegacja miała być inna. Niby tylko kilka dni w Sopocie, konferencja marketingowa, spotkania z klientami i potencjalnymi partnerami. W normalnych okolicznościach może i byłabym bardziej entuzjastyczna. Ale wszystko zmieniło się, kiedy okazało się, że Paweł też tam jedzie.
Dałam się ponieść
Nie żeby wcześniej nic między nami nie iskrzyło. Był przystojny, pewny siebie, może czasem za bardzo. Świetnie się rozumieliśmy, choć nigdy nie przekroczyliśmy granicy, przynajmniej do tej pory. To miał być taki krótki wyjazd, flirt, nic poważnego. Tak przynajmniej sobie wmawiałam. Co złego może się stać?
Był starszy ode mnie, miał doświadczenie, które czyniło go nie tylko świetnym pracownikiem, ale też kimś, kto potrafił manipulować sytuacją, by osiągnąć to, czego chciał. Wiedziałam, że jest w stanie przejąć stery w każdej rozmowie, ale wtedy, podczas tych wieczornych spotkań na konferencji, poczułam, że to ja jestem w centrum jego uwagi. Chyba tego potrzebowałam. Ciepła, zainteresowania, poczucia, że nie jestem tylko jedną z wielu.
– Monika, ty naprawdę masz talent – powiedział pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy w hotelowym barze, a alkohol płynął szybciej, niż moje myśli. – Nie mówię tego każdemu. Ale wiesz, że razem moglibyśmy osiągnąć dużo więcej.
Uśmiechnęłam się tylko. Chciałam to zrozumieć jako żart, ale coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że to więcej niż tylko zawodowa przysługa. Potem wszystko potoczyło się szybko. Znaleźliśmy się w jego pokoju, a ja pozwoliłam, żeby emocje wzięły górę.
To nie był tylko flirt
Po powrocie do biura czułam się dziwnie. To, co wydarzyło się z Pawłem w Sopocie, wydawało się jakąś odległą fantazją. Ale kiedy weszłam do biura, on tam był. Wyprostowany, pewny siebie jak zawsze, a jego wzrok przez chwilę zatrzymał się na mnie, dając mi do zrozumienia, że wszystko pamięta.
– Mogłabyś do mnie zajrzeć? – zapytał neutralnym tonem.
Zamarłam, czując, jak serce zaczyna bić szybciej. W mojej głowie walczyły dwa głosy. Jeden mówił: „Idź, przecież to normalne”. Drugi krzyczał: „Coś się zmieniło. Uważaj!”.
– Jasne, zaraz przyjdę – odpowiedziałam.
Gdy weszłam do jego gabinetu, podniósł wzrok i uśmiechnął się tym swoim nieodgadnionym uśmiechem.
– Wiesz, cieszę się, że mieliśmy okazję spędzić trochę czasu razem. Ale musimy być ostrożni.
– Ostrożni? – spytałam, choć doskonale rozumiałam. Chciałam usłyszeć jego wersję.
– Tak, no wiesz… – zaczął, wstając i podchodząc bliżej. – Teraz, kiedy dostałem awans… musimy dbać o to, jak jesteśmy postrzegani.
– Awans? – zapytałam, zdziwiona. Skąd ten nagły temat?
– Tak. Zostałem szefem działu – powiedział z dumą, jakby to była oczywistość.
To była groźba
Poczułam, jak podłoga osuwa mi się spod nóg. Awans? Szefem działu? Przełożonym? W jednej chwili zrozumiałam, że wszystko, co się wydarzyło między nami, może nie było tylko spontanicznym flirtem.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam ostro, próbując ukryć emocje.
– To dopiero niedawno się potwierdziło. I tak, wiem, że to zmienia nasze relacje – jego ton był spokojny, niemal łagodny, jakby chciał mnie uspokoić.
– Co masz na myśli? – zapytałam cicho, bojąc się odpowiedzi.
– Wiesz, że znam kilka twoich potknięć zawodowych. Byłoby szkoda, gdyby ktoś się o tym dowiedział, prawda?
Zatkało mnie. To była groźba, czysta manipulacja. Zaczęłam w głowie przeszukiwać, o jakie „potknięcia” może mu chodzić. Kilka razy rzeczywiście zdarzyło mi się popełnić błąd, nic wielkiego, ale wystarczająco, żeby Paweł mógł to wykorzystać przeciwko mnie.
– Nie zrobisz tego – wyszeptałam, choć sama nie byłam pewna, czy wierzę w swoje słowa.
– Nie, jeśli będziesz rozsądna – odpowiedział, wracając za swoje biurko, jakby rozmowa dobiegła końca.
Pod koniec dnia do mojego biurka podeszła Aneta, uśmiechnięta jak zawsze.
– Hej, idziesz na kawę? – zapytała, nieświadoma, co działo się w mojej głowie.
– Nie mam dziś nastroju – próbowałam się wymigać, ale ona była nieustępliwa.
– Co się dzieje? Ostatnio jesteś jakaś nieobecna. Dobrze wiesz, że kawa pomoże – uśmiechnęła się szeroko i pociągnęła mnie za rękaw, nie czekając na moją odpowiedź.
Była spostrzegawcza
Zrezygnowana, poddałam się i poszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni. W środku byłam kłębkiem nerwów, a Aneta to zauważyła.
– Co się dzieje? Znam cię wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że coś jest na rzeczy – zaczęła od razu, kiedy usiadłyśmy.
– Nic takiego – skłamałam, starając się uciec od tematu.
– Serio? Zawsze mi mówiłaś, kiedy coś cię trapiło, a teraz? Od kilku dni jesteś jak cień samej siebie.
Przez chwilę siedziałam w milczeniu, zastanawiając się, jak jej to powiedzieć, ale zanim zdążyłam znaleźć odpowiednie słowa, Aneta kontynuowała:
– A może chodzi o Pawła? – zapytała, a ja zamarłam. Skąd mogła wiedzieć?
– Pawła? – próbowałam udać zaskoczoną, choć czułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
– No wiesz, całe biuro o tym gada. Że Paweł awansował, a przecież nikt się tego nie spodziewał. Zwłaszcza po delegacji z tobą. Wszyscy zaczynają się zastanawiać, co tam się wydarzyło… – powiedziała z delikatnym uśmiechem.
– A skąd w ogóle te przypuszczenia? – zapytałam, starając się brzmieć neutralnie.
– No wiesz, plotki w biurze… Ludzie widzieli, że ostatnio Paweł cię faworyzuje, a teraz ten awans. Wszyscy się zastanawiają, czy te dwie rzeczy nie są ze sobą powiązane.
Musiałam się komuś zwierzyć
Nie miałam siły ani odwagi, żeby jej to wszystko opowiedzieć. Oparłam się o krzesło i spuściłam wzrok na kubek kawy. Z jednej strony chciałam jej powiedzieć, co się dzieje, z drugiej – bałam się, że wciągnę ją w coś, z czym nie będzie sobie w stanie poradzić.
– Pamiętasz, jak wspominałam ci o kilku błędach, które popełniłam w pracy? – zaczęłam cicho.
– Tak, ale przecież każdy popełnia błędy.
– On chce te błędy wykorzystać. Grozi mi, że jeśli nie będę z nim, to może to wszystko wyciągnąć.
Aneta zamarła. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia i niedowierzania.
– Co? Jak on może cię szantażować? – niemal krzyknęła.
– Proszę, tylko nic nikomu nie mów. Jeśli to się wyda, stracę wszystko – błagałam.
– Nie mogę tego tak zostawić! Musisz coś z tym zrobić! – powiedziała stanowczo, ale ja wiedziałam, że nie mam wyjścia. Paweł miał mnie w garści.
– Nie wiem, co zrobić – wyznałam cicho. – Nie wiem, jak z tego wyjść.
Patrzyła na mnie z troską, ale w jej oczach widziałam też gniew. Paweł nie zdawał sobie sprawy, że z Anetą nie będzie tak łatwo. Zawsze była twarda, walczyła o to, co uważała za słuszne.
Czułam, że nie odpuści
Kolejne dni w biurze stały się istną męczarnią. Paweł zachowywał się, jakby nic się nie wydarzyło. Miałam wrażenie, że gra swoją rolę perfekcyjnie, podczas gdy ja ledwo trzymałam się w ryzach.
Musiałam jakoś rozładować napięcie, więc zdecydowałam się na rozmowę z Anetą po pracy. „Spotkajmy się u mnie, muszę z tobą pogadać” – napisałam do niej szybko. Po godzinie byłyśmy już u mnie, siedząc w mojej ciasnej kuchni.
– Monika, to, co on robi, to jest… – zaczęła, ale przerwałam jej.
– Wiem, że to chore! Ale nie mogę go po prostu zdemaskować. Nie mam dowodów, a on ma mnie w garści! – słowa wypadały z moich ust jak grad pocisków.
– A co, jeśli znajdziemy dowody? – powiedziała nagle.
– Jakie dowody? – zapytałam ostrożnie, bojąc się, co zamierza.
– Każdy popełnia błędy. Może uda nam się coś znaleźć. Coś, co go obciąży, zanim on zdąży to zrobić tobie.
– Chcesz go szpiegować? – spytałam, starając się opanować drżenie w głosie.
– Nie, nie… nic takiego – uśmiechnęła się nieznacznie, jakby chciała mnie uspokoić. – Ale może uda się zdobyć coś, co mogłoby go pogrążyć. Wiesz, jak to jest. W biurze zawsze zostają ślady. Maile, dokumenty, coś, co mogłybyśmy wykorzystać, zanim on zacznie swoją grę na poważnie.
To było ryzykowne
Siedziałam, przetrawiając jej słowa. Jeśli nie zrobię nic, wcześniej czy później postawi mnie pod ścianą. Ale jeśli coś pójdzie nie tak, mogłabym stracić wszystko. W końcu westchnęłam głęboko i kiwnęłam głową.
– Dobrze. Zróbmy to – powiedziałam, choć w moich myślach pojawił się cień wątpliwości.
– Obiecuję ci, że zrobimy to mądrze. Znam kogoś, kto nam pomoże.
Kiedy następnego dnia weszłam do biura, czułam się jak uczestniczka tajnej misji. Wiedziałam, że nie mogę dać nic po sobie poznać, choć nerwy były na granicy wytrzymałości. Aneta działała szybko i dyskretnie. Minęły dwa dni, zanim wróciła do mnie z pierwszymi informacjami. „Musimy się spotkać” – napisała mi krótko. Umówiłyśmy się na szybki lunch niedaleko biura.
– I co masz? – zapytałam, siadając naprzeciwko niej.
– Paweł prowadził korespondencję z klientem, z którym firma zerwała współpracę pół roku temu. Prowadził ich projekty poza firmą.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Paweł robił interesy na boku? To było coś więcej niż manipulowanie mną. To była gra na poważnie.
– Jak to możliwe? – zapytałam, bojąc się odpowiedzi.
– Nie wiem, ale jeśli to wyjdzie na jaw, straci nie tylko reputację, ale i pracę.
Weszłyśmy do gry
– I co teraz? – zapytałam, patrząc na Anetę z desperacją.
– To zależy od ciebie. Możemy z tym pójść do zarządu albo możesz porozmawiać z Pawłem.
Zastanawiałam się nad tym przez dłuższą chwilę. Mogłam zniszczyć Pawła jednym ruchem, ale co wtedy? Wciągnęłam w to Anetę, a ta gra miała swoje konsekwencje.
Po pracy umówiłam się z Pawłem w barze niedaleko.
– Koniec gierek – powiedziałam ostro. – Wiem o twoich interesach poza firmą.
– O czym ty mówisz? – zapytał spokojnie.
Opowiedziałam mu wszystko, co wiem. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a potem uśmiechnął się kpiąco.
– Naprawdę myślisz, że masz nade mną przewagę? – zapytał. – W tej grze nie chodzi o to, kto ma lepsze karty, ale o to, kto pierwszy zagra.
Czułam, jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Nie zamierzał się poddać. Wiedział, że gra dalej, a ja wciąż nie miałam pewności, jakie karty trzyma w ręku.
– Mam wrażenie, że nie doceniasz całej sytuacji. Nawet jeśli masz te „dowody”, to co zamierzasz z nimi zrobić? Pójdziesz do zarządu? Myślisz, że uwierzą tobie? Czy może raczej komuś, kto jest od lat uważany za niezastąpionego? – w jego głosie pobrzmiewała czysta pewność siebie. Wiedział, że nie boję się już jego gróźb, więc przeszedł do następnej fazy: podważył moją pozycję.
Był pewny siebie
– Nie masz nic – kontynuował spokojnie. – Chcesz, żebym przestał cię szantażować? Dobrze, nie mam zamiaru niszczyć twojej kariery. Ale nie myśl, że wygrasz. Jeśli zrobisz choć jeden fałszywy ruch, zobaczysz, że wszystko może obrócić się przeciwko tobie.
– Nie będziesz mną rządził – powiedziałam w końcu.
– Zawsze będę miał nad tobą kontrolę – wyszeptał. – Dopóki jesteśmy razem w tej firmie, nigdy nie będziesz mogła mnie pokonać. Chcesz, żebym dał ci spokój? W porządku. Możemy ustalić warunki. Ale to ty decydujesz, jak daleko chcesz zajść.
– Zobaczymy, kto tu wygra – rzuciłam na odchodne.
Gdy wróciłam do domu, czułam, jak świat mi się sypie. Aneta czekała na mój raport, ale co mogłam jej powiedzieć? Że Paweł był gotów na każdą ewentualność? Że to wszystko było jedną wielką pułapką, z której nie da się wyjść?
Następnego dnia czułam się, jakbym szła na ścięcie. Kiedy spotkałam się z Anetą w kawiarni, wyczuła, że coś jest nie tak.
– Nie udało się – powiedziałam w końcu, czując, jak moje słowa brzmią dziwnie pusto. – Paweł wiedział, że mam te dowody. Ale on ma coś więcej.
Nie miałam wyjścia
– Co ty mówisz? Mamy go w garści! Nie możemy teraz się wycofać!
– On jest sprytniejszy, niż myślałam. A jeśli sprawa wyjdzie na jaw, nikt mi nie uwierzy – przyznałam.
– Nie wierzę, że to się tak kończy. Nie mogę na to patrzeć. On zniszczy ci życie.
– Wiem, ale nie mam wyboru – odpowiedziałam, czując, jak wreszcie uwalnia się ze mnie to, co trzymałam przez tyle dni. – Muszę myśleć o swojej przyszłości. Jeśli teraz zrobię coś pochopnego, przegram. A nie chcę tego.
W biurze wszystko wróciło do „normy”. Paweł trzymał się na dystans, a nasze rozmowy były zimne i rzeczowe. Przestał mnie szantażować, pozwolił mi funkcjonować tak, jakby nic się nie wydarzyło. Ale ja wiedziałam, że to nie jest spokój. To była cisza przed kolejną burzą, która mogła nadejść w każdej chwili. Żyłam w nieustannym napięciu, wiedząc, że każda chwila może zmienić wszystko.
Z Anetą nasze relacje nie były już takie same. Wciąż była moją przyjaciółką, ale coś między nami pękło. Wiedziałam, że czuje rozczarowanie, że nie poszłyśmy dalej. Zaczęła powoli się odsuwać, a ja nie miałam siły walczyć o to, co między nami zostało.
Paweł wygrał. To było oczywiste, choć nikt nie mówił tego głośno. Wciąż miał swoją pozycję, a ja stałam się tylko pionkiem. Nie podjęłam ryzyka, które mogłoby mnie zniszczyć, ale zapłaciłam za to inną cenę – straciłam poczucie kontroli nad swoim życiem. Może to była najgorsza kara.
Monika, 30 lat