„Nogi mi miękły, gdy widziałam umięśnione ciało sąsiada. Bogu dzięki, że nie żona nie kupiła mu rolet”
„Sam praktycznie wpadłby w moje ramiona, bez większego trudu z mojej strony. Jego żona kompletnie go nie doceniała i kiepsko go traktowała. Na jej miejscu nosiłabym go na rękach i rozpieszczała, zamiast wiecznie marudzić o tysiąc spraw”.
- Listy do redakcji
Byłam przekonana, że los połączył mnie z Pawłem. Każdego wieczoru zapalałam świeczki i patrząc na jego fotografię, błagałam w modlitwie, żeby wreszcie dostrzegł moje uczucie. Nie przeszkadzało mi nawet to, że założył już rodzinę – w końcu to ze mną powinien dzielić życie. Ta kobieta, jego żona, w ogóle go nie rozumiała ani nie szanowała. Traktowała go wyłącznie jako źródło dochodu. Mogłam to stwierdzić z całą pewnością, bo nieustannie śledziłam każdy ich ruch.
Nie mogłam się opanować
Zatrudniłam się jako niania ich najmniejszego malucha. Ta robota kompletnie mi nie podeszła, a moja niechęć była tak oczywista, że po czterech tygodniach dostałam wymówienie. Zdążyłam jednak zrobić to, co zaplanowałam – zainstalować ukryte kamerki, które wcześniej zamówiłam przez sieć. Dodatkowo przemyciłam na telefon Pawła specjalny program szpiegujący. Od tej pory mogłam śledzić każdy jego ruch, czytać wiadomości i podsłuchiwać rozmowy. Sporo wydałam na te wszystkie gadżety, ale przynajmniej miałam pewność, że już nic nas nie rozdzieli.
Obserwowanie jego życia nie wymagało śledzenia ani nękania. Kilka prostych kroków wystarczyło, żebym miała pełny obraz jego codzienności. Mogłam widzieć, jak sprzecza się ze swoją marudną małżonką, przyglądać się temu, jak troskliwie zajmuje się swoimi pociechami i patrzeć, gdy padnięty po pracy zapada w sen na kanapie, by następnego dnia ponownie starać się utrzymać swój biznes na powierzchni. Zostało mi tylko cierpliwie zaczekać na właściwą chwilę do działania.
– Ciągle siedzisz w tym internecie i wgapiasz się w telefon. Przestań marnować dni na takie bzdury, lepiej wyjdź do ludzi, spotkaj się z kimś – moja mama wciąż się niepokoiła o mnie.
Nie miała pojęcia, jak bardzo jest w błędzie... Jednak nie byłam w stanie wyznać jej prawdy. „Pewnego dnia, gdy przyjdzie właściwa chwila, poznasz Pawła i twoje uczucia do niego będą równie silne jak moje” – przeszło mi przez myśl.
Paweł praktycznie sam wpadł w moje ramiona, bez żadnego większego trudu z mojej strony. Jego żona kompletnie go nie doceniała i kiepsko go traktowała. Na jej miejscu nosiłabym go na rękach i rozpieszczała, zamiast wiecznie marudzić o to, że mało zajmuje się dziećmi, nie sypie komplementami i zapomina o kwiatach. Dziwi mnie, że tak mało zależy jej na szczęściu najbliższych.
Bez przerwy go atakowała. Z jednej strony wymagała, żeby przynosił do domu więcej pieniędzy, z drugiej narzekała, że za mało pomaga przy codziennych pracach domowych. Chciała, by był twardym facetem, ale jednocześnie oczekiwała delikatności i wsłuchiwania się w jej emocje. Nie mogłam się nadziwić, jak Paweł potrafił pozostać spokojny. Każdy normalny facet dawno by się od takiej babki odwrócił na pięcie.
„No dalej, wrzeszcz i marudź do woli. Może i jesteś w jego guście, ale tak mu dokuczasz, że gdy mnie pozna, będę mu się wydawać ideałem” – chichotałam pod nosem, patrząc na te scenki jak z programu telewizyjnego.
Znalazłam dobry moment
Stwierdziłam, że nadeszła odpowiednia chwila, kiedy jego małżonka wykopała go z sypialni po jego powrocie na lekkim rauszu. Nie mogłam dłużej czekać. Wystarczyło, że niespodziewanie wpadliśmy na siebie podczas spaceru. Naturalnie zachowałam się, jakbym była zdziwiona tym spotkaniem. Odświeżyłam mu pamięć o naszej znajomości i zapytałam o widoczne zmęczenie pod jego oczami. Gdy próbował zakończyć rozmowę, nie ustępowałam. Zażartowałam, że pewnie szykuje się kolejny bobas.
– Raczej nie będziemy mieć trzeciego dziecka – odparł z westchnieniem.
– Dzieje się coś złego? Czy twoja żona jest zdrowa? – zapytałam z troską, kładąc dłoń na jego ramieniu i patrząc mu głęboko w oczy.
Na początku rozmowy plątał się w zeznaniach i mówił bez ładu. W pewnej chwili przerwał i przeprosił, jakby sam był zdumiony tym, ile mi powiedział. Uspokoiłam sytuację, mówiąc, że wszystko zostanie między nami. Przekazałam mu też swój telefon, mówiąc, że może dzwonić, gdy będzie potrzebował rozmowy. Nie proponowałam kolejnego spotkania wprost, ale odchodząc, miałam przeczucie, że wkrótce się odezwie. Skontaktował się ze mną po dwóch awanturach z małżonką i trzech nocach spędzonych w pracy.
Natychmiast zaznaczyłam, że nie musi przepraszać.
– Tak właśnie robią przyjaciele, to normalne – stwierdziłam.
Wyczułam jego uśmiech. Prawda była taka, że brakowało mu bliskich ludzi.
Mój plan się powiódł
Minął miesiąc i stało się – wylądowaliśmy razem w sypialni. Kochaliśmy się namiętnie, aż padliśmy ze zmęczenia. Rano, gdy się ocknął, zaczął mnie przepraszać z poczuciem winy. Szybko zamknęłam mu usta pocałunkiem. Po paru miesiącach zaczęliśmy wspólnie mieszkać. I tutaj los też był po mojej stronie. Jego małżonka odkryła nasz związek i bez zbędnych ceregieli wykopała go z mieszkania. Nawet nie chciała wysłuchać, co ma do powiedzenia.
Przygnębiony swoją sytuacją, Piotr postanowił wynająć mieszkanie. Widząc, jak źle znosi samotne dni, zaproponowałam, że będziemy mieszkać razem.
– Ale tak się nie robi – skomentowała moja matka, gdy usłyszała o moich planach wprowadzenia się do niego przed sfinalizowaniem rozwodu. – On nawet nie jest przekonany do swoich uczuć wobec ciebie – westchnęła zmartwiona.
– Najważniejsze, że ja mam jasność co do własnych pragnień – odparłam, uśmiechając się.
Moja mama spoglądała na mnie jak na małe, bezrozumne dziecko. Nie spodziewałaby się, że potrafię być tak sprytna i przebiegła.
Brakowało mi czasu na rozmyślanie o emocjach mamy. Wszystko w moim świecie nabrało tempa. Po raz pierwszy doświadczyłam prawdziwej miłości i wzajemnego uczucia. Każdego dnia byłam wdzięczna za to, co przynosi mi los.
Nie mogłam przestać
Darzyłam Pawła ogromnym uczuciem, ale nie przestałam go kontrolować. Dzięki lepszej sytuacji finansowej mogłam kupić nowocześniejsze urządzenia i programy do monitorowania. Rozwinęłam swoje umiejętności do perfekcji. Nie chodziło o brak zaufania do niego. To już po prostu weszło mi w nawyk.
On również czerpał z tego korzyści. Rozumiałam jego problemy i umiałam go wspierać, kiedy wracał smutny po kłótniach z żoną podczas odwiedzin dzieci. Zawsze śmiał się, że umiem odczytywać jego myśli i dlatego byłabym świetną drugą małżonką. Snułam plany o naszym wspólnym życiu i pewnie wszystko ułożyłoby się tak, jak chciałam, gdyby nie to, że pewnego dnia musiałam załatwić sprawę w urzędzie.
Ten urzędnik bez przerwy zadawał mi kolejne pytania. Nie miałam nawet chwili, żeby zerknąć w komórkę. Nie miałam pojęcia, że coś dzieje się z Pawłem. Okazało się, że poczuł się fatalnie i pojechał do mieszkania, nie wysyłając mi żadnej wiadomości. Byłam tak wściekła, że nawet przestałam myśleć o sprawdzaniu telefonu.
Po powrocie zastałam Pawła przed monitorem. Wyglądał okropnie, cały biały na twarzy, wpatrywał się intensywnie w obraz z jednej z kamerek.
– Co to ma znaczyć? Powiedz, kim ty właściwie jesteś?! Dlaczego mnie śledzisz? Nie wierzę, że coś takiego przytrafia się akurat mnie!
Kiedy próbował się podnieść, choroba trzymała go mocno w łóżku. Przez cały wieczór cicho przeklinał mnie pod nosem.
– Nareszcie widzę, co jest grane! Obserwujesz mnie od dłuższego czasu! Urządziłaś na mnie prawdziwe łowy. Przez ciebie mój związek legł w gruzach – rzucił, gdy starałam się przedstawić mu swoją wersję. – Masz nierówno pod sufitem – warknął na wieść o moim małym sanktuarium z jego fotografią. – Musisz się udać do specjalisty!
Milczałam jak zaklęta. Przyjęłam na siebie całą jego złość, licząc, że się uspokoi. Niestety, ledwo stanął na nogi, przepadł bez śladu. W taki sposób zakończyło się moje uczucie do niego.
Karolina, 27 lat