„Odór na polu był nie do wytrzymania. Myślałem, że to sąsiad chce mi zniszczyć plony, ale prawda była jeszcze gorsza”
„Nie mogłem uwierzyć, że ktoś celowo mógłby podtruwać moją ziemię. Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej nie mogłem odpędzić tej myśli. Czyżby ktoś chciał mnie zniszczyć?”.

- Redakcja
Jestem właścicielem niewielkiego gospodarstwa, które odziedziczyłem po rodzicach. Zawsze wiedziałem, że życie rolnika nie jest łatwe, ale miłość do ziemi przeważała nad trudnościami. Długi były stałym towarzyszem, ale wciąż wierzyłem, że jeśli zbiorę dobre plony, wszystko się ułoży. Moje relacje z sąsiadem nigdy nie należały do najlepszych. Zawsze mieliśmy na pieńku, zwłaszcza że często dochodziło do sporów o granicę naszych pól. Ta ziemia była wszystkim, co miałem. I nie przypuszczałem, że ktoś mógłby mi to odebrać.
Ktoś chciał mnie zniszczyć
Od pewnego czasu coś niepokojącego zaczęło dziać się na moich polach. Zboże, które jeszcze niedawno wspaniale się prezentowało, zaczęło więdnąć, a warzywa obumierały, pozostawiając po sobie ledwie zauważalne ślady życia. Czułem, że coś jest nie tak, ale początkowo zrzucałem to na karb pogody czy chorób roślin. Jednak pewnego dnia, spacerując po polu, poczułem w powietrzu dziwny, chemiczny zapach. Takiego odoru nie można było zignorować. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś celowo mógłby podtruwać moją ziemię. Ale im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej nie mogłem odpędzić tej myśli. Czyżby ktoś chciał mnie zniszczyć?
Złość przejęła nade mną kontrolę
Od razu na myśl przyszedł mi Staszek. Nasze relacje zawsze były napięte. To on miał najwięcej do zyskania na moich kłopotach. Od lat nie mógł przeboleć, że odziedziczyłem lepszy kawałek ziemi niż on. W przeszłości często wdawaliśmy się w spory, a jego złośliwe uwagi zawsze były na porządku dziennym. Postanowiłem rozmówić się z sąsiadem. Przecież lepiej raz a dobrze wyjaśnić sytuację.
– Co ty mi robisz z polem? – rzuciłem na powitanie, starając się utrzymać spokój.
Staszek spojrzał na mnie z niedowierzaniem i gniewem.
– Co ty bredzisz? Ja mam swoje pole i swoje problemy! Jakbyś lepiej dbał o ziemię, to byś nie szukał winnych dookoła!
Nie mogłem uwierzyć, że zaprzeczał.
– Nie wierzę ci! Zawsze mi zazdrościłeś, że mam lepsze zbiory – podniosłem głos, czując, że złość przejmuje nade mną kontrolę.
Staszek prychnął tylko i odszedł, pozostawiając mnie w jeszcze większym zamęcie.
To nie mógł być przypadek
Poranek był chłodny i mglisty, gdy ruszyłem na pole z zamiarem znalezienia jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby potwierdzić moje podejrzenia. Nieoczekiwanie zauważyłem zaparkowany w pobliżu dziwny samochód. Nie należał do miejscowych, a jego obecność była co najmniej zastanawiająca. Zacząłem ostrożnie przeszukiwać zarośla i ku mojemu zaskoczeniu znalazłem kilka kanistrów z resztkami chemikaliów. Przyglądając się im, odkryłem coś, co wprawiło mnie w osłupienie – na jednym z kanistrów była etykieta z nazwą firmy, w której pracował mój brat. Zamarłem. To nie mógł być przypadek. Tylko jedna osoba miała dostęp do takich rzeczy. To Adam. Moje myśli zaczęły krążyć wokół niedawnych spotkań z bratem. Jego nagłe zainteresowanie moim gospodarstwem, pytania o finanse i sugestie sprzedaży ziemi nabrały teraz zupełnie nowego znaczenia. Czy to możliwe, że mój młodszy brat miał z tym coś wspólnego?
Serce biło mi jak szalone
Nie mogłem dłużej żyć w niepewności. Wybrałem się do miasta. Serce biło mi jak szalone, gdy stanąłem przed jego drzwiami. Po chwili wahania zapukałem zdecydowanie. Otworzył drzwi i spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem.
– Janek? – zapytał, próbując się uśmiechnąć, choć wyraźnie był zdenerwowany. – Co cię tu sprowadza?
– Czy to ty? – wypaliłem bez zbędnych ceregieli. – Czy to ty zatruwasz moje pola?
Adam wyglądał na zdezorientowanego, ale szybko jego twarz przybrała dziwny wyraz.
– Co ty opowiadasz? Skąd w ogóle taki pomysł?!
Pokazałem mu dowody – zdjęcie kanistra z jego firmową etykietą. Widziałem, jak krew odpływa mu z twarzy. Próbował zaprzeczać, ale widziałem, że jego opór jest słaby.
– Jak mogłeś to zrobić? To nasza ziemia! Nasza rodzinna spuścizna! – wyrzuciłem z siebie, czując, jak gniew miesza się z bólem.
Adam westchnął ciężko, jakby zrzucił z siebie ciężar, którego dłużej nie mógł udźwignąć.
– Twoja ziemia. Zawsze wszystko było twoje. A ja co? Całe życie musiałem patrzeć, jak rodzice dają ci wszystko, a ja zostaję z niczym!
Byłem wstrząśnięty. Próbowałem zrozumieć, jak mój brat mógł posunąć się do tak podłego czynu.
Nigdy nie wybaczę bratu
Mój świat runął. Jak mogłem nie zauważyć tego wcześniej? Jednak, mimo rozgoryczenia, wiedziałem, że nie mogę się poddać. Gospodarstwo było moim życiem, a ziemia, którą pielęgnowałem, zasługiwała na drugą szansę. Po powrocie do wioski zgłosiłem sprawę odpowiednim służbom. Wiedziałem, że oczyszczenie ziemi będzie kosztowne i czasochłonne, ale nie miałem innego wyjścia. Musiałem chronić to, co było mi najdroższe.
– Ziemia przetrwa wszystko – powiedziałem sobie, gdy stawałem twarzą w twarz z wyzwaniem.
Brat, przyłapany na gorącym uczynku, wycofał się z naszego życia. Zawiesił kontakty z rodziną i wyjechał z miasta, a ja zrozumiałem, że muszę iść naprzód, nawet jeśli oznaczało to pozostawienie za sobą bliskich. Choć przyszłość wydawała się niepewna, byłem gotów walczyć. Może nigdy nie wybaczę bratu, ale wiedziałem, że ziemia była warta każdej trudności.
Nikt nie odbierze mi godności
Kilka miesięcy później stanąłem na polu, wpatrując się w nowe plony, które zaczynały wyrastać z ziemi. Słońce delikatnie muskało ich zielone listki, a ja poczułem nadzieję, jakiej dawno nie czułem. Ziemia powoli wracała do życia, a ja z nią. Praca nad odzyskaniem gospodarstwa była wyczerpująca, ale przyniosła mi spokój ducha, jakiego potrzebowałem. Chociaż relacje z bratem zostały nieodwracalnie zniszczone, zrozumiałem, że zrobiłem to, co było słuszne.
Patrząc na nowe życie kiełkujące z ziemi, pomyślałem o rodzicach i o tym, że dumni byliby z mojej determinacji. Wiedziałem, że muszę być tym, kto będzie dalej dbał o naszą spuściznę. Rodzina to coś, co buduje się latami. Ale jeśli ktoś chce to zniszczyć, to nie pozwolę mu odebrać tego, co należy do mnie. Nie tylko ziemi, ale i godności. Praca nie była zakończona, ale z każdym dniem, z każdą nową rośliną rosła moja pewność, że przyszłość będzie lepsza. Może nigdy nie zapomnę zdrady brata. Wiedziałem jednak, że teraz jestem silniejszy niż kiedykolwiek.
Janek, 44 lata