Reklama

Pewnego dnia ojciec kazał mi przyjść do swojego pokoju. Posadził mnie w fotelu, sam usiadł obok i odetchnął.

Reklama

– Chcę opowiedzieć ci pewną historię z mojego życia. Jest ważna i myślę, że powinieneś ją znać… Był wtedy drugi rok wojny. Właśnie ożeniłem się z twoją mamą i mieszkaliśmy w podwarszawskim Konstancinie, w domu z ogrodem. Pewnej nocy ktoś zapukał do naszych drzwi. Nie było to jednak hitlerowskie walenie, ale takie delikatne, nieśmiałe stukanie. Otworzyłem. Na progu stała Cyganeczka. Mogła mieć z piętnaście lat, nie więcej. Zziębnięta i przerażona, powiedziała, że uciekła z transportu, który zatrzymał się na bocznicy kilka kilometrów stąd, i prosi o ratunek. Już wtedy, jak wiesz, ukrywaliśmy w piwnicy rodzinę żydowską. Pomyślałem sobie, że jak wiszę za jedną rękę, to mogę i za obie. Wpuściłem ją do domu. Kiedy zamykałem drzwi, wydało mi się, że w głębi ogrodu dostrzegam grubą starą Cygankę o włosach białych jak śnieg. Miała na sobie ogniście czerwoną sukienkę w wielkie kwiaty, a na bluzkę zarzuconą wzorzystą żółtą chustę. Ale kiedy mrugnąłem, już jej nie było. Ot, przywidzenie.

Popatrzyłem zdumiony na ojca, a on kontynuował:

– Cyganeczkę nazwaliśmy Kasią, mama ufarbowała jej włosy na blond, rozjaśniła brwi, nauczyła żegnać się znakiem krzyża. Dla obcych była naszą służącą, która przyjechała ze wsi. Rzeczywiście, pomagała nam we wszystkim, a przede wszystkim opiekowała się żydowską rodziną. No i zakochała się w Chaimie, który ukrywał się z matką i ojcem w naszej piwnicy. Wzięli ślub i dwa lata po wyzwoleniu popłynęli do Ameryki. Kiedy żegnaliśmy się na dworcu kolejowym przed ich wyjazdem do Gdańska, Kasia nieoczekiwanie powiedziała:

– Babcia nigdy nie zapomni dobroci, którą mi okazaliście.

Odpowiedziałem, że każdy porządny człowiek tak by postąpił.

To był parasol ochronny

– Dwa lata później wracałem wieczorem do domu. W pewnej chwili z bramy sąsiedniej posesji wyszła stara Cyganka o białych włosach, w czerwonej sukience w wielkie kwiaty. Spojrzała w stronę mojego domu, a potem pokręciła głową. Wiedziałem, o co jej chodzi. Nie wolno mi wracać do domu. Tak babcia Kasi odpłaciła się za pomoc, jaką udzieliłem jej wnuczce. Po latach dowiedziałem się, że w domu czekało na mnie UB, żeby mnie aresztować za działalność konspiracyjną przeciw komunistom. Uciekłem na wieś, gdzie tym razem mnie ukrywali dobrzy ludzie. Wróciłem tam wiele lat później. Od tego czasu zacząłem normalne życie. Kraj dźwigał się z ruin i wszyscy marzyli tylko o powrocie normalności i o tym, żebyśmy nie musieli się bać, czy w nocy ktoś nie przyjdzie kogoś aresztować.

– Może to był zbieg okoliczności? – spytałem?

– Wątpię, bo jakiś rok później wczesnym rankiem spieszyłem do kolejki podmiejskiej, żeby dojechać do pracy do Warszawy. W pewnym momencie, gdy już miałem wejść na peron, zobaczyłem w tłumie znajomą starą Cygankę o białych włosach. Znowu pokręciła głową. Zostałem na stacji, czekając na kolejny pociąg. Tamtego dnia nie dojechałem do stolicy. Pociąg, do którego nie wsiadłem, wykoleił się. Dwie osoby poniosły śmierć, a wiele było rannych. Zastanawiałem się wtedy, skąd ona o tym wiedziała. No bo ostrzeżenie przed ubecją, rozumiem. Mogła mieć cynk. Ale wypadek kolejowy? Nie rozgryzłem tej zagadki.

Nie chciałem w to wierzyć

Jakoś nie wierzyłem w tę opowieść, ale to jeszcze nie był koniec.

– Mijały lata, prawie zapomniałem o tajemniczej Cygance. Pewnej nocy ktoś zapukał do naszych drzwi. Poszedłem je otworzyć, ale nikogo za nimi nie zastałem. Było już dość późno i właśnie mieliśmy iść spać. Kiedy wychodziłem z łazienki, znowu usłyszałem wyraźne pukanie. Poszedłem otworzyć i znowu nikogo nie zobaczyłem. Zamknąłem więc drzwi na noc i pomogłem twojej mamie, która była z tobą w ciąży, wejść do sypialni na piętrze. Kiedy miałem zasłonić okno, przed które do pokoju wpadał blask latarni, zobaczyłem stojącą w ogrodzie starą Cygankę, babcię Kasi.

– Wyszedłeś do niej?

– Chciałem. Nałożyłem szlafrok, zbiegłem na dół, wyszedłem przed dom, ale jej już nie było. Jednak zaniepokoiłem się – do tej pory za każdym razem jej pojawienie było ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem. Jakie tym razem mi groziło? Nie miałem najmniejszego pojęcia. Poszedłem na górę do sypialni. Mama poprosiła mnie wtedy, żebym przyniósł jej proszek od bólu głowy. W tym momencie ja również zwróciłem uwagę na ucisk w skroniach. Tknięty przeczuciem, kazałem mamie się ubrać i na tę noc przenieśliśmy się do mieszkających nieopodal szwagrów. Sprowadzony kominiarz wykrył, że nasze piece na węgiel były nieszczelne i ulatniał się z nich czad. Cyganka znowu nas uratowała.

Ojciec ufał jej wskazówkom

Ostatni raz zobaczyłem ją kilka lat temu. Byłeś wtedy ze mną, pamiętasz? Wiozłeś mnie do szpitala. Rzeczywiście, tata miał wówczas problemy z nerkami. Jedna z nich a to przestawała pracować, a to wznawiała pracę. Lekarze doszli do wniosku, że należy usunąć chory organ. Tata przez długi czas nie mógł zdecydować się na operację. Pewnego dnia zadzwonił do nas do domu ordynator i przekazał, że ma wolne łóżko. Jeśli ojciec nie będzie chciał skorzystać z nadarzającej się szansy, to na kolejny termin może długo poczekać. A jeśli w tym czasie jego stan się pogorszy, niezbędne będą dializy.

Wiele godzin namawialiśmy z mamą ojca, żeby poszedł na tę operację i miał już z chorobą święty spokój. Wreszcie się zgodził. Oddzwoniłem do lekarza i powiedziałem, że następnego dnia przywiozę tatę do szpitala. Rano wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Gdzieś w połowie drogi między domem a szpitalem zatrzymaliśmy się na światłach. Wtedy na twarzy taty zobaczyłem wyraz zaskoczenia.

– Widzisz ją? – wskazał na pasy, przez które przechodzili piesi.

– Kogo?

– Cygankę o białych włosach.

– Nikogo takiego nie widzę.

– Jak to? – ojciec wyciągnął przed siebie palec wskazujący. – Stoi przed naszą maską. Kręci przecząco głową… Nie jadę do żadnego szpitala. Zawracaj do domu.

Wreszcie ją zobaczyłem

Nie zobaczyłem żadnej Cyganki, ale nie zamierzałem z tatą dyskutować. Wróciliśmy do domu. Po dwóch tygodniach nerka znowu zaczęła dobrze pracować i już nie szwankowała.

– Jak widać, warto być dobrym, choć kiedy pomagałem Kasi, wcale o tym nie myślałem. Po prostu inaczej nie mogłem postąpić – zakończył swoją opowieść tata.

– Dlaczego nigdy mi o tym nie opowiadałeś? – spytałem.

– Chyba nie bardzo chciałem się przyznać, że czasem widuję zjawy – uśmiechnął się. – Co byś o mnie pomyślał? Że zwariowałem.

– Być może – pokiwałem głową. – Czemu więc mówisz mi to teraz? – zaniepokoiłem się.

Milczał chwilę.

– Nie wiem. Jakoś tak… poczułem potrzebę, żebyś o tym wiedział. To jakby… spadek dla ciebie.

Co te słowa miały oznaczać, dowiedziałem się dopiero po latach. Dwa miesiące później mój tata zmarł we śnie. Na pogrzeb przyszło wielu jego znajomych i przyjaciół. W pewnym momencie, gdy trumna miała być spuszczana do grobu, zobaczyłem grubą starą Cygankę o włosach białych jak śnieg. Miała na sobie ogniście czerwoną sukienkę w wielkie kwiaty, a na bluzkę zarzuconą wzorzystą żółtą chustę. Przepraszając żałobników, pospiesznie ruszyłem w jej kierunku. W pewnym momencie potknąłem się. Ktoś wsparł mnie pomocną dłonią. Na chwilę opuściłem wzrok na ziemię. Kiedy go podniosłem, już jej nie było. Zniknęła.

Dostałem ją w spadku

Od pogrzebu taty minęło osiem lat. Pewnego poranka włożyłem mojej czternastoletniej córce śniadanie do plecaka. W tym momencie spojrzałem przez kuchenne okno do ogrodu. Zobaczyłem w nim białowłosą Cygankę, która kręciła przecząco głową. Stałem przy plecaku mojego dziecka, więc najwyraźniej chodziło o Paulinę.

– Dzisiaj nie idziesz do szkoły! – powiedziałem głośno.

– Ale dlaczego? – żona spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem.

– Muszę iść. Mam klasówkę z matmy! – oznajmiła córka.

– Napiszę ci usprawiedliwienie… Zobaczyłem w ogrodzie Cygankę.

Paulina wyjrzała przez okno.

– Nikogo tam nie ma – stwierdziła pewnym głosem.

– Wiem.

– Więc była tam Cyganka, czy jej nie było? – żona spojrzała na mnie podejrzliwie.

Reklama

Powtórzyłem im wtedy opowieść usłyszaną od taty. Długo zastanawialiśmy się wspólnie, co takiego groziło Paulinie, że Cyganka powstrzymała mnie od wysłania jej do szkoły. Nic nie wymyśliliśmy.

Reklama
Reklama
Reklama