„Nieznajomy facet kusił mnie przez SMS-y, aż zmiękłam. Gdy poszłam zdradzić męża, przeżyłam szok”
„Przez ułamek sekundy miałam nadzieję, że to jakaś pomyłka, że zaraz pojawi się ktoś inny, a on wstanie, przeprosi i wyjdzie. Ale siedział tam, patrzył mi prosto w oczy i ani drgnął. – Cześć, Kasia – powiedział cicho, jakby to było coś zupełnie normalnego”.
- Redakcja
Siedziałam na kanapie, wpatrując się w telefon. Kolejny wieczór, kolejny raz Piotra nie było w domu. Praca, zawsze praca. Mówił, że to dla nas, dla naszej przyszłości, ale czy ja się na to zgodziłam? Czy ktoś mnie pytał, czy chcę takiej przyszłości? Nasze życie to tylko ciche kolacje, przelotne "cześć", a potem znowu cisza. Wpatrywałam się w ekran, próbując odgonić myśli, gdy nagle zawibrował. Wiadomość. Nieznany numer.
"Cześć, Anka? Dawno się nie odzywałaś."
Pomyłka. Pewnie jakiś głupi spam albo ktoś źle wpisał numer. Miałam to zignorować, ale... co mi szkodzi odpisać? Z jakiegoś powodu palce same zaczęły pisać.
"To chyba pomyłka, ale... cześć."
Chciałam szybko o tym zapomnieć, odłożyć telefon, może włączyć serial, ale coś mnie trzymało. Telefon zawibrował ponownie.
"Ups, faktycznie pomyłka. Ale skoro już się odezwałem, może pogadamy? :)"
Śmieszne. Normalnie bym zignorowała taką wiadomość, ale dzisiaj… dzisiaj coś było inaczej. Może dlatego, że czułam się taka samotna? Może dlatego, że Piotr znowu nie zapytał, jak mi minął dzień? Zawsze wracał z pracy zmęczony, rzucał jakieś dwa zdania o projektach i zasypiał. Nawet nie próbował już udawać, że to dla nas. A ja? A ja tu siedziałam, jak co wieczór, nie mając z kim zamienić słowa.
Nie zastanawiałam się długo. Odpisałam.
"O czym? Mam na imię Kasia"
Z bijącym sercem czekałam na odpowiedź. To przecież głupie, nie wiedziałam nawet, kim jest ten facet, ale po raz pierwszy od miesięcy poczułam coś innego niż pustkę.
Interesował się mną bardziej niż mąż
Od tamtego wieczoru zaczęliśmy pisać niemal codziennie. Na początku to były tylko zwykłe rozmowy, niewinne, bez żadnego znaczenia. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nieznajomy – bo nawet nie znałam jego imienia – wydawał się być uważnym słuchaczem. Zawsze miał czas, by odpisać, i co dziwne, z każdym jego SMS-em czułam, jakby bardziej mnie rozumiał, niż ktokolwiek inny.
Piotr, jak zawsze, wracał późno z pracy, a kiedy już był w domu, to tylko fizycznie – bo myślami wciąż gdzieś tam, w swoich projektach. Był wieczór, siedzieliśmy razem na kanapie, ale właściwie obok siebie. On przeglądał jakieś dokumenty na laptopie, a ja wymieniałam wiadomości z nieznajomym, ukradkiem spoglądając na telefon, żeby Piotr nie zauważył.
"Nie wiem, dlaczego ci to mówię..." – napisałam. "Ale czuję, jakbyś mnie rozumiał lepiej niż ktokolwiek inny."
Przestałam patrzeć na ekran. Tego nie powinnam była pisać. To była prawda, ale przecież co ja robiłam? Nieznajomy odpisał niemal natychmiast:
"Czasami potrzebujemy kogoś, kto jest z zewnątrz. Kto nas nie zna, żeby naprawdę móc się otworzyć."
