Reklama

Kiedy mój wzrok powędrował w stronę Mateusza, w mojej głowie momentalnie zapłonęła czerwona lampka. Ten chłopak idealnie wpisywał się w mój gust! Jak to możliwe, że wpadł w oko Oldze?

Reklama

On powinien być ze mną

Ja i Olga, moja bliska koleżanka, poznałyśmy się w czasie studiów, a po paru miesiącach zdecydowałyśmy się na wspólny wynajem mieszkania. Ona przyjechała do stolicy z Zielonej Góry, natomiast ja przyjechałam z centrum Lublina. Od pierwszej chwili poczułyśmy, że działamy na tej samej fali. Łączyły nas podobne gusta i wiele wspólnych zainteresowań.

Byłyśmy jak dwie krople wody – z jednym małym wyjątkiem. Gustowałyśmy w kompletnie innych facetach Często żartobliwie mawiałyśmy, że koszulka mogłaby stać się zarzewiem konfliktu między nami, ale przenigdy mężczyzna. Właściwie przez całe lata studiów trzymałyśmy się razem niczym papużki nierozłączki.

Kiedy mój związek kwitł, ona również cieszyła się szczęściem u boku swojego faceta. Gdy moje życie miłosne przechodziło kryzys, jej relacja także chyliła się ku upadkowi. Wszystko uległo zmianie dwa lata temu w kwietniu. Wydarzyło się to tuż przed moim wyjazdem do lubelskiego szpitala.

Czekała mnie operacja kolana po tym, jak podczas jazdy na nartach miałam wypadek. Nigdy wcześniej nie odczuwałam takiej paniki. I nagle taka niesamowita niespodzianka! Olga zorganizowała dla mnie imprezę. Zależało jej, abym choć na moment zapomniała o stresie i pojechała tam w pozytywnym nastroju. Bez mojej wiedzy zaprosiła całą masę naszych wspólnych znajomych.

Zobacz także

Zawrócił jej w głowie

Mało brakowało, a serce wyskoczyłoby mi z piersi, kiedy przekroczyłam próg knajpy, spodziewając się ujrzeć jedynie Olgę, a zamiast tego natrafiłam na sporą ekipę znajomych. Wśród nich znajdował się ktoś, z kim nigdy wcześniej nie miałam okazji się spotkać. Okazał się nim Mateusz, nowy współpracownik Olgi.

Sporo o nim słyszałam. Wpadł jej w oko już pierwszego dnia, gdy zjawiła się w biurze. Gdy tylko na niego spojrzałam, od razu zrozumiałam dlaczego. Był niewiarygodnie przystojny! Ale dałam sobie spokój. Szczerze mówiąc, to ten gość był totalnie poza moim zasięgiem – w końcu chodził z moją najlepszą przyjaciółką

Zabieg przebiegł bez żadnych komplikacji. Kiedy leżałam w szpitalnym łóżku, non stop rozmawiałyśmy z Olgą przez komórkę. Mówiła mi, że Mateusz całkowicie oszalał na jej punkcie. Wtedy coś mnie zakłuło w sercu. No tak, Olga w końcu znalazła swojego wymarzonego chłopaka, pewnie niedługo razem zamieszkają, a ja tak po prostu zostanę sama, jak ten kołek w płocie.

Jednak od razu zdecydowałam, że nie będę się tym zamartwiać i po prostu ucieszę się szczęściem mojej przyjaciółki. Po tym, jak wyszłam ze szpitala, przeniosłam się do rodziców mieszkających w Lublinie, żeby tam dochodzić do siebie po operacji kolana. Prawdę mówiąc, miałam trochę żal do Olgi, że ani razu do mnie nie wpadła. Mateusz kompletnie zawrócił jej w głowie.

Kompletnie mnie zaskoczył

Nie spodziewałam się tego, co wydarzyło się w ten wiosenny majowy piątek. Podczas ćwiczeń z fizjoterapeutką w domu dotarł do mnie dźwięk dzwonka. Ruszyłam powoli w stronę drzwi, by je uchylić. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy zobaczyłam… Mateusza! W ręku trzymał ogromny bukiet róż w kolorze herbacianym.

Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzałam wokoło, szukając wzrokiem Olgi. Miałam wrażenie, że to z pewnością ich wspólny pomysł na niespodziankę i przyjechali razem, by mnie odwiedzić.

– Czekasz na kogoś jeszcze? – spytał.

– Jak to? Na Olgę przecież. – odparłam.

– Nigdzie jej nie ma. Sam tu przyjechałem.

Niezbyt rozumiałam o co chodzi, ale wpuściłam Mateusza do mieszkania. Kiedy postawiłam przed nim herbatę i rozsiedliśmy się w pokoju, wyznał, że bardzo chciał mnie zobaczyć. Martwił się o moje zdrowie, ale nie śmiał poprosić Olgi o mój telefon. Koniec końców, pod jakimś wymyślonym pretekstem wyciągnął od niej adres w Lublinie.

Teraz było oczywiste, że odwiedził mnie bez wiedzy Olgi. I przysięgam, sama nie wiem czemu nie pisnęłam słówka przyjaciółce. Moja lojalność i poczucie przyzwoitości kompletnie się ulotniły.

Wpadłam po uszy

Wieloletnia przyjaźń z Olgą nagle straciła jakiekolwiek znaczenie. Mateusz pojawił się u mnie ponownie zaledwie kilka dni później. Kompletnie straciłam dla niego głowę. Zupełnie mu się poddałam, kiedy wyznał, że podczas mojej imprezy pożegnalnej od razu skradłam jego serce.

Kontakt z Olgą był dla niego ważny tylko z jednego powodu – chciał zbliżyć się do mnie. Całkowicie straciłam zdolność racjonalnego myślenia. Moje zachowanie przypominało osobę owładniętą jakąś dziwną siłą. Zupełnie nie zastanawiałam się nad uczuciami mojej przyjaciółki. Od razu dałam sobie rozgrzeszenie, tłumacząc, że ona również nie postępowała wobec mnie w porządku. Kiedy zachorowałam, zostawiła mnie samą sobie, przestałam być dla niej ważna, bo w jej życiu pojawił się facet.

Wyraz twarzy Olgi, kiedy wyznałam jej prawdę o moim związku z Mateuszem, na zawsze utkwił mi w pamięci. W pierwszej chwili zaniemówiła. Po chwili zalała się łzami i zażądała, żebym natychmiast zniknęła jej z oczu. Szlochając, wyznała, że uważała mnie za najbliższą przyjaciółkę, a ja wbiłam jej sztylet prosto w serce, zabrałam jej ukochanego.

Wtedy zupełnie nie brałam pod uwagę tego, co czuje Olga. Mateusz zasypywał mnie podarunkami, organizował wycieczki i urządzał kolacje w romantycznej scenerii. Zyskał również sympatię moich rodziców. Po paru tygodniach podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu.

Skrzywdził nas obie

Mój ukochany codziennie zapewniał mnie o swoich głębokich uczuciach. Zaczął nawet mówić o ślubie i życiu razem na dobre i na złe. Byłam wniebowzięta.

Zbliżała się nasza pierwsza rocznica, odkąd wybraliśmy się na pierwszą randkę. Mateusz źle się poczuł i został w domu odpoczywać. Udało mi się skończyć pracę przed czasem i w podskokach ruszyłam do mieszkania. Nie miał pojęcia, że tak wcześnie wrócę.

Niespodzianka, jaką mnie uraczył, wbiła mnie w ziemię. Jego stan zdrowia chyba nie był aż tak tragiczny, jak twierdził, bo kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam go… w objęciach innej kobiety, w naszym wspólnym łóżku. Widać było, że go zaskoczyłam, ale rzucił tylko, że się zakochał.

Cóż za przewrotność losu. Przecież w taki sam sposób obszedł się z Olgą, czyż nie? Schronienie znalazłam u swojej koleżanki z roboty. Zgodziła się, żebym u niej pomieszkała, dopóki nie stanę na nogi i czegoś sobie nie załatwię.

Kompletnie brakowało mi energii. Wciąż rozpamiętywałam swoją naiwność i to, jak podle potraktowałam Olgę. Pewnego dnia, gdy przybita wlokłam się z roboty do mieszkania, dosłyszałam, że ktoś nawołuje mnie po imieniu. To była Olga! Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.

Stałam jak wryta

– Co u ciebie? – rzuciła prosto z mostu.

– Różnie, bywało lepiej – odparłam szczerze. – Ale jeśli tu przyszłaś, żeby się nade mną poznęcać… – zaczęłam.

– Daj spokój – weszła mi w słowo. – Niby z czego mam się tak cieszyć? Że jakiś palant wykiwał nas obie? Że przez niego legła w gruzach nasza wieloletnia przyjaźń? Że przez tego typa cierpi ktoś, na kim mi zależy. Bo wiesz… ty wciąż jesteś dla mnie ważna.

Nie potrafiłam nic powiedzieć. Mimo że ją skrzywdziłam, ona dowiedziała się o moich problemach i postanowiła mnie wesprzeć.

– I co, będziemy tak sterczeć w tym miejscu aż nastanie jutro? – jej usta rozciągnęły się w uśmiechu. – Pakuj manatki w ekspresowym tempie, zabiorę cię do swojego mieszkania.

– Jasne. Ale w twoim mieszkaniu… – zaczęłam mówić.

– O co chodzi z moim mieszkaniem? Przecież u mnie zawsze możesz czuć się jak we własnym domu.

Reklama

Kamila, 26 lat

Reklama
Reklama
Reklama