Reklama

Odkąd pamiętam zazdrościłam Marii męża. Mieszkamy na tym blokowisku od czasu, gdy je stawiali, czyli gdzieś od początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy te bloki błyszczały nowością, a my mieliśmy ledwo po trzydziestce na karku.

Reklama

Z Marią mogłyśmy na siebie liczyć w każdej sytuacji

Mój mąż był inżynierem, podobnie zresztą jak mężowie prawie wszystkich kobiet mieszkających w naszym bloku. Mieszkania w budynku należały bowiem do spółdzielni, która była częścią fabryki, gdzie ich zatrudniano. Na przeciwko nas, po drugiej stronie klatki schodowej, mieszkali właśnie Marysia i Antoni. Nasza znajomość w ekspresowym tempie przerodziła się w przyjaźń.

Łączyła nas nie tylko sąsiedzka zażyłość, ale i prawdziwa przyjaźń między naszymi rodzinami. Zdarzało się, że spędzaliśmy wspólnie urlopy. Mimo silnej sympatii, jaką darzyłam męża Marysi, nigdy nie dałam tego po sobie poznać. Tę tajemnicę skrywałam w sobie, głęboko w sercu.

W miarę jak moje małżeństwo z Marianem wypalało się, czułam rosnące we mnie uczucie do Antoniego. Właśnie z tego powodu, gdy mój mąż odszedł przedwcześnie na skutek zawału, nie szukałam nikogo, kto mógłby mi go choć trochę zastąpić, choć zarówno siostra, jak i córka usiłowały umawiać mnie z różnymi mężczyznami.

Czy liczyłam na to, że Marysia odejdzie z tego świata, abym wreszcie mogła zdobyć serce jej męża? Coraz częściej się o to posądzałam.

Marysia odeszła mając zaledwie sześćdziesiąt dwa lata. A była o rok młodsza ode mnie. Jej śmierć zaskoczyła nas wszystkich. Antoni przez długi czas obwiniał się, że nie przyłożył należytej uwagi, że nie zareagował właściwie na jej kiepską kondycję i słabe samopoczucie. Ale żal po stracie małżonki i tak jej nie przywróci, co w końcu do niego dotarło.

Pierwszy raz w życiu czuł się kompletnie opuszczony. Samotny i całkowicie zdezorientowany. Ale przecież miał mnie… Dawno temu, kiedy byliśmy jeszcze młodzi, żartowałyśmy z Marysią co by było, gdyby którejś z nas nagle zabrakło.

Doszłyśmy wtedy do wniosku, że owdowiały mąż cały zarośnie, będzie przymierał głodem, a w końcu wyrzucą go z mieszkania, bo zapomni o regulowaniu opłat. Chichrając się, dałyśmy sobie słowo, że zaopiekujemy się swoimi osieroconymi facetami.

Nareszcie został sam

Kiedy wspominam nasze kłótnie z nimi mam wrażenie, że to było ledwie parę dni temu. Nasi mężowie puszyli się jak pawie, twierdząc z pełnym przekonaniem, że poradziliby sobie znacznie lepiej od nas. Wciąż słyszę w myślach te ich przechwałki i docinki. Ten moment utkwił mi w pamięci szczególnie, bo wtedy, zerkając nieśmiało na Antoniego, po raz pierwszy przyszła mi do głowy myśl, że chciałabym się nim zaopiekować.

Nie wiedziałam co dalej robić. Miałam mętlik w głowie. Musiałam skonsultować się z kimś mądrzejszym, więc wybrałam się do siostry. Aga zna się na facetach jak mało kto. Doradziła mi, że powinnam postępować powoli, z wyczuciem, zacząć być dla niego niezastąpiona, aż któregoś pięknego dnia on zrozumie, że to właśnie miłość.

– Przecież to facet w kwiecie wieku, a ty jesteś atrakcyjną kobietą. W tych czasach sześćdziesiąt trzy lata to nic… – zerknęła na mnie kątem oka i pociągnęła nosem.

Moja siostra jest starsza o trzy lata. Nie pałałam do niej wielką sympatią i nigdy do końca jej nie ufałam. Egocentryczka. Intrygantka. Mimo swojej samolubnej natury, Aga kompletnie nie dostrzegała wad swego jedynaka, wręcz ślepo i naiwnie wynosząc go na piedestały.

Sposób, w jaki traktowała swojego syna, doprowadzał mnie do szału. Tomuś był dla niej oczkiem w głowie. W jej oczach zawsze był najmądrzejszy, najładniejszy i w ogóle naj. Aga potrafiła wytłumaczyć każdą jego psotę, nawet taką, która była zwyczajnie podła i przekraczała granice. Usilnie starała się też znaleźć jakieś usprawiedliwienie dla jego ostatniego wybryku, ale tym razem nawet jej przyszło to z trudem.

Przepisała na niego mieszkanie. Starałam się ją od tego odwieść. Przekonywałam, że może wylądować na ulicy. No i się na mnie obraziła.

Oddał matkę do domu opieki

– Słuchaj, ty chyba uważasz, że Tomuś to jakiś potwór. Nigdy nie pałałaś do niego sympatią. A w końcu jesteś jego ciotką. Jak w ogóle śmiesz myśleć, że on ma jakieś złe zamiary?

– No bo ja go dobrze znam – odpowiedziałam. – A nie wyciągnął od ciebie wszystkich pieniędzy? Nie oddałaś mu samochodu?

– Ja już nie potrzebuję auta, jestem za stara. A oni są młodzi, mają dzieciaka.

– No dobrze, ale po co mu twoje mieszkanie? – drążyłam temat.

– Wiesz, gdybym nagle zeszła z tego świata – tłumaczyła – to miałby problem z dziedziczeniem. A w ten sposób już należy do niego. Ja przecież i tak zamierzam tu żyć do samej śmierci. To tylko taka asekuracja na czarną godzinę.

Wprost nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam!

– Teraz dzieci są zwolnione z podatku za spadek po rodzicach.

Na chwilę zaniemówiła z wrażenia.

– Ojej, koniecznie muszę o tym wspomnieć Tomkowi. Będziemy mieli niezły ubaw. Ale w sumie to i tak bez znaczenia. Wracając do tematu to wydaje mi się, że Antek po prostu potrzebuje trochę czasu dla siebie.

Jak się później okazało, Tomek rzeczywiście coś planował. Po upływie miesiąca poinformował swoją matkę, że znalazł chętnego na kupno mieszkania. Mówił, że potrzebuje gotówki, by rozkręcić własną firmę, a dla Agi załatwił miejsce w państwowym domu opieki. Tłumaczył to brakiem miejsca dla niej w ich mieszkaniu. W DPS–ie natomiast miała do dyspozycji sporych rozmiarów pokój tylko dla siebie.

Moja siostra była bezradna wobec tej całej sytuacji. Kiedy ją odwiedziłam, jedynie patrzyła na mnie wzrokiem pełnym smutku. Doskonale wiedziałam, na co liczy – że zabiorę ją do siebie. W dzieciństwie mieszkałyśmy razem w jednym pokoju. Dla mnie to było niemalże traumatyczne przeżycie i nie wyobrażam sobie, aby do tego wrócić.

Czasami czułam się jak jego żona

Widywałyśmy się co miesiąc i za każdym spotkaniem widziałam, jak ta tryskająca energią kobieta powoli gaśnie w oczach i pogrąża się w smutku, tracąc swoją witalność i siły do życia.

Podczas jednej z moich wizyt w ośrodku podeszła do mnie pielęgniarka. Wspomniała, że osoby, które przebywają tu wbrew własnej woli, zazwyczaj szybko odchodzą z tego świata. Te słowa wywołały we mnie niepokój. Pojechałam do bratanka i zrobiłam mu straszną awanturę. Wykrzyczałam mu prosto w twarz, że to niehumanitarne, w ten sposób traktować własną matkę. Przypomniałam mu, jak przez całe życie rozpieszczała go, a on tak jej się za to odwdzięcza

Powiedziałam, że będzie miał na sumieniu, kiedy ona przedwcześnie umrze.

– Jeśli odczuwa ciocia taką chęć, to może zabrać moją mamusię do własnego mieszkania – odparł z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. – Przecież dysponuje ciocia dwoma pomieszczeniami tylko dla siebie. Czy to nie jest zwyczajne marnotrawstwo metrażu? Na dodatek zaoszczędzi ciocia, jeśli rozłożycie koszty po połowie. A moje wyrzuty sumienia to nie jest cioci zmartwienie.

Wiedziałam, że niczego tu nie zdziałam. Ostatecznie zdecydowałam się poprosić o poradę Antoniego. Jak zawsze wpadł do mnie coś przekąsić. Wręczył mi przy tym bukiecik. W podobnych momentach bywało, że czułam się prawie, jak jego żona.

Przygotowywałam mu posiłki. Fakt, że on zajmował się robieniem zakupów, ale zdarzało się też, że chodziliśmy do sklepu razem. Dbałam o to, by wyglądał schludnie i porządnie. Nie zapominałam też o tym, żeby regularnie brał lekarstwa. Wspólnie jedliśmy posiłki, podczas których on dzielił się ze mną opowieściami z pracy. Później pomagał mi z myciem naczyń. Jednak nigdy nie zostawał u mnie na dłużej. Wracał do siebie, do własnego mieszkania. Ja z kolei nie oponowałam przeciwko temu, nie naciskałam też, żeby było inaczej.

Przyjęłam pod swój dach intrygantkę!

Miałam wrażenie, że to nie jest jeszcze właściwy moment. Od śmierci Marysi minęło zaledwie pół roku. Postanowiłam sobie, że wstrzymam się aż do zakończenia czasu żałoby, który tradycyjnie trwa rok. Tyle już przecież wytrzymałam

Pewnego dnia zapytałam go więc o radę, jak powinnam postąpić.

– No jasne, że ją przygarnij – odparł. – Masz dobre serce, Dorotko.

Poczułam na swojej dłoni dotyk jego ręki. Zupełnie zamarłam. Szok sprawił, że ledwo do mnie docierało to, co mówił dalej.

– Wiem, że nigdy nie łamiesz danego słowa. Sam się o tym przekonałem. I jestem ci za to ogromnie wdzięczny. Gdyby twoja siostra odeszła tam na miejscu, do końca życia dręczyłyby cię wyrzuty sumienia. I doskonale o tym wiesz.

Odsunął dłoń i zaczął przenosić talerze z blatu do zlewu. Dotarło do mnie, że on sądził, iż w stosunku do niego to jedynie wywiązanie się z danego słowa. Przysięga, jaką złożyłam jego żonie, a swojej przyjaciółce. Chciałam mu w tamtym momencie wyznać, co do niego czuję, ale… zabrakło mi śmiałości. To zbyt wcześnie. Jeszcze sześć miesięcy.

To było jedyna szansa, którą zmarnowałam. Później już nie nadarzyła się dogodna okazja. Aga zamieszkała u mnie i szybko wróciła do żywych. Praktycznie z godziny na godzinę nabierała wigoru. Od zawsze była atrakcyjną kobietą, dlatego w swoim życiu uwiodła niejednego faceta. Ale nigdy nie wyszła za mąż. Jednak u schyłku swojego życia zdecydowała się spróbować i tego.

Sprzątnęła mi go tuż sprzed nosa

– Wiesz co, ten Antoni to świetny facet. Lepiej się za niego zabrać, póki jakaś inna go nie poderwie – wyznała mi któregoś dnia. – No i właśnie dlatego zaczynam działać już dziś.

– Słucham?! – totalnie mnie zatkało. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

Idziemy do kina – powiedziała, poprawiając przed lustrem włosy ułożone rano przez fryzjerkę.

– Wykluczone – ucięłam stanowczo. Aga spojrzała na mnie zaskoczona. – On jest mój.

– Z tego co mi wiadomo, nie chodzicie do łóżka – rzuciła roześmiana.

– Nie. Przynajmniej na razie. Ale to nieistotne – poczułam, jak zaczynam się coraz bardziej irytować. – Dobrze wiesz, że od lat byłam w nim zakochana i czekam, aż skończy żałobę po stracie żony, by mu o wszystkim powiedzieć. Więc jeśli żywisz dla mnie choć krztę sympatii czy wdzięczności, to daj mu święty spokój!

Agata ponownie poprawiła włosy. Następnie spojrzała na mnie.

– Miałaś mnóstwo czasu, żeby go zauroczyć. Niestety, moja droga, ten pociąg już odjechał… dawno odjechał.

Żyłam nadzieją, że Antoni oprze się jej urokowi. Niestety, wobec doświadczonej w tych sprawach kobiety był zupełnie bezradny. Aga nagadała mu, że w ich wieku liczy się każda chwila, a Marysia na pewno pragnęłaby, żeby był szczęśliwy. Po miesiącu zamieszkali razem, a zaledwie parę dni po żałobie… wzięli ślub.

Nie towarzyszyłam im w tym szczególnym dniu, co kompletnie zadziwiło Antoniego. Agi z kolei wcale to nie ruszyło. Uznała, że jestem po prostu zazdrosna o ich szczęście i nie życzę jej dobrze.

Reklama

Dorota, 64 lata

Reklama
Reklama
Reklama