„Romans z sąsiadem był dla mnie lekcją życia. Złamane serce to najmniejszy problem, którym muszę się martwić”
„– To proste, Klara. Zapłacisz mi, a ja zatrzymam nasze wspomnienia dla siebie. Ty i Marek możecie żyć dalej, a ja… no cóż, może zrobię sobie wakacje. Patrzył na mnie, jakby dobrze wiedział, że nie mam wyboru”.
- Redakcja
Zgodziłam się na przeprowadzkę dla Marka – nowa praca, większe miasto, "lepsze życie", jak to ujął. Ale ja? Ja nie znałam tu nikogo, czułam się obco w nowoczesnym apartamencie, w którym każdy dźwięk odbijał się od chłodnych ścian. Marek wracał późno, rzucał mi pytanie „jak minął dzień?” i nim zdążyłam odpowiedzieć, już siedział przy komputerze. Próbowałam zająć się czymkolwiek – wyszukanymi zakupami, szukaniem kawiarni, ale prawda była taka, że czułam się coraz bardziej przezroczysta, jakby niewidzialna.
Poznałam przystojnego sąsiada
Któregoś dnia, wracając obładowana siatkami, wpadłam na niego. Sąsiad, Sebastian, stał przy drzwiach, szukając kluczy. Czarne włosy, przenikliwe spojrzenie. Uśmiechnął się, a ja od razu poczułam dziwne ciepło. Zabawne, jak jedno „Witam, sąsiadko” potrafi tak rozproszyć.
Od tamtej pory, jakby przypadkiem, coraz częściej spotykaliśmy się na korytarzu. On zawsze zagadywał, patrzył na mnie uważnie, jakby coś widział. Czułam się zauważona, po raz pierwszy od dawna. Coś mówiło mi, że Sebastian wie o mnie więcej, niż ktokolwiek w tym mieście.
Sebastian pojawiał się na korytarzu coraz częściej. Czasem czekał na windę, czasem "przypadkiem" wracał do mieszkania akurat wtedy, gdy ja otwierałam drzwi. Z każdym dniem czułam się przy nim coraz swobodniej – czegoś takiego nie doświadczyłam już od dawna, może od lat.
Podobał mi się coraz bardziej
Był czarujący, wiedział, jak mnie rozśmieszyć, czasem rzucał jakieś luźne, żartobliwe uwagi. Ale najdziwniejsze było to, jak na mnie patrzył – uważnie, intensywnie, jakby odgadywał coś, czego sama nie potrafiłam nazwać.
– Czemu zawsze wyglądasz na tak smutną, Klara? – zapytał pewnego wieczoru, kiedy spotkaliśmy się przy windzie.
Byłam zaskoczona, że zwrócił na to uwagę. Nawet Marek nie zauważyłby takiej drobnostki.
– Sama nie wiem – odpowiedziałam wymijająco. – Może... czasem mam wrażenie, że Marek nawet nie zauważa, że mnie tu nie ma.
Spojrzał na mnie uważnie, przez chwilę milcząc.
– Może powinnaś mieć kogoś, kto cię dostrzeże – szepnął.
Zrobiło mi się gorąco. Wiedziałam, że to przekraczało granicę, ale... nie chciałam, by przestawał.
Przekroczyliśmy sąsiedzką granicę
Spotkania z Sebastianem stawały się coraz bardziej intensywne. Zaczęliśmy rozmawiać dłużej, swobodniej, jakby każde kolejne spotkanie budowało między nami niewidzialny most. Zamiast zwyczajnych sąsiedzkich pogawędek, rozmowy dotykały rzeczy, o których nigdy nie mówiłam głośno. Opowiedziałam mu o swojej samotności, o tym, jak często Marek mnie nie dostrzega. Czułam się z tym dziwnie, trochę winna, ale i… szczęśliwsza. Jakby ktoś w końcu naprawdę chciał słuchać.
Któregoś dnia, po wspólnej kawie, którą wypiliśmy „przypadkiem” na tarasie, Sebastian spojrzał na mnie uważnie, jakby coś od dawna nosił na końcu języka.
– Myślę, że czasem za bardzo próbujesz żyć dla innych – powiedział cicho.
Jego słowa dotknęły mnie bardziej, niż chciałam. Zaczęłam się nerwowo śmiać, chcąc przerwać to napięcie, ale on nie odwrócił wzroku.
– Sebastian... – zaczęłam. – Myślę, że to wszystko idzie za daleko... Marek nigdy by mi nie wybaczył.
Uśmiechnął się wtedy, jakby już znał odpowiedź na wszystko, co próbowałam ukryć.
– A może to nie o Marka się boisz? Może po prostu przeraża cię to, co sama czujesz? – szepnął, patrząc mi prosto w oczy, a potem mnie pocałował.
Bałam się – nie tylko jego słów, ale i tego, jak bardzo miał rację.
Mieliśmy romans
To, co zaczęło się niewinnie, teraz całkowicie wymknęło się spod kontroli. Sebastian pojawiał się coraz częściej, a ja przestałam szukać wymówek, by unikać tych spotkań. Byłam jak zahipnotyzowana – każdym gestem, spojrzeniem, dotykiem. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie potrafię odmówić ani sobie, ani jemu. To już nie były tylko rozmowy ani ukradkowe spojrzenia w windzie. Sebastian stał się moim całym światem, oddechem, którego mi brakowało w codziennej, szarej rutynie.
Spędzaliśmy razem długie popołudnia, a każda chwila była jak zakazany owoc, który smakował jeszcze lepiej, im bardziej nie powinnam była po niego sięgać. Kiedy wracałam potem do Marka, czułam się rozdarta na pół – jednocześnie winna i niezdolna do tego, by przestać. Przy Sebastianie czułam się żywa, pożądana, jakby świat znów nabierał kolorów. W jego spojrzeniu było coś mrocznego, nieodgadnionego, ale to tylko bardziej mnie pociągało.
Chciałam to skończyć
Przyszedł dzień, kiedy postanowiłam, że muszę to zakończyć. Nie mogłam dłużej kłamać, żyć w napięciu, kryć śladów jego obecności. Ale gdy przyszłam do niego i próbowałam to wszystko wyjaśnić, spojrzał na mnie tak, że wszystkie słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Nie rozumiesz? – wyszeptałam, zbierając w sobie resztki odwagi. – To był błąd, ja muszę to zakończyć.
– Zakończyć? – jego twarz stężała, a w jego oczach pojawił się chłód, którego nie znałam. – A co by powiedział Marek, gdyby usłyszał wszystko, co mi mówiłaś? – pomachał mi przed nosem telefonem.
Poczułam, jakby grunt osunął mi się spod nóg. Nie wiedziałam, że Sebastian… że on mnie nagrywał.
– Wystarczy, że mi zapłacisz i zapomnę o naszym romansie – powiedział.
Byłam kłębkiem nerwów
Od tamtego dnia zaczęłam żyć w ciągłym napięciu. Każdego ranka patrzyłam w lustro, próbując doszukać się na swojej twarzy śladów tajemnicy, którą teraz musiałam ukrywać przed Markiem. Moje ruchy stały się ostrożniejsze, uważniej dobierałam słowa, a każde pytanie Marka przyprawiało mnie o nagły skok serca.
Któregoś wieczoru, gdy siedzieliśmy razem przy kolacji, Marek przyglądał mi się dłużej niż zwykle. Wbiłam wzrok w talerz, ale czułam jego spojrzenie – było ciężkie, pełne niezrozumienia i... niepokoju.
– Co się z tobą dzieje? – zapytał w końcu. – Jesteś jakaś… inna. Nieswoja.
Zaschło mi w gardle. Unikając jego spojrzenia, wymamrotałam coś o zmęczeniu i stresie. Marek patrzył na mnie uważnie, a ja miałam wrażenie, że prześwietla mnie na wylot.
– Zmęczona? – powtórzył, jakby badał brzmienie słowa. – Czy coś przede mną ukrywasz?
Chciałam odpowiedzieć, jakoś to zbagatelizować, ale wtedy przyszedł SMS. Spojrzałam na telefon – wiadomość od Sebastiana. Chciał się spotkać, przypomnieć mi, że wciąż ma kontrolę nad wszystkim, co działo się między nami.
Odsunęłam szybko telefon, ale było już za późno. Marek zauważył moje zdenerwowanie. Czułam, że z każdą kolejną sekundą moja historia zaczyna się kruszyć. Musiałam trzymać to w tajemnicy, ale teraz czułam, że jestem na granicy wytrzymałości – jednej chwili od tego, by wszystko runęło.
Sebastian nie odpuszczał
Wiadomości od niego przychodziły coraz częściej, a każda kolejna była bardziej niepokojąca. „Spotkajmy się dziś wieczorem” – napisał któregoś dnia. Już wiedziałam, że nie chodziło tylko o to, żeby mnie zobaczyć. Próbowałam to ignorować, ale groźba wisiała nade mną jak cień, a im dłużej zwlekałam, tym większe były moje lęki. Co, jeśli naprawdę zrobi to, co mówił? Jeśli Marek dowie się o wszystkim?
W końcu zgodziłam się spotkać. Czułam, jak serce wali mi w piersi, gdy weszłam do jego mieszkania. Stał przy oknie, obojętny, jakby wszystko było mu już obojętne, jakby miał nade mną pełną kontrolę.
– Sebastian, proszę… – zaczęłam, ale przerwał mi zimnym spojrzeniem.
– To proste, Klara. Zapłacisz mi, a ja zatrzymam nasze wspomnienia dla siebie. Ty i Marek możecie żyć dalej, a ja… no cóż, może zrobię sobie wakacje.
Patrzył na mnie, jakby dobrze wiedział, że nie mam wyboru. W kieszeni miałam kopertę z pieniędzmi. Oszczędności, które zbierałam latami, na wszelki wypadek. Teraz były dla niego – dla mężczyzny, który mnie oszukał i zmanipulował. Powoli wyciągnęłam kopertę, a on patrzył, jakbym składała mu hołd.
– Masz wszystko – szepnęłam, wręczając mu pieniądze.
Uśmiechnął się, jakby właśnie osiągnął swój cel, a ja czułam się całkowicie złamana, z poczuciem, że straciłam coś, czego nigdy nie odzyskam.
Czułam się upokorzona
Kilka dni później zauważyłam go na korytarzu z walizką. Stał przy windzie, nonszalancko opierając się o ścianę, jakby czekał na kogoś innego. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że może to przypadek, że spotkaliśmy się akurat teraz, ale jedno spojrzenie w jego oczy rozwiało moje wątpliwości. Sebastian wiedział, że tu jestem.
Podszedł do mnie powoli, z tym swoim chłodnym, obojętnym uśmiechem. Wyglądał, jakby bawiła go cała ta sytuacja, jakby ostatnie tygodnie były dla niego tylko grą. Poczułam dreszcz niepokoju i gniewu, ale powiedziałam sobie, że muszę wytrzymać, nie okazać mu żadnej słabości.
– Klara – zaczął miękko, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – Wiesz, że byłaś jedną z wielu, prawda? Zawsze znajdzie się ktoś taki jak ty… samotny, spragniony uwagi. Naiwny.
Zamarłam. Jego słowa przeszyły mnie jak zimny nóż, zostawiając we mnie nie do opisania pustkę i wstyd. Stałam tam, próbując przetrawić, co właśnie usłyszałam, i w końcu wydusiłam z siebie:
– Czemu? Czemu ja?
Sebastian wzruszył ramionami, jakby to nie miało najmniejszego znaczenia.
– Bo mogłem, Klara. I byłaś naiwna. Zbyt łatwo było cię przejrzeć.
Drzwi windy otworzyły się z cichym dźwiękiem, a on zniknął za nimi bez słowa pożegnania. Zostałam sama, stojąc na zimnym korytarzu, z jedną myślą: zostałam oszukana przez człowieka, którego nigdy naprawdę nie znałam. Poczułam, jak drżą mi dłonie, a w oczach zbierają się łzy. Miałam przed sobą najtrudniejsze zadanie – wrócić do Marka, do domu, którego przestałam być pewna, i zacząć od nowa. Ale wiedziałam jedno: ta historia zostawiła we mnie bliznę, którą nosić będę już na zawsze.
Klara, 42 lata