Reklama

Nigdy nie czułem się tak dumny jak wtedy, gdy zobaczyłem Agnieszkę w sukni ślubnej. Moja młodsza siostra, którą od dziecka broniłem przed światem, dziś wyglądała jak z bajki. Cała sala weselna tańczyła, śmiała się, a ja czułem, że to będzie najpiękniejszy dzień w jej życiu. Michał wydawał się trochę spięty, ale przecież to normalne – ślub to nie byle co. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że za chwilę odkryję coś, co zniszczy tę bajkę. I że to właśnie ja będę tym, który tę noc zamieni w koszmar.

Reklama

Czułem, że coś jest nie tak

Muzyka dudniła w głośnikach, parkiet był pełen gości. Młodzi tańczyli otoczeni wiwatującym tłumem. Ja stałem z boku, obserwując z uśmiechem. Wtedy zauważyłem Kasię – druhnę, najlepszą przyjaciółkę Agnieszki – jak pochyla się ku Łukaszowi, drużbie. Byli blisko, zbyt blisko. I coś w ich minach kłuło mnie w oczy.

– Nie wierzę, że to uszło mu to płazem… – usłyszałem urywek zdania Kasi, kiedy przechodziłem obok. Zatrzymałem się. Łukasz się roześmiał, trochę nerwowo.

– Daj spokój, nie teraz, nie tutaj – odpowiedział cicho, ale już czułem, że coś jest nie tak.

Zbliżyłem się nieco, udając, że poprawiam serwetkę na stole. Kasia spuściła wzrok, Łukasz spojrzał w inną stronę.

– Komu przeszło? – zapytałem mimochodem.

– Co? – Kasia aż się wzdrygnęła. – Nie, nic, głupoty gadamy.

– Michałowi? – cisnąłem, bo nie mogłem udawać, że nie słyszałem.

– Nie... Znaczy... To nie tak... – jąkała się, szukając wzrokiem ratunku u Łukasza. Ten milczał.

– Kasia, o co chodzi? – zapytałem już poważnie. – Co uszło płazem Michałowi?

– Bartek, nie rób scen, to nie miejsce

– Czyli jednak Michał. Co zrobił?

– Ja... Ja nic nie powiedziałam. Naprawdę. Przepraszam, to był żart, kiepski żart – wykręcała się, ale jej twarz bladła coraz bardziej z każdą sekundą.

Stałem, czując, jak coś ściska mnie w żołądku. Dlaczego miałaby mówić coś takiego o moim szwagrze? Co on ukrywa? A jeśli to prawda, to jak mogę dowiedzieć się więcej szczegółów i od kogo?

Ziemia usuwała mi się spod stóp

Wyciągnąłem Kasię z sali. Delikatnie, ale stanowczo. Goście nie zauważyli, Agnieszka akurat była zajęta zdjęciami z Michałem. Szliśmy bocznym korytarzem w kierunku ogrodu. Kasia szła jak na ścięcie.

– Bartek, proszę cię, nie rób tego…

– Nie wiem jeszcze, co zrobię. Ale powiedz mi prawdę. Co Michał zrobił?

– Nic. To znaczy... to było dawno. I to nie miało znaczenia.

– Co nie miało znaczenia?! – krzyknąłem zbyt głośno. – Jesteśmy na jego ślubie z moją siostrą! A ty właśnie sugerujesz, że coś między wami było?

Zatrzymała się. Patrzyła mi prosto w oczy, jakby miała nadzieję, że się domyślę i sam zamilknę.

To był tylko raz – wyszeptała. – Trzy tygodnie temu. Spotkaliśmy się u niego. Michał był rozbity, mówił, że się boi ślubu, że nie wie, co czuje…

– I co? – spytałem zimno. – I wtedy cię pocałował? Czy może coś więcej?

Kasia przełknęła ślinę.

– To był błąd. On powiedział, że to nic nie znaczy. Że to był impuls.

Zamknąłem oczy, próbując nie krzyczeć. Nie wybuchnąć.

I to miało mnie uspokoić?

– Bartek, błagam. Jeśli jej powiesz, ona się rozpadnie. To ją zniszczy.

Stałem chwilę w milczeniu. Czułem, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Moja biedna siostra na to nie zasłużyła. Ale jeśli jej powiem, rozwalę jej życie w dniu, w którym miała być najszczęśliwsza.

– To nie ty zdecydujesz, co powinna wiedzieć. I nie Michał. Ja też nie chcę tego robić. Ale nie mogę udawać, że nic się nie stało.

Nie mogłem tego znieść

Wróciłem na salę jak w transie. Serce tłukło mi się w piersi, a nogi miałem jak z waty. W rogu parkietu zobaczyłem Agnieszkę i Michała. Oczepiny właśnie się zaczynały. Goście śmiali się i klaskali, a Michał – mój przyszły szwagier, który jeszcze przed chwilą szeptał mojej siostrze do ucha słodkie słowa – trzymał ją za rękę i całował w policzek. Zamurowało mnie. Jak on może tak łatwo udawać? Jak może patrzeć jej w oczy i ją tak oszukiwać? Po kilku minutach podszedłem do niego. Złapałem go za ramię i powiedziałem spokojnie i beznamiętnie:

– Musimy pogadać.

– Teraz? Bartek, wyluzuj, jest ślub – zaśmiał się nerwowo.

– Teraz – powtórzyłem.

Wyszliśmy tylnym wyjściem na parking. Było już ciemno, powietrze chłodniejsze. Stanąłem naprzeciwko niego.

– Co zrobiłeś trzy tygodnie przed ślubem?

Michał zmarszczył brwi, odwrócił wzrok.

– Nie rozumiem…

– Wiesz dobrze, o czym mówię. Kasia mi powiedziała.

Zbladł.

– To… To nie tak. To był tylko jeden raz. Byłem zagubiony, przestraszony. Wypiliśmy trochę, to nic nie znaczyło.

– Nic nie znaczyło?! – zbliżyłem się do niego. – Zdradziłeś moją siostrę, a potem stanąłeś z nią przed ołtarzem!

Michał rozłożył ręce, jakby szukał litości.

Nie chciałem jej skrzywdzić. To był błąd.

Podniosłem pięść, ale się zatrzymałem. Nie warto. Nie tutaj.

– Masz wybór. Albo sam jej to powiesz. Albo ja to zrobię.

Musiała poznać prawdę

– Bartek, nie rób tego… – Michał szepnął drżącym głosem. – Proszę cię. Nie dziś. Daj mi to naprawić.

– Jak? – parsknąłem. – Przytulisz ją mocniej? Powiesz, że ją kochasz?

Zanim odpowiedział, za nami rozległy się kroki. Odwróciłem się. Agnieszka. W sukni, z rozwianym welonem, patrzyła na nas szeroko otwartymi oczami.

– Co się dzieje? Czemu się kłócicie? – zapytała, zmieszana. – Michał, czemu jesteś blady jak ściana?

Spojrzeliśmy na siebie z Michałem. Milczenie ciążyło między nami jak głaz. On próbował się uśmiechnąć, ale jego twarz była jak maska.

– Nic takiego, kochanie. Po prostu Bartek trochę się… – zaczął, ale nie skończył.

– Nie. – Wszedłem mu w słowo. – Nie będzie ściemy. Nie teraz.

Zrobiłem krok w stronę Agnieszki.

– Przepraszam, Aga. Ale musisz to wiedzieć. Michał zdradził cię trzy tygodnie przed ślubem. Z Kasią.

Oczy siostry momentalnie zaszkliły się łzami. Cofnęła się o krok.

– Co?!

– To prawda – powiedział Michał niemal bezgłośnie.

– Nie… – szepnęła. – To jakiś żart? Powiedz, że to żart!

Zamiast odpowiedzi zapadła cisza. Agnieszka odwróciła się i pobiegła w stronę drzwi. Weszła do sali jak huragan. Goście spojrzeli zaskoczeni, niektórzy zerwali się z miejsc. Nie zatrzymała się. Przeszła przez salę, wybiegła przez główne wyjście. Pobiegłem za nią, ale zatrzasnęła mi drzwi samochodu przed nosem.

– Zostaw mnie! – krzyknęła. – Wszyscy mnie zostawcie!

Patrzyłem, jak odjeżdża, biała suknia przyciśnięta do fotela.

Nie miałem już siły

Wróciłem na salę, nie wiedząc, co powiedzieć i czym mam coś mówić komukolwiek. Światło nadal migało nad parkietem, orkiestra niepewnie grała dalej, jakby nie zauważyli, że właśnie rozsypało się całe przedstawienie. Michał zniknął. Zobaczyłem Kasię, siedziała zgarbiona przy stole, blada jak ściana, z kieliszkiem w dłoni, który trząsł się lekko w jej palcach. Podszedłem powoli. Spojrzała na mnie i od razu zrozumiała.

– Ona już wie, prawda?

Nie odpowiedziałem. Przysiadłem naprzeciwko niej. Przez chwilę milczeliśmy.

– Przepraszam – wyszeptała. – Nie miałam odwagi się wycofać. To było... głupie. On przyszedł do mnie, mówił, że się boi, że nie wie, czy kocha… A ja… chciałam, żeby choć raz ktoś wybrał mnie.

– A więc masz, co chciałaś – powiedziałem gorzko. – Wystawiłaś własną przyjaciółkę, bo Michał spojrzał na ciebie inaczej.

Kasia schyliła głowę.

– Wiem. Jestem podłą przyjaciółką. I podłym człowiekiem. Ale zakochałam się. A on kłamał tak dobrze, że chciałam mu wierzyć.

– Czy ty w ogóle rozumiesz, co zrobiłaś? – wstałem. – Ona nie tylko straciła faceta. Straciła też ciebie. Swoją podporę. Myślała, że będziecie się wspierać do końca życia.

– Myślisz, że ja nie cierpię? – wybuchnęła nagle. – Że mi to przyszło tak łatwo?

Spojrzałem na nią. Łzy ciekły jej po policzkach, ale nie miałem siły już tego słuchać. Wszystko się rozpadło w jedną noc. Moja siostra straciła męża i przyjaciółkę. A ja… ja też czuję się, jakby jakaś część mnie umarła.

Uratowałem jej życie

Nad ranem sala była już prawie pusta. Tylko kilka osób siedziało przy stołach, próbując udawać, że to wciąż wesele, a nie pogrzeb nadziei. Agnieszka nie wróciła. Michał też zniknął. Ktoś powiedział, że widział go, jak zamawiał taksówkę. Ja zostałem, bo nie potrafiłem odejść. O dziesiątej rano zapukałem do drzwi pokoju hotelowego, który Agnieszka miała zarezerwowany na noc poślubną. Otworzyła mi w dresie i z czerwoną od płaczu twarzą. Usiadłem obok niej na łóżku. Przez długi czas milczeliśmy.

– Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze zaufam ludziom – powiedziała nagle.

Objąłem ją ramieniem. Nie płakała. Wypłakała się już w aucie, potem w łazience, a potem – jak mi powiedziała – po prostu leżała i patrzyła w sufit.

– Zrobiłeś dobrze, że mi powiedziałeś. Nawet jeśli teraz boli jak diabli.

Wziąłem głęboki oddech.

– Bałem się. Ale jeszcze bardziej bałem się, że się kiedyś dowiesz… i pomyślisz, że wszyscy wiedzieli oprócz ciebie.

– No i wszyscy już wiedzą, że panna młoda uciekła z własnego wesela – zaśmiała się sucho. – Tyle lat marzeń o ślubie. I taki koniec...

Wyszliśmy z pokoju bez słowa. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, czułem, jakby coś się skończyło. Weszli w ten dzień jako małżeństwo i przyjaciółki. Wyszli z niego w rozsypce. Może zdrada zawsze była blisko, tylko nikt nie miał odwagi jej nazwać. A ja? Ja będę zawsze tym, który w dniu ślubu mojej siostry rozbił jej świat. Ale też tym, który nie pozwolił jej zmarnować życia w kłamstwie.

Bartek, 25 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama