„Odkąd mąż zmarł, przestałam się malować, stroić i sprzątać. Córka prawi mi kazania, ale mam to gdzieś”
„– Oj, kochana, w końcu jestem w takim wieku, że ludzie już mnie nie zauważają i mogę sobie chodzić ubrana, jak mi pasuje! Czy ty w ogóle wiesz, jakie to przyjemne uczucie? Spojrzała na mnie jakoś inaczej niż zwykle, ale dopóki nie weszłyśmy do środka, nie odezwała się ani słowem”.

- Listy do redakcji
Wreszcie mogę cieszyć się upragnioną swobodą! Śpię, jak długo chcę, nigdzie się nie śpieszę, sprzątanie ograniczam do minimum, a z moim ukochanym czworonogiem odbywam długie spacery. Komuś to jednak przeszkadza? Oczywiście mojej kochanej córeczce.
Gdy się nad tym zastanowić, to od zawsze zastanawiałam się, jak będę sobie radzić na emeryturze… Teraz po prostu czerpię z życia pełnymi garściami: nie mam żadnych obowiązków, a wciąż mam w sobie sporo wigoru, bo oprócz podwyższonego ciśnienia, które mam pod kontrolą, nic mi nie dolega i czuję się całkiem dobrze jak na swój wiek. Dziś, dla przykładu, wylegiwałam się w łóżku aż do dziesiątej, zwlekłam się tylko na moment, by dać Saruni jedzenie i wypuścić ją na dwór, po czym z powrotem zagrzebałam się pod kołdrą ze śniadaniem i dobrą lekturą.
W końcu mam tyle czasu na lekturę, ile tylko chcę – zawsze o tym marzyłam! Zastanawiam się nad zakupem e-booka, bo lokalna biblioteka jakoś nie nadąża za moimi potrzebami, a książki w sklepach kosztują krocie, zresztą w antykwariacie wcale nie jest taniej. Czasem myślę, że może powinnam była przyjąć oświadczyny tego Heńka, co tak zabiegał o moje względy? Teraz miałabym wypłatę po żołnierzu, a nie po laborancie...
Robię, co chcę
W końcu wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie ubrani i zobaczyłam, że za oknem jest cudowna pogoda, więc chwyciłam obrożę. Moja Sarusia oszalała ze szczęścia, mimo że to już wiekowa suczka!
Ruszyłyśmy alejkami parku, kierując się w stronę pobliskiego lasu. Patrząc na jej entuzjazm, przemknęło mi przez głowę, że życie bez psiego towarzysza jest pozbawione sensu… Wspaniale mieć u swego boku istotę, która potrafi odnaleźć radość w najbanalniejszych sprawach. Kogoś, kogo tak łatwo jest uszczęśliwić, kto nie oczekuje zbyt wiele i nie wytyka wszystkich potknięć.
Właśnie przyszło mi do głowy, że niedługo muszę się przejść na cmentarz, bo mój świętej pamięci małżonek ma wkrótce urodziny. Wypadałoby trochę tam posprzątać, zostawić wieniec? Pewnie dzieciaki się zjawią i znowu będą marudzić, że inne groby są lepiej utrzymane. Jakby to w ogóle było istotne.
Miałam ochotę na dłuższy spacer
Zatrzymałyśmy się na skrzyżowaniu, a w oddali dało się dostrzec błękit tafli jeziora. Przyszło mi do głowy, że fajnie by było pójść i sprawdzić, czy na wodzie pojawiły się już nenufary. Są takie cudowne! Kto wie, ile jeszcze razy będę miała okazję nacieszyć nimi oczy? Akurat zaczęłyśmy przechodzić na drugą stronę ulicy, gdy nagle zadzwonił mój telefon schowany w kieszeni spodni. To moja córka? Ale przecież mamy środek tygodnia!
– Mamuś, gdzie cię wywiało? Jakieś kłopoty? – zapytała z niepokojem w głosie.
– Niby jakie córciu? Wyszłam się przejść – odparłam, chcąc ją uspokoić.
Na co ona, żebym czym prędzej wracała do domu, bo dopiero co przyjechała i czeka pod drzwiami.
No i to by było na tyle z mojej wycieczki nad staw!
Córka miała pretensje
Pędziłam ile sił w nogach, żeby nie musiała zbyt długo na mnie czekać. Zziajana dotarłam na miejsce, a tu już od progu Agnieszka zaczęła mi prawić kazania, że nie powinnam się tak przemęczać. Komu w ogóle przyszłoby do głowy zapuszczać się tak daleko? Zanim jeszcze weszłyśmy do budynku, wzięła się za poprawianie mi fryzury, twierdząc, że wyglądam strasznie i nie przystoi mi paradować po okolicy niczym jakaś wiedźma. Tylko miotły mi brakuje do kompletu. I czy aby na pewno dobrze widzi, że odważyłam się wyjść z domu bez makijażu?
– Park czy jezioro, a nie żadna ulica – próbowałam wyjaśnić, ale ostatecznie dałam sobie spokój. – Oj, kochana, w końcu jestem w takim wieku, że ludzie już mnie nie zauważają i mogę sobie chodzić ubrana, jak mi pasuje! Czy ty w ogóle wiesz, jakie to przyjemne uczucie?
Spojrzała na mnie jakoś inaczej niż zwykle, ale dopóki nie weszłyśmy do środka, nie odezwała się ani słowem. Pootwierała wszystkie okna i zaczęła narzekać, że w całym mieszkaniu czuć psem… No ale to chyba normalne, skoro Sarcia ze mną mieszka, prawda? Bo niby czym miałoby pachnieć, kotem?
Uważała, że dzieje się coś złego
– Dawniej każdy dzień rozpoczynałaś od gruntownego wietrzenia pokoi i robienia porządków – powiedziała ni stąd, ni zowąd.
– Jak sama widzisz, wprowadziłam pewne zmiany – parsknęłam śmiechem. – Nigdy nie jest się za starym na to, żeby odmienić swoje życie, kochanie.
– Żarciki się ciebie trzymają – burknęła pod nosem Agnieszka. – Najpierw wpajałaś nam zasady utrzymywania czystości, a teraz sama żyjesz w totalnym bałaganie!
No i co, może jeszcze powinnam mieć wyrzuty sumienia, że wychowałam porządną dziewczynę? Liczyłam na to, że w końcu powie, po co tak naprawdę przyjechała, ale ona wzięła się za porządki. Najpierw umyła kubki, potem zlew, a na koniec przetarła kuchnię. Wyglądało na to, że szykuje się generalne sprzątanie, więc poszłam do pokoju po książkę i rozsiadłam się z nią przy stoliku w kuchni. Przyszło mi do głowy, że może Aga boryka się z jakimś kłopotem i musi się najpierw jakoś wyładować, zanim będzie w stanie mi o tym opowiedzieć.
Pamiętam, że czasami, kiedy mój mąż doprowadzał mnie do białej gorączki, byłam w stanie sprzątać mieszkanie do późnej nocy, aby trochę ochłonąć. Niewykluczone, że ten nawyk przejęła po mnie?
Miała do mnie prośbę
– Przyjechałam do ciebie – przerwała w końcu milczenie – ponieważ miałam zamiar poprosić cię, abyś zaopiekowała się Ilonką w ten weekend. Planowaliśmy z Rafałem pojechać tylko we dwójkę nad morze.
Nie zastanawiałam się ani sekundy i od razu się zgodziłam. Może i nie jestem idealną babcią na cały etat, ale perspektywa spędzenia kilku dni z wnuczką od czasu do czasu bardzo mnie ucieszyła. Pogoda jest wspaniała, więc wybierzemy się na przechadzkę nad pobliskie jezioro. Kto wie, może zabiorę ze sobą lornetkę i uda nam się poobserwować ptaki? W towarzystwie pięcioletniej dziewczynki można naprawdę świetnie się bawić.
– Taki miałam plan – Agnieszka powtórzyła swoje słowa. – Teraz sama nie jestem pewna. Mamo, czy wszystko u ciebie w porządku?
Zaskoczona, uniosłam brwi, i spojrzałam na córkę. To naprawdę urocze, że martwi się o swoją mamę, ale dlaczego ma taką surową minę i przeszywające spojrzenie? Odparłam, że od dłuższego czasu nie czułam się lepiej.
– Ale kompletnie przestałaś o siebie dbać! – niespodziewanie krzyknęła córka. – Okej, rozumiem, że nie widzisz sensu w robieniu makijażu, gdy idziesz tylko na spacer z psiakiem, ale mam na myśli całokształt! I nie chodzi tu wyłącznie o ciebie…
Wytykała mi bałagan
Wykonała ruch dłonią, wskazując na otoczenie i rozpoczęła wyliczankę: niedomyte naczynia, duszne i zakurzone mieszkanie, ręcznik w toalecie, który zdecydowanie już dawno powinien wylądować w koszu na brudy. Do tego jeszcze te gigantyczne pajęczyny po kątach, zupełnie jakbym hodowała tu jakieś zmutowane okazy! Pewnie, że rozumie, że czuję się samotna i smutna, ale to jeszcze nie powód, żeby się tak zapuścić. Jak mam przyprowadzić tu córkę, skoro panuje taki bałagan i brud?!
– Wystarczy, kochana – ucięłam jej gadaninę. – Wszystko ma swoje granice. Nie pozwolę, aby ktokolwiek mną dyrygował.
– Ale przed śmiercią taty nigdy się tak nie zachowywałaś! Dopiero potem coś w ciebie wstąpiło...
– Słuchaj, skarbie. Jeżeli nie potrafisz odróżnić rodzinnej pogawędki od inspekcji, to lepiej zapowiadaj swoje wizyty – machnęłam ręką.
A ta dalej swoje, że umówi mnie do lekarza, bo to już może być początek Alzheimera albo demencji. I mówi, że jak się nie zgodzę na badania, to mogę zapomnieć o kontaktach z wnuczką.
Anna, 65 lat