Westchnęłam. W jakimś sensie miał rację, chociaż wciąż czułam się dziwnie z tym, co robiłam. Nie mówiłam Piotrowi o tych rozmowach. Nie mogłam. Choć przecież... czy to nie było tylko niewinne pisanie? To nie tak, że go zdradzałam. Piotr nawet nie zauważyłby, gdybym zniknęła. Ostatnio i tak byłam tylko cichym dodatkiem do jego życia.
"Masz rację. Dobrze jest móc z kimś porozmawiać" – odpisałam.
Byłam wszystkim zmęczona
Było już późno, Piotr się przeciągnął i spojrzał na mnie przelotnie.
– Wszystko w porządku? – zapytał. To było jego stałe pytanie, jakby wciąż odgrywał rolę zainteresowanego męża. Niby mnie pytał, ale zanim odpowiedziałam, już znowu patrzył na ekran swojego laptopa.
– Tak – odpowiedziałam sucho, chowając telefon. – Po prostu jestem zmęczona.
Zmęczona. Było to najczęściej wypowiadane przeze mnie słowo w ostatnich miesiącach. Zmęczona czekaniem, zmęczona samotnością, zmęczona brakiem czegokolwiek, co przypominałoby dawną miłość.
Nieznajomy stawał się powoli moją ucieczką od tego wszystkiego. Każda wiadomość od niego była jak zastrzyk emocji, które dawno zniknęły z mojego życia. Wiedziałam, że to niebezpieczne, że powinnam przestać, ale... nie mogłam. I za każdym razem, kiedy Piotr kładł się spać, a ja zostawałam sama z telefonem w ręce, czułam, jak tonę coraz głębiej w coś, z czego nie będę umiała się wyplątać.
Pisał prawie codziennie
Mijały tygodnie, a ja coraz bardziej pogrążałam się w tej relacji. Nieznajomy pisał codziennie. Zawsze miał coś do powiedzenia, zawsze pytał o moje samopoczucie, o to, jak minął dzień. Coś, czego Piotr już dawno przestał robić. Zaczęłam wyczekiwać tych wiadomości, jakby były jedynym promieniem słońca w mojej szarej codzienności.
"Co byś teraz zrobiła, gdybyś mogła być gdziekolwiek?" – zapytał pewnego wieczoru.
Leżałam w łóżku, obok mnie Piotr, śpiący jak zawsze, zupełnie nieświadomy mojego świata.
"Pewnie siedziałabym gdzieś nad morzem. Ciepła plaża, piasek pod stopami. Bez pośpiechu, bez obowiązków" – odpisałam, uśmiechając się do ekranu.
"Brzmi idealnie. Może kiedyś się tam wybierzesz. Albo my?"
Zamarłam. Te dwa ostatnie słowa sprawiły, że serce zabiło mi szybciej. Co ja robiłam? Już dawno przekroczyłam granicę, której nie powinnam była zbliżać. Zamknęłam oczy, czując jak faluje we mnie poczucie winy. Z drugiej strony – Piotr nawet nie zauważyłby, gdybym wyjechała.
Telefon zawibrował.
"Kasia, chciałbym cię kiedyś zobaczyć."
To było więcej niż cokolwiek dotychczas. Wiedziałam, że teraz muszę zdecydować.
Miałam wątpliwości
Siedziałam w kuchni z kubkiem herbaty, wpatrując się w wiadomość. "Chciałbym cię kiedyś zobaczyć." Te słowa krążyły mi po głowie od kilku dni. Nie odpisałam od razu. Zawiesiłam rozmowę, ale nie potrafiłam jej zakończyć. Wiedziałam, że ta relacja zmierza w kierunku, z którego może już nie być odwrotu, a jednak... coś mnie ciągnęło. Zastanawiałam się, czy to byłoby takie złe? Spotkać go? Przecież to tylko jedno spotkanie. Piotr i tak był pochłonięty pracą. Moje życie stało się monotonne, nudne, bez emocji. A teraz, po raz pierwszy od miesięcy, czułam ekscytację.
Piotr wszedł do kuchni, przerywając moje myśli. W pośpiechu schowałam telefon do kieszeni.
– Co się dzieje, Kasia? Ostatnio jesteś jakaś zamyślona – zauważył, siadając naprzeciwko mnie.
Przełknęłam ślinę, czując rosnącą gulę w gardle. Byłam zamyślona, to fakt. O czymś, o czym nie powinno się myśleć, będąc żoną. Spojrzałam na niego, na człowieka, który jeszcze kilka lat temu był centrum mojego świata.
– Nic... Praca, trochę zmęczenia – skłamałam po raz kolejny.
Piotr wzruszył ramionami i sięgnął po laptopa, jak zwykle. Nasza rozmowa skończyła się, zanim tak naprawdę zaczęła. W jego oczach nie było troski.
Tego wieczoru, leżąc w łóżku, w końcu mu odpisałam:
"Spotkajmy się."
Zgodziłam się na spotkanie
Zegar w salonie wybijał kolejną godzinę, a ja siedziałam przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. "Spotkajmy się" – te dwa słowa wysłałam kilka dni temu, a od tego czasu myśli krążyły wokół jednego pytania: co ja właściwie robię? W głowie słyszałam głos, który próbował mnie powstrzymać. Byłam żoną, miałam dom, męża, życie, które teoretycznie powinno mnie zadowalać. Ale nie mogłam. Nie mogłam wrócić do tej ciszy, do obojętności, która wypełniała każdy dzień.
Telefon zawibrował.
"Jutro o 18. W kawiarni przy rynku." – wiadomość od nieznajomego.
Przez kilka minut siedziałam nieruchomo, patrząc na ekran. Zanim zdążyłam się zastanowić, moje palce same odpowiedziały.
"Będę."
Kiedy Piotr wrócił do domu, usiłowałam udawać, że nic się nie dzieje. Zjadaliśmy kolację, jak zawsze, w milczeniu, tylko od czasu do czasu wymieniając zdawkowe słowa. Czułam, jak serce bije mi szybciej z każdą minutą, ale Piotr nie zauważał niczego. Był tak zajęty pracą, że nawet nie zapytał, co robiłam w ciągu dnia, ani dlaczego wydawałam się dziwnie nerwowa.
Byłam w szoku
Następnego dnia, czekałam pod tą kawiarnią kilka minut wcześniej. Nogi miałam jak z waty, a myśli krążyły mi po głowie w zawrotnym tempie. Co ja powiem? Jak to będzie wyglądać? Zobaczę go w końcu, tego tajemniczego człowieka, który wypełniał pustkę, jaką zostawił po sobie Piotr. Wciąż nie wiedziałam, kim dokładnie jest. Wszedłam do środka.
I wtedy go zobaczyłam. Siedział przy stoliku, patrzył w moją stronę. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć w to, kogo widzę. To był... Tomek. Tomek, najlepszy przyjaciel Piotra.
Stanęłam jak wryta, serce zatrzymało się na ułamek sekundy.
– Tomek?! – wykrztusiłam, czując, jak świat wali mi się na głowę. – Tomek?! – powtórzyłam, choć już nie miałam wątpliwości.
Przez ułamek sekundy miałam nadzieję, że to jakaś pomyłka, że zaraz pojawi się ktoś inny, a on wstanie, przeprosi i wyjdzie. Ale Tomek siedział tam, patrzył mi prosto w oczy i ani drgnął.
– Cześć, Kasia – powiedział cicho, jakby to było coś zupełnie normalnego.
Nic z tego nie rozumiałam
Zabrakło mi słów. Moje myśli pędziły w dzikim tempie, próbując zrozumieć, co się dzieje. Tomek? To on przez cały ten czas pisał te wiadomości? Jak to możliwe? Poczułam, jak gniew wzbiera we mnie falą. Podchodząc bliżej, starałam się opanować drżenie rąk, choć wewnątrz czułam się zupełnie rozbita.
– Ty? Ty do mnie pisałeś? – wyrzuciłam z siebie, zaciskając dłonie w pięści. – Dlaczego?
Tomek spuścił wzrok, bawił się filiżanką kawy, którą zamówił, choć widać było, że tak naprawdę wcale nie chciał jej pić. Po chwili wstał i podszedł do mnie bliżej. W jego oczach dostrzegłam coś, co wyglądało na wyrzuty sumienia. Ale było już za późno, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie.
– Kasia... Musiałem to zrobić. Nie chciałem cię skrzywdzić, ale... Piotr musiał wiedzieć.
– Wiedzieć? O czym ty mówisz? – moja złość rosła. Nie rozumiałam, o co mu chodzi, a zarazem czułam, jakby każdy moment tej rozmowy rozrywał mnie od środka. Czy Piotr wiedział? Czy to był jakiś chory test?
– On się martwił o ciebie. Nie chciał wierzyć, że jesteś nieszczęśliwa. Chciałem zobaczyć, czy to prawda, czy naprawdę oddalasz się od niego... – Tomek mówił, jakby to wszystko miało sens, ale dla mnie było to tylko potwierdzenie zdrady. Zdradził mnie, a może... ja zdradziłam Piotra?
Czułam się oszukana
Zalała mnie fala poczucia winy, ale i gniewu. Tomek sprawił, że uwierzyłam, że ktoś tam na zewnątrz rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek. Przez chwilę uwierzyłam, że może naprawdę ktoś mnie słucha, chce dla mnie czegoś więcej.
– Myślisz, że to było w porządku? Że mogłeś bawić się moimi uczuciami, żeby przetestować moją lojalność? – wrzasnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
Tomek milczał. Wiedział, że nie ma na to odpowiedzi. W głowie huczało tysiąc myśli. Jak mogłam dać się wciągnąć w taką grę? Moje ciało drżało ze złości, ale gdzieś w środku czułam coś gorszego. Pustkę, upokorzenie. Tomek wpatrywał się we mnie, jakby sam nie wierzył, że to zaszło tak daleko.
– Kasia, to nigdy nie miało się tak skończyć... – zaczął, ale ja już nie chciałam słuchać.
Każde jego słowo brzmiało jak policzek, przypominało mi o każdym dniu, kiedy czekałam na wiadomość od niego, myśląc, że ktoś na mnie czeka, że komuś na mnie zależy. A to wszystko było grą.
Byłam strasznie naiwna
Odwróciłam się na pięcie i bez słowa wyszłam z kawiarni. Słyszałam, jak wołał za mną, ale nie mogłam się zatrzymać. Chciałam tylko uciec. Czułam, jak serce wali mi w piersi, a jednocześnie, jakbym w środku była martwa.
Wróciłam do domu, ale Piotra jeszcze nie było. Ta cisza, która wcześniej była nie do zniesienia, teraz przygniatała mnie całkowicie. Usiadłam na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach. Co ja zrobiłam? W jaki sposób to wszystko się stało? Czułam, że zawiodłam. Nie tylko Piotra, ale i siebie. Wciągnęłam się w coś, co nigdy nie miało prawa zaistnieć, szukając emocji, których brakowało mi w małżeństwie.
Godziny mijały, a ja tkwiłam w tej samej pozycji, wpatrując się w pusty pokój. Gdy Piotr w końcu wrócił, nie podniosłam wzroku. Usłyszałam tylko jego kroki, ciche i ostrożne. Zatrzymał się w drzwiach.
– Kasia? Coś się stało? – spytał, a ja poczułam, jak łzy, które próbowałam powstrzymać, nagle zaczynają płynąć po moich policzkach.
Tak, stało się. Wszystko się stało. Nie wiedziałam, od czego zacząć. Piotr podszedł bliżej, a ja siedziałam nieruchomo, czekając na coś, co nigdy nie nadeszło. Nie czułam już gniewu. Tylko smutek, który wypełniał całą przestrzeń między nami. Jak długo mogłam tak trwać? Nie wiedziałam. Nie wiedziałam, czy to, co się stało, zniszczy nas na zawsze. Ale wiedziałam, że tej nocy już nigdy nie zapomnę. Ani tego, jak Tomek roztrzaskał na kawałki wszystko, w co wierzyłam.
I sama sobie nie mogłam tego wybaczyć.
Kasia, 30 lat