Reklama

Dziadek był dla mnie kimś więcej niż krewnym – był przyjacielem, powiernikiem i jedynym dorosłym, który potrafił mnie słuchać bez oceniania. W dzieciństwie spędzałam z nim każdą wolną chwilę. Gdy dorosłam, odwiedzałam go regularnie, choć reszta rodziny coraz rzadziej znajdowała na to czas. Zawsze uważałam to za naturalne – nie robiłam tego dla nagród czy uznania. Po prostu wiedziałam, że ktoś, kto poświęcił mi tyle ciepła, zasługuje na obecność. Kiedy umarł, nie spodziewałam się, że jego odejście wywoła tak wielką burzę. I że to właśnie ja stanę się jej centrum.

Reklama

Dziadek zapisał mi wszystko

Salon dziadka był pełen ludzi. Wszyscy siedzieli sztywno, z rękami na kolanach, jakby czekali na wynik sprawy sądowej. Notariusz rozłożył dokumenty i poprawił okulary. Spojrzałam na mamę – była blada, ale spokojna. Ciotka Sylwia co chwilę zerkała na zegarek. Wuj Stefan ziewał, jakby przyszedł tu z obowiązku.

– Zgodnie z ostatnią wolą pana Witolda… – zaczął notariusz. – Całość majątku, w tym dom, ogród oraz oszczędności bankowe, zostaje przekazana wnuczce, Natalii.

W pokoju zapadła cisza, której nie przerwał nawet szelest ubrań. Spojrzałam w stronę ciotki. Twarz miała napiętą, oczy rozszerzone.

To chyba jakiś żart – powiedziała, próbując się roześmiać, ale głos jej drżał.

– On musiał coś źle zrozumieć – dodał wuj Stefan. – Przecież mówił, że dom przechodzi na najstarszego syna. Tak zawsze było.

– Ja nic o tym nie wiedziałam – odezwałam się cicho. – Nigdy nie rozmawialiśmy o testamencie.

Notariusz skinął głową, zamknął teczkę i wstał. Reszta rodziny patrzyła na mnie tak, jakby właśnie wydarzyła się zdrada. A ja siedziałam z bijącym sercem, zastanawiając się, co tak naprawdę chciał mi przekazać dziadek.

Nie rozumiałam ich pretensji

Wróciłyśmy z mamą do domu bez słowa. Dopiero w kuchni, kiedy zaparzała herbatę, przerwałam ciszę.

– Dlaczego oni są na mnie źli? Przecież nie prosiłam o ten dom.

Bo czują się oszukani – odpowiedziała, nie patrząc mi w oczy.

– Ale to nie moja wina.

– Nie, ale też nie ich. Myślę, że dziadek po prostu... podjął decyzję, która wszystkich zaskoczyła.

– Wiedziałaś?

– Nie. Nikt z nas nie wiedział.

Zamilkła na chwilę. Słyszałam tylko odgłos gotującej się wody. Potem podniosła wzrok.

– Ale nie powinnaś się dziwić. Byłaś u niego najczęściej. Tylko ty przychodziłaś co tydzień. On to widział.

– Ale przecież to nie było jakieś bohaterstwo. Lubiłam go. Chciałam tam być.

– A my nie chcieliśmy? – zapytała ostro. – Myślisz, że nie zależało nam na ojcu?

Zamilkłam. Nie miałam gotowej odpowiedzi. Wiedziałam tylko jedno – dziadek nie zrobił tego przypadkiem. A skoro ja odziedziczyłam wszystko, to musiał mieć jakiś cel.

Dziadek czuł się samotny

W nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, a słowa z odczytu testamentu powracały jak echo. Wstałam, zeszłam po cichu na dół i usłyszałam głosy z salonu. Mama rozmawiała przez telefon.

– Nie, nie mówił nic wcześniej. Sama jestem w szoku – mówiła.

Chwila ciszy, potem znowu:

– Wiem, że boli. Mnie też boli. Ale nie możemy winić Natalii. To nie jej wina, że ojciec wybrał właśnie ją.

Znów pauza.

Myślę, że to była kara. Chciał nas ukarać za to, że o nim zapomnieliśmy.

Zamarłam. Serce zabiło szybciej. Usłyszałam, jak mama kończy rozmowę. Kiedy wstała z fotela, weszłam do pokoju.

– Podsłuchałam. Przepraszam – powiedziałam.

Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Nie chciałam ci tego mówić. Ale tak, to była kara. Ojciec czuł się samotny. Uważał, że tylko ty naprawdę byłaś przy nim. Reszta z nas... zajęła się swoimi sprawami.

– Ale przecież... nie wszystko da się pogodzić. Praca, dzieci...

– Wiem. Ale dla niego to była wymówka. On chciał, tylko żeby ktoś przy nim był. I ty byłaś.

Nie odpowiedziałam. Już nic nie było takie samo.

Zrozumiałam powody

Pojechałam do domu dziadka. Wszystko wyglądało tak samo – książki na półkach, herbata w puszkach, zdjęcia w ramkach. Usiadłam na jego ulubionym fotelu i poczułam zapach starych mebli, papieru, lawendy. Zadzwonił dzwonek. To była ciotka Sylwia. Weszła bez pytania, usiadła naprzeciwko mnie.

– Chciałam zobaczyć dom po raz ostatni – powiedziała chłodno.

– Możesz tu przychodzić, kiedy chcesz – odpowiedziałam. – To nie znaczy, że ci go odbieram.

Spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.

– Ojciec nie zostawił tego domu tobie z sympatii. Zrobił to, żeby nam coś udowodnić. Wiesz o tym?

– Tak. Myślę, że chciał, żebyście poczuli, co on czuł przez ostatnie lata.

– Może. Ale to okrutne.

Samotność też jest okrutna – odpowiedziałam cicho.

Siedziałyśmy w milczeniu. Patrzyłam na ścianę, gdzie wisiało moje stare zdjęcie z dzieciństwa – zrobione w tym samym salonie, gdzie teraz siedziałam. Zrozumiałam wtedy, że dom, który odziedziczyłam, nie był prezentem. Był obowiązkiem. Pamiątką po miłości, która nie została odpowiednio odwzajemniona.

Każdy miał swoje racje

Zadzwoniłam do wuja Stefana i poprosiłam o spotkanie. Zgodził się niechętnie. Przyjechałam do niego po południu. Siedział na tarasie z filiżanką kawy.

– Przyszłaś pochwalić się domem? – zapytał z przekąsem.

– Nie. Chcę porozmawiać.

– Nie ma o czym. Twój dziadek już o wszystkim zdecydował.

– On nie zrobił tego przeciw wam. Zrobił to dla siebie.

Wuj spojrzał na mnie uważnie. Zmarszczył czoło.

– Myślisz, że nie wiedziałem, że jesteś jego ulubienicą? On był dumny, że ktoś go jeszcze traktuje jak człowieka.

– Więc dlaczego nikt do niego nie dzwonił? Nie przyjeżdżał?

– Bo życie nie jest takie proste. Praca, dom, dzieci...

– On czekał. Codziennie.

Wuj wstał i odwrócił się. Milczał dłuższą chwilę.

Może na to zasłużyliśmy – powiedział. – Ale to nie zmienia faktu, że bolało.

Zrozumiałam, że nie ma prostych odpowiedzi. Każdy miał swoje racje. Ale dziadek zostawił ten dom nie tylko mnie. Zostawił go jako świadectwo. Ciche oskarżenie. I może też jako ostatnią szansę.

Rodzina się rozpadła

Dom po dziadku jest cichy. Nikt nie puka do drzwi, nikt nie dzwoni z pytaniem, jak się czuję. Rodzina się rozpadła, jakby testament był ostatnią nicią, która ich łączyła – i nagle pękła. Mama unika tematu. Ciotki się nie odzywają. Wuj przysyła czasem krótkie wiadomości, bez emocji. A ja? Uczę się żyć w przestrzeni, która miała być nagrodą, a okazała się testem. Każdy pokój przypomina mi jego obecność. Każdy zakątek – nasze rozmowy. Ale wiem, że dziadek chciał, żebym nie tylko pamiętała. Chciał, żebym zrozumiała. Zrozumiałam. To nie był gest przeciw rodzinie. To był apel – cichy, ale stanowczy – żebyśmy się zatrzymali. Spojrzeli na siebie. Zobaczyli, co naprawdę się liczy. Nie wiem, czy kiedyś uda nam się odbudować te relacje. Może nie. Może ten dom już zawsze będzie pusty. Ale wiem jedno – ja już nigdy nie będę obojętna.

Natalia, 22 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama