„Nikogo nie szukałam, bo wolałam realizować się zawodowo i pomagać innym. Jednak życie napisało inny scenariusz”
„Jeszcze nie zdążyłam się w pełni zadomowić, a codziennie przy moim płocie zaczęły pojawiać się tajemnicze kwiaty. Zawsze pięknie skomponowane, a do nich dołączony bilecik z cytatem. Nie mogłam przestać myśleć o tym, kto mógłby być moim tajemniczym adoratorem”.

- Redakcja
Otrzymałam pracę w małej, wiejskiej szkole, co było dla mnie nie tylko wyzwaniem, ale i szansą na poznanie zupełnie nowego środowiska. Po latach spędzonych w miejskim zgiełku, gdzie każdy dzień wyglądał niemal identycznie, pragnęłam odmiany. Podpisałam umowę na rok, a później wynajęłam niewielki domek na skraju gospodarstwa pana Antoniego.
Jeszcze nie zdążyłam się w pełni zadomowić, a codziennie przy moim płocie zaczęły pojawiać się tajemnicze kwiaty. Zawsze pięknie skomponowane, a do nich dołączony bilecik z cytatem. Nie mogłam przestać myśleć o tym, kto mógłby być moim tajemniczym adoratorem. Nie byłam pewna, czy powinnam drążyć ten temat? A może po prostu cieszyć się tymi chwilami tajemnicy i piękna?
Byłam zaintrygowana
Tego ranka zatrzymałam się na chwilę przy płocie. Czekał na mnie kolejny bukiet i bilecik z cytatem.
„Życie bez miłości jest niczym ogród bez słońca”.
Może to nieco sentymentalne, ale sprawiło, że się uśmiechnęłam. Po drodze do szkoły spotkałam pana Antoniego, który wracał z pola z naręczem świeżo ściętej trawy. Wymieniliśmy kilka grzecznościowych uwag o pogodzie, a potem musiałam zadać to pytanie.
– Te kwiaty na moim płocie... Czy to pan je zostawia?
Stary mężczyzna popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, a potem uśmiechnął się szeroko, co jeszcze bardziej pomarszczyło jego twarz.
– Och, gdybym miał takie zdolności, z pewnością robiłbym to codziennie – zażartował. – Ale obawiam się, że to nie ja.
Jego odpowiedź sprawiła, że jeszcze bardziej się zaciekawiłam. Skoro nie pan Antoni, to kto? Z jednej strony chciałam rozwikłać tę tajemnicę, ale z drugiej, przyjemność płynąca z tego drobnego gestu była warta tej odrobiny niewiedzy.
Spotkała mnie niespodzianka
Po kilku dniach odkryłam, że pan Antoni nie jest jedynym mieszkańcem gospodarstwa. Po południu, kiedy wracałam ze szkoły, zauważyłam młodego mężczyznę pracującego w ogrodzie. Wyglądał na kogoś, kto nie do końca przywykł do wiejskiego życia – jego ruchy były nieco niezgrabne, jakby dopiero się uczył. Podeszłam bliżej, by go przywitać.
– Dzień dobry! – zawołałam, starając się zwrócić jego uwagę.
Podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.
– Dzień dobry! Piotrek, a Antoni to mój dziadek – odpowiedział, podchodząc bliżej. –Właśnie wróciłem z zagranicy.
Miał w sobie coś ujmującego, co sprawiło, że od razu poczułam do niego sympatię. Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę. Opowiadał mi o swoich doświadczeniach, o pracy w różnych miejscach, o ludziach, których spotkał. Czułam się, jakbym czytała książkę pełną przygód, gdzie każde kolejne słowo odkrywało przede mną nowy świat.
– A ty? Jak to się stało, że trafiłaś tutaj, na wieś? – zapytał nagle, z zainteresowaniem w oczach.
– Zawsze marzyłam o spokojnym życiu, gdzieś z dala od miejskiego zgiełku. Gdy nadarzyła się okazja, po prostu zaryzykowałam – wyznałam, spoglądając mu w oczy.
Nasza rozmowa była tak naturalna, że nawet nie zauważyłam, jak czas szybko mija. Z każdą chwilą czułam, że mogłabym mu zaufać, choć jakaś część mnie wciąż była ostrożna. Czy to możliwe, że to on zostawia mi te kwiaty? Pojawiło się we mnie wiele pytań, ale jeszcze nie byłam gotowa zadać ich wprost.
Czułam, jak moje serce przyspiesza
To był jeden z tych dni, kiedy praca w szkole wyjątkowo mnie zmęczyła. Dzieciaki były pełne energii, a ja czułam, jakby moje baterie były na wyczerpaniu. Marzyłam tylko o tym, by wrócić do domu, usiąść w fotelu z filiżanką herbaty i na chwilę zapomnieć o wszystkim. Zbliżając się do domu, zobaczyłam postać stojącą przy moim płocie. Przystanęłam na moment, chcąc się upewnić, że moje oczy mnie nie mylą. To był Piotrek, trzymający w ręku bukiet kwiatów. Przez moment stałam jak zamurowana, a potem ruszyłam w jego stronę, czując mieszankę zaskoczenia i radości.
– To ty zostawiasz te kwiaty? – zapytałam, choć odpowiedź była już dla mnie oczywista.
Mężczyzna odwrócił się do mnie, lekko zarumieniony, ale z uśmiechem na twarzy.
