Reklama

Ciągle miała problemy z mężem

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu. Zadzwoniła i poprosiła mnie o spotkanie w naszej ulubionej kawiarni. Dawno się nie widziałyśmy, więc chętnie się zgodziłam.

Reklama

– Gośka, Jacek mnie zdradza! – wypaliła, gdy tylko usiadłam przy stoliku.

„O matko, znowu” – westchnęłam zrezygnowana. Miałam za sobą bardzo ciężki dzień i myślałam, że poplotkujemy o jakichś duperelach, pośmiejemy się. Tymczasem Mariola jak zwykle przyszła z wielkim problemem dotyczącym jej małżeństwa. Nie, żebym narzekała. Przyjaciółki są przecież po to, by pomagać w kryzysie, wysłuchać, a jeśli trzeba, pomóc. Najśmieszniejsze było jednak to, że wielki problem małżeński Marioli okazywał się zazwyczaj tylko jej wymysłem. Jacek był naprawdę fajnym, porządnym facetem. I kochał ją nad życie. Mimo że od ich ślubu miało minąć za kilkanaście dni 10 lat.

– Jesteś tego naprawdę pewna? Może ci się tylko wydaje? – zapytałam więc raczej z grzeczności niż ciekawości.

– Na sto procent! Zresztą sama posłuchaj – zaczęła opowiadać. – Zadzwoniłam wczoraj do Jacka do pracy. Chciałam, żebyśmy razem pojechali wreszcie do tego projektanta od mebli. Za miesiąc mamy przecież zacząć remont w kuchni i trzeba wybrać jakieś szafki. A on? Zaczął coś kręcić i mówić, że absolutnie nie ma czasu. Bo dostali jakieś pilne zlecenie i musi zostać w firmie kilka godzin dłużej.

– Ojejku, no i co w tym dziwnego? – wzruszyłam ramionami. – Przecież to u niego w pracy normalne. Często mu coś wypada.

– Tak? To dopiero początek – kontynuowała niezrażona Mariola. – Ugotowałam obiad i postanowiłam sama wybrać się do tego cholernego projektanta. Nie chciałam już dłużej tego odkładać. Zaparkowałam przy rynku i dalej poszłam na piechotę. No i wtedy go zobaczyłam – teatralnie ściszyła głos. – Stał sobie jak gdyby nigdy nic u jubilera, wiesz tego bardzo znanego i drogiego, z jakąś wyfiokowaną brunetką. Uśmiechali się do siebie, o czymś tam dyskutowali. A potem on założył jej na szyję kolię. Panienka zaczęła się mizdrzyć i okręcać jak modelka, a on przyglądał się jej uważnie. Żeby chociaż robili to dyskretnie! Ale nie, stali tuż przy oknie! Nie obchodziło ich, że pół miasta mogło to zobaczyć!

– No i co było dalej? – zapytałam podekscytowana, bo opowieść przyjaciółki zaczynała być naprawdę interesująca.

Czyżby tym razem to nie był wymysł?

Wyglądało na to, że nieskazitelny Jacek tym razem rzeczywiście ma coś na sumieniu.

– No, tak właściwie to nie wiem – odparła Mariola. – W pierwszej chwili chciałam tam wparować i zrobić mu karczemną awanturę. Ale przecież nie będę robić z siebie widowiska! Odwróciłam się więc na pięcie i pobiegłam do samochodu. W drodze do domu omal nie spowodowałam wypadku! Tak się trzęsłam ze złości, mówię ci!

– No a Jacek? – zapytałam.

– Wrócił gdzieś po czterdziestu minutach. Był w siódmym niebie! Zachowywał się tak, jakby wygrał w totka – odparła.

– Pytałaś, gdzie był?

– No nie. Choć wszystko się we mnie gotowało, w ogóle nie dałam po sobie poznać, że go widziałam z tą panienką. Postanowiłam najpierw wszystko przemyśleć, porozmawiać z tobą. Powiedziałam więc, że bardzo boli mnie głowa i położyłam się do łóżka. Wyobraź sobie, że nawet bezczelnie zapytał, czy podać mi jakąś tabletkę przeciwbólową i herbatę z miodem! – aż kipiała ze złości.

– Chwileczkę, to tak naprawdę nie wiesz, czy coś się stało. I czy go coś łączy z tą panienką? – próbowałam ją uspokoić.

– No nie… – odparła po chwili niepewnie.

– To po co martwisz się na zapas! Może to był tylko przypadek? Niewinne spotkanie? Najpierw trzeba to wszystko wyjaśnić – doradzałam, choć tak naprawdę sama już nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.

Mariola spojrzała na mnie niepewnie.

– Może rzeczywiście niesłusznie go podejrzewam? Przecież się nie przytulali, nie całowali… No i nigdy wcześniej ich razem nie widziałam – zaczęła się zastanawiać.

– Wreszcie zrozumiałaś – ucieszyłam się. – Zapytaj go, i już!

– No dobra, jeszcze dziś pogadam z Jackiem. Ale błagam cię, nikomu nie mów o naszej rozmowie. Nie chcę, żeby dziewczyny miały mnie za idiotkę – poprosiła.

Nie wytrzymałam i wygadałam

Przyrzekłam uroczyście i naprawdę zamierzałam dotrzymać słowa. Ale wracając do domu, spotkałam naszą wspólną przyjaciółkę Iwonę. Wstąpiłyśmy do pubu na drinka. Zaczęłyśmy rozmawiać i temat jakoś niespodziewanie zszedł na Mariolę.

– Ta to ma szczęście! – westchnęła Iwona, pociągając trunek przez słomkę. – Niedługo minie 10 lat, a ten jej Jacuś wciąż jest wpatrzony w nią jak w obrazek. A mnie znowu czeka chyba rozwód – dodała z żalem.

Wiedziałam, że po cichu zawsze zazdrościła Marioli udanego małżeństwa. Ona sama miała za sobą już dwa nieudane związki, a trzeci wisiał na włosku. Czy można się więc dziwić, że nie wytrzymałam?

– Wiesz, Jacuś wcale nie musi być taki święty, jak wszystkie myślimy – powiedziałam i wyłożyłam Iwonie całą historię usłyszaną od Marioli. Słuchała z wypiekami na twarzy.

– Tylko pamiętaj, powiedziałam ci to w tajemnicy. Nikomu ani mru mru! Mariola by mnie zabiła! – zażądałam na koniec.

– Oszalałaś? Nikomu nie powiem – odparła Iwona, kładąc palec na ustach.

Ale oczywiście nie dotrzymała słowa. Powiedziała Dagmarze, tamta Ilonie. No i po dwóch godzinach o podejrzeniach Marioli wiedziało już niemal całe miasto. Niektóre dziewczyny nawet dzwoniły do mnie i domagały się szczegółów. W pierwszej chwili wściekłam się na Iwonę. „Jak ona mogła być taka wredna i wszystkim rozgadać?” – pomyślałam.

A potem przypomniało mi się, że Mariola prosiła mnie o dyskrecję. I ja też nie dotrzymałam słowa. Zrobiło mi się trochę głupio.

Wiedziałam, że ją zawiodłam

Przez kilka następnych dni czekałam na telefon od Marioli. Byłam pewna, że zadzwoni z karczemną awanturą. Nawet chciałam, żeby to zrobiła. Przynajmniej wiedziałabym, na czym stoję. Ale telefon milczał. W końcu nie wytrzymałam i sama do niej zadzwoniłam.

– Cześć, Mariola! Czemu się nie odzywasz? Już myślałam, że coś ci się stało – zaczęłam. Po cichu miałam jeszcze nadzieję, że przyjaciółka nic nie wie o mojej niedyskrecji.

– Gdybym była złośliwa, powiedziałabym, że byłam zajęta robieniem awantury Jackowi. Za zdradę – odparła. – Ale tak naprawdę nie dzwonię, bo nie rozmawiam z ludźmi, którym nie można zaufać.

– Ojej, nie denerwuj się… Wiem, że postąpiłam jak idiotka – powiedziałam. – Ale Iwona marudziła, że poznaje zawsze samych sukinsynów, natomiast ty trafiłaś od razu na tego wymarzonego. Chciałam ją jakoś pocieszyć. Pokazać, że wcale nie masz tak wesoło… – tłumaczyłam się.

– Rozmawiałam z Jackiem, sprawa się wyjaśniła – przerwała Mariola. – Ta wyfiokowana brunetka to była jego koleżanka z pracy. Jacek poprosił ją o pomoc w wyborze prezentu dla mnie z okazji naszej rocznicy ślubu. Nie powiedział mi, bo chciał, żeby to była niespodzianka. Gdy usłyszał, że podejrzewałam go o zdradę, uśmiał się do łez.

– No, widzisz – ucieszyłam się. – Wszystko dobrze się skończyło. Nie ma się o co gniewać – zaczęłam się przymilać.

– Właśnie że jest! Prosiłam cię, żebyś nikomu nie mówiła. A ty przyrzekłaś… Zawiodłaś moje zaufanie. Tego się nie robi przyjaciółce. Zastanów się nad tym – powiedziała.

Reklama

Teraz nie odbiera moich telefonów, nie chce ze mną gadać. Czy kiedyś mi wybaczy?

Reklama
Reklama
Reklama