Reklama

Zsunęłam z kolan miękki pled i nieśpiesznie ruszyłam do przedpokoju.

Reklama

Pukanie narastało, ktoś się niecierpliwił.

Już otwieram – krzyknęłam.

W progu stała siwowłosa kobieta, która mogłaby być moją babcią.

– Czy może mi pani pomóc?

– Przykro mi, dziś nie pracuję – zaczesałam niesforne kosmyki.

– Błagam! To ważne.

– Już mówiłam. Mam wolne.

Niech się pani zlituje. Oni nie mogą wiedzieć, że to zrobiłam…

– Kto?

– Kasia, moja wnuczka, i jej narzeczony.

– Proszę wejść – skapitulowałam.

Po kilku minutach jej broda wciąż drżała. Siedziała ze skulonymi ramionami.

Poczułam wyrzuty sumienia

– Proszę mi wszystko po kolei opowiedzieć. Postaram się pomóc.

– Chodzi o to głupie mieszkanie – zaczęła. – Kilka miesięcy temu Kasia przeprowadziła się do Mikołaja. Nie podobało mi się to, bo nie mają ślubu, ale wie pani, jak jest. Młodzi teraz nie śpieszą się do ołtarza. Moja córka, matka Kasi, uznała, że jestem staroświecka. No to się nie mieszałam. Byłam tam nawet ze dwa, trzy razy na obiedzie. Mieszkanko, nie powiem, całkiem ładne. Przestronne, gustownie urządzone. Ale co z tego, skoro… To mieszkanie jest nawiedzone!

– Nawiedzone? – skupiłam się na ostatnim zdaniu, bo nie chciałam przyznać, że wymówione przez kobietę imię, wywołało bolesną falę wspomnień.

Ile bym dała, aby znów zobaczyć Mikołaja. Mojego Mikołaja.

– Tak uważam – w jej oczach pojawiły się iskry. – Albo przeklęte. Dlatego potrzebuję pani pomocy.

– Co niby miałabym zrobić?

– Musi pani tam ze mną pójść.

– Nie jestem egzorcystką – stwierdziłam. – Trafiła pani pod zły adres.

Nie chodzi o duchy, tylko o aurę. Złą energię. Odkąd Kasia tam zamieszkała, ich związek się psuje. Wiem, że co innego chodzić na randki, a co innego mieszkać razem, ale… Ona się tam źle czuje. Bardzo schudła. Prawie w ogóle nie sypia. Wygląda coraz gorzej. Boję się o nią.

– A Mikołaj? Też się zmienił?

– Nie wiem. To znaczy wygląda zdrowo, jeśli o to pani pyta. Tyle że stał się dla mojej wnuczki oschły. Często się kłócą. Mówiłam już, że ich związek się rozpada.

Nie powinnam tam jechać. Jakaś część mnie chciała jednak pomóc. Przede wszystkim Kasi i Mikołajowi. Czułam, że ta dwójka wciąż ma szansę. Szansę, którą ja zaprzepaściłam…

– Skąd ma pani klucze do ich mieszkania? – zapytałam, usiłując zaparkować auto w ciasnej uliczce.

– Zostawili u mnie kiedyś zapasowy komplet. Jechali na urlop i ktoś musiał zająć się kwiatkami.

Ale teraz nie ma ich w domu? – upewniłam się.

– Nie. Mikołaj wyleciał dziś rano na zagraniczne szkolenie. Kasia jest u swoich rodziców. Powiedziała, że nie chce być sama w tym mieszkaniu. Myślę, że się boi. Ale jeśli tam jest zła energia, pozbędzie się jej pani, prawda?

– Zrobię, co w mojej mocy.

Zgrzyt zamka wywołał gęsią skórkę na mojej skórze

Czułam się jak przestępca. Starsza pani pchnęła drzwi i ostrożnie zajrzała do środka. W mieszkaniu unosił się zapach sandałowego kadzidła. Przedpokój płynnie przechodził w przestronny salon połączony z funkcjonalną kuchnią.

Prócz kilku nowoczesnych akcentów, pomieszczenia urządzono w orientalnym stylu. Spodobały mi się czekoladowe ściany, zdobione haftowanymi ornamentami poduszki oraz miękkie kanapy. Na małym stoliczku z drewna tekowego, półce i stylowej komodzie właściciele porozstawiali świeczki. Wiszące na ścianie lustro odbijało pędy bambusa. Zwielokrotniona w szklanej tafli roślina wnosiła do pokoju powiew świeżości i sprawiała, że egzotyczne wnętrze było w naturalny sposób przytulne i miłe dla oka.

– Pani wnuczka ma dobry gust. Śliczne mieszkanie. Sama chciałabym takie mieć – spojrzałam na starszą panią. – Póki co, nie dostrzegam tu złej energii, a jedynie bardzo spójną koncepcję. Nie jestem dekoratorem wnętrz, ale umiem docenić harmonię kolorów i materiałów.

– Kasia uwielbia kupować meble, te wszystkie ozdóbki, lampki i kwiatki. Gdyby mogła, wydałaby na to cały majątek. Mikołaj pozwolił jej urządzić wszystko po swojemu. Ale proszę obejrzeć resztę. Najładniejsza jest chyba łazienka. To znaczy według Kasi, bo jak dla mnie to troszkę mało praktyczna. To drewno… Nie wiem, czy im w końcu nie zgnije.

Panele z ciemnego drewna egzotycznego zmniejszały optycznie pomieszczenie, ale za to doskonale komponowały się z czerwonymi kafelkami i złotą armaturą. Wrażenie przepychu dopełniały figurki Buddy na wannie i stojąca obok mała fontanna. Moją uwagę zwróciła jednak przede wszystkim odlana z brązu żabka. W jej pysku tkwiła złota moneta. Wreszcie coś zaczęło mi świtać.

Czy mogę zobaczyć sypialnię?

– Oczywiście. Chociaż akurat ten pokój nie jest do końca urządzony.

Jasne ściany zdumiały mnie. Stanowiły obcy element w tym przytulnym i konsekwentnie zaaranżowanym mieszkaniu.

Sypialnia była wyjątkowo minimalistyczna. Jedyne znajome i przewidywalne akcenty to bambusowe rolety w oknie, olbrzymie lustro na ścianie oraz liczne doniczki z orchideami na parapecie. Na resztę wystroju składały się szara wykładzina, proste łóżko z białą pościelą, czarno-białe zdjęcia w antyramach oraz szafa wnękowa z białego laminatu.

– Rozumiem, że zabrakło pieniędzy?

– Nie wiem, ale to jedyny pokój, którego Kasia nie zdążyła przemeblować. Być może Mikołaj się zbuntował.

– Czyli jest taki, jaki był, zanim się tu wprowadziła? – domyśliłam się.

– Tak. To tutaj czai się zło? Wyczuwa pani wibracje? – ożywiła się kobieta.

– Nie chodzi o zło – zawahałam się. – Raczej, jak wcześnie pani wspomniała, o energię. A być może także o… poprzednią lokatorkę. Pozwoli pani, skoro już tu jesteśmy, że chwilkę pomyszkuję?

– Poczekam w salonie, a pani… Niech odprawi te swoje rytuały.

Wiedziałam już, że Kasia jest miłośniczką feng shui. Żabka z monetą, rozmieszczenie mebli, lustra – wszystko zgodne z zasadami sztuki. Leżąca przy łóżku książka świadczyła jednak o tym, że dziewczyna dopiero zgłębia tajniki starożytnej filozofii.

Z wiszących na ścianach zdjęć spoglądały na mnie twarze obcych ludzi

Mikołaj zgromadził tu całą kolekcję wspomnień. Czy właśnie to odbierało Kasi sen? A może winna była pościel? Biała, schludnie uprasowana i ułożona w szafie. Zakupiona na długo przed tym, nim chłopak zaproponował jej wspólne mieszkanie. Pościel, w której prawdopodobnie sypiały kiedyś inne kobiety.

– Kasia ma świetny gust i jest konsekwentna. Za bardzo jednak ufa zasadom feng shui – powiedziałam do jej babci, wychodząc z pokoju.

– Feng shui? Mój Boże, to jakaś sekta? Wiedziałam, że dzieje się coś złego!

– Nie – uśmiechnęłam się. – To rodzaj filozofii, zgodnie z którą wnuczka urządziła dom. W dużym uproszczeniu, chodzi o harmonię i zapewnienie odpowiedniego przepływu energii. Całe to mieszkanie to książkowy przykład feng shui. Prócz jednego pokoju – wyjaśniłam. – Nie wiem, na ile Kasia jest tego świadoma, ale filozofia ta odradza wieszanie w sypialni zdjęć. Być może Mikołaj nie zgodził się ich usunąć. To pierwszy błąd. Przebywając w tym pomieszczeniu, pani wnuczka zawsze będzie czuć na sobie wzrok sportretowanych osób. Być może właśnie to wywołuje u niej niepokój i bezsenność. Drugi błąd to kwiaty. W pokoju służącym do wypoczynku nie należy ustawiać zbyt wielu roślin, bo będą one rywalizować z ludźmi o energię. Kolejna sprawa: lustro nad łóżkiem. Wieczorem, owszem, może ono podgrzewać atmosferę… Na noc jednak powinno się je zasłaniać, aby się spokojnie wyspać. I wreszcie ostatnia rzecz. Pościel!

– Nie rozumiem.

Pościel dla pary musi być nowa. Według feng shui przedmioty zatrzymują energię poprzednich właścicieli. Jeśli więc kiedyś spał w niej ktoś inny…

– Rozumiem, co ma pani na myśli. Ktoś, kto lubił biel i szarości.

– Ktoś, czyje zdjęcie Mikołaj zdjął ze ściany. Wciąż jeszcze jest po nim ślad.

– A więc mieszkanie nie jest przeklęte?

– Nie, nie – zaprzeczyłam.

– Wystarczy pomalować ściany, pozbyć się kilku rzeczy i kupić nową pościel?

– Tak. Albo zapomnieć o filozofii i przesądach i po prostu dać szansę miłości.

Białe firanki wciąż powiewały na wietrze. Kolejna bezsenna noc otoczyła mnie swym smutkiem. Czy winna była pościel, w której kiedyś spałam z Mikołajem? Rano głos w słuchawce przyniósł ukojenie:

Reklama

– Przyjedź do mnie, przepraszam!

Reklama
Reklama
Reklama