„Oddałam mu się na polanie, a on złamał mi serce. Gdy poznałam prawdę, wybór był prosty”
„Nie chciałam się angażować w nowy związek, ale los miał inne plany. Na stoku poznałam Michała. Był dla mnie tajemnicą. Jednak to, co wydawało się pociągające i romantyczne, szybko zmieniło się w coś znacznie bardziej niepokojącego”.

- Redakcja
Pamiętam pierwszy dzień w górskim kurorcie. Świeży śnieg skrzypiał pod moimi butami, a powietrze było tak czyste, że aż kłuło w płucach. Przyjechałam tutaj, żeby uciec od wszystkiego – od wspomnień, od mężczyzny, który okazał się być kimś innym, niż myślałam. Wydawało mi się, że może, na przekór wszystkiemu, te góry wycisną ze mnie ból i gorycz.
Nie chciałam się angażować w nowy związek, ale los miał inne plany. Na stoku poznałam Michała. Był jednym z tych ludzi, których uśmiech przyciąga, a jego oczy zdawały się ukrywać historie, których nikt nigdy nie usłyszy.
– Spróbuj jeszcze raz – powiedział, pomagając mi wstać po kolejnym upadku. Jego głos był spokojny, jakby wszystko na świecie było proste.
Był dla mnie tajemnicą i to właśnie to mnie w nim fascynowało. Jednak to, co wydawało się pociągające i romantyczne, szybko zmieniło się w coś znacznie bardziej niepokojącego.
Był jak zagadka
Wszystko zaczęło się od pozornie niewinnych lekcji narciarstwa. Michał czekał na mnie na stoku, oparty o swoje kijki. Śnieg iskrzył się w promieniach słońca, a jego sylwetka rysowała się wyraźnie na tle błękitnego nieba. Był spokojny, skoncentrowany, jakby nic nie mogło go wytrącić z równowagi.
– Dobra, Anka, zaczynamy od podstaw. Pokaż mi, jak zakładasz narty – rzucił lekko, a jego uśmiech zdawał się rozpraszać mój stres.
W trakcie pierwszej godziny kilka razy lądowałam w śniegu, klęłam pod nosem i wyrywałam kijki z zasp. On za każdym razem podchodził, podawał rękę i spokojnie tłumaczył, co zrobiłam źle. W jego oczach nie było irytacji, tylko cierpliwość.
– Musisz się nieco odchylić do tyłu, poczuć równowagę. Wyobraź sobie, że tańczysz – powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu, by poprawić ustawienie.
Z każdą kolejną lekcją rozmawialiśmy więcej. Michał żartował, że jestem jego „najbardziej upartą uczennicą”. Jednak nigdy nie mówił o sobie. Kiedy zapytałam go o przeszłość, zmienił temat.
– Moje życie? Nudy na pudy, serio – odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem.
Był jak zagadka, którą chciałam rozwiązać.
Coś zaczęło mnie niepokoić
W kolejnych dniach spędzaliśmy coraz więcej czasu razem. Lekcje narciarstwa zamieniały się w długie rozmowy przy kominku w górskiej kawiarni. Odpowiadał na każde moje pytanie z urokiem. Za każdym razem, gdy próbowałam zapytać o jego życie poza stokiem, jego uśmiech nieznacznie blednął.
– Skąd jesteś? – zapytałam pewnego wieczoru.
– Och, uwierz mi, mało ciekawe miejsce. Liczy się tu i teraz, prawda? – odpowiedział, patrząc na mnie z udawaną lekkością.
Coś w jego odpowiedziach zaczęło mnie niepokoić. Współpracownicy Michała, których zagadnęłam przy okazji, reagowali podobnie. Kiwnięcie głową, wymijające zdania i szybka zmiana tematu. Jakby wszyscy wiedzieli coś, o czym nie powinni mówić.
W pewien zimowy wieczór postanowiłam poznać prawdę.
– Dlaczego zawsze unikasz rozmów o sobie? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie.
Michał spojrzał na mnie zaskoczony, potem jego spojrzenie zrobiło się chłodniejsze.
– Nie wszystko jest tak proste, jak byśmy chcieli. Są rzeczy, które lepiej zostawić za sobą – odparł, wstając od stołu.
Z jednej strony czułam, że coś ukrywa, z drugiej – coraz bardziej mnie do niego ciągnęło. Coraz częściej łapałam się na tym, że jest między nami chemia.
To cisza przed burzą
Pewnego dnia, po wyjątkowo męczącej wspinaczce na szczyt pobliskiej góry, zatrzymaliśmy się na małej polanie. Michał wyjął termos z gorącą herbatą, podał mi kubek i usiadł obok, tak blisko, że czułam ciepło jego ramienia.
– Masz w sobie to coś – powiedział nagle, patrząc na odległe, ośnieżone szczyty.
– Co takiego? – zapytałam, zdziwiona.
– Spokój, którego szukałem. Ale i tak wytrącasz mnie z równowagi – dodał z lekkim uśmiechem.
To był ten moment. Wszystko wydawało się ciche, poza naszymi oddechami. Kiedy jego ręka nieśmiało dotknęła mojej, nie odsunęłam jej. A kiedy jego usta znalazły się tak blisko moich, że czułam ich ciepło, oddałam się chwili.
– Michał… – zaczęłam, ale nie pozwolił mi dokończyć.
Jego pocałunek był delikatny, jakby bał się, że się wycofam. Ale tego nie zrobiłam. Po raz pierwszy od dawna czułam, że żyję.
Przez kolejne dni trudno było nam się od siebie oderwać. Każdy dzień z Michałem był jak bajka. Chwile spędzone razem były intensywne, pełne śmiechu, ciepła i tych cichych spojrzeń, które mówiły więcej niż słowa. Jednak w jego oczach wciąż dostrzegałam cień, którego nie mogłam zignorować. Michał wciąż był tajemniczy, ale ja przestałam zadawać pytania. Jego uśmiech, dotyk i sposób, w jaki na mnie patrzył, wystarczały.
Nie wiedziałam, że to cisza przed burzą, która miała nas pochłonąć.
Wszystko we mnie krzyczało
Pewnego wieczoru, podczas kolacji w schronisku, zauważyłam, że Michał nagle zamilkł. Na drugim końcu sali siedziała jakaś kobieta, rozmawiając z grupą znajomych. Michał wpatrywał się w nią, jakby próbował się upewnić, czy ją zna.
– Coś się stało? – zapytałam, starając się brzmieć neutralnie.
– Nie, nic. Po prostu przypomina mi kogoś – odpowiedział, wracając spojrzeniem do mnie, ale jego twarz była spięta.
Nie drążyłam, choć wszystko we mnie krzyczało, by zapytać więcej. Następnego dnia, podczas spaceru, zauważyłam, że Michał jest zamyślony. Kiedy próbowałam go zagadnąć, uśmiechał się, ale to nie był ten sam uśmiech co wcześniej.
W nocy nie mogłam zasnąć. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wyszłam na taras. W świetle księżyca zobaczyłam, jak Michał rozmawia z kimś przez telefon. Głos miał przyciszony, ale wyczułam w nim napięcie.
– Nie mogę teraz, wszystko się skomplikuje – usłyszałam urywki.
Zanim zdążyłam się schować, Michał odwrócił się i zauważył mnie.
– Ania… Nie powinnaś tego słyszeć – powiedział, a jego ton zdradzał zmęczenie.
– Co się dzieje? – zapytałam, starając się, by mój głos nie drżał.
– Nie teraz. Proszę – odpowiedział, omijając mnie i wracając do środka.
Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa.
Byłam w szoku
Kiedy Michał zaczął mnie unikać, nie mogłam tego zignorować. Każda jego wymówka, każde nagłe zniknięcie stawało się kolejnym kamieniem na drodze naszego związku. Musiałam wiedzieć, co ukrywa.
Pewnego dnia Michał wyjechał nagle z kurortu, mówiąc coś o pilnych obowiązkach. Postanowiłam działać. W barze podsłuchałam rozmowę dwóch mężczyzn – jeden z nich wspomniał o "jego tragedii" i "żonie Michała". Serce stanęło mi na moment. Żona?
Nie potrafiłam powstrzymać ciekawości. Podpytałam pracowników kurortu i w końcu usłyszałam prawdę. Żona Michała od dwóch lat była w śpiączce. Była ofiarą wypadku samochodowego. Byłam w totalnym szoku.
Następnego dnia czekałam na Michała na parkingu. Kiedy mnie zobaczył, jego twarz zdradzała, że już wie, co się stanie.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam, moje słowa były bardziej wyrzutem niż pytaniem.
– Nie chciałem cię stracić. Nie chciałem, żebyś patrzyła na mnie przez pryzmat tego, co się stało – odpowiedział, a jego głos drżał.
– Ale ukrywanie tego było gorsze. Jak mogłeś myśleć, że to nie wyjdzie na jaw? – mój głos załamał się, a łzy napłynęły do oczu.
Michał spuścił wzrok, jakby ciężar winy był zbyt duży.
– Każdego dnia walczę. Żyję w zawieszeniu, nie mogąc ani pożegnać Agnieszki, ani mieć nadziei na jej powrót. Przy tobie pierwszy raz od dawna poczułem, że mogę oddychać.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Moje serce rozdarło się na pół
Następnego ranka podjęłam decyzję. Michał czekał na mnie w kawiarni, gdzie zawsze zaczynaliśmy dzień. Siedział przy naszym ulubionym stoliku, bawiąc się kubkiem z kawą. Gdy mnie zobaczył, wstał, a w jego oczach dostrzegłam nadzieję pomieszaną ze strachem.
– To nie twoja wina – zaczęłam, czując, jak drży mi głos. – Ale... Nie mogę być z tobą.
Jego twarz stężała, a ręka, która trzymała kubek, delikatnie drgnęła.
– Proszę, daj mi szansę. Z tobą znów mogę żyć.
Moje serce rozdarło się na pół.
– Nie mogę żyć w cieniu kogoś, kto wciąż jest częścią twojego świata – odpowiedziałam, a łzy spływały mi po policzkach.
Michał zrobił krok w moją stronę, ale zatrzymałam go.
– Może kiedyś nasze drogi się skrzyżują.
Nie czekałam na jego odpowiedź. Gdy dotarłam na parking, odwróciłam się jeszcze raz. Stał tam, nieruchomo, jakby próbował zatrzymać czas.
Anna, 39 lat