Reklama

Byłam nauczycielką plastyki i techniki, a moim zadaniem było nie tylko uczyć dzieci, jak rysować czy składać modele a Kacper... On był inny niż reszta. Nie zabiegał o uwagę, nie próbował na siłę się przypodobać. Siedział na końcu sali, zawsze pochylony nad czymś, co tworzył własnymi rękami.

Reklama

Z początku myślałam, że po prostu nudzą go lekcje. Ale kiedy pewnego dnia podeszłam do niego i zajrzałam przez ramię, zaniemówiłam.

– To ty zrobiłeś? – zapytałam zaskoczona.

Kacper podniósł wzrok, jakby nie był pewien, czy odpowiedź ma jakieś znaczenie.

– Tak – odparł cicho.

– To niesamowite – powiedziałam szczerze. – Masz ogromny talent.

Chłopak wzruszył ramionami, jakby nie chciał, żebym robiła z tego wielką sprawę. A jednak to właśnie wtedy postanowiłam, że nie pozwolę, by jego talent został zmarnowany. Nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo jedno zdjęcie może odmienić czyjeś życie...

Nie mogłam tego tak zostawić

Korytarze szkoły były dziś głośniejsze niż zwykle. Wszędzie dało się słyszeć podniecone głosy uczniów chwalących się prezentami, które dostali na urodziny, święta czy bez okazji.

Ej, zobacz, mam najnowszego smartphone! – zawołał Bartek, jeden z klasowych liderów, trzymając w dłoni lśniący telefon.

– A ja dostałem konsolę i pięć gier! – dodał Kuba, z satysfakcją obserwując zazdrosne spojrzenia rówieśników.

Grupa bogatszych dzieciaków śmiała się i porównywała swoje prezenty, rzucając sobie nawzajem komplementy i docinki. Wśród nich stał Kacper – trzymając w dłoniach coś, co zupełnie nie pasowało do reszty. W jego rękach spoczywał model samolotu. Wykonany z kartonu, kawałków drewna i drutu, miał idealnie odwzorowane proporcje, drobne detale na skrzydłach, a nawet maleńkie okienka. Widać było, że chłopak poświęcił na to godziny, a może i tygodnie. Z niepewnym uśmiechem podszedł do stolika, przy którym stali jego rówieśnicy.

– Sam to zrobiłeś? – zapytała Nadia, marszcząc brwi.

– Tak – odpowiedział cicho Kacper, ściskając model w dłoniach.

Chwila ciszy, a potem... śmiech.

– Serio? – parsknął Bartek, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Przyniosłeś do szkoły jakiegoś kartonowego gniota?

– Myślałem, że to zabawa dla dzieci z przedszkola – dorzucił Kuba, a kilka osób zachichotało.

– To ma latać? – zapytała Nadia, udając zainteresowanie, po czym chwyciła model i rzuciła nim. Samolot nie miał żadnej szansy – uderzył o podłogę i złamał się na pół.

Kacper patrzył na swoją pracę roztrzaskaną na ziemi. W jego oczach pojawiło się coś, czego nie zapomnę do końca życia – wstyd, żal i bezsilność. Nie powiedział nic. Po prostu przykucnął i zaczął zbierać fragmenty modelu. Nie mogłam tego tak zostawić.

Jednym kliknięciem zmieniłam jego życie

Podeszłam do niego i delikatnie położyłam dłoń na jego ramieniu.

– Pokaż mi to – powiedziałam cicho.

Kacper wahał się przez chwilę, ale podał mi złamane części. Trzymając je w dłoniach, widziałam, jak bardzo są dopracowane. To nie była zwykła zabawka. To była prawdziwa pasja, precyzja i talent, którego nikt poza mną zdawał się nie dostrzegać. Spojrzałam na pozostałych uczniów z jego klasy – nadal się śmiali.

To, co właśnie wyśmialiście, to nie jest kawałek kartonu – powiedziałam stanowczo. – To dowód na ogromny talent.

Bogatsi uczniowie przewrócili oczami i wrócili do rozmów o swoich telefonach. A Kacper? On nawet na mnie nie spojrzał. Chwyciłam telefon, zrobiłam zdjęcie modelu i wstawiłam je na swój profil na Facebooku z krótkim opisem:

„Niesamowity talent mojego ucznia. Ręcznie wykonany model samolotu – prawdziwe dzieło sztuki!”.

Nie wiedziałam jeszcze, że tym jednym kliknięciem zmienię jego życie na zawsze.

Serce zabiło mi szybciej

Siedziałam w pokoju nauczycielskim, wpatrując się w ekran telefonu. Zdjęcie modelu Kacpra opublikowałam ledwie godzinę temu, a pod postem zaczęły pojawiać się pierwsze komentarze.

„Niesamowite! Jak na karton, to wygląda jak prawdziwy samolot!”.

„Wow, ile ten chłopak ma lat? To talent!”.

„Moja firma szuka młodych zdolnych ludzi do projektowania modeli. Czy mogę skontaktować się z uczniem?”.

Zatrzymałam się na ostatnim komentarzu. Serce zabiło mi szybciej. Ktoś faktycznie zainteresował się pracą Kacpra? Kliknęłam profil osoby, która to napisała – Marek Domański, przedstawiciel firmy zajmującej się projektowaniem modeli i prototypów. Od razu odpisałam w prywatnej wiadomości.

„To uczeń szkoły podstawowej, ale jego talent jest niezwykły. Chciałby Pan dowiedzieć się o nim więcej?”.

Nie minęły dwie minuty, a w mojej skrzynce pojawiła się wiadomość:

„Chcielibyśmy porozmawiać. Proszę o kontakt”.

Zerknęłam na zegar. Za chwilę miałam lekcję, ale nie mogłam skupić się na niczym innym. Czy to mogła być prawdziwa szansa dla Kacpra?

Było mi go żal

Na lekcji chłopak siedział jak zawsze – w ostatniej ławce, cicho i bez ruchu. Było mi go żal. Po tym, co się stało na szkolnej imprezie, wyglądał, jakby chciał zniknąć. Pod koniec zajęć podeszłam do niego.

– Możesz zostać chwilę po lekcji?

Podniósł na mnie wzrok, a w jego oczach zobaczyłam cień niepokoju.

Nie zrobiłem nic złego – powiedział szybko.

Westchnęłam. Był przyzwyczajony do tego, że jeśli nauczyciel chce z nim rozmawiać, to znaczy, że czeka go coś nieprzyjemnego.

– Wiem – odpowiedziałam łagodnie. – To nic złego. Wręcz przeciwnie.

Gdy klasa opustoszała, wyjęłam telefon i pokazałam mu post.

– Zobacz, co napisałam. I zobacz, jak ludzie reagują.

Przeczytał kilka komentarzy, ale nie wyglądał na zachwyconego.

I co z tego? – mruknął.

– Jest ktoś, kto chce cię poznać. Człowiek z firmy zajmującej się projektowaniem modeli. Może to dla ciebie szansa.

Widziałam, jak na moment jego oczy rozbłysły. Ale zaraz potem zmarszczył brwi i pokręcił głową.

To na pewno jakiś żart – mruknął. – Nikt nie chce rozmawiać ze mną, bo zrobiłem coś z kartonu.

Czułam, jak ściska mnie w gardle. Chłopak miał tak niską samoocenę, że nawet gdy los postanowił mu podsunąć szansę, on nie wierzył, że może coś znaczyć.

To pytanie mnie zabolało

– Pozwól mi chociaż spróbować – powiedziałam. – Odpisałam temu człowiekowi. Chciałby się spotkać.

Kacper nie odpowiedział.

– A jeśli to jakaś kolejna pułapka? – zapytał w końcu cicho.

To pytanie mnie zabolało.

– Jeśli to pułapka lub żart – powiedziałam stanowczo – to wezmę to na siebie. Ale jeśli to prawdziwa okazja, to nie możesz jej zmarnować.

Kacper długo milczał. W końcu westchnął.

– Dobrze – powiedział cicho. – Ale proszę nikomu o tym nie mówić.

Uśmiechnęłam się.

– Umowa stoi.

Nie wiedział jeszcze, że to dopiero początek jego nowej drogi.

W jego oczach błysnęła nadzieja

Zorganizowałam spotkanie w szkole. Kacper przyszedł z rodzicami – skromnymi, cichymi ludźmi, którzy patrzyli na wszystko z nieufnością. Przedstawiciel firmy, elegancki mężczyzna w okularach, uśmiechnął się ciepło i podał chłopcu rękę.

– Widziałem zdjęcie twojego modelu. Masz niesamowity talent.

Chłopak nie wiedział, co odpowiedzieć. Jego ojciec chrząknął.

– To tylko karton…

– To nie tylko karton – przerwał mu przedstawiciel. – Widać tu precyzję i pasję. Chcielibyśmy zaprosić cię do współpracy.

Wszyscy zamilkli.

– Co… co to znaczy? – zapytała niepewnie mama Kacpra.

– Chcemy, żeby Kacper projektował dla nas modele. Za uczciwe wynagrodzenie. Dodatkowo oferujemy pomoc w nauce, praktyki, może w przyszłości – pracę.

Kacper spojrzał na mnie. W jego oczach błysnęła nadzieja, której nigdy wcześniej tam nie widziałam.

Reklama

Barbara, 43 lata

Reklama
Reklama
Reklama