Reklama

Zawsze żyłem w cieniu braków i długów. Bycie studentem samo w sobie jest trudne, ale dla mnie to była podwójna walka – o wiedzę i o godność. Kiedy koledzy z roku chodzili po zajęciach na pizzę, ja udawałem, że mam coś pilnego do zrobienia. Prawda była prosta – zwyczajnie mnie na to nie było stać. Mama powtarzała, że „jakoś damy radę”, ale to „jakoś” było wiecznym balansowaniem na linie. Ojciec pracował fizycznie po dwanaście godzin, a w domu i tak co chwila słyszałem rozmowy o rachunkach. Dzieciństwo pamiętam właśnie przez pryzmat kłótni o pieniądze.

Reklama

– Piotr, znów przysłali upomnienie za gaz – usłyszałem któregoś wieczoru, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem.

– Daj spokój, Magda, zapłacę, jak dostanę wypłatę – odburknął ojciec, nawet na nią nie patrząc.

– Ale tak ciągle mówisz! – matka podniosła głos. – Ile można czekać?!

Te słowa wbijały się we mnie jak szpilki. Wtedy nie rozumiałem, dlaczego inni mogą żyć spokojnie, a my ciągle liczymy każdą złotówkę. Wstydziłem się zapraszać kogokolwiek do domu – meble stare, dywan wytarty, a w lodówce wieczne pustki. Im starszy byłem, tym bardziej widziałem, że coś w tym wszystkim nie gra. Ojciec harował ponad siły, a nasza sytuacja wcale się nie poprawiała. Wręcz przeciwnie – czasem miałem wrażenie, że długów przybywa. Patrzyłem na zmęczoną twarz mamy i zamkniętą w sobie sylwetkę ojca i zaczynałem się zastanawiać, czy przypadkiem nie chowają przede mną jakiegoś sekretu.

Stało się coś bardzo dziwnego

Wracałem z uczelni zmęczony i głodny. W kuchni na stole leżały nieotwarte koperty z banku i elektrowni. Matka milczała, jakby bała się je ruszyć. Ojciec właśnie zdejmował z nóg zniszczone buty robocze. Wtedy coś we mnie pękło.

– Ile jeszcze będziemy tak żyć? – wyrzuciłem z siebie. – Ciągle długi, ciągle braki… Przecież ty pracujesz jak wół, a my i tak nic z tego nie mamy!

Ojciec spojrzał na mnie spod byka.

– Kamil, to nie twoja sprawa. Ja wiem, co robię.

– Nie twoja sprawa?! – podniosłem głos. – To moje życie! Nie mam na książki, na normalne jedzenie, na nic. Może wolisz mieć inną rodzinę, bo nas i tak tylko niszczysz tym wszystkim!

Słowa padły szybciej, niż zdążyłem je przemyśleć. Byłem pewien, że ojciec wybuchnie. Że zaraz zacznie krzyczeć, rzucać mięsem, może nawet walnie pięścią w stół. Ale stało się coś dziwnego. On pobladł. Usta mu zadrżały, jakby chciał coś powiedzieć, ale głos ugrzązł w gardle. Zamiast furii – cisza. Wpatrywał się we mnie, jakby zobaczył ducha.

– Co…? – wymamrotał tylko i odwrócił wzrok.

Patrzyłem na niego osłupiały. Nigdy wcześniej tak nie zareagował. Zawsze był twardy, zamknięty, pełen gniewu. A teraz wyglądał jak ktoś, kto boi się, że właśnie został zdemaskowany.

– O co chodzi? – zapytałem ciszej, ale on tylko wstał i wyszedł z kuchni, nie mówiąc ani słowa.

Siedziałem w milczeniu, serce waliło mi jak młotem. „Dlaczego nie zaprzeczył? Dlaczego nie wściekł się, tylko zbladł?”. W mojej głowie zaczęło kiełkować podejrzenie, że powiedziałem coś, co dotknęło ukrytej prawdy.

Czułem, że coś ukrywają

Nie mogłem wyrzucić z głowy tamtego obrazu – ojciec blednący na moje słowa. Jeszcze tej samej nocy poszedłem do kuchni, gdzie mama krzątała się przy herbacie.

– Mamo, co się dzieje z ojcem? – zapytałem wprost. – Powiedziałem mu, że może ma inną rodzinę i wiesz co? On nie zaprzeczył. Tylko zbladł, jakby zobaczył trupa.

Mama od razu spłoszyła się spojrzeniem. Zaczęła machać ręką, jakby chciała odgonić natrętną muchę.

– Daj spokój, Kamil. Twój ojciec jest zmęczony, to wszystko.

– Zmęczony? – prychnąłem. – Od kiedy zmęczenie sprawia, że człowiek milknie, jakby ktoś go przyłapał na gorącym uczynku?

– Ty zawsze musisz węszyć tam, gdzie nie trzeba – syknęła i odwróciła się do mnie plecami. – Zajmij się swoimi studiami, a nie…

– A nie czym?! – wszedłem jej w słowo. – A nie tym, co on przede mną ukrywa? Bo coś ukrywa, prawda?

Matka gwałtownie odstawiła kubek na stół. Porcelana zadźwięczała.

– Nie wiesz, o czym mówisz! – jej głos był drżący, ale wściekły. – Twój ojciec ciężko pracuje, żebyśmy mieli dach nad głową. A ty śmiesz go oskarżać?

– Ja go nie oskarżam – odpowiedziałem ostrzej, niż planowałem. – Chcę tylko wiedzieć, dlaczego całe życie klepiemy biedę, skoro on haruje po nocach. Dlaczego reaguje jak winny, kiedy wspomnę w złości o innej rodzinie.

W oczach mamy pojawił się błysk paniki, który szybko przykryła maską gniewu.

– Dosyć! – krzyknęła. – Zajmij się sobą i przestań szukać dziury w całym!

Ale dla mnie to już było jasne – jej wybuch nie był obroną ojca, tylko desperacką próbą ukrycia czegoś przede mną.

Nogi się pode mną ugięły

Tamtej nocy długo nie mogłem zasnąć. Kręciłem się w łóżku, aż w końcu usłyszałem przytłumione głosy z salonu. Wstałem i podszedłem cicho pod drzwi.

– Piotr, tak dłużej nie można – szeptała matka. – Kamil dorasta, widzi więcej. W końcu sam coś odkryje.

– Jeszcze nie teraz – odpowiedział ojciec głuchym głosem. – On ma studia, życie przed sobą. Nie możemy mu tego rozwalić.

– Ale ile jeszcze będziemy ukrywać przelewy? – głos mamy drżał. – Co miesiąc brakuje nam na rachunki, a ty wysyłasz pieniądze tamtej…

Zamarłem.

– Nie mów tak! – przerwał jej ojciec ostrzej. – Ona niczemu nie jest winna. To moja wina. Moje dziecko.

Moje serce przyspieszyło. „Moje dziecko”?

– A Kamil? – matka prawie krzyknęła. – On też jest twoim dzieckiem! I co? Ma żyć w biedzie, bo ty wspierasz Julię?!

Nogi się pode mną ugięły. Julia. Drugie dziecko.

Nie wytrzymałem. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do pokoju.

– O czym wy mówicie?! – krzyknąłem, cały się trzęsąc. – Kim jest Julia?!

Rodzice zamarli. Matka zakryła usta dłonią, a ojciec pobladł jak kreda.

– Kamil… – Piotr zrobił krok w moją stronę. – Chcieliśmy ci powiedzieć, ale…

– Ale co?! – przerwałem mu. – Że mam siostrę, o której nikt mi nie powiedział?! Że od lat żyję jak biedak, bo pieniądze idą do drugiej rodziny?!

Zapadła cisza. Ciężka, gęsta, dławiąca.

– To prawda – wyszeptała w końcu matka, spuszczając wzrok. – Masz siostrę. Ojciec… od lat ją wspiera.

Świat mi zawirował przed oczami. Wiedziałem już, że moje życie właśnie się rozpadło.

Całe życie w kłamstwie

– To nie może być prawda… – wyszeptałem, czując, jak gardło ściska mi się z bólu. – Powiedzcie, że to jakiś chory żart.

Ojciec spuścił wzrok, dłonie miał zaciśnięte w pięści.

– To wydarzyło się dawno temu – zaczął. – Jeszcze zanim skończyłeś dziesięć lat. Z Moniką… z matką Julii… znałem ją wcześniej, zanim poznałem twoją mamę... Spotkaliśmy się przypadkiem, to miało być tylko przelotne...

– „Przelotne”? – przerwałem z wściekłością. – Zostało z tego dziecko na całe życie?!

Mama wstała i uderzyła pięścią w stół.

Myślisz, że ja nie cierpiałam?! – wrzasnęła. – Wiedziałam o wszystkim! O romansie, o dziecku! Ale bałam się, że jak to wyjdzie, rozpadnie się cała nasza rodzina. Wolałam milczeć, żebyś miał ojca pod jednym dachem!

Patrzyłem na nią osłupiały.

– Więc żyłem w kłamstwie? – głos mi drżał. – A ty, tato, ty… oddawałeś nasze pieniądze obcej kobiecie?!

– Nie obcej – poprawił mnie cicho Piotr. – To matka twojej siostry. Julia jest niewinna. Nie prosiła się na ten świat.

– A ja? – poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. – Ja prosiłem się, żeby dorastać w biedzie, żeby wstydzić się zaprosić kolegów do domu?

Ojciec chciał coś odpowiedzieć, ale nie dałem mu szansy. Rzuciłem się po kurtkę i wybiegłem na ulicę. Chodziłem bez celu po mieście. Światła neonów rozmazywały mi się przed oczami, ludzie mijali mnie obojętnie. Czułem, jakbym nagle stracił grunt pod nogami. Zdrada ojca, milczenie matki, całe życie utkane z półprawd. Poczułem, że muszę ją zobaczyć. Muszę poznać Julię.

Poczułem w sobie gniew

Adres znalazłem w dokumentach, które, jakimś cudem, łatwo mi wpadły mi w ręce. Wywróciłem do góry dnem wszystkie szuflady w domu i znalazłem. Serce waliło mi jak młotem, kiedy stanąłem pod drzwiami niewielkiego mieszkania na obrzeżach miasta. Zadzwoniłem. Otworzyła kobieta – nieco młodsza od mojej matki, o zmęczonej, ale ciepłej twarzy.

– Szukasz kogoś? – spytała ostrożnie.

– Nazywam się Kamil… – głos mi zadrżał. – Jestem synem Piotra.

Zamarła. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, zza jej pleców wybiegła drobna dziewczyna z książką w ręku. Spojrzała na mnie dużymi, ciekawskimi oczami.

– Mamo, kto to? – zapytała.

– To… – Monika zawahała się, po czym westchnęła. – To twój brat, Julio.

Dziewczyna uniosła brwi.

– Mam brata? – zapytała z uśmiechem, jakby to była najlepsza wiadomość na świecie.

Patrzyłem na nią, sparaliżowany. Była niewinna. Mimo to poczułem w sobie falę gniewu.

– On… – wskazałem na Monikę – dawał wam wszystko, a my… my tonęliśmy w długach!

– My też nie miałyśmy łatwo – odpowiedziała spokojnie. – Piotr nie mieszkał z nami, nie był ojcem na co dzień. Widział Julię tylko kilka razy w roku. Wysyłał pieniądze, bo tak czuł. Ale to nie było wielkie bogactwo, Kamil. To było tylko na przetrwanie.

Julia podeszła bliżej.

Czemu jesteś zły? – zapytała cicho. – Nie chcesz być moim bratem?

Patrzyłem w jej szczere oczy i poczułem, że nie potrafię odpowiedzieć. Zazdrość ścierała się we mnie z poczuciem winy.

– Nie wiem – wyszeptałem w końcu. – Naprawdę nie wiem.

Nic już nie będzie takie samo

Wracałem do domu z ciężarem w sercu, jakiego nigdy wcześniej nie czułem. Zamiast ulgi po odkryciu prawdy, czułem pustkę. Przekroczyłem próg mieszkania i od razu zobaczyłem rodziców. Siedzieli oboje w milczeniu, jakby czekali na mój powrót. Spojrzałem na ojca. Widziałem w nim już nie zmęczonego człowieka, tylko obcego. Wiedziałem, że był obecny w moim życiu tylko ciałem, a sercem dzielił się z kimś innym. Trudno było mi to przyjąć.

Matka… na nią też nie mogłem patrzeć tak jak dawniej. Jej milczenie bolało najbardziej. Mogła mi zaufać, powiedzieć, przygotować na prawdę. Ale zamiast tego wybrała strach i kłamstwo. Usiadłem w swoim pokoju, odcięty od nich ścianą ciszy. Wciąż miałem przed oczami Julię. Jej oczy pełne ciekawości, jej szczery uśmiech. Nie była niczemu winna. A jednak czułem, że wdarła się w moje życie jak ktoś, kto zabrał mi ojca.

„Brat” – tak do mnie powiedziała. Słowo, które powinno brzmieć ciepło, we mnie wywołało tylko ból. Bo co znaczy braterstwo, skoro całe życie żyłem w kłamstwie? Zrozumiałem jedno – nic już nigdy nie będzie takie samo. Ojciec stracił mój szacunek. Matka moje zaufanie. A ja… ja sam nie wiem, czy znajdę w sobie siłę, by zaakceptować Julię. Może kiedyś. Może nigdy. Na razie zostało tylko długie milczenie. I świadomość, że moja rodzina, taka, jaką znałem, skończyła się na zawsze.

Kamil, 21 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama