Reklama

Patrzyłam na Rafała, gdy w pośpiechu wkładał płaszcz, nawet nie zauważając, że stoję obok. Kiedyś nie mógł się doczekać, by wrócić do domu, ale z czasem każdy dzień wyglądał tak samo – praca, praca, praca. Nasze małżeństwo, kiedyś pełne miłości i namiętności, rozpadło się na drobne kawałki. A ja? Byłam zmęczona, samotna i zagubiona w morzu obowiązków, które zdawały się nie mieć końca.

Reklama

Nasze dziecko spało, a ja siedziałam w kuchni, czując, jak narastała we mnie frustracja. Opieka nad małym wyczerpywała mnie, a kiedy Rafał zaczął zostawać dłużej w pracy, przestałam czekać na jego wieczorne powroty. Nawet gdy był w domu, jego myśli wędrowały gdzieś daleko.

Dlatego zatrudniłam Annę. Młoda, sympatyczna dziewczyna, świeżo po studiach. Miała pomagać przy dziecku, żebym mogła choć na chwilę złapać oddech. Ale od początku coś mi w niej nie pasowało. Może to jej uśmiech, który trwał za długo, może te spojrzenia rzucane w stronę Rafała? Sama nie wiedziałam.

Nie mogłam jednak pozbyć się tego uczucia – ona wkraczała do mojego życia, powoli zajmując przestrzeń, która kiedyś należała do mnie. Każdego dnia coraz bardziej. Może przesadzałam. A może widziałam coś, co wymykało się spod kontroli?

Mąż częściej był w domu

Zaczęło się niewinnie. Słyszałam ich śmiech dobiegający z pokoju dziecka, kiedy bawiła się z małym, a Rafał akurat wrócił z pracy. Z początku cieszyłam się, że w końcu znajduje czas, by spędzić choć chwilę z rodziną. Ale potem zauważyłam, że spędzał te chwile nie ze mną, a z Anną. Czasem znajdowałam ich rozmawiających w kuchni, śmiejących się z jakichś drobnych żartów, których nie rozumiałam.

Pewnego wieczoru, kiedy kolejny raz usłyszałam ich śmiechy, nie wytrzymałam. Weszłam do pokoju i zapytałam, czemu spędza z nią tyle czasu.

– Czemu spędzasz z nią więcej czasu niż ze mną? Zatrudniliśmy ją, żeby zajmowała się dzieckiem, nie tobą – powiedziałam zimnym tonem.

Rafał wzruszył ramionami. Nawet nie spojrzał mi w oczy.

– Przesadzasz. To tylko rozmowy. Nic więcej. Potrzebuję odrobiny luzu, w pracy mnie to wszystko przytłacza – odparł obojętnie.

Milczałam, ale czułam narastający niepokój. Czy naprawdę przesadzałam? A może było coś, czego od dawna nie dostrzegałam? Jego nerwowy ton i unikanie mojego spojrzenia mówiły mi, że nie byłam daleka od prawdy.

Przyłapałam ich na kanapie

Każdego dnia Rafał coraz mniej interesował się mną. Zauważyłam, że wracał wcześniej z pracy, ale zamiast spędzać czas ze mną, siadał z Anną w salonie. Początkowo to były drobne gesty – przelotne uśmiechy, dłuższe rozmowy, których treści nie rozumiałam. Ale im więcej ich obserwowałam, tym bardziej czułam, jakby między nimi istniał jakiś niewidzialny, intymny świat, do którego ja nie miałam wstępu.

Wszystko stało się jasne tego popołudnia, gdy wróciłam wcześniej do domu. Weszłam do salonu, z zakupami w dłoniach, i zamarłam. Rafał siedział na kanapie, a Anna była tuż obok niego, wtulona w jego ramię, tak naturalnie. Rafał delikatnie gładził jej włosy i całował w czoło, jakby to było coś, co robił od zawsze. Wymieniali ciche słowa, których nie mogłam dosłyszeć. Wyglądali na zrelaksowanych, bliskich sobie w sposób, który przyprawił mnie o mdłości.

– Co wy do cholery wyprawiacie?! – wyrwało mi się, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Rafał drgnął, ale nie od razu odsunął się od Anny. Jego ręka na jej ramieniu trwała tam przez chwilę zbyt długo, zanim nagle ją cofnął. Anna wyprostowała się powoli, jakby nie czuła żadnej winy.

– Karolina, to nie tak... – zaczął Rafał, ale ja tylko patrzyłam na niego, wściekła i zdradzona.

W jego oczach była panika, ale też coś, co mnie przeraziło – smutek, który do tej pory był tylko mój.

– Nie tak? – rzuciłam z sarkazmem, czując, jak łzy wzbierają mi w oczach. – Ona wtula się w ciebie jak... jak w kochanka!

Anna milczała, patrząc na podłogę. Rafał próbował coś powiedzieć, ale nie mogłam już słuchać. Mój świat właśnie się zawalił, a ja stałam tam, nie wiedząc, co robić dalej.

Byłam wściekła

Od tamtej chwili coś we mnie pękło. Czułam się rozdarta – z jednej strony chciałam wyrzucić Annę z naszego domu, z drugiej, bałam się poznać prawdę, co tak naprawdę działo się za moimi plecami. Rafał unikał rozmowy o tamtej sytuacji, tłumaczył, że to był tylko chwilowy impuls, że potrzebował kogoś, z kim mógł porozmawiać. Ale ja czułam, że to coś więcej.

Pewnego dnia postanowiłam wrócić do domu wcześniej niż planowałam, przeczuwając, że coś jest nie tak. Wchodząc cicho do mieszkania, usłyszałam ich głosy dochodzące z salonu. Tym razem nie rozmawiali – szeptali. Zbliżyłam się, starając się nie wydawać żadnego dźwięku.

Kiedy zajrzałam do salonu, zobaczyłam ich razem. Rafał nachylał się nad Anną, a ona delikatnie dotykała jego twarzy, palcami błądząc po jego policzku. Nie było to niewinne. Ich ciała były zbyt blisko, spojrzenia zbyt intymne.

– Rafał… – szepnęła Anna. – Nie możemy tak dłużej. Ona to zauważy…

– Karolina nie musi niczego wiedzieć – odpowiedział, kładąc rękę na jej kolanie, przesuwając ją w górę, w sposób, który wywołał u mnie falę mdłości.

A ja już wiem! – wykrzyczałam, wchodząc do pokoju.

Oboje zamarli. Rafał odskoczył od Anny, jakby zobaczył ducha. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, w której mogłam jedynie słyszeć własny, przyspieszony oddech. Czułam, jak krew pulsuje mi w skroniach.

– Karolina, to nie tak... – Rafał podniósł się gwałtownie, ale ja nawet nie chciałam go słuchać.

– Nie tak?! – krzyknęłam. – Widziałam wszystko! Jesteś żałosny! Z nią, w naszym domu?! Myślałeś, że jestem głupia?

Anna siedziała cicho, nie podnosząc wzroku. W tym momencie coś we mnie zgasło. Cała miłość, jaką kiedyś czułam do Rafała, ulotniła się, pozostawiając mnie z pustką i bólem.

Tłumaczenia męża były żałosne

Rafał próbował coś powiedzieć, ale każde jego słowo tylko mnie rozjuszało bardziej. Byłam gotowa rzucić mu w twarz wszystko, co przez lata tłumiłam – każdą samotną noc, każdą ignorowaną prośbę o uwagę, każdy dzień, w którym czułam się niewidzialna. Ale nie mogłam wydusić z siebie słowa. Stałam tam, walcząc z łzami, patrząc, jak Rafał desperacko próbuje się tłumaczyć.

– Karolina, to nie tak... – zaczął, zbliżając się do mnie, ale ja cofnęłam się, jakby jego dotyk mógł mnie zranić. – Nic między nami się nie wydarzyło. To była tylko... przyjaźń, wsparcie. Potrzebowałem kogoś, z kim mogłem porozmawiać. Ty... ty byłaś tak daleko.

– Daleko? – zadrżał mi głos. – Ja byłam daleko? To ja zajmowałam się dzieckiem, domem, czekałam na ciebie każdej nocy, a ty... ty w tym czasie bawiłeś się w romantyczne schadzki z naszą opiekunką?!

Anna siedziała bez słowa, wciąż spuszczając wzrok, jakby próbowała zniknąć, jakby to, co się działo, nie dotyczyło jej. Wtedy przestało mi zależeć, co ona myśli, co czuje. To już nie miało znaczenia.

– Przysięgam, Karolina, to nic więcej. To był tylko moment słabości, potrzebowałem kogoś, kto... – Rafał był już zdesperowany, próbował mnie dotknąć, ale ja odsunęłam się ponownie.

– Słabość? Słabość? – wybuchłam. – Zdrada jest nie tylko fizyczna, Rafał! Ty już dawno mnie zdradziłeś, kiedy zaczynałeś spędzać z nią więcej czasu niż ze mną, kiedy to jej opowiadałeś o swoich problemach, kiedy przestałam być dla ciebie ważna!

– Karolina, proszę, pozwól mi to naprawić – wyszeptał. – Możemy to zakończyć. Anna... Anna odejdzie, obiecuję.

Anna wtedy spojrzała na niego, jej twarz była blada, oczy zaszkliły się łzami, ale milczała. Ja tylko patrzyłam na niego, zastanawiając się, czy to naprawdę jest możliwe, czy cokolwiek można jeszcze naprawić, kiedy wszystko we mnie krzyczało, że między nami już nic nie zostało.

Zwolniłam nianię

Rafał wyszedł, zostawiając nas sam na sam. Siedziałam naprzeciw Anny, która wyglądała na zrozpaczoną, ale w tej chwili nie miało to dla mnie znaczenia. Musiałam podjąć decyzję.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam chłodno, wbijając wzrok w jej twarz.

Anna uniosła głowę, a jej oczy zaszkliły się łzami.

– Karolina, proszę… ja nie chciałam, żeby to tak wyglądało. To nie było zamierzone... – jej głos drżał, ale ja już nie chciałam słuchać tłumaczeń.

– Dość. Nie chcę tego słuchać – przerwałam ostro. – To, co między wami się działo, może i nie było fizyczne, ale emocjonalnie… Zdradziliście mnie oboje.

Anna opuściła głowę. Czułam gniew narastający we mnie z każdą chwilą, a jednocześnie ogromny ciężar, którego nie mogłam już znieść.

– Zwalniam cię – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Nie będziesz zajmować się moim dzieckiem. Nie po tym, co zobaczyłam.

– Karolina, błagam, nie chciałam tego... – Anna próbowała się bronić, ale podniosłam rękę, uciszając ją.

– To nie ma już znaczenia. Nie chcę cię więcej widzieć w tym domu.

Siedziała chwilę bez ruchu, ale w końcu wstała, wiedząc, że nic już nie może zrobić. Z jej oczu spływały łzy, ale dla mnie to było za mało. Obserwowałam, jak zniknęła za drzwiami, a wraz z nią część mojego dawnego życia.

Nie wiem, co z nami będzie

Po odejściu Anny dom był cichy, niemal martwy. Byłam załamana. Nasze małżeństwo, które kiedyś wydawało się tak silne, teraz stało na krawędzi. Każdy krok po domu przypominał mi o zdradzie – nie tej fizycznej, ale emocjonalnej, która bolała o wiele bardziej. Czułam, że nie jestem w stanie już zaufać Rafałowi. Nawet jeśli między nim a Anną nie doszło do niczego więcej, wiedziałam, że coś we mnie pękło na zawsze.

Byłam rozdarta między próbą ratowania małżeństwa a odejściem. Czułam się pusta, jakbym straciła nie tylko męża, ale i samą siebie. Może jeszcze było coś, co dało się naprawić, ale nie wiedziałam, czy mam na to siłę.

Reklama

Karolina, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama