Reklama

Mówią, że małżeństwo to codzienność – wspólne śniadania, wieczorne rozmowy, czasem cisza, czasem kłótnia. U nas ta codzienność od jakiegoś czasu zaczęła mnie dusić. Mirek, mój mąż, niby był obok, ale coraz częściej miałam wrażenie, że myślami błądzi gdzieś daleko. Siadał przy stole, jadł w milczeniu, a kiedy pytałam go o dzień w pracy, odpowiadał zdawkowo, nie patrząc mi w oczy.

Reklama

Początkowo tłumaczyłam to sobie zmęczeniem. Każdy ma gorsze dni, prawda? Ale kiedy gorsze dni zaczynają zamieniać się w tygodnie, a później w miesiące, trudno udawać, że wszystko jest w porządku.

Coraz częściej zauważałam, że wychodzi wieczorami, niby „na spotkania służbowe”. Telefon zawsze miał przy sobie – a kiedy dzwonił, wychodził do drugiego pokoju. Raz zobaczyłam, jak się uśmiechał, patrząc w ekran.

Od tamtej chwili zaczęłam patrzeć na niego inaczej. Analizowałam każdy gest, każde westchnienie. Kiedy kładł się do łóżka i odwracał plecami, czułam, że coś nas rozdziela – coś, o czym nie chciał mi powiedzieć.

Może to ja wymyślam? Może to tylko moje przewrażliwienie? A może… on naprawdę ma kogoś?

Te pytania nie dawały mi spokoju. A im dłużej Mirek milczał, tym bardziej moje serce biło w rytmie podejrzeń.

Niech powie wprost, że ma inną!

– Mirek, możemy porozmawiać? – zagadnęłam go, gdy tylko wszedł do domu. Rzucił kurtkę na wieszak, nie patrząc na mnie.

– O czym? – mruknął, zdejmując buty.

O tym, gdzie znowu byłeś. I dlaczego od tygodni unikasz mojego wzroku.

Zamarł w pół ruchu. Przez chwilę miałam nadzieję, że się odwróci, podejdzie, obejmie i wszystko wyjaśni. Ale on tylko westchnął.

– Magda, naprawdę musimy teraz o tym gadać? Byłem w pracy, przecież wiesz.

– Nie, nie wiem! – podniosłam głos, czując, jak fala gorąca uderza mi do głowy. – W pracy, powiadasz? Spotkania, telefony, tajemnice? Jak mam ci wierzyć, skoro nawet na mnie nie spojrzysz?!

– Przesadzasz – odburknął, siadając przy stole.

– Przesadzam? – parsknęłam gorzko. – To wytłumacz mi, dlaczego twoja koszula pachnie damskimi perfumami, a ty wieczorami nagle „musisz” wychodzić. Kogo oszukujesz, mnie czy siebie?

Zerwał się gwałtownie.

– Przestań! To nie tak, jak myślisz.

– To jak jest?! – wrzasnęłam, łzy napływały mi do oczu. – Powiedz wprost, że masz inną. Lepiej usłyszeć prawdę, niż żyć w kłamstwie!

Chwycił się za głowę, jakby brakowało mu słów.

– Magda, proszę cię… nie rób scen.

To było jak policzek. „Nie rób scen”? W tej chwili czułam, że wali się cały mój świat.

W środku aż mnie rozsadzało. Skoro nie zaprzeczył, to znaczy, że trafiłam w punkt.

Kiedy trzasnęłam drzwiami sypialni, drżałam cała. Myśli kotłowały mi się w głowie. Dlaczego on nie powiedział wprost, że mnie nie zdradza? Dlaczego nie potrafił spojrzeć mi w oczy i przysiąc?

Od tamtego momentu każde jego słowo, każdy gest analizowałam do granic absurdu. Nawet zapach jego ubrań badałam jak dowody zbrodni. Bo jeśli miałam rację – chciałam to udowodnić.

Zrobiłam własne śledztwo

– Magda, ty przesadzasz – powiedziała Anka, kiedy zwierzyłam jej się przy kawie. – To, że facet się zamyślił albo ma gorszy okres, nie znaczy od razu, że cię zdradza.

– Ale ty go nie widzisz na co dzień – odpowiedziałam drżącym głosem. – On jest inny. Nieobecny. Jakby nie miał już miejsca dla mnie w głowie.

Anka uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Zaufaj mu. I przestań tak się nakręcać, bo tylko zrobisz sobie krzywdę.

Łatwo jej mówić. Wracała wieczorem do domu, gdzie mąż czekał z kolacją i uśmiechem. A ja? Ja miałam Mirkowe „zaraz wrócę” i trzaśnięcie drzwi.

Tego samego dnia, kiedy wyszedł „na spotkanie z klientem”, postanowiłam go sprawdzić. Serce waliło mi jak młot, ręce trzęsły się na kierownicy, ale jechałam za nim. Światła samochodu przede mną migały jak drogowskazy prowadzące do prawdy.

Zatrzymał się pod niewielką kawiarnią. Siedziałam w aucie, skulona, prawie nie oddychając. Mirek wszedł do środka. Wyglądał na podenerwowanego, ciągle oglądał się za siebie.

– Boże, co ja robię? – szepnęłam sama do siebie, ale nie potrafiłam odpuścić.

Każda minuta jego nieobecności była jak tortura. Zaczęłam sobie wyobrażać, że za chwilę zobaczę go z obcą kobietą, trzymającego ją za rękę, śmiejącego się tak, jak już dawno nie śmiał się ze mną.

Czułam mieszankę strachu i determinacji. Jeśli miałam cierpieć, to przynajmniej chciałam znać prawdę. to jednak był tym razem klient.

Następnego dnia znów znalazłam wymówkę, by go śledzić. I kolejnego. To już nie była ciekawość – to była obsesja. Obserwowałam każdy jego krok, każdy ruch palców po ekranie telefonu.

I wciąż miałam wrażenie, że zbliżam się do chwili, w której wszystko się wyjaśni. Ale bałam się, że nie uniosę tej prawdy.

Tym razem wszedł do czyjegoś mieszkania

Była sobota. Mirek wyszedł wieczorem, twierdząc, że „musi spotkać się w sprawie kontraktu”. Tym razem nie miałam wątpliwości – poszłam za nim. Serce biło mi jak oszalałe, dłonie miałam mokre od potu.

Samochód zatrzymał pod kamienicą na obrzeżach miasta. Mirek wysiadł, a ja poszłam za nim pieszo, starając się nie rzucać w oczy. Widziałam, jak wszedł do niewielkiego mieszkania na parterze. Światło zapaliło się od razu.

Podkradłam się bliżej. Firanka była uchylona, więc zaglądałam jak złodziej. I wtedy go zobaczyłam – siedział na sofie obok kobiety. Była blada, wyczerpana, owinięta kocem. On trzymał ją za dłoń, patrzył z troską, jakiej dawno nie widziałam w jego oczach, gdy spoglądał na mnie.

– Ty draniu… – syknęłam, a gniew dodał mi odwagi.

Wpadłam do środka jak burza.

– Mirek! – krzyknęłam, a głos mi się załamał. – To tutaj się spotykasz ze swoją kochanką?!

Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni. Mirek zerwał się z kanapy.

– Magda, co ty tu robisz?!

– Lepiej powiedz, co ty robisz! – wrzasnęłam, a łzy napłynęły mi do oczu. – To dlatego unikasz mnie od miesięcy? Dlatego pachniesz cudzymi perfumami?

Kobieta uniosła na mnie zmęczone oczy. – Pani mnie źle rozumie…

– Zamknij się! – przerwałam jej ostro. – Nie interesują mnie twoje tłumaczenia. Mirek, patrzę na was i widzę wszystko jak na dłoni. Ty mnie zdradzasz!

– Magda, przestań, to nie tak… – próbował mnie uspokoić, ale nie chciałam słuchać.

– Nie tak?! – wrzasnęłam. – To ja mam omamy?! Widzę cię z inną kobietą, a ty jeszcze zaprzeczasz?!

Atmosfera zgęstniała do granic. Czułam, że zaraz eksploduję. Chciałam wyjaśnień. Chciałam prawdy. Nawet jeśli miała mnie zniszczyć.

Prawda wychodzi na jaw

– Magda, posłuchaj wreszcie! – Mirek złapał mnie za ramiona, ale odtrąciłam go z wściekłością. – To nie jest to, co myślisz.

– A co niby mam myśleć?! – krzyknęłam. – Siedziałeś tu z nią, trzymałeś ją za rękę! Nie rób ze mnie idiotki!

Kobieta powoli podniosła się z kanapy. Była wychudzona, włosy miała rzadkie, a w oczach malował się smutek.

– Proszę pani… mam na imię Kinga. Ja i Mirek znaliśmy się… dawno temu.

– Ach, czyli byłaś jego wielką miłością, tak? – zakpiłam, czując, jak serce rozsadza mi klatkę.

– Byłam – przyznała cicho, a łzy spłynęły jej po policzkach. – Ale to było w liceum. Teraz… teraz ja walczę z chorobą. Sama. I on mi tylko pomaga.

Patrzyłam na nią oszołomiona.

– Chorobą?

Mirek w końcu zdobył się na głos.

– Kinga jest ciężko chora, Magda. Nie ma nikogo. A ja… kiedy się dowiedziałem, nie potrafiłem odwrócić się plecami.

– Więc dlatego tyle razy wychodziłeś wieczorami? – zapytałam, głos drżał mi z rozpaczy. – Dlatego kłamałeś, że masz spotkania w pracy?

– Tak – odpowiedział spokojnie. – Bałem się powiedzieć ci prawdę. Wiedziałem, jak to zabrzmi. Że się wściekasz, że będziesz zazdrosna. Nie chciałem awantur, a jednocześnie nie mogłem jej zostawić samej.

Słowa uderzyły mnie jak zimny prysznic. Nagle cała moja pewność, że Mirek mnie zdradza, rozsypała się w pył. Poczułam wstyd, ale też… ból. Bo przecież on wciąż mnie okłamywał.

Stałam tam, wpatrzona w nich oboje, rozdarta na pół. Z jednej strony współczucie dla tej kobiety, z drugiej – palący żal, że mój mąż wolał zatajać prawdę niż zaufać mi na tyle, by ją wyznać.

Dlaczego mi nie zaufał?

Wracaliśmy do domu w milczeniu. W samochodzie słychać było tylko szum silnika i moje oddechy. Mirek kilka razy próbował coś powiedzieć, ale urywał w pół słowa, jakby nie wiedział, od czego zacząć.

– Dlaczego mi nie zaufałeś? – przerwałam ciszę, a mój głos zabrzmiał ostrzej, niż planowałam. – Dlaczego od początku nie powiedziałeś, że chodzi o Kingę?

Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Bałem się. Wiedziałem, że źle to odbierzesz. Że pomyślisz najgorsze.

– A nie pomyślałam? – prychnęłam gorzko. – Skoro ukrywałeś, musiałam sobie dopowiadać resztę. I dopowiedziałam.

Zacisnął dłonie na kierownicy.

– Nie chciałem robić ci przykrości. Chciałem ją wesprzeć, a ciebie ochronić przed bólem.

– A wyszło odwrotnie – szepnęłam, czując, jak łzy znów napływają mi do oczu. – Bo teraz nie wiem, co jest gorsze. Moje chore podejrzenia czy twoje kłamstwa.

Kiedy weszliśmy do mieszkania, usiadłam na kanapie, a on stanął w progu, jakby bał się podejść.

– Magda… ja cię nie zdradziłem. Ani razu, ani myślą, ani czynem. To ty jesteś moją żoną, moim domem. Ona naprawdę nie ma nikogo – głos mu się załamał. – Nie mogłem odwrócić się plecami. Kiedyś mogłem na nią liczyć, teraz postanowiłem się odwdzięczyć chociaż dobrym słowem czy drobnym wsparciem.

Wiedziałam, że mówi prawdę. Ale wiedziałam też, że coś pękło. Że między nami wdarła się rysa, której nie zlikwidują żadne zapewnienia.

Przytaknęłam tylko głową.

– Potrzebuję czasu.

On usiadł obok, ale nie dotknął mnie. Siedzieliśmy tak obok siebie – niby razem, a jednak daleko od siebie jak nigdy dotąd.

Nie potrafię mu uwierzyć

Niby dalej żyliśmy razem, jedliśmy przy jednym stole, spaliśmy w jednym łóżku, ale coś się zmieniło. Czułam, jakbym straciła grunt pod nogami.

Kiedy Mirek mówił, że wróci później, już nie pytałam, gdzie idzie. Nie chciałam znów usłyszeć kłamstwa. Ale też nie potrafiłam uwierzyć w każde jego słowo. Zaufanie, które kiedyś było dla mnie czymś oczywistym, rozsypało się jak porcelanowa filiżanka.

Czasem patrzyłam na niego, gdy siedział zamyślony, i zastanawiałam się, o kim myśli – o mnie czy o Kindze. Wiedziałam, że jej nie zdradza, ale czyjaś obecność w jego sercu podzieliła naszą przestrzeń na pół.

Spotkałam się z Kingą jeszcze raz. Była wdzięczna, że Mirek przy niej trwał. Patrzyłam na nią i czułam mieszankę współczucia i zazdrości. Ona miała jego troskę, ja miałam jego codzienność. Ale czy to wystarczało?

Każdego dnia próbowałam sobie odpowiedzieć na pytanie: czy można odbudować coś, co pękło? Czy da się żyć dalej, udając, że nic się nie stało?

Nie znałam odpowiedzi. Wiedziałam tylko jedno – nawet jeśli dawni kochankowie nie wrócili do siebie, to dawne uczucia nigdy nie znikają. One zostają gdzieś głęboko, jak cień, który idzie krok w krok. I z tym cieniem musiałam nauczyć się żyć.

Magdalena, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama