Reklama

Odkąd zakończyłam karierę zawodową z trudem radziłam sobie z comiesięcznymi wydatkami. Czułam się biedna. Nie sądziłam, że emerytura będzie głodowa i było mi wstyd. Dlatego niezmiernie uradowała mnie wiadomość od sąsiadki mieszkającej piętro niżej, że jej pociecha poszukuje opiekunki do małej, paromiesięcznej córki.

Reklama

To był jakiś pomysł

– Świetnie się do tego nadajesz: uwielbiasz dzieci i dysponujesz wolnym czasem – namawiała mnie gorliwie, a ja nie ukrywałam, że jej pomysł niezwykle przypadł mi do gustu.

Szczerze mówiąc, bardzo przepadam za dziećmi i prawdę powiedziawszy, czasami czułam się samotna w swoich czterech kątach. Poza tym trochę grosza więcej w portfelu zawsze się przyda. Od dawna chciałam kupić nowy telewizor, wygodniejszą sofę do salonu i choć raz wybrać się na parę dni w góry. Niestety, moja skromna emerytura nie pozwalała na takie ekstrawagancje. Bez cienia wątpliwości powiedziałam „tak” i zadeklarowałam, że jeszcze dziś zadzwonię do jej córki, żeby omówić szczegóły.

– Zależy mi na tym, aby zaczęła pani pracę od nadchodzącego tygodnia – oznajmiła pani Bożena.

Zaproponowane warunki zatrudnienia, czyli czas pracy i pensja, odpowiadały moim oczekiwaniom. Ponadto Ania, która lada chwila miała zostać powierzona mojej opiece, była naprawdę uroczą dziewczynką. Co więcej, pani Bożena nie stawiała przede mną żadnych dodatkowych wymagań oprócz zajmowania się jej pociechą. Nie oczekiwała ode mnie wykonywania takich czynności, jak pranie, sprzątanie czy gotowanie posiłków. Miałam być tylko nianią.

Czułam, że żyję

Odkąd zaczęłam opiekować się dziećmi, moje życie nabrało rozpędu. Budziłam się skoro świt, robiłam sobie skromne śniadanko i pędziłam na autobus, żeby zdążyć do pracy na ósmą.

– Dzisiaj Ania jest przeziębiona, może lepiej zostańcie w domu – rzucała czasem moja szefowa, którą spotykałam w progu. Wtedy, zgodnie z jej sugestią, spędzałam dzień z dzieckiem w mieszkaniu.

Gdy mała była zdrowa jak rydz, chodziłyśmy razem na przechadzkę do parku niedaleko domu. Kiedy smacznie spała w wózku, siadywałam sobie na ławce, czytając gazetę czy jakąś ciekawą książkę albo plotkując z innymi opiekunkami. Byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. Nie marnowałam czasu, siedząc bez celu w mieszkaniu, a do tego zarabiałam pieniądze, które były mi potrzebne. Dzięki tej pracy mogłam pozwolić sobie na nową kanapę do salonu, wizytę u fryzjerki czy zakup modnych butów. Złożyłam sobie obietnicę, że tuż przed moimi urodzinami w maju, kiedy skończę 65 lat, pójdę do kosmetyczki na jakiś super zabieg, który sprawi, że poczuję się młodsza. No co? Raz się żyje, można zaszaleć!

Martwiłam się o córkę

Ostatnio moja córka skomplementowała mnie, zauważając pozytywne zmiany, jakie u mnie zachodziły. Chwaliła moją zaradność.

– Nowa sofa totalnie odmieniła twój pokój, a nowa fryzura sprawiła, że wyglądasz młodziej! – chwaliła mnie.

Doceniałam to, że zauważa moje starania, ale moja radość nie była pełna. Ostatnio Basia narzekała, że kiepsko się czuje, a ja, jak to mama, od razu się zamartwiałam. Czasem dzwoniła do mnie, skarżąc się na bóle brzucha i głowy. Nie dawało mi to spokoju i przez to nie mogłam spać po nocach.

Tego dnia, pod wieczór, odebrałam telefon od mojej córki. Oznajmiła, że planuje mnie odwiedzić, ponieważ potrzebuje pożyczyć spory rondel – jej małżonek zamierzał przygotować w nim bigos. Kiedy przekroczyła próg mojego domu, spojrzałam na nią z niepokojem i rzekłam:

Wyglądasz na bardzo zmęczoną i bladą.

– Nie przejmuj się mamo, jutro mam wizytę u lekarza– odparła. – To chyba tylko skutek przemęczenia, niedoboru snu, paskudnej pogody i niskiego ciśnienia – stwierdziła po chwili. – Chyba powinnam zacząć łykać jakieś suplementy...

Potraktowałam jej słowa poważnie, szczególnie że sama miałam problem z niskim ciśnieniem i zdarzało mi się, że bez paru filiżanek kawy nie dawałam rady w ogóle działać.

Zostałam babcią

Kolejnego dnia, tuż po tym, jak wróciła od doktora, zadzwoniła do mnie z wiadomością, że spodziewa się dziecka – z wrażenia dosłownie osunęłam się na krzesło. Moja córka od paru ładnych lat żyła w związku małżeńskim i do tej pory bezowocnie próbowała zajść w ciążę.

To cud! – oznajmiłam poruszona, ponieważ rzeczywiście podczas każdej wizyty w świątyni żarliwie błagałam o pojawienie się wnuczęcia. Zdawałam sobie sprawę, jak mocno Basia marzy o maleństwie. Poczułam też ogromną ulgę, że jej kiepska kondycja nie jest spowodowana żadną dolegliwością.

Kiedy moja córka zaszła w ciążę, na początku zmagała się z typowymi dolegliwościami, ale już w drugim i trzecim trymestrze czuła się świetnie. Niedawno na świat przyszła moja śliczna i zdrowiutka wnuczka. Młodzi rodzice nadali jej piękne imię – Zuzanna. Byłam przeszczęśliwa, że doczekałam się tego wyjątkowego momentu i zostałam babcią. Od razu poszłam pochwalić się tą radosną nowiną do mojej szefowej. Gdy jej o tym opowiedziałam, z uśmiechem na twarzy wręczyła mi cudowną chustę z jedwabiu w prezencie.

– Elegancja to podstawa, jeśli chodzi o babcie – oznajmiła, uśmiechając się i jednocześnie wiążąc mi apaszkę na szyi.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i nie dało się ukryć, że ten dodatek niesamowicie mi pasował i wyglądałam w nim wprost olśniewająco.

Doceniałam to, co mam

Moje życie układało się po mojej myśli. Otaczała mnie cudowna rodzina i mimo tego, że od paru lat nie miałam już męża u boku, nie doskwierała mi samotność. Zawdzięczałam to bliskim mi osobom – mojej córce, wspaniałemu zięciowi, którego darzyłam sympatią oraz mojej wnuczce. Poza tym, nie mogłam narzekać na moją sytuację materialną, gdyż odkąd dorabiałam sobie, nie musiałam już tak zaciskać pasa. W ostatnim czasie snułam nawet plany o jakimś wyjeździe i w związku z tym przeglądałam, co ciekawego oferują różne biura turystyczne. Planowałam gdzieś wyskoczyć na parę dni i odpocząć w towarzystwie mojej sąsiadki, gdy moja podopieczna Ania wraz z matką wybiorą się w góry.

– A co powiesz na krótki wypad do stolicy Czech lub Węgier? – rozważałyśmy różne opcje, popijając kawę po obiedzie u mnie w domu.

Niestety, nasze plany spaliły na panewce, gdyż ledwo moja szefowa spakowała torby do samochodu i odjechała z małą do Szczyrku, zadzwoniła moja Basieńka.

Zajęłam się wnuczką

– Mogłabyś jutro zaopiekować się Zuzią? Chciałabym skoczyć do manikiurzystki – zwróciła się do mnie z prośbą, a ja nie umiałam jej odmówić, bo aż za dobrze rozumiałam, że moja pociecha, podobnie jak wszystkie świeżo upieczone mamuśki, potrzebuje choć odrobiny czasu tylko dla siebie.

W kolejnym dniu ponownie zadzwoniła, prosząc mnie o opiekę nad jej wnuczką. Teraz z kolei chciała pojechać do pracy, aby spotkać się ze współpracownicami.

– Strasznie za nimi tęsknię – rzekła.

Jasne, nie widzę przeszkód – odparłam, starając się zachować pogodny wyraz twarzy, mimo wewnętrznej niechęci.

Na całe szczęście moja sąsiadka pojęła, że nie byłam w stanie powiedzieć "nie" swojej córce i nie czuła urazy z powodu tego, że nasze plany nie wypaliły.

– Wyruszymy na wycieczkę przy innej okazji – pocieszała mnie, a ja wierzyłam w jej zapewnienia, ponieważ ogromnie pragnęłam choć krótkiego, kilkudniowego relaksu.

Córka chciała szybko wrócić do pracy

Gdy Basia przekroczyła próg mieszkania, ja z uśmiechem od ucha do ucha opowiedziałam jej, jak zajmowałam się jej córeczką. Wtedy moja córka powiedziała coś, co totalnie wytrąciło mnie z równowagi.

– Mamo, chcę wrócić do pracy. Najszybciej, jak się da – spojrzała na mnie pytająco.

– Skarbie, przecież tak marzyłaś o dziecku, poświęć mu trochę swojego czasu. Twoja praca nie ucieknie – odparłam, bo zależało mi na tym, żeby moja jedyna wnusia jak najdłużej mogła cieszyć się obecnością swojej mamy.

Basia nie zgodziła się ze mną i oznajmiła, że to nie wchodzi w grę, ponieważ jej obecność w firmie jest konieczna, jeśli nadal ma tam coś znaczyć.

– Moja przełożona zadeklarowała, że dostanę lepsze stanowisko i większą pensję, jeśli wrócę teraz – przedstawiła argumenty, które wpłynęły na jej postanowienie.

Miałam nadzieję, że mój zięć nakłoni Basię do zmiany zdania i jakoś na nią oddziała, ale on, podobnie jak moja córka, był zdania, że jeśli jej powrót do firmy oznacza nowe możliwości i dodatkowy dochód, to powinna z tego skorzystać.

– Dla Basi to ogromna szansa – oznajmił mi szczerze.

Tego się nie spodziewałam

Natomiast to, co wydarzyło się potem, kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Mąż mojej córki zapytał, czy zaopiekuję się małą Zuzią, kiedy Basia wróci do pracy. Basia milczała jak zaklęta, tylko wlepiła we mnie pytające spojrzenie. Zaniemówiłam, bo przecież oznaczałoby to, że będę musiała pożegnać się z posadą u pani Bożeny.

– Dostałabyś od nas tyle pieniędzy, ile zarabiasz jako niania – rzucił mój zięć.

Powiedziałam, że muszę się zastanowić, bo mam totalny mętlik w głowie.

– Mamo, zgódź się. Chcę, żebyś dla nas pracowała. Nie będę cię wykorzystywać, tylko uczciwie zapłacę za opiekę nad Zuzią.

Pieniądze by się przydały, bo dostaję grosze z emerytury, ale nie jestem pewna, czy powinnam je przyjmować od dzieci. Zwłaszcza że chodzi o zajmowanie się moją ukochaną wnusią, na którą tak długo czekałam. To dobre źródło pieniędzy i pewne, ale zastanawiam się, czy wypada.

Reklama

Katarzyna, 65 lat

Reklama
Reklama
Reklama