Reklama

Miesiąc temu postanowiliśmy znaleźć opiekunkę, ponieważ bardzo zależało mi na powrocie do pracy. W internecie znalazłam ogłoszenie i tak trafiłam na dziewczynę, którą zatrudniłam na sześć godzin dziennie. Przy rozmowie kwalifikacyjnej z Joanną nie przywiązywałam wagi do jej wyglądu. Kluczowe było dla mnie to, że właśnie kończy studia pedagogiczne i specjalizuje się w opiece nad dziećmi poniżej piątego roku życia.

Reklama

Miałam zły sen

To dopiero ten nocny koszmar uświadomił mi, że zaprosiłam pod swój dach kobietę, która była niemal dekadę ode mnie młodsza. "Czy tobie już całkiem odbiło? – przemknęła mi taka myśl. – Czy naprawdę nie masz nic lepszego do roboty o tej porze?!". Już miałam obrócić się na drugi bok, gdy nagle przypomniał mi się fragment snu. Mój ślubny siedział w fotelu, przeliczał forsę, a na jego kolanach rozsiadła się ta panna. Całkiem naga.

Obudziłam się na dobre, kiedy przypomniałam sobie, że poprzedniego dnia z mężem wykupiliśmy ubezpieczenie na życie. W przypadku śmierci jednego z nas drugie mogło liczyć na okrągły milion.

Chyba cię pogięło! – wykrzyknęłam i z całej siły dźgnęłam Artura w bok łokciem.

– Dobrze już, dobrze… – wymamrotał przez sen. – Więcej się nie rozpycham…

„Najwyższy czas zacząć dbać o zdrowe odżywianie – przyszło mi na myśl, kiedy przywołałam w pamięci perfekcyjną sylwetkę niani. – Dość już schabowych i smażonych ziemniaków".

Mąż miał głupi pomysł

Czy przyczyną tego wszystkiego jest to, co wydarzyło się wczoraj? Stałam właśnie na wadze w łazience, kiedy nagle wszedł mój mąż. Artur wytrzeszczył oczy jak pięciozłotówki.

– Oo, nieźle, nieźle… – wymamrotał pod nosem.

– To przez to, że byłam w ciąży – skłamałam jak z nut, bo nasza córeczka skończyła już roczek i gdybym tylko chciała, to już dawno pozbyłabym się dodatkowych kilogramów. – Ale spokojnie, niedługo sytuacja się unormuje – dodałam już trochę weselej. – A tak w ogóle to czego chcesz? O tej godzinie łazienka jest moja. Ty masz teraz inne zadanie – zrób kawę.

– Wiesz, zastanawiałem się nad jedną sprawą… Co powiesz na to, żebyś zaproponowała Aśce wizytę u fryzjera? Rozumiesz, o co mi chodzi – niech coś zrobi z tą swoją fryzurą. A przy okazji, może pożyczysz jej jakieś perfumy? Przecież masz ich całe mnóstwo, a większości i tak nie używasz.

– O jakiej Aśce mówisz? Nie mam pojęcia – byłam kompletnie zdezorientowana.

– No jak to, o Joaśce, opiekunce naszego dziecka. Tej dziewczynie, która od niedawna do nas przychodzi… Nie pamiętasz? – posłał mi wymowny uśmiech.

Po jakimś czasie, gdy przypomniałam sobie tę sytuację, a zwłaszcza po moim dziwnym śnie, poczułam w środku dziwny niepokój. Zaczęłam się zastanawiać, czemu mojego partnera interesuje fryzura i zapach tej dziewczyny. Coś mi w tym nie grało i budziło moje wątpliwości.

Byłam podejrzliwa

Już kolejnego dnia podziękowałam jej za współpracę i zaczęłam rozglądać się za kimś starszym, najlepiej takim, co przekroczył już pięćdziesiątkę. W ciągu tygodnia zapukała do naszych drzwi kobieta, która kiedyś pracowała w przedszkolu. Miała całkiem niezłe referencje, więc bez dłuższego namysłu ją zatrudniłam. Ale ten nocny koszmar nie pozwalał mi się uspokoić.

Dokładnie sprawdzałam każdą koszulę i marynarkę mojego faceta, wąchając je centymetr po centymetrze. Parę razy zrobiłam mu totalną scenę o jakieś ślady pudru, które zauważyłam na jego ubraniu. Nie dałam się nabrać na tłumaczenie, że jakaś koleżanka z pracy miała urodziny i przytulili się przy składaniu życzeń.

Któregoś wieczora, gdy mój mąż już spał, włamałam się do jego komputera. Zdaję sobie sprawę, że to nieetyczne, ale jakaś cząstka mnie była przekonana, że znajdę w jego mailach romantyczne listy, a ciekawość wzięła górę nad moralnością. No i zrobiłam to.

Od razu wpadł mi w oko długaśny mail, który wysłał do swojego przyjaciela:

Słuchaj, jestem w kropce. Moja żona chyba oszalała. Wbiła sobie do głowy, że podrywam laski na potęgę. Nie kumam, z czego to się wzięło. Do tej pory nawet o tym nie pomyślałem. Ale jak codziennie widzę, jak patrzy na mnie spode łba, to zaczynam myśleć, że może faktycznie jeszcze się na coś przydam i jakąś pannę wyrwę. Problem w tym, że teraz mamy młyn w robocie i wracam do chaty totalnie wyżęty...

Złapałam się za głowę, uświadamiając sobie, że chyba postradałam zmysły! Jak mogłam choćby przez chwilę podważać uczciwość mojego ukochanego Artura?!

Musiałam wziąć się garść

Zerknęłam w lustro i przyszła mi do głowy kolejna refleksja. Zamiast wziąć się w garść, nieustannie miałam o coś żal do całkowicie niewinnego męża. Doszłam do wniosku, że ten sen był wiadomością od mojej podświadomości, żebym w końcu zabrała się za siebie. Wróciłam do diety sprzed ślubu. Do tego dwa razy w tygodniu zaczęłam chodzić do lokalnej siłowni.

Przyznaję, że kilka razy miałam chwile słabości, gdy obserwowałam, jak mój mąż zajada się smakowitymi kotletami. Nie powiem, że na ich widok nie ciekła mi ślinka, ale udało mi się wytrwać w postanowieniu. W końcu nastąpił ten moment, gdy wskazówka na wadze zaczęła pokazywać coraz niższe wartości – to była moja nagroda za silną wolę. Stopniowo moja figura wracała do dawnego wyglądu. Z Arturem było zupełnie inaczej. Odniosłam wrażenie, że w miarę, jak ja gubiłam zbędne kilogramy, on przybierał na wadze za nas oboje.

Któregoś razu, gdy szykowałam się do wyjścia, rzuciłam:

– Słuchaj, a może byś ze mną poszedł potrenować?

Popatrzył na mnie, jakbym do reszty zwariowała.

– Kieruję poważną spółką, co by sobie pomyśleli ludzie, gdyby prezes latał w dziwnych gaciach? – oburzył się nie na żarty. – A jeśli chodzi o aktywność fizyczną, to luz… – na jego twarzy pojawił się zagadkowy grymas. Machnął ręką, dając do zrozumienia, że da sobie radę i na tym zakończył temat.

Stwierdziłam, że skoro odmówił, to trudno, wzięłam swoje rzeczy i popędziłam na trening. Ledwo łapiąc oddech, przybyłam na salę. Wkroczyłam do przebieralni, rozpakowałam się i… zorientowałam się, że nie mam butów sportowych. Zapomniałam je spakować, a przecież nie da się ćwiczyć w klapkach! Nie miałam wyboru, musiałam wracać do mieszkania.

Przyłapałam go z sąsiadką

Przekroczyłam próg pokoju dziennego, spodziewając się, że mój mąż będzie wylegiwał się w kapciach przed TV albo słuchał radia. Jednakże sofa była pusta. Kuchnia oraz toaleta również...

Już miałam skierować kroki do jego domowego biura, kiedy uszu moich dobiegły śmiechy z góry, z naszej sypialni. Przepełniona najgorszymi przeczuciami, powoli wspięłam się po schodach i przystanęłam w progu. Na naszym wspólnym łóżku Arturek oddawał się miłosnym igraszkom... z sąsiadką.

Rozpętała się straszna kłótnia. Ale nie myślcie sobie, że to ja ją sprowokowałam. Nie czułam nawet złości, tylko ogromne zaskoczenie. Przecież całkiem niedawno okazało się, że między nami jest ok i po raz kolejny obdarzyłam go zaufaniem!

– Przecież wiesz, że zawsze byłem fair! – darł się wniebogłosy. – Nigdy nie posunąłem się do zdrady! Ciebie miałem za najważniejszą kobietę w życiu. A potem zaczęły się te twoje teorie spiskowe o moich rzekomych skokach w bok. Co weekend inna laska! Wtedy pomyślałem sobie: A co mi szkodzi? Skoro i tak jest już o tym przekonana, to niech przynajmniej ma rację!. Sama mnie do tego sprowokowałaś!

Dałam mu jeszcze jedną szansę

Przyznaję, że zachowanie męża było zuchwałe i na moment zaniemówiłam, ale w końcu doszłam do wniosku, że oboje ponosimy za to odpowiedzialność. Postanowiłam więc odpuścić i zapomnieć o jego romansie. Zrobiłam to, ponieważ pragnęłam powrotu czasów, kiedy darzyliśmy się nawzajem miłością, a każde z nas zabiegało o spełnienie najdrobniejszych życzeń partnera. Nie mogliśmy się doczekać zmroku, aby wskoczyć do łóżka. A gdy moment zwykle nadchodził późno, pędziliśmy do sypialni, zanim jeszcze na dobre się ściemniło.

Z początku mogło się wydawać, że życie toczy się starym rytmem. Opiekowałam się naszym dzieckiem, serwowałam małżonkowi ciepłe posiłki, a chociaż sypialnia przestała być miejscem namiętności, jakoś dawaliśmy radę.

Mąż się doigrał

Jednak pewnego dnia coś się wydarzyło. Pracownicy z biura Artura natknęli się na niego w pokoju ksero. Leżał tam nagi, z równie roznegliżowaną asystentką. Serce odmówiło mu posłuszeństwa w trakcie miłosnych igraszek. Gdyby dziewczyna od razu podniosła alarm, może karetka zdążyłaby przyjechać na czas i uratować Artura. Ale ona spanikowana trwała w bezruchu przez prawie kwadrans. Sekretarka próbowała się wyczołgać spod nieboszczyka, ale szef ważył grubo ponad 100 kilo. W końcu zrezygnowała z tych prób i zaczęła krzyczeć, nawołując pomocy.

Nigdy bym nie pomyślała, że tak naprawdę w ogóle nie znam własnego męża. Okazało się, że to wcale nie przez moją nieufność wylądował w objęciach kochanek. Romansował za moimi plecami odkąd tylko złożyliśmy przysięgę małżeńską, a moja intuicja chyba od początku to przeczuwała i usiłowała dać mi znać przez sny. A ja naiwna, zamiast załapać oczywiste sygnały, jeszcze szukałam w tym drugiego dna! Okazało się, że Artur nie próżnował z tą opiekunką do dzieci. Sprawił się tak dobrze, że teraz ma córkę z nieprawego łoża. Nasz syn ma przyrodnią siostrzyczkę.

Reklama

Karolina, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama