„Ojciec nawet po śmierci wydawał nam rozkazy. Jego testament był długą listą żądań, bez gwarancji, że coś nam skapnie”
„Tata zostawił dziwny testament. Nie podzielił majątku od razu. Zamiast tego pozostawił nam zadanie. Dopiero po wykonaniu tej misji mieliśmy dostać spadek”.

- Redakcja
Od dawna trzymałem się z dala od rodzinnych dramatów. Ale śmierć ojca, choć nie była zaskoczeniem, wstrząsnęła naszym życiem. To jednak nie był koniec niespodzianek.
Tata zostawił dziwny testament. Nie podzielił majątku od razu. Zamiast tego pozostawił nam zadanie – mieliśmy odnaleźć jego starego przyjaciela i zwrócić mu rodzinny zegarek. Dopiero po wykonaniu tej misji mieliśmy dostać spadek. Nie wiedzieliśmy jednak, czy gra jest warta świeczki.
Siostra uznała to za „ostatnią wolę” i święty obowiązek, ja – za stratę czasu.
– Szukanie przyjaciela sprzed lat? To absurd. Wiesz, ile w Polsce jest osób o tym nazwisku? – burknąłem na widok dokumentu.
– To nie chodzi o liczbę, tylko o to, czego chciał tata – Julia spojrzała na mnie z wyrzutem.
Nie miałem pojęcia, że ostatnia wola ojca wywrócił nasze życie do góry nogami.
To jakiś żart
Spotkanie z mecenasem Dąbrowskim odbyło się w kancelarii w centrum miasta. Siedzieliśmy po dwóch stronach stołu. Julia z dłońmi splecionymi na kolanach, ja z założonymi rękami. Mecenas zaczął czytać testament ojca.
– Mój klient pragnie, by jego dzieci wspólnie podjęły się zadania – powiedział, unosząc wzrok znad dokumentów. – Musicie odnaleźć przyjaciela taty i przekazać mu rodzinny zegarek.
– Dlaczego? – zapytała Julia.
– Wasz ojciec uważał, że to ważne – odpowiedział mecenas. – To jego ostatnia wola.
Westchnąłem, wpatrując się w papier na biurku.
– Czyli mamy szukać kogoś, kto prawdopodobnie dawno temu zniknął? A może już nie żyje? – powiedziałem z niedowierzaniem. – Nie możemy po prostu podzielić spadku?
Mecenas pokręcił głową.
– Testament jest prawnie wiążący.
– To jakiś żart. Naprawdę chcesz się w to bawić?– rzuciłem w kierunku siostry.
– To nie zabawa – odpowiedziała, patrząc na mnie z determinacją. – To ostatnie, co możemy zrobić dla taty.
Przez kolejną godzinę omawialiśmy szczegóły. Dowiedzieliśmy się, że zegarek był pamiątką rodzinną, którą ojciec obiecał oddać jakiemuś Jankowi. W skrzynce z dokumentami ojca znaleźliśmy kilka zdjęć i listów – jedyny punkt zaczepienia w tej dziwnej misji.
Kiedy wyszliśmy z kancelarii, czułem się przytłoczony. Siostra natomiast wyglądała, jakby to była jej nowa, życiowa misja.
– Zacznijmy od przeszukania domu – powiedziała. – Może tam znajdziemy więcej wskazówek.
Niechętnie przytaknąłem. Wiedziałem, że czeka nas długa droga.
To może mieć głębsze znaczenie
Następnego dnia spotkaliśmy się w domu ojca. Klucz zgrzytnął w zamku, a wnętrze wypełniło nas cichą nostalgią. Przeszukiwanie domu nie było łatwe – wszędzie znajdowały się pamiątki, które przypominały o przeszłości.
– Myślisz, że tata naprawdę chciał, żebyśmy to zrobili? – zapytała Julia, przeglądając starą skrzynkę na listy.
– Myślę, że tata zawsze komplikował innym życie – odpowiedziałem, przewracając papiery na biurku.
Wśród dokumentów znaleźliśmy stare listy. Jeden z nich pochodził od pana Janka.
„Michale, Dzięki za wszystko. Mam nadzieję, że kiedyś znowu się spotkamy. Pozdrawiam, Janek”.
– Wygląda na to, że byli blisko – powiedziała Julia, czytając na głos.
– To nie znaczy, że go znajdziemy – mruknąłem.
Zdjęcia były kolejnym tropem. Jedno przedstawiało ojca z panem Jankiem. Na odwrocie widniał napis: „Zakład w Przasnyszu, 1975”.
– Może to nasz punkt startowy – zauważyła Julia.
– To wciąż nic konkretnego – odparłem, ale widząc jej determinację, wiedziałem, że nie zrezygnuje.
Tego wieczoru ustaliliśmy plan. Odwiedzimy miejsca, które mogły być związane z panem Jankiem, zaczynając od zakładu z fotografii. Mimo moich oporów zaczynałem dostrzegać, że ta misja może mieć głębsze znaczenie.
Tropy były coraz słabsze
Podróż rozpoczęła się od wizyty w Przasnyszu. Zakład, gdzie pracował ojciec i pan Janek, wciąż istniał, choć zmienił się nie do poznania. Starszy pracownik przypomniał sobie ich obu.
– Janek? – powiedział, marszcząc brwi. – Oczywiście, że pamiętam. Był jednym z najlepszych. Ale dawno go nie widziałem.
– Czy wie pan, gdzie się podział? – zapytała Julia z nadzieją.
– Słyszałem, że wyjechał na południe – odpowiedział. – Ale to było dawno temu.
Po wyjściu siostra wyglądała na przygnębioną.
– Myślałam, że znajdziemy coś więcej – westchnęła.
– Czego się spodziewałaś? – zapytałem. – Że wskaże nam dokładny adres?
Odwiedzaliśmy kolejne miejsca, ale tropy były coraz słabsze. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w małym miasteczku, gdzie spotkaliśmy się ze starszym mężczyzną, który znał pana Janka.
– Janek zmarł kilka lat temu – powiedział z żalem. – Był wspaniałym człowiekiem.
Julia spuściła wzrok.
– Czy mówił coś o naszym ojcu? – zapytała.
– Zawsze wspominał go ciepło, mimo że coś ich poróżniło.
Te słowa uderzyły mnie mocniej, niż się spodziewałem.
Jej słowa zadały mi ból
Jechaliśmy w milczeniu. Julia patrzyła przez okno, a ja ściskałem kierownicę, zastanawiając się, co dalej. Wiedziałem, że ojciec nie chciał, aby ta podróż zakończyła się w ten sposób, ale co jeszcze mogliśmy zrobić?
– Zatrzymaj się – powiedziała nagle Julia, wskazując na przydrożną kawiarnię.
Usiedliśmy przy stoliku, a Julia wyciągnęła kopertę, którą znaleźliśmy w domu ojca.
– Przeczytaj to jeszcze raz – poprosiła, podając mi list.
Z wahaniem otworzyłem kopertę.
„Jeśli to czytacie, oznacza to, że podjęliście próbę. Nawet jeśli nie znajdziecie Janka, mam nadzieję, że odnajdziecie siebie nawzajem. Janek był moim przyjacielem, ale zawiodłem go. Nie chcę, żebyście popełnili ten sam błąd”.
Spojrzałem na Julię.
– Myślisz, że chodziło tylko o nas? – zapytałem.
– Tak – odpowiedziała siostra cicho. – Zawsze chciałam, żebyśmy byli rodziną, ale... zawsze byłeś daleko.
Chciałem zaprotestować, ale jej słowa zadały mi ból.
– Nie wiedziałem, że tak się czujesz – powiedziałem w końcu.
– Nigdy nie pytałeś – odpowiedziała.
Zamilkłem. Może ta podróż nie miała na celu odnalezienia Janka. Może chodziło o to, żebyśmy zaczęli rozmawiać o sprawach, które od lat zakopywaliśmy.
– Co teraz? – zapytała Julia.
– Wracamy – odpowiedziałem. – Ale tym razem… razem.
Życie to nie majątek
Powrót do rodzinnego domu miała w sobie coś symbolicznego. Drzwi, które kiedyś wydawały mi się tylko przejściem, teraz otwierały się na wspomnienia i emocje, z którymi nie chciałem się mierzyć. Julia weszła pierwsza, wzięła zegarek i delikatnie go otworzyła.
– To miało znaczenie dla taty – powiedziała.
Usiedliśmy przy stole w kuchni, a siostra zaczęła mówić. Opowiadała o latach, kiedy próbowała zachować naszą rodzinę w całości, podczas gdy ja uciekłem w pracę. Każde jej słowo było jak kolejne uderzenie młotkiem w mur, który budowałem wokół siebie.
– Myślisz, że możemy to naprawić? – zapytała w końcu.
Spojrzałem na zegarek, który obracałem w dłoniach.
– Nie wiem – odpowiedziałem szczerze. – Ale może możemy spróbować.
Zegar na ścianie wybijał kolejne minuty. Wspominaliśmy ojca, nasze dzieciństwo i wszystko, co nas od siebie oddaliło. Po raz pierwszy od lat czułem, że naprawdę rozmawiamy.
Kilka dni później spotkaliśmy się z mecenasem Dąbrowskim. Zgodziliśmy się, że zegarek powinien zostać w rodzinie jako symbol pojednania. Mecenas odczytał ostatni list od ojca.
„Życie to nie majątek. To ludzie, których kochamy. Mam nadzieję, że odnaleźliście to, co naprawdę cenne”.
Julia spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
– Myślisz, że tata byłby z nas dumny? – zapytała.
– Mam taką nadzieję – odpowiedziałem.
Wspólna przyszłość
Po powrocie do mieszkania czułem się inaczej. Zawsze sądziłem, że to, co się liczy, to sukces i bezpieczeństwo finansowe. Ale ojciec pokazał mi coś innego.
Przez kolejne miesiące próbowałem odnowić relacje z siostrą. Nie było łatwo. Nasze różnice nie zniknęły, ale oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to, co nas łączy, jest silniejsze niż to, co nas dzieli. Zegarek, choć nie był wartościowy, stał się symbolem.
Pewnego dnia, podczas rodzinnego obiadu, Julia podsunęła mi kopertę.
– Co to? – zapytałem, otwierając ją.
W środku był list, który napisała.
„Adamie,
Tata zawsze wierzył, że możemy naprawić nasze relacje. Ja też w to wierzę. Zegarek należy do nas tak jak wspólna przyszłość. Dziękuję, że mi na to pozwoliłeś”.
Spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się szeroko.
Ojciec miał rację. Nie zostawił nam fortuny, ale coś znacznie cenniejszego.
Adam, 35 lat