– Tak, to ja – przyznał, nieco speszony. – Chciałem... chciałem po prostu sprawić ci przyjemność. Widzisz, widok twojego uśmiechu każdego ranka to dla mnie najlepszy początek dnia.
Czułam, jak moje serce przyspiesza.
– To naprawdę miłe. Nie wiem, co powiedzieć... – wyznałam, starając się opanować emocje.
– Nie musisz nic mówić. Chciałem, żebyś wiedziała, że jest ktoś, kto myśli o tobie każdego dnia – odparł, patrząc mi prosto w oczy.
Czułam, jak między nami rośnie coś pięknego, coś, co trudno było zdefiniować.
W moim sercu toczyła się walka
Wieczorem zaprosiłam Piotrka na herbatę. Siedzieliśmy w moim małym salonie i rozmawialiśmy o wszystkim – o życiu w mieście, o wyjazdach za granicę, o rodzinie, a także o tym, co nas do życia na wsi.
– Wiesz... – zaczął, wpatrując się w płomienie tańczące w kominku – po pewnym czasie za granicą, mimo wszystkich przygód i nowych doświadczeń, poczułem, że czegoś mi brakuje. To było takie uczucie, jakby część mnie została tutaj, na tej wsi. Tęskniłem za prostym życiem, za miejscem, gdzie każdy zna każdego. Dlatego wróciłem.
Zamknęłam oczy na moment, próbując wyobrazić sobie, jak to jest tęsknić za miejscem tak mocno. W pewnym sensie rozumiałam go. Sama przecież uciekłam z miasta.
– Czasami myślę, że to my decydujemy, co dla nas jest domem – powiedziałam w końcu. – A czasami to miejsce wybiera nas.
Piotrek spojrzał na mnie z czułością, jakby moje słowa odzwierciedlały to, co on sam czuł.
– Nie zastanawiasz się nad powrotem do miasta? – zapytał nieco niepewnie. – Bo chciałbym, żebyś została. Myślę, że tutaj mogłabyś znaleźć to, czego szukasz.
Jego słowa zapadły mi głęboko w pamięć. Czułam, jak w moim sercu toczy się walka między sercem a rozumem. Czy powinnam zaryzykować i zostać? Czy powinnam zaufać temu, co teraz czułam?
Czułam się rozdarta
Z każdym kolejnym dniem moje wątpliwości narastały. Szybko zorientowałam się, że zakochałam się w Piotrku, ale życie na wsi nie było tym, co pierwotnie planowałam na stałe. Każdego wieczora spędzałam długie godziny na rozmyślaniach, próbując znaleźć odpowiedź na pytanie, które nie dawało mi spokoju. Pewnego dnia, po skończonych zajęciach w szkole, Piotrek niespodziewanie pojawił się pod drzwiami. W jego oczach widziałam determinację, a także coś, co mogło być obawą.
– Wiem, że masz swoje plany, swoje marzenia – zaczął, łapiąc mnie za rękę. – Ale chcę, żebyś wiedziała, że tutaj, razem ze mną, możesz stworzyć coś naprawdę pięknego.
Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami. Wiedziałam, że ukochany nie oczekuje ode mnie odpowiedzi od razu, ale jego obecność sprawiała, że czułam się rozdarta.
– Nie wiem, co przyniesie przyszłość – zaczęłam niepewnie. – To dla mnie wszystko nowe i choć czuję się z tobą dobrze, potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć.
Jego spojrzenie złagodniało, a uścisk jego dłoni nieco zelżał, ale wciąż trzymał mnie z takim samym ciepłem.
– Rozumiem. I wiem, że to nie jest łatwa decyzja. Ale pamiętaj, że jestem tutaj, bez względu na to, co zdecydujesz.
Kiedy wracałam do domu, czułam, jakby w moim sercu toczyła się bitwa. Czy powinnam słuchać serca i dać szansę temu, co było między mną a Piotrkiem? Czy może postawić na rozum i wrócić do miasta?
Podjęłam trudną decyzję
Nadszedł dzień, kiedy musiałam podjąć decyzję. Przez ostatnie dni zastanawiałam się nad moimi uczuciami, marzeniami i przyszłością. To, co mnie najbardziej trapiło, to obawa przed nieznanym. Bałam się, że zostając na wsi, zamknę przed sobą drzwi do innych możliwości, które czekałyby na mnie w mieście. Z drugiej strony, była ta niesamowita więź z ukochanym, która sprawiała, że wszystko wokół nabierało kolorów. Piotrek pojawił się pod moim domem wcześnie rano, jakby wyczuwał, że to dzisiaj powinnam podjąć decyzję. W jego oczach widziałam zrozumienie i spokój, które dodawały mi odwagi.
– Podjęłam decyzję – przywitałam go, starając się uśmiechnąć.
Czekał cierpliwie, gotowy usłyszeć wszystko, co miałam mu do powiedzenia.
– Chcę zostać – zaczęłam, patrząc mu prosto w oczy. – Ale dlatego, chcę. Bo chce razem z tobą patrzeć w przyszłość.
W jego oczach dostrzegłam błysk radości. Pociągnął mnie do siebie, a ja poczułam się, jakbym wreszcie znalazła swoje miejsce na świecie. Byłam wdzięczna za to, co już przeżyłam, i gotowa na to, co jeszcze przede mną. Zrozumiałam, że niezależnie od wyboru, wiele nauczyłam się o sobie, o miłości i o tym, co naprawdę ważne.
Barbara, 30 lat