„Ojciec od lat nie interesował mną ani siostrą. Przypomniał sobie o dzieciach, gdy potrzebował pomocy”
„. To nie było przecież moje życie, dlaczego ja mam się czuć odpowiedzialna za tę całą Annę? Dlaczego to mam być ja, tylko dlatego, że jestem także jego córką? Porzuconą kiedyś i niechcianą…”.
- Mirka, 37 lat
Przez chwilę wpatrywałam się w prawie pustą lodówkę, myśląc, że jednak większe zakupy żywieniowe mnie nie ominą, pomimo że za stołem nie usiądzie już mój facet. A w naszym domu, to on głównie jadł. Jerzy wyprowadził się tydzień temu...
Co prawda, mama w ostatnim telefonie wspominała coś o gołąbkach, które jak zwykle zrobiła dla mnie i dla Ninki, ja jednak nie pałałam na razie chęcią odwiedzenia jej. Znowu zaczęłaby mi pewnie wytykać, że to wszystko moja wina, że to ja nie chcę stabilizacji życiowej, mam niewłaściwe priorytety, nie potrafię poświęcić swojej pracy dla domu i rodziny. I dlatego nawet tak tolerancyjny i cierpliwy facet, jak Jerzy, miał mnie w końcu dość.
– Mamo, ale dla mnie teraz co innego jest ważne, moja kariera. Kiedy mam ją robić, jak nie teraz? – powiedziałam jej ostatnio. – A Jerzy zachowuje się, jakby miał kryzys wieku średniego, nic tylko kapcie, telewizor i dom z ogródkiem – zaśmiałam się ironicznie.
– Coś ci się chyba pomyliło – mama potrząsnęła głową. – Taki kryzys to polega raczej na tym, że facet sądzi, iż żona i dom to jego życiowy błąd i odchodzi do innej, zazwyczaj młodszej.
Nie chciałam być złośliwa, naprawdę. Ale samo mi się to wyrwało i pożałowałam moich słów, zanim jeszcze skończyłam je wypowiadać.
Zobacz także
– Czy ojciec też miał taki kryzys? – spytałam i natychmiast ugryzłam się w język. – Przepraszam, mamo, ja…
– Nie chcę o tym rozmawiać – przerwała mi. – To zamknięty rozdział mojego życia.
Obraz ojca zamazywał się w mojej pamięci
Wpatrzona w pustą lodówkę, wróciłam myślami do tamtego dnia, gdy nasz tata od nas odszedł… Miałam wtedy cztery lata. Dlatego nie pamiętam ojca zbyt dobrze. Mama nigdy nie chce o nim rozmawiać, a historię o rzeczach taty wywiezionych przez nią do jakiegoś przytułku, usłyszałam wiele lat później od mojej starszej siostry Ninki. Ale jedno pamiętam – histerię mamy, jej krzyki, gdy tata przyszedł zabrać swoje rzeczy. Bawiłyśmy się wtedy z Niną klockami na dywanie. Gdy mama zaczęła krzyczeć na ojca, wybiegłyśmy przestraszone do przedpokoju. Tata stał nad walizką i patrzył na nas tak dziwnie bezradnie, jakby z żalem. Do dziś mam przed oczyma jego twarz, ocienioną rondem kapelusza, jego spojrzenie, łzy mamy, Ninkę wciskającą jej do ręki chusteczki. To wspomnienie tak silnie utkwiło we mnie, że śniło mi się potem nieraz. Budziłam się wtedy na poduszce mokrej od łez…
Z biegiem lat obraz ojca zamazywał się w mojej pamięci. Pewnie teraz nie poznałabym go nawet, gdyby przyszło nam się gdzieś przypadkiem spotkać.
Dopiero ta niedawna rozmowa, moje głupie pytanie zadane mamie, przywołało mocniej wspomnienie ojca. A kilka dni później zadzwoniła do mnie Ninka. Do firmy, w której prowadziłam rachunkowość, i już sam ten fakt był co najmniej dziwny. Nigdy nie dzwoniłyśmy do siebie, gdy byłyśmy w pracy.
– Coś się stało? – spytałam zaniepokojona. – Coś z mamą?
– Właśnie z nią rozmawiałam – głos siostry brzmiał dziwnie poważnie i, jakby smutno?
– Powiedziała, że… – Ninka zawahała się przez chwilę. – No, że… ojciec wrócił.
W pierwszej chwili nie zrozumiałam, co ona do mnie mówi.
– Jak to wrócił? – spytałam. – Gdzie?
– Nie wygłupiaj się – w jej głosie usłyszałam złość. – No przyjechał, do miasta, do nas…
Milczałam przez chwilę, wpatrując się bezmyślnie w leżące przede mną dokumenty.
– Czego chce? – spytałam w końcu.
– I w ogóle jak śmiał się do mamy odezwać? Co on sobie…
– Daj spokój – przerwała mi. – Mama prosiła, żebyśmy się z nią spotkały, to ważne.
– Dla kogo ważne, dla niego?– teraz to ja jej przerwałam. – Nie chcę o nim słyszeć i nie obchodzi mnie, co takiego ważnego ma nam do powiedzenia – podniosłam głos.
Nie powinnam była krzyczeć ani się denerwować, bo przecież ojciec mnie nie obchodził. Od trzydziestu lat go nie widziałam. Mieszkał na drugim końcu Europy. Uciekł wtedy od nas tak daleko, że dalej już chyba nie można było.
Wszystko do mnie wróciło...
Znowu byłam małą dziewczynką, schyloną nad klockami, która na krzyk mamy wybiegła do przedpokoju. Przecież nie chciałam wtedy, żeby odchodził, tak bardzo się bałam, a teraz znów czułam ten strach i nie mogłam złapać tchu.
Chociaż byłam wtedy dzieckiem, wiedziałam, że dzieje się coś strasznego – mama płakała, stłukła ramkę ze zdjęciem, na którym byli z tatą… Padły wtedy jeszcze inne, ostrzejsze słowa, których nie chcę przytaczać. Strasznie się bałam i nie mogłam nic zrobić. Ojciec jeszcze przez chwilę stał, patrzył na nas, a potem wyszedł, ścigany płaczem mamy…
Po telefonie od siostry nie byłam w stanie pracować, udało mi się zwolnić wcześniej i pojechałam prosto do mamy. Ninka już tam była.
– Ojciec chce się z wami zobaczyć – powiedziała mama bez wstępów, nie patrząc jednak na żadną z nas.
– Ale ja nie chcę – oznajmiłam twardym tonem. – I nic mnie nie obchodzi, co ma nam do powiedzenia.
– To jest wasz ojciec – przerwała mi.
– Powinnaś o tym pamiętać.
– Ty chyba nie wiesz, o czym mówisz, mamo – uniosłam się. – Zostawił nas dla jakiejś młodszej baby! Nas i ciebie. Tyle lat go nie było, co mnie teraz może obchodzić, czego on chce… – nerwy mi puściły, rozpłakałam się.
– To nie tak – szepnęła mama, zatopiona we własnych myślach. – Nie byliśmy szczęśliwi ze sobą, pobraliśmy się, bo byłam w ciąży z Ninką – pokręciła głową. – Ale nie było wielkiego uczucia między nami, a tamtą kobietę pokochał, zupełnie się zatracił – westchnęła. – No i ona była w ciąży, chciał zostać przy niej…
– A przy nas nie chciał? – syknęłam z nienawiścią.
Wtedy mama zaczęła tłumaczyć ze spokojem, że bardzo chciał, ale dokonał innego wyboru. A w stosunku do nas zawsze był w porządku, nigdy nie zalegał z alimentami. I ona przez te lata uporała się już ze swoimi uczuciami, i już ją to, co zrobił, nie boli. A teraz, gdy każda z nas ma już swoje życie, ona czuje się szczęśliwa i spełniona. A jeżeli ojciec po tylu latach chce spotkania, to musi być to coś ważnego…
– Czekaj, mamo – przerwałam jej w pewnym momencie, czując się przytłoczona potokiem jej słów. – Mówiłaś o dziecku – patrzyłam na nią pytająco.
– Macie siostrę, ma na imię Anna – powiedziała mama i zamilkła.
Ja też się nie odzywałam, zaskoczona tym, co usłyszałam. A więc mam jeszcze jedną siostrę, córkę naszego ojca? Myślałam, że poczuję jakieś szybsze bicie serca, coś cieplejszego, ale nie zdobyłam się na nic innego, poza złością na ojca.
– I co, zostawiły go teraz, ta jego nowa żona i córka, poczuł się samotny i przypomniał sobie o nas? – ironizowała Nina. – Samotny i skrzywdzony tata, no popatrzcie, ależ się zawiedzie…
– Przestań – rzuciła mama ostrym tonem. – Tu chodzi właśnie o tę jego córkę.
– Tę trzecią? – teraz to ja z kolei nie mogłam powstrzymać się od sarkazmu. – A ja myślałam przez moment, że jemu chodzi o nas, że chce się z nami spotkać, rozumiesz? – znowu podniosłam głos. – Ale przecież on nigdy nie chciał się z nami zobaczyć, przez te wszystkie lata.
– To ja nie chciałam – wyznała mama.
– On przyjeżdżał do kraju kilka razy. Zawsze wtedy dzwonił do mnie, chciał się umówić, ale ja się nie zgadzałam – popatrzyła na nas bezradnie. – To był wyłącznie mój egoizm, myślałam, że go w ten sposób ukarzę...
Przez chwilę w pokoju panowało milczenie, żadna z nas jakoś nie chciała pierwsza go przerwać. W końcu westchnęłam, popatrzyłam na mamę.
– No dobra, i co z tą jego… – zawahałam się. – Trzecią córką.
– Ona jest bardzo poważnie chora – mama spojrzała mi prosto w oczy. – Potrzebny jest jej przeszczep, a ma taką samą grupę krwi jak ty – zamilkła.
Niemal czułam, jak powietrze wokół mnie się zagęszcza, zrobiło mi się duszno, ledwie złapałam oddech. I już miałam wybuchnąć gniewem, gdy usłyszałam histeryczny śmiech Ninki.
– Odszedł od nas, bo się zakochał, bo wolał tamtą kobietę i tamto dziecko, wolał je bardziej niż nas – krzyczała przez łzy. – A ja go tak kochałam, dawał mi słodycze, tak, żeby mama nie widziała, nazywał swoją księżniczką, myślałam, że jestem wyjątkowa, że obie jesteśmy dla niego najważniejsze – popatrzyła na mnie smutno.
– Ale nie byłyśmy… – zaśmiałam się gorzko.
– Przestańcie natychmiast, obie – uciszyła nas mama. – Nie to jest teraz ważne, musimy coś postanowić.
Zerwałam się z krzesła, gniew przesłonił mi jasność myślenia, coś we mnie pękło. Czułam, jak krew pulsuje mi w skroniach, zacisnęłam zęby.
– Nic nie będę postanawiać – krzyknęłam. – Mam go gdzieś, tak jak on kiedyś miał nas i ciebie, i nie spotkam się z nim, nic mnie nie obchodzi jakaś jego inna córka i jej grupa krwi – chwyciłam z wieszaka swoją kurtkę, wybiegłam z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Szłam szybko ulicą. Padało. Nie miałam parasolki, ale nie zważałam na to, że deszcz moczy mi włosy i twarz. Zimne, wielkie krople mieszały się z moimi łzami. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, wtulić w poduszkę, zasnąć, przestać pamiętać o tym, co wciąż bolało, pomimo upływu lat.
Tego wieczoru mama i Ninka kilkakrotnie do mnie dzwoniły. Nie odbierałam. Nie chciałam z nimi rozmawiać. W końcu wyłączyłam telefon. Musiałam się czymś zająć, czymkolwiek, aby nie dopuścić do siebie myśli o ojcu i tej trzeciej… Tej, która miała taką sama grupę krwi jak ja, tej która mnie potrzebowała. Aż mi dreszcze przebiegły po całym ciele, gdy w pewnej chwili uświadomiłam sobie, że jestem jej szansą na życie…
Nie potrafiłam przestać o nim myśleć
Tamtej nocy nie mogłam zasnąć. Obrazy ojca, niewyraźne i rozmazane, wciąż zjawiały się w mojej głowie, nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Powracały wspomnienia... Przypomniałam sobie, jak mnie podnosił z trawnika, gdy w parku spadłam z huśtawki. Wytarł mi kolana chusteczką, pocałował w czoło, głaskał po włosach.
– Zaraz przestanie boleć – mocno tulił mnie do siebie. – Tatuś pochucha w kolanka i moja księżniczka znowu będzie się śmiała.
To wspomnienie było tak bliskie, tak realne, słyszałam jego głos, czułam ciepło oddechu, chociaż przecież nawet nie pamiętałam dobrze rysów jego twarzy. A może to mi się tylko śniło…?
Nazajutrz, gdy byłam w pracy, zadzwoniła mama. Powiedziała, że zaprosiła ojca na kolację i chciałaby, abyśmy też przyszły. Wykrzyczałam w słuchawkę, żeby na mnie nie liczyła, i że sprawy ojca mnie ani trochę nie obchodzą. Bo gdyby nie choroba tej Anny, nie odezwałby się do nas. I nie dałam się przekonać mamy argumentom, że żal i uraza przestają być ważne, gdy są rzeczy istotniejsze od nich.
– Ona może umrzeć – głos mamy był bardzo cichy.
– Nic mnie to nie obchodzi – powiedziałam i rozłączyłam się.
Zrobiłam sobie herbaty, musiałam się uspokoić, pozbierać myśli. To wszystko spadło na mnie tak nieoczekiwanie, przyjazd ojca, wiadomość o jego trzeciej córce, o jej chorobie. To nie było przecież moje życie, dlaczego ja mam się czuć odpowiedzialna za tę całą Annę? Bo mam taką samą grupę krwi? To paranoja, przecież są banki dawców, jakieś szpitalne rejestry, ojciec na pewno ma kasę, stać go na znalezienie dawcy. Dlaczego to mam być ja, tylko dlatego, że jestem także jego córką? Porzuconą kiedyś i niechcianą… Dlatego, że tamta młodsza ode mnie o kilka lat dziewczyna jest moją siostrą? Nawet nie wiedziałam, jak wygląda, jaka jest, nic o niej nie wiedziałam…
Już miałam znów zabrać się za pracę, gdy w biurze pojawiła się Ninka.
– Sorry, że tu przychodzę, ale musimy pogadać – spojrzała mi prosto w oczy. – Możesz wyjść na moment?
– Czyżbyś zmieniła front? – zaśmiałam się ironicznie.
Po chwili siedziałyśmy w małym barze naprzeciwko biura.
– Spotkałam się z ojcem rano, u niego w hotelu – powiedziała Ninka spokojnie. – Wiem, co sobie myślisz, ale musiałam – uśmiechnęła się. – Jest już zupełnie siwy, nosi okulary, ma własną firmę…
– No to mają kasę, żeby znaleźć dawcę – przerwałam jej.
– To może być tylko ktoś z rodziny – odparła.
A potem sięgnęła do torebki i wyjęła z niej grubą kopertę.
– Zobacz, Mirka, to kartki urodzinowe, pisał je co roku do nas, ale mama zabroniła mu je wysyłać. Teraz je przywiózł, ma też dla ciebie…
– Jaki on dobry – zaśmiałam się, nie otwierając koperty, ale poczułam, jak w gardle zaczyna mnie coś drapać. Boże, ileż tych urodzin było, kiedy czekałam właśnie na prezent od niego, na zwykłą kartkę chociażby. Ale teraz nie mogłam pozwolić sobie na roztkliwianie się. – Nic mnie to nie obchodzi, nie dam się przekupić jakimiś starymi kartkami, tylko ty jesteś moją siostrą, rozumiesz? – podniosłam się. – Muszę już wracać do biura.
Postanowiłam zostać w firmie do wieczora, musiałam wreszcie skupić się na pracy, a nie wciąż rozmyślać o ojcu i jego trzeciej córce. Robiło się już ciemno za oknami, gdy zadzwoniła Ala z recepcji.
– Mira, ktoś do ciebie, starszy pan – powiedziała. – Mówi, że będziesz wiedzieć, kim jest.
Poczułam, jak robi mi się gorąco. Jak on śmiał tu przychodzić…
– Tak… Ja… – zająknęłam się. – Zejdę, ale jeszcze nie teraz – odparłam po dłuższej chwili. – Niech poczeka.
Nie zamierzałam jednak się z nim spotykać. Postanowiłam, że zostanę w biurze, dokąd on sobie nie pójdzie. Niech wreszcie da mi spokój, niech wraca do tej swojej Anny, ukochanej córki. Ciekawe, czy tak walczyłby o mnie, gdybym to ja była chora…
Nagle poczułam, jak opada ze mnie cały gniew. Czy gdybym to ja była chora i mama poprosiłaby go o pomoc, czy odmówiłby jej? Czy ta jego trzecia córka odmówiłaby przynajmniej spotkania ze mną? Przecież w tej sprawie wcale nie chodziło o ojca, o moją do niego niechęć, tylko o tę dziewczynę, o jej życie. Nie odmówiłabym, gdyby była dla mnie kimś obcym, więc jak w ogóle mogłam się wahać, wiedząc, że jest moją siostrą.
Zbiegłam po schodach, modląc się w duchu, aby jeszcze był w recepcji. Wciąż siedział na niewygodnym krześle, ramiona miał opuszczone. Gdy mnie zobaczył, wstał, ale nie podszedł, najwyraźniej czekał… Chyba chciał, żeby inicjatywa była po mojej stronie. Patrzył tylko granatowymi oczyma, zupełnie takimi samymi jak moje. A ten jego niepewny wyraz twarzy był taki podobny do Ninki…
– Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się spotkać ze mną – powiedział, gdy podeszłam bliżej. I uśmiechnął się do mnie.
– Zrobiłam to tylko dlatego, że… – zaczęłam ostrym tonem, ale nie pozwolił mi skończyć.
– To nie jest ważne dlaczego – tylko jeden krok dzielił go ode mnie i on ten krok zrobił. – Tak za wami tęskniłem, za tobą, Niną, proszę cię, Mireczko…
Poczułam szorstkość jego marynarki na moim policzku, jego dłonie na moich ramionach, gdy mnie objął i przytulił, wciąż szeptając słowo „przepraszam”… Znowu byłam jego małą księżniczką.
– Już w porządku, tato – wyszeptałam, ocierając wierzchem dłoni łzy. – Dobrze cię znowu widzieć…