Marek, 54 lata: „Oddałem rodzinnej firmie życie i prawie zostałem z pustym portfelem. Sprzedała mnie najbliższa osoba”
„Postanowiłem walczyć o utrzymanie kontroli nad firmą. Chciałem odkupić jej udziały, ale Zosia żądała zaporowej ceny, licząc, że więcej zarobi, sprzedając swoje udziały konkurencji. Zaczęły się rozmowy z prawnikami, a każdy nasz kontakt kończył się kłótnią”.
- Redakcja
Po śmierci ojca, ja, Zosia i Tomek odziedziczyliśmy rodzinne przedsiębiorstwo, które ojciec prowadził przez wiele lat. Firma była jego oczkiem w głowie, a ja, jako najstarszy syn, od dawna pomagałem mu ją rozwijać. Wierzyłem, że po tylu latach to ja przejmę stery. Jednak moja siostra, pracująca od lat w konkurencyjnej firmie, chciała jak najszybciej sprzedać swoje udziały i odciąć się od rodzinnego biznesu. Mój brat początkowo próbował mediować między nami, ale szybko stało się jasne, że ten spór nie będzie łatwy do rozwiązania. Sytuację jeszcze bardziej skomplikowały tajemnice, które ojciec zabrał do grobu, a które teraz wychodziły na jaw.
Pierwsze rozmowy zwiastowały problemy
Zasiadłem z Zosią i Tomkiem do rozmów, przekonany, że uda się znaleźć rozwiązanie, które uszanuje moje lata poświęcenia. Zosia jednak od początku jasno zaznaczyła, że nie chce mieć nic wspólnego z firmą. Chciała spieniężyć swoje udziały i zainwestować w inną firmę, w której pracowała. Tomek, próbując utrzymać spokój, proponował kompromisy, ale Zosia była nieugięta.
– Nie możesz tak po prostu sprzedać swoich udziałów konkurencji – powiedziałem, starając się zachować spokój, choć w środku wrzałem. – To jest nasza firma, nasza rodzinna spuścizna!
– Ja nie jestem częścią tej firmy od lat – odparła Zosia, chłodno i beznamiętnie. – Ty zawsze chciałeś ją prowadzić, więc weź ją sobie. Ale ja chcę swoje pieniądze, a co z tym zrobisz, to twoja sprawa.
Tomek westchnął, widząc, że rozmowa zmierza w złą stronę.
– Może znajdziemy jakiś kompromis? – zaproponował, ale wiedziałem, że to nie wystarczy. Zosia miała swoją drogę, a ja swoją.
Rozmowa szybko przerodziła się w kłótnię. Ja czułem, że Zosia nie rozumie, ile poświęciłem dla firmy. Zosia uważała, że ma prawo do swojej części, niezależnie od tego, czy firma przetrwa.
Konflikt rósł z każdym dniem
Kolejne dni przyniosły tylko więcej napięć. Ja, czując się zdradzony przez Zosię, postanowiłem walczyć o utrzymanie kontroli nad firmą. Chciałem odkupić jej udziały, ale Zosia żądała zaporowej ceny, licząc, że więcej zarobi, sprzedając swoje udziały konkurencji. Zaczęły się rozmowy z prawnikami, a każdy nasz kontakt kończył się kłótnią. Czułem, że po latach pracy w firmie ojca, zasługuję na więcej. Jak Zosia może tak po prostu ją sprzedać? Nie pozwolę, żeby zniszczyła wszystko, na co tak ciężko pracowaliśmy?
Moja siostra z każdym dniem stawała się coraz bardziej obca. Dla niej firma była tylko środkiem do zarobienia pieniędzy. Ja widziałem w niej coś więcej – nasze dziedzictwo, pracę ojca i swoją przyszłość. Tomek próbował utrzymać nas w jedności, ale czułem, że nawet on zaczyna się męczyć tą sytuacją.
– Marek, nie możemy się tak kłócić – powiedział któregoś dnia Tomek. – Zosia ma swoje powody, a ty swoje. Może powinniśmy się spotkać w połowie drogi?
Ale dla mnie nie było już kompromisu. Wiedziałem, że muszę walczyć o firmę, nawet jeśli miałbym stracić część rodziny.
Na jaw wyszła tajemnica ojca
Podczas przeglądania dokumentów ojca natknąłem się na coś, co wywróciło wszystko do góry nogami – ojciec przekazał część akcji mojemu synowi, Kacprowi, w tajemnicy przed wszystkimi. Zaskoczyło mnie to. Zawsze zakładałem, że to ja przejmę pełną kontrolę nad firmą, a teraz okazało się, że Kacper, mój własny syn, był prawnie właścicielem sporej części przedsiębiorstwa. Kiedy powiedziałem o tym Zosi i Tomkowi, atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta. Zosia, która już planowała sprzedaż swoich udziałów, poczuła się jeszcze bardziej odsunięta, a Tomek nie wiedział, co myśleć.
Rozmowa z Kacprem była dla mnie trudna.
– Czemu mi o tym nie powiedziałeś? – zapytałem syna, nie kryjąc zaskoczenia.
– Nie wiedziałem, jak to przyjmiesz – odpowiedział Kacper, patrząc na mnie z niepewnością. – Dziadek chciał, żebym miał coś na przyszłość. To nie było moje decyzja, tylko jego.
Zacząłem odczuwać frustrację. Czułem, że poświęciłem lata pracy w firmie, a teraz nagle to mój syn miał przejąć część, na którą według mnie nie zapracował. To zmieniło układ sił w naszej rodzinie.
Skąd miałem wziąć te pieniądze?
Kiedy Zosia dowiedziała się o przekazaniu akcji Kacprowi, jej plany sprzedaży udziałów przybrały na sile. Była przekonana, że firma zaczynała dryfować w innym kierunku. Jednak Kacper miał swoje ambicje – młody, pełen energii, chciał modernizować firmę i wprowadzać ją na nowe rynki.
Zosia, widząc w Kacprze rywala, postanowiła skonfrontować się z nim.
– Skoro teraz ty masz decydujący głos, może uda mi się szybciej sprzedać udziały? – zapytała, nie kryjąc swojej niechęci.
– Chcę, żeby firma pozostała w rodzinie – odpowiedział Kacper z przekonaniem. – Mam swoje plany co do jej przyszłości i chcę ją rozwijać, a nie sprzedawać.
Zosia spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Brzmisz jak twój ojciec – powiedziała z ironią. – Ale zobaczymy, jak długo wytrzymasz w tym idealizmie.
Sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana. Ja z jednej strony chciałem przejąć firmę, ale z drugiej zaczynałem dostrzegać, że Kacper może mieć rację. Tomek próbował utrzymać neutralność, ale widziałem, że i on jest już zmęczony tą niekończącą się walką.
Pora na ostateczne rozwiązanie
W końcu, po miesiącach sporów, Kacper zaproponował kompromis. Chciał odkupić udziały Zosi, ale nie zamierzał sprzedawać firmy. Zosia, choć początkowo niechętna, w końcu zgodziła się na jego propozycję, widząc, że młody członek rodziny ma potencjał, aby poprowadzić biznes dalej. Marek, mimo że początkowo był przeciwny, musiał zaakceptować fakt, że Kacper stał się głównym graczem w tej rozgrywce.
– Chcę, żeby firma była naszą wspólną przyszłością – powiedział Kacper na ostatnim spotkaniu. – Możemy to zrobić razem, ale potrzebuję waszego wsparcia.
Spojrzałem na niego i zrozumiałem, że ojciec widział w nim coś, czego ja nie dostrzegałem.
– Masz mój głos, Kacper – odpowiedziałem po długiej chwili. – Może poprowadzisz firmę lepiej, niż ja bym potrafił.
Zosia, choć nadal z rezerwą, westchnęła i zgodziła się sprzedać swoje udziały.
– Skoro tak, to przynajmniej zyskam coś na sprzedaży – powiedziała. – Moje plany były inne, ale może to najlepsze wyjście.
Firma pozostała w rodzinie, a młody Kacper przejął kontrolę nad jej przyszłością. Ja, choć początkowo zły, pogodziłem się z tym, że to mój syn będzie lepszym liderem, niż ja kiedykolwiek byłem. Zosia sprzedała swoje udziały i odeszła, ale w końcu zaakceptowała fakt, że firma trafiła w dobre ręce. Tomek, choć przez większość czasu neutralny, odegrał ważną rolę w utrzymaniu rodziny w jedności. Choć emocje, które towarzyszyły konfliktowi, pozostawiły trwałe ślady, firma miała szansę na nową erę z Kacprem na czele, a rodzina, choć zmieniona, pozostała razem.
Marek, 54 lata