„Oddałam mechanikowi do naprawy swoje auto i życie. Niestety, pod maską pięknego Ferrari krył się zdezelowany gruchot”
„Gdy wróciłam do mieszkania, od razu usiadłam przy oknie, patrząc, jak jego samochód znika w zamieci. Było coś dziwnego w tym dniu. Jakby ta zima chciała powiedzieć, że zaśnieżyłam swoje życie zbyt grubą warstwą samotności”.

Śnieg sypał gęsto od rana. W południe ulice były już zasypane, a mój samochód, zaparkowany przy krawężniku, wyglądał jak sterta białego puchu. Cały dzień chodziłam wkurzona, bo akurat tego dnia ogrzewanie odmówiło posłuszeństwa. Mechanik naprawiłby je wcześniej, ale wciąż przekładałam wizytę, bo czasu nigdy nie było. Teraz, kiedy termometr wskazywał -12°C, musiałam tam pojechać. W aucie było jak w zamrażarce.
Nie miałam wyjścia
Warsztat pana Michała znajdował się na końcu miasta. Pan Michał witał każdego serdecznym „dzień dobry” i uśmiechem.
– Ogrzewanie w zimie? Pani to ma szczęście! – Rzucił, oglądając mój samochód. Jego uśmiech był nie tylko ciepły, ale też jakby współczujący.
– Mój samochód lubi dramatyzm – westchnęłam.
– Proszę się nie martwić. Będzie działał lepiej niż nowy – zapewnił z pewnością, której potrzebowałam.
Naprawa miała potrwać kilka dni. Już miałam zamówić taksówkę, gdy pan Michał niespodziewanie zaproponował:
– Mogę panią podwieźć. W taką pogodę może pani czekać na taryfę wieczność.
Byłam zaskoczona, ale przystałam na propozycję. Na zewnątrz śnieg sypał coraz mocniej, a białe zaspy zaczynały przypominać rzeźby w parku. W aucie pana Michała było ciepło, pachniało skórą i jakąś delikatną, korzenną nutą.
To był miły gest
– Trochę jak w filmie katastroficznym, co? – Zerknął na mnie kątem oka.
– Tylko brakuje wilków – uśmiechnęłam się lekko, choć w środku byłam spięta. Nie byłam przyzwyczajona do obcych ludzi w tak bliskiej przestrzeni.
– Zima zawsze wyolbrzymia dramaty – dodał. – Ale podobno w takich warunkach ludzie się do siebie zbliżają.
Jego głos był spokojny. Spojrzałam na niego uważniej. Był przystojny w bardzo swojski sposób – nie jak gwiazdy kina, ale jak ktoś, komu ufa się od pierwszego wejrzenia. Krótkie, potargane włosy, silne dłonie, twarz naznaczona kilkoma zmarszczkami.
– Masz kogoś, kto na ciebie czeka? – Zapytał nagle, zerkając w moje strony.
– Nie. – Wyrwało mi się szybciej, niż chciałam. – Znaczy… nie teraz.
– Rozstania są trudne – zauważył cicho, a ja poczułam, jak zaciska mi się gardło.
– Dlaczego zakładasz, że to rozstanie? Może po prostu jestem samotną wilczycą? – Starałam się rozluźnić atmosferę, ale on spojrzał na mnie, jakby znał prawdę, której sama jeszcze nie chciałam przyznać.
– Bo ja też to znam – uśmiechnął się smutno.
Miał w sobie to coś
Na chwilę zapadła cisza. Patrzyłam na jego ręce, na których widniały drobne blizny – ślady pracy w warsztacie.
– A ty? Wyglądasz na kogoś, kto wszystko ma pod kontrolą – starałam się go wybadać, bo czułam, że kryje się w nim coś więcej.
– Nic bardziej mylnego – zaśmiał się krótko, a w jego śmiechu było coś, co przyciągało.
Gdy zatrzymał samochód przed moim blokiem, nie miałam ochoty wysiadać. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, zapytać, ale zanim zebrałam się na odwagę, on sam przerwał ciszę:
– Jakbyś potrzebowała jeszcze podwózki… albo rozmowy, daj znać – wręczył mi wizytówkę, którą wzięłam, starając się ukryć drżące palce.
– Dzięki.
Uśmiechnął się, a ja poczułam, że ten uśmiech ma coś w sobie. Coś, co może mnie zaskoczyć.
Gdy wróciłam do mieszkania, od razu usiadłam przy oknie, patrząc, jak jego samochód znika w zamieci. Było coś dziwnego w tym dniu. Jakby ta zima chciała powiedzieć, że zaśnieżyłam swoje życie zbyt grubą warstwą samotności.
Czekał na mnie
Michał zadzwonił po dwóch dniach, mówiąc, że samochód jest gotowy. Głos miał równie ciepły jak wtedy. Pojechałam do warsztatu z lekką ekscytacją.
– Jak nowy. Chcesz przetestować? – Wskazał samochód, ale w jego spojrzeniu było coś więcej.
Potem Michał zaproponował kawę. Znaleźliśmy małą kawiarnię w pobliżu. Rozmowa zaczęła płynąć naturalnie. Opowiedział mi o swojej pracy, o pasji do motocykli. Ja, trochę nieswojo, wspomniałam o swoim rozstaniu.
– To jak jazda po oblodzonej drodze – powiedział. – Możesz stracić kontrolę, ale zawsze jest szansa, że wyjdziesz z tego cało.
W tych słowach było coś, co mnie poruszyło. Czułam, że zrozumiał mnie bardziej, niż chciałam przyznać.
Kiedy wracaliśmy, zamieć znów się nasiliła. Przystanęliśmy na chwilę przy moim samochodzie.
– Cieszę się, że ogrzewanie popsuło ci się akurat teraz – powiedział z uśmiechem.
– Ja chyba też – odpowiedziałam, czując, jak jego obecność ociepla coś, co od dawna było we mnie zamarznięte.
Zaangażowałam się
Spotkania z Michałem stały się częstsze, choć wcale tego nie planowaliśmy.
– Wiesz, jesteś jedyną klientką, której auto naprawiam z takim zaangażowaniem – zażartował, gdy wpadłam na chwilę „po drodze”.
Czułam, że Michał powoli wkracza w moje życie. Był ciepły, ale i pełen tajemnic. Opowiadał o motocyklowych wyprawach, drobnych kłopotach warsztatu, ale nigdy o sobie. Do czasu.
– Wiesz, myślisz, że masz wszystko poukładane, a potem okazuje się, że nic się nie zgadza – wyznał pewnego dnia, gdy spacerowaliśmy.
Zaczęłam drążyć, choć czułam, że nie będzie łatwo.
– To coś, czego nie da się łatwo wytłumaczyć – powiedział cicho. – Może kiedyś ci powiem.
Pewnego wieczoru Michał zaprosił mnie na kolację.
– Nie do restauracji, spokojnie – zapewnił przez telefon, śmiejąc się, gdy próbowałam się wymigać.
Spotkaliśmy się w jego mieszkaniu. Było prosto urządzone, zaledwie kilka mebli, ściany pełne zdjęć motocykli i krajobrazów. W kuchni pachniało ziołami, a na stole czekała domowa pizza.
– Mam nadzieję, że lubisz włoskie klimaty – rzucił, podając mi kieliszek wina.
– Prawie jak w Toskanii – odpowiedziałam, czując, jak z każdą minutą napięcie ustępuje miejsca ciepłu.
Byłam podejrzliwa
Rozmowa była swobodna, aż nagle temat przeszedł na rodzinę. Michał zamilkł na chwilę.
– Jest coś, co powinienem ci powiedzieć – zaczął ostrożnie. – Mieszkam z… byłą żoną.
Poczułam, jak wino staje mi w gardle. Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Pomagam jej, bo ma problemy. Ale nic nas nie łączy – dodał.
Wieczór nagle stracił swoją lekkość. Wracając do domu, czułam, jak w mojej głowie rodzą się pytania, na które Michał nie dał mi jeszcze odpowiedzi. Każda rozmowa z nim była jak gra w szachy – ostrożna i pełna uników. Jego ciepło przyciągało mnie coraz bardziej, ale cień byłej żony wisiał nad tym wszystkim.
Pewnego dnia postanowiłam to sprawdzić. Po pracy poszłam do jego warsztatu, nie zapowiadając się wcześniej. Chciałam zobaczyć, jak wygląda jego codzienność, bez tej maski swobodnego faceta.
Gdy weszłam, zastałam kobietę – wysoką, z ciemnymi włosami, które niechlujnie opadały na twarz. Jej obecność była jak głośny dzwonek ostrzegawczy.
– Michał? – Zapytałam, a kobieta odwróciła się gwałtownie.
– Właśnie wyszedł. Ale może mogę pomóc? – Jej głos był spokojny, lecz oczy uważnie mnie obserwowały.
– Czekałam na niego… Właściwie, jestem… przyjaciółką – dodałam szybko, jakby ten tytuł miał coś wyjaśnić.
Ostrzegła mnie
– Michał zawsze przyciąga przyjaciółki – powiedziała z przekąsem. – Ale nie daj się zwieść. On mówi to, co ludzie chcą usłyszeć.
Serce mi zamarło. Chciałam zapytać, co miała na myśli, ale wtedy Michał wrócił. Jego wyraz twarzy, gdy zobaczył mnie i tę kobietę razem, powiedział więcej niż chciał. Był zaskoczony, może nawet zaniepokojony.
– Możemy porozmawiać? – zapytałam cicho, ignorując jego eks.
Michał skinął głową i wskazał mi drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz.
– Dlaczego mi o niej nie powiedziałeś wszystkiego? – rzuciłam od razu.
– Bo nie chciałem, żebyś myślała, że… – zawahał się. – To jest trudne. Kasia ma kłopoty, a ja obiecałem jej pomóc. To nic więcej.
– Ale dlaczego to ukrywasz? – w moim głosie zabrzmiała nuta złości.
Michał spuścił wzrok.
– Bałem się, że odejdziesz.
Te słowa były szczere, ale nie wystarczały. Wtedy zrozumiałam, że prawda Michała jest bardziej skomplikowana, niż chciałam przyjąć.
Ania, 33 lata