Reklama

Skończyłam rozmowę z ojcem przez telefon.

Reklama

– Znowu cię krytykował? – Mateusz oderwał oczy od komputera.

– Tak, jak zwykle – odparłam, kiwając głową.

– Staruszek zawsze gotów wbić szpilkę – mruknął.

– A ty uważasz, że jesteś lepszy? – rzuciłam na niego gniewne spojrzenie.

– O czym właściwie mówisz?

– Mówię o tym, że nie potrafisz zapanować nad swoim językiem. Czy naprawdę postawisz na swoim, kłócąc się z moim ojcem? Czy nie mógłbyś po prostu odpuścić? Popatrz, co teraz z tego wynikło! – rzuciłam mu w twarz

– Przepraszam, skarbie, lecz twój tata to despota. Ty i twoja mama zawsze się go słuchałyście. Przyzwyczaił się do tego, że wszystko musi iść zgodnie z jego planem. Lecz ja nie pozwolę się tak traktować – oznajmił i wrócił do przeglądania stron w internecie.

– A ty niby taki idealny... – westchnęłam i udałam się do kuchni. Zaparzyłam sobie kawę, dodając do niej dużo cukru, usiadłam przy stole i pogrążyłam się w smutnych rozmyślaniach.

Ojciec zawsze rządził

Od dziecka wiedziałam, że w naszym domu to tata trzymał stery. Rządził zdecydowanie. Nie biorąc pod uwagę zdania ani mamy, ani mojego. Rzeczywiście, troszczył się o rodzinę, zawsze mieliśmy wszystko, co potrzebne, ale często nie ukrywał, że według niego żony, dzieci i ryby powinny milczeć. Kiedy dorosłam, zaczęło mnie to drażnić. Przyrzekłam sobie, że nigdy nie poślubię kogoś takiego jak mój ojciec. I co? Kilka lat później pokochałam człowieka, który był do mojego taty podobny jak dwie krople wody. Cóż, prawie, bo mój mąż, w przeciwieństwie do taty, zawsze pytał o moje zdanie.

Jednak kiedy moje poglądy były sprzeczne z jego, starał się wpłynąć na mnie, abym zgodziła się z jego wizją rzeczywistości. Zazwyczaj mu się to udawało. Relacje między Mateuszem a tatą nie zawsze były najłatwiejsze. Nierzadko dochodziło do napięć między nimi. Jak to bywa, dwóch dominujących samców zawsze muszą sobie coś udowadniać i trochę się poprzepychać. Przez wiele lat, mama i ja starałyśmy się łagodzić napięcia i jakoś nam to wychodziło. Ale ostatnio doszło do prawdziwej zawieruchy. I nie zanosi się wcale jej koniec.

Mąż dostał spadek

Kiedyś mój mąż przejął od swojego dziadka całkiem przyzwoitą działkę na peryferiach miasta. Po załatwieniu wszystkich kwestii związanych ze spadkiem, zdecydował, że ma już dosyć życia w bloku i marzy o przeprowadzce pod miasto. Muszę przyznać, że bardzo mnie to ucieszyło. Też zawsze marzyłam o małym domku z ogrodem, gdzie nasze dzieci mogłyby bawić się bezpiecznie na świeżym powietrzu.

– Proszę, nie zdradzaj jeszcze naszych planów swoim rodzicom – zaapelował mąż.

– Ale dlaczego nie? Prędzej czy później i tak się wszystkiego dowiedzą. A tata mógłby nam pomóc.

– Pomóc? W jaki sposób?

– Na przykład mógłby załatwiać formalności, zdobywać pozwolenia, szukać ekipy budowlanej. W końcu jest na emeryturze, ma dużo wolnego czasu.

– Absolutnie nie – odrzucił pomysł Mateusz. – Znam twojego tatę, od razu by zaczął się wtrącać, krytykować, dawać rady. Tego nie potrafię znieść. Niczego im jeszcze nie mów!

Tata zdusił naszą radość

Zrobiłam tak, jak chciał. Mimo że na końcu języka miałam rewelacje o budowie domu, nie zdradziłam się. Ale i tak prawda wyszła na jaw. Zdradziły nas nasze własne dzieciaki. Pewnego popołudnia wybraliśmy się na rodzinny obiad do naszych rodziców. I wtedy Adaś i Patryk wspomnieli o naszych planach budowlanych. Rodzice natychmiast podjęli temat i zasypali nas lawiną pytań. Nie miało sensu zaprzeczać. Więc powiedzieliśmy im wszystko. Mama była wniebowzięta, tata był trochę mniej entuzjastyczny.

– Własny dom? Przepraszam, ale skąd weźmiecie pieniądze na budowę? Nie wnikam w wasze finanse, ale z tego co mi wiadomo, nie macie żadnych większych oszczędności – rzekł.

– Zaciągniemy kredyt na dom. Mamy już działkę, więc bank nie powinien stwarzać problemów – odpowiedział mój mąż.

– Kredyt? Czy tobie już całkiem odbiło? Skąd weźmiecie pieniądze na jego spłatę? Nie liczcie na naszą pomoc – wtrącił ojciec.

– Z zarobków. Ja mam dobre wynagrodzenie, Monika również nie narzeka. Damy radę – kontynuował wyjaśnienia Mateusz.

– Dzisiaj wszystko jest w porządku, ale przecież nie możesz przewidzieć, co przyniesie jutro. Wy oboje jesteście zatrudnieni w zachodnich korporacjach. Na razie obie działają bez zarzutu, ale nie masz pewności, że za rok czy dwa nie wyniosą się z Polski. Przecież widzisz, co się dzieje w kraju. Kto ma rozum, pakuje manatki i ucieka tam, gdzie go oczy poniosą – nie dawał za wygraną.

– Chyba tata trochę przesadza...

– Ja przesadzam? Wcale nie. Po prostu patrzę na rzeczy rozsądnie. W przeciwieństwie do ciebie – kontynuował swoje argumenty ojciec.

Wybuchła awantura

Mateusz zaczerwienił się.

– No i przez to, że tak logicznie myślicie, ciągle mieszkacie z matką w tych biednych dwóch pokojach na osiedlu z czasów Gomułki – odgryzł się mój mąż.

– Ale za to mamy spokojne noce, bo nie zalegamy z żadnymi zobowiązaniami – tata bronił swojego punktu widzenia.

Mateusz nie zamierzał się poddawać.

– Słuchaj tato, gdyby wszyscy podzielali twój punkt widzenia, to w naszym kraju nie stałby nawet jeden dom. Wszyscy mieszkaliby w namiotach – Mateusz nie zamierzał się poddawać.

– Czy sugerujesz, że jestem staroświecki?!

– Nie ja to powiedziałem. Ale zgadzam się z tym – odpowiadał mój mąż.

Zapewne zdajecie sobie sprawę, co nastąpiło później. Kompletny chaos. Tata zaczął wrzeszczeć, iż Mateusz zamierza wpędzić naszą rodzinę w tarapaty, że przez jego idiotyczne wymysły skończymy z dziećmi pod mostem. Twierdził, że nigdy na to nie zezwoli. Mój mąż w odpowiedzi wytknął, że ojciec nie powinien mieszać się do naszych prywatnych kwestii, że jesteśmy pełnoletni, rozsądni i nie potrzebujemy tak zwanych mądrych porad. Spierali się tak przez dobrą godzinę. Próbowałyśmy z mamą jakoś zakończyć tę przepychankę słowną, ale obaj byli nieugięci. Ostatecznie ojciec ryknął, że nie pozwoli się znieważać we własnym domu, i wyrzucił Mateusza na zewnątrz. Ten w odpowiedzi wybiegł, trzaskając drzwiami.

Nie chcą się pogodzić

Kiedy wróciłam do domu z chłopakami, atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Mateusz nie przewidywał dyskusji. Stwierdził, że dopóki mój ojciec nie ochłonie i nie przeprosi, nie zawita w progi mojego domu rodzinnego. Od tego momentu minęło już parę tygodni. I żadnej zmiany. Mój mąż uporczywie nie zmienia swojego stanowiska. Liczyłam na to, że kiedy emocje opadną, złość minie. Przecież nie raz mieli z ojcem konflikty, ale zawsze jakoś to przechodziło. Niestety, tym razem mąż postanowił, że się nie ugnie.

Mój ojciec też jest cały czas obrażony. Nie powtórzę dosłownie, co rzekł, kiedy dowiedział się, że Mateusz oczekuje przeprosin, bo to było zbyt żenujące. W dużym skrócie jednak chodziło o to, że jeżeli mój mąż nie chce podtrzymywać rodzinnych więzi, to nie musi. Wszystkie rozmowy telefoniczne z tatą rozpoczynają się od sarkastycznego pytania, czy Mateusz w końcu dojrzał i się zreflektował, a kończą na zarzutach. Ojciec zarzuca mi, że staję po stronie męża, a mąż z kolei, że zawsze podążam za radą ojca. I tak to się toczy bez końca. Na szczęście, w całym tym męskim zamieszaniu, ja i mama zachowałyśmy odrobinę zdrowego rozsądku i potrafimy normalnie rozmawiać. Główny temat to: dlaczego nasi mężowie są tacy uparci. I czy kiedykolwiek któryś z nich odpuści? Na razie się na to nie zanosi, ale cierpliwie czekam.

Reklama

Dagmara, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama