Reklama

Spoglądając na komórkę, wyczekuję twojego telefonu, choć zdaję sobie sprawę, że nie zadzwonisz. Ludzie twierdzą, że nadzieja gaśnie na samym końcu, ale we mnie jej już nawet nie ma, pozostało tylko wyczekiwanie. Powinieneś dać jakiś znak życia, powiedzieć cokolwiek. Kto wie, może udałoby ci się mnie oczarować na tyle, bym mniej się dręczyła? Zastanawiam się tylko, czy w ogóle obchodzą cię moje uczucia. Szczerze w to wątpię, nie łudzę się już, że cokolwiek, co się ze mną wiąże, może być dla ciebie istotne. A jeszcze niedawno myślałam zupełnie inaczej.

Reklama

Sprawiałeś wrażenie odpowiedzialnego faceta, z którym da się zbudować dojrzałą relację, na dobre i na złe. Tak bardzo się myliłam…

Zostały mi tylko piękne wspomnienia…

– Daję ci słowo, w całym swoim życiu nie spotkałem kobiety, która byłaby tak zjawiskowo piękna jak ty.

To już trzeci raz, kiedy słyszę te słowa od ciebie dzisiejszego wieczora. Mówią, że damie należy powiedzieć, że jest piękna trzykrotnie: przy pierwszym razie ona podziękuje, przy drugim uwierzy, a przy trzecim się odwdzięczy.

– Przesadzasz! Ale bardzo dziękuję, to naprawdę miłe z twojej strony – parsknęłam śmiechem w odpowiedzi.

Zobacz także

– Mówię serio przecież! – w twoim głosie dało się wyczuć autentyczne przekonanie.

Było mi niezmiernie przyjemnie słyszeć taki komplement, ale starałam się jeszcze trzymać fason. Nie mam nastu lat, żeby złapać się na lada przynętę.

Wyglądasz obłędnie, na bank non stop to słyszysz, więc chyba nie powiedziałem nic odkrywczego – dodałeś serdecznie.

No cóż, zdarzyło mi się kilka razy usłyszeć komplement, że jestem piękna, ale nie na tyle często, żebym zdążyła się do tego przyzwyczaić. Faktycznie, przez cały wieczór wpatrywałeś się we mnie z podziwem, który śmiało można by nazwać maślanym wzrokiem. Nieśmiało odwracałeś spojrzenie, gdy tylko kierowałam twarz w twoim kierunku, ale nie robiłeś tego wystarczająco szybko, bym tego nie dostrzegła.

Nie powiem, żeby to było nieprzyjemne. Wręcz odwrotnie, bo czy jest jakaś kobieta, która nie lubi być adorowana? Na imprezie u Mirka było przecież sporo dziewczyn młodszych ode mnie i naprawdę bardzo ślicznych. Ty jednak zwróciłeś uwagę akurat na mnie.

Powiedziałeś, że lustro pokazuje mi prawdę, z taką pewnością siebie, jakbyś przynajmniej przedstawiał prezentację o najnowszych wynalazkach. Potem się okazało, że masz też niezłe poczucie humoru. To mnie do ciebie przekonało bardziej niż same miłe słówka. Wtedy już wiedziałam na sto procent, że nie jesteś jakimś nudziarzem. Bo nie ma nic bardziej przytłaczającego niż facet, który jest nudny jak flaki z olejem, o tym już się aż za często przekonałam. Później, kiedy już byliśmy razem, w pewnym momencie zatęskniłam właśnie za takimi typami. Może i trochę sztywniakami, ale za to wiernymi i stałymi w uczuciach. Po co się wpatruję w tę komórkę? Powinnam czymś się zająć, może gdzieś się przejść, w końcu wyrzucić cię z głowy. Czemu tak mocno wbiłeś mi się do serca i duszy?

Światło smartfona nagle mnie oślepia. Czyżbyś to ty do mnie napisał? Niestety, to tylko Ewa, która pyta, co słychać i jak sobie radzę. Z pewnością z przyjemnością porozmawiałaby ze mną, posłuchała, co mi leży na sercu. Szkoda tylko, że nawet nie mam siły, by choć słowem odpowiedzieć na jej wiadomość. Minęło już tyle czasu od twojego odejścia... Cztery dni? Nie, chyba pięć. Serio, powinieneś dać jakiś znak życia, wytłumaczyć parę spraw, ale przecież ty tak nie działasz. Podobno w całym swoim życiu przed nikim się nie usprawiedliwiasz, poza własną matką i żoną. Tyle tylko, że żony nie masz...

– Na tę chwilę – powiedziałeś, spoglądając na mnie w taki sposób, że poczułam autentyczne gorąco rozchodzące się po każdym zakamarku mojego ciała.

– Słuchaj, nasza wspólna przyszłość będzie wyjątkowa, nieporównywalna z niczym innym na tym świecie. Nasze uczucie przetrwa do grobowej deski, a nawet dłużej, sięgając kolejnych wcieleń. W następnym życiu odnajdę cię, tak samo jak odnalazłem tym razem – słowa płynęły z twoich ust, a ja nie potrafiłam nie uwierzyć.

– W końcu się mną znudzisz – rzuciłam.

– Ja, znudzić się tobą?! Niemożliwe! Ale istnieje ryzyko, że to ty będziesz miała mnie dość. W końcu kim ja jestem przy takiej damie? Stanowimy dość osobliwy duet: piękna i bestia.

– Nie uważasz, że to trochę przesada? – parsknęłam śmiechem. – Jesteś niezłą partią i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Kobiety za tobą szaleją – uzupełniłam.

– W twoim towarzystwie każdy inny urok traci blask.

Zawsze mnie oczarowywałeś tym, co mówiłeś

Przy tobie czułam, że jestem wyjątkowa i niepowtarzalna, taka jedna na milion. A te twoje spontaniczne pomysły na wypady za miasto to było coś niesamowitego.

– Wróćmy wcześniej, bo rano muszę iść do pracy.

– Ja też – chichotałeś pod nosem. – Ale pomyśl, co to jeden dzionek niewyspania wobec tej przygody, która na nas czeka? Nie pożałujesz, sama zobaczysz.

Miło było czuć, że cieszyłeś się mną niczym dziecko wymarzonym prezentem, zanim odłożył go w zapomniany zakątek pokoju. Jeden czy drugi raz taka refleksja zawitała w mojej głowie, jednak za każdym razem odpychałam ją od siebie, nie dopuszczając myśli, że takie porównanie może mieć w sobie ziarno prawdy.

Przenigdy cię nie zostawię – szeptem zapewniałeś, gdy spoczywaliśmy obok siebie na łóżku po żarliwych miłosnych igraszkach, jak uwielbiałeś określać nasze zbliżenia. – Chcę na zawsze być u twego boku, chcę wspólnie się z tobą zestarzeć.

Czyż istnieją bardziej urocze słowa, które zakochana osoba może usłyszeć od swojego wybranka? Zadzwoń, człowieku. Błagam, odezwij się choć słowem. Wszak tego wymagałaby elementarna ludzka przyzwoitość.

Ano właśnie… Tylko czy ktoś, kto był w stanie postąpić tak, jak ty to uczyniłeś, w ogóle ma w sobie coś, co choćby mgliście przypomina przyzwoitość?

Zdaję sobie sprawę, że nasze życie to nie bajka. Gdy początkowy zachwyt partnerem mija i nadchodzi szara codzienność, cudowna sielanka przeradza się w surową i nieprzyjemną rzeczywistość. Ale przecież na tym właśnie opiera się dojrzała relacja pomiędzy dwojgiem osób – dobierają się i trwają razem niezależnie od sytuacji, na dobre i na złe.

Już w momencie, gdy udaliśmy się do urzędu stanu cywilnego, by ustalić datę naszego ślubu, powinnam była mieć jakieś złe przeczucia. Nie wyglądałeś na specjalnie uradowanego, ale dałam wiarę twoim słowom, że to przez dokuczliwy ból głowy, który cię tego dnia męczył. Potem zacząłeś znikać na coraz dłużej. Już nie pędziłeś do mnie zaraz po pracy, jakbyś fruwał, tłumaczyłeś, że musisz spędzić trochę więcej czasu z kolegami, bo potem nie będziesz miał tylu sposobności, by się z nimi widywać.

– Z tobą będę przesiadywał, a nie latał po barach z kumplami – mówiłeś z mocą, a ja ci ufałam bez cienia wątpliwości.

Tak, bez dwóch zdań potrafisz przemawiać naprawdę przepięknie. Przyciągasz jak magnes. Trudno ci nie uwierzyć. Koniecznie trzeba na własnej skórze doświadczyć, kim jesteś naprawdę, ujrzeć to samemu. Spoglądałeś na tamtą dziewczynę identycznie jak jeszcze całkiem niedawno na mnie.

Twoje oczy błyszczały jak gwiazdy, kiedy na nią patrzyłeś. Usta lekko rozchylone, jakbyś chciał coś powiedzieć, ale brakowało ci słów. Idąc obok siebie w galerii, trzymaliście się za ręce jak para nastolatków podczas pierwszej randki. Dla postronnych obserwatorów było jasne, że nic innego się dla ciebie nie liczyło. Kiedy przekroczyłeś próg naszego mieszkania, zacząłeś kluczyć i wymyślać jakieś kiepskie wymówki. Dopiero gdy zaczęłam drążyć temat, pokazałeś swoje prawdziwe oblicze. Twoje słowa zupełnie zbiły mnie z tropu, chociaż chyba nie powinny, gdybym tylko przypomniała sobie, jak cieszyłeś się mną niczym małe dziecko nową zabawką.

– Sama chyba czujesz, że nasze relacje już nie są takie jak kiedyś. To już nie to samo, co było między nami na początku. Zabrakło tej iskry, tego pożądania – rzuciłeś prosto z mostu.

– Wydaje mi się, że to nic nadzwyczajnego – odpowiedziałam, czując, jak serce podchodzi mi do gardła. – Jesteśmy w zwykłym związku, bywają lepsze i gorsze momenty. Nie da się przecież bez przerwy żyć na takiej dawce emocji, pełną parą – kontynuowałam.

– Może ty tak nie potrafisz, ale ja właśnie czegoś takiego potrzebuję. Tylko tego pragnę.

Ta odpowiedź uświadomiła mi, jakim typem faceta jesteś. Zwykłym Piotrusiem Panem. Facetem, który nigdy nie wydoroślał i chyba już nie wydorośleje.

– To dlaczego opowiadałeś o ślubie, dlaczego udawałeś, że widzisz ze mną swoją przyszłość? – zapytałam.

– Serio wierzyłem, że nam się uda. Ale się nie udało – rzuciłeś beztrosko.

Wiem, że nie przejąłeś się zbytnio naszą awanturą. Twoje kłamstwa i mój szok to dla ciebie pestka. Ot, zwykły dzień.

– Wynoś się! – wrzasnęłam, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.

No i poszedłeś, jak gdyby nigdy nic. Już do mnie nie zadzwonisz, nie ma szans. Teraz pewnie zajmujesz się inną i sypiesz jej komplementami. A ta bidulka myśli, że trafiła szóstkę w totka. Znam ten schemat… Cudowny facet, namiętny, pomysłowy, do tańca i do różańca. Za kilka miesięcy ona też się przekona, że trafiła do bajki o chłopcu, który tylko udaje dorosłego. Serio do mnie nie zadzwonisz?

Reklama

Maria, 37 lat

Reklama
Reklama
Reklama