Reklama

Z Ewą znałem się od zawsze. Nasze mamy były przyjaciółkami, więc można powiedzieć, że wychowywaliśmy się razem. Mieliśmy podobne dzieciństwo – osiedlowe podwórko, trzepak, gra w klasy i chowanego, zimą sanki na górce przy szkole. Nigdy nie zastanawiałem się, jak to jest jej nie znać, bo po prostu była częścią mojego świata i zawsze była obok. To ona pierwsza pogratulowała mi, kiedy dostałem się na studia, i to ona pierwsza usłyszała, jak narzekam, że może to jednak nie był najlepszy wybór. To ona pilnowała, żebym nie spóźnił się na pociąg do rodzinnego miasta, kiedy wracaliśmy na święta, i to ona przychodziła do mnie z czekoladą, kiedy miałem gorszy dzień. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Byliśmy dla siebie jak rodzeństwo, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Reklama

To było przerażające

Wesele Marka i Ani zapowiadało się jak każda inna impreza tego typu. Dużo jedzenia, dużo tańca, jeszcze więcej alkoholu. Byłem świadkiem Marka, więc od rana biegałem z nim po sali, pomagając doglądać ostatnich przygotowań. Ewa zjawiła się chwilę przed ceremonią. Jak zwykle uśmiechnięta i pełna energii. Miała na sobie długą, czerwoną sukienkę, w której wyglądała... inaczej. Nie jak Ewa, którą widywałem w dżinsach i swetrach, z włosami związanymi w niedbały kucyk. Na początku nie zwróciłem na to uwagi.

Była moją najlepszą przyjaciółką, nic więcej. Jak zawsze śmialiśmy się i przekomarzaliśmy i komentowaliśmy dziwne zachowania weselnych gości. Ale czułem się zazdrosny, gdy zauważyłem, że podchodzą do niej inni mężczyźni, zapraszają ją do tańca, zagadują. Z jakiegoś powodu zacząłem ich obserwować, jakby to, co mówili i robili, miało dla mnie znaczenie. W pewnym momencie podszedł do mnie Paweł, nasz wspólny znajomy. Uniósł brew, patrząc na mnie uważnie, a potem zerknął w stronę Ewy, która właśnie rozmawiała z jakimś wysokim brunetem.

– Stary, co jest? Patrzysz na Ewę jak zakochany szczeniak – rzucił z rozbawieniem.

Parsknąłem śmiechem.

– Daj spokój, to Ewa – machnąłem ręką, jakby to wszystko było absurdalne.

– No właśnie – Paweł spojrzał na mnie z przekąsem. – Znasz ją całe życie. A teraz wyglądasz, jakbyś zobaczył ją pierwszy raz.

Chciałem się zaśmiać i zbyć temat, ale nie mogłem. Bo miał rację. Patrzyłem na Ewę i widziałem coś, czego wcześniej nie dostrzegałem. I to było przerażające.

Coś się zmieniło

Po weselu wszystko się zmieniło. Może nie od razu, ale z każdym dniem czułem, że coś jest inaczej. Ewa wciąż była Ewą – uśmiechała się tak samo, mówiła tym samym ciepłym tonem, nadal potrafiła rozśmieszyć mnie w najmniej odpowiednim momencie. To ja nie byłem już tym samym Kubą. Zacząłem zauważać rzeczy, które wcześniej wydawały mi się nieważne. To, jak poprawiała włosy, kiedy była zdenerwowana. Jak przygryzała wargę, gdy nad czymś myślała. Jak mrużyła oczy, kiedy się śmiała. I choć znałem ją całe życie, to teraz te drobne gesty wydawały mi się czymś zupełnie nowym. Jakbym odkrywał kogoś, kogo wcale nie znałem tak dobrze, jak mi się wydawało.

Najgorsze było to, że nie potrafiłem się przy niej zachowywać tak swobodnie, jak wcześniej. Nagle byłem bardziej spięty, uważniejszy na każde słowo, które wypowiadałem. Nie chciałem, żeby zauważyła, że coś się zmieniło, ale chyba nie do końca mi się to udawało. Spotkaliśmy się kilka dni po weselu w kawiarni, tak jak robiliśmy to setki razy wcześniej. Ona zamówiła swoją ulubioną latte, ja czarną kawę, którą piłem bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby. Wszystko było jak zawsze, a jednak czułem, że nie jest.

– Co jest? – zapytała nagle, patrząc na mnie uważnie.

Podniosłem na nią wzrok, próbując udawać, że nie wiem, o co chodzi.

Wydaje ci się – rzuciłem, uśmiechając się lekko.

Ewa zmrużyła oczy.

– Nie wydaje. Znam cię za dobrze.

Nie odpowiedziałem od razu, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Powinienem zbagatelizować sprawę, odbić piłeczkę, jak robiłem to zawsze. Ale miałem wrażenie, że jeśli skłamię, to ona i tak od razu to wyłapie.

Po prostu mam dużo na głowie – powiedziałem w końcu. – Praca, życie... sama wiesz.

Przytaknęła, ale widziałem, że mi nie wierzy. Po raz pierwszy odkąd się znamy, miałem przed nią tajemnicę.

Serce waliło mi w piersi

Przez kolejne dni próbowałem siebie samego przekonać, że to chwilowe. Że to przez weselne zamieszanie, atmosferę, emocje – cokolwiek, co wytłumaczyłoby moje nagłe zauroczenie Ewą. Ale to nie mijało. Wręcz przeciwnie. Każde nasze spotkanie, każda rozmowa, czy nawet najkrótsza wiadomość tylko pogarszała sprawę.

Zaczynałem dostrzegać, że od lat była przy mnie w sposób, w jaki żadna inna kobieta nigdy nie była. To Ewa wiedziała, jaką pizzę zamawiam bez zastanowienia, to ona pamiętała, który film mnie rozśmiesza, kiedy mam kiepski dzień. Była moją ostoją, choć nigdy o tym nie myślałem w ten sposób. I gdy w końcu to do mnie dotarło, pojawiło się pytanie, które nie dawało mi spokoju – czy to możliwe, że zawsze ją kochałem, tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy?

Nie chciałem tego uczucia. Naprawdę, byłoby mi łatwiej, gdyby to zniknęło, ale nie znikało. W końcu dotarłem do momentu, w którym musiałem coś zrobić. Okazja do rozmowy pojawiła się sama. Był ciepły, letni wieczór, a my wracaliśmy ze spotkania ze znajomymi. Odprowadzałem ją do domu, jak zawsze, ale tym razem coś we mnie pękło. Może to przez to, jak wyglądała w świetle latarni. Jej twarz była taka znajoma, a jednocześnie czułem, jakbym widział ją pierwszy raz w życiu. Zatrzymałem się nagle, a ona spojrzała na mnie pytająco. Serce waliło mi w piersi, ale wiedziałem, że jeśli teraz tego nie powiem, nigdy nie znajdę w sobie odwagi.

– Zawsze byliśmy dla siebie, prawda?– zapytałem, czując, że słowa nie chcą przejść mi przez gardło.

Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, do czego zmierzam.

– No tak. I co z tego?

Przełknąłem ślinę.

– Może to dlatego, że od początku mieliśmy być razem.

Jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu. Przez dłuższą chwilę nie powiedziała ani słowa. Bałem się, że zaraz się roześmieje i powie, że to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszała. Albo, co gorsza, że zacznie mnie przepraszać, jakby to ona była winna temu, co czuję. Ale nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Patrzyła na mnie w milczeniu, a w jej oczach było coś, czego nie potrafiłem rozszyfrować.

Nie było już odwrotu

Cisza między nami zdawała się nie mieć końca. Ewa stała naprzeciwko mnie, a jej oczy były pełne czegoś, czego nie potrafiłem nazwać. Patrzyła na mnie inaczej niż zwykle, ale wciąż nie potrafiłem odczytać jej myśli. Nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle.

Naprawdę tak myślisz? – zapytała w końcu.

Nie miałem pojęcia, czy to było pytanie retoryczne, ale i tak odpowiedziałem, bo jeśli teraz miałem się cofnąć, to równie dobrze mogłem zapaść się pod ziemię.

Tak.

Moje serce waliło jak szalone, a ona po prostu stała i patrzyła na mnie. A potem, zanim zdążyłem cokolwiek dodać, zrobiła coś, czego nie spodziewałem się nawet w najśmielszych wyobrażeniach. Delikatnie się do mnie przysunęła i pocałowała mnie. To nie był szybki, niepewny pocałunek, jakiego można się spodziewać w takiej sytuacji. Był czuły, spokojny, jakby próbowała czegoś się w nim doszukać. Jakby sama nie wiedziała, co robi, ale jednocześnie wiedziała, że musi to zrobić. Kiedy się odsunęła, jej oczy były inne niż przed chwilą. Wciąż widziałem w nich zaskoczenie, ale było tam też coś jeszcze.

– Chyba... od zawsze na to czekaliśmy – powiedziała cicho.

Poczułem, motyle w brzuchu. I ciepło, które rozchodziło się po całym ciele. Nie mieliśmy żadnych planów, żadnych pewników. Ale jedno było jasne – coś się zmieniło. I nie było już odwrotu.

Odnalazłem swoje szczęście

Przez kilka dni zachowywaliśmy się niepewnie i ostrożnie, jakbyśmy bali się, że którykolwiek gwałtowniejszy ruch sprawi, że wszystko wróci do starego porządku, że nagle zrozumiemy, że to była pomyłka. Ale to nie była pomyłka. Ewa nie uciekła, nie traktowała tego pocałunku jak chwilowego szaleństwa, nie wróciła do roli „tylko przyjaciółki”. Wręcz przeciwnie – nasze rozmowy stały się inne. Po raz pierwszy w życiu nie musiałem się zastanawiać, jakim być chłopakiem, partnerem, mężczyzną. Nie czułem presji, żeby udawać kogoś lepszego. Byłem Kubą, tym samym Kubą, którego znała od dziecka, i najwyraźniej to właśnie jej wystarczało.

Nie wiedzieliśmy, dokąd nas to zaprowadzi. Nie chcieliśmy tego analizować, ważyć szans i ryzyka. Po prostu postanowiliśmy spróbować. Kiedyś byliśmy tylko przyjaciółmi. Teraz byliśmy parą. I choć nie wiedziałem, dokąd nas to zaprowadzi, po raz pierwszy w życiu nie bałem się tego sprawdzić.

Reklama

Jakub, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama