Reklama

Nigdy nie przypuszczałem, że wszystko, na co liczyłem, tak szybko się rozsypie. Po śmierci ojca wiedziałem, że sprawy się skomplikują – w końcu Ewa, jego młoda żona, nigdy nie kryła się z tym, że jest tu dla pieniędzy. A może to tylko ja tak ją widziałem? Może byłem zaślepiony gniewem, zazdrosny o to, że tak nagle pojawiła się w naszym życiu i w mgnieniu oka zdobyła to, co uważałem za swoje. Ojciec zawsze był rozsądny, twardo stąpał po ziemi, ale w przypadku Ewy…? Nigdy nie widziałem go tak zakochanego, tak zaślepionego.

Reklama

Ojciec nic mi nie zostawił

Odczytanie testamentu było jak zimny prysznic. Cały majątek – domy, firmy, konta – wszystko przepisane na nią. Na Ewę. Czułem, jak ogarnia mnie furia. Jak mógł mi to zrobić? Jak mógł zostawić mnie z niczym? Przecież to ja miałem być jego spadkobiercą. Całe życie mi to powtarzał. I nagle wszystko trafia do tej kobiety, która była z nim zaledwie kilka lat?

Poczułem, że muszę to odzyskać, nieważne jak. Mój gniew przerodził się w coś innego – w plan. Wiedziałem, że nie mogę wygrać siłą. Jeśli chcę odzyskać, co moje, muszę zbliżyć się do Ewy, przekonać ją, że stoję po jej stronie. Gra dopiero się zaczynała.
Siedziałem w kancelarii, zaciskając pięści. Paweł, rodzinny prawnik i dawny przyjaciel ojca, odczytywał testament. Jego głos brzmiał sucho, bez emocji, jakby to była tylko kolejna sprawa. Ale dla mnie? Dla mnie to było wszystko.

– Zgodnie z wolą zmarłego cały majątek, w tym nieruchomości, udziały w firmach oraz oszczędności, zostaje przekazany Ewie K., żonie zmarłego.

Słowa zawisły w powietrzu, uderzając mnie jak cios. To musiał być jakiś żart. Spojrzałem na Pawła, czekając, aż wybuchnie śmiechem i powie, że to pomyłka. Ale on tylko patrzył na mnie spokojnie zza okularów, jakby czytał pogodę, a nie testament mojego ojca. Odwróciłem się w stronę Ewy. Siedziała spokojnie, z wyrazem chłodnej pewności siebie na twarzy.

Zobacz także

– To niemożliwe! – Wstałem gwałtownie. – To ja powinienem wszystko odziedziczyć! To ojciec obiecywał mi firmę, dom, wszystko!

Ewa uniosła brew, ledwie zauważalny gest, który podsycił moją wściekłość.

Twój ojciec wiedział, co robi – powiedziała chłodno. – Zawsze mi ufał.

Wszystko we mnie wrzało. Czułem, że zaraz eksploduję. Jak mogła tak spokojnie przyjąć coś, co należało do mnie? Wyszedłem z kancelarii z trzaskiem drzwi, ale w głowie miałem już plan. Nie dam się tak łatwo pozbawić wszystkiego. Gra dopiero się zaczynała.

Musiałem zmienić taktykę

Od tamtej chwili wiedziałem, że muszę zmienić taktykę. Gniew i oskarżenia na nic się nie zdały. Ewa była spokojna, jakby wiedziała, że to ona wygrała tę bitwę. Ale to była tylko pierwsza runda. Nie mogłem rzucać się na nią jak rozjuszony byk. Jeśli chciałem odzyskać to, co mi się należy, musiałem zagrać inaczej – sprytniej.

Kilka dni po odczytaniu testamentu postanowiłem ją odwiedzić. Zapukałem do drzwi domu, w którym dorastałem, a który teraz należał do niej. Gdy otworzyła, na jej twarzy dostrzegłem cień zaskoczenia, ale szybko się opanowała. Przybrałem maskę spokoju.

– Przyszedłem porozmawiać – powiedziałem łagodnie. – Chciałbym, żebyśmy nie byli wrogami.

Ewa patrzyła na mnie przez chwilę z nieufnością, jakby próbowała odgadnąć moje intencje. W końcu jednak wpuściła mnie do środka. Dom, który zawsze uważałem za swój, teraz wydawał mi się obcy. Jej obecność zmieniła wszystko – meble, kolory, nawet zapach. Ale nie mogłem dać się ponieść emocjom. Musiałem być opanowany.

– Przemyślałem to wszystko – powiedziałem, siadając w salonie. – Wiem, że ojciec ci ufał. Może byłem zbyt impulsywny.

Z jej twarzy zniknęło napięcie. Spojrzała na mnie łagodniej, jakby zaczynała wierzyć, że moje słowa były szczere.

– Cieszę się, że to rozumiesz – odpowiedziała ostrożnie. – Nie chciałam, żebyśmy się kłócili.

Może moglibyśmy zacząć od nowa? – zaproponowałem, uśmiechając się lekko. – W końcu jesteśmy rodziną.

Była to pierwsza próba. Powoli, ostrożnie zbliżałem się do niej, starając się zyskać jej zaufanie. Wiedziałem, że to dopiero początek, ale musiałem cierpliwie czekać.

Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu

Minęło kilka tygodni od mojej pierwszej wizyty. Ewa zaczynała mnie wpuszczać do swojego życia coraz częściej. Czasem dzwoniła, prosząc o radę w kwestiach związanych z firmą, innym razem spotykaliśmy się na kawę. Byłem cierpliwy. Gra wymagała precyzji – musiałem zyskać jej zaufanie, zanim podjąłem ostateczny krok.

Zorganizowałem dla nas kolację. Chciałem, żeby była wyjątkowa, pełna subtelnych gestów, które miały zbudować atmosferę intymności. Wynająłem stolik w eleganckiej restauracji, którą dobrze znała. Ojciec często ją tam zabierał, co tylko miało zadziałać na moją korzyść. Chciałem, by czuła się komfortowo, wspominając czasy z nim.

Siedzieliśmy przy stoliku oświetlonym delikatnym blaskiem świec. Czułem, że to odpowiedni moment, żeby spróbować kolejnego kroku. Rozmawialiśmy o różnych sprawach – o firmie, o jej planach na przyszłość. Z każdym kolejnym kieliszkiem wina atmosfera stawała się coraz luźniejsza.

– Zawsze wiedziałem, że masz w sobie coś wyjątkowego – powiedziałem, spoglądając jej głęboko w oczy. – Rozumiem, dlaczego ojciec cię kochał.

Ewa lekko się zmieszała. Zauważyłem to. Moje słowa dotarły do niej, choć próbowała zachować dystans.

– Tomek, nie powinniśmy... – zaczęła mówić, ale przerwałem jej delikatnie.

– Dlaczego nie? – Uśmiechnąłem się, lekko kładąc dłoń na jej ręce. – Oboje jesteśmy dorośli, wiemy, czego chcemy.

Ewa wpatrywała się we mnie przez chwilę, ale zamiast odpowiedzi, odsunęła rękę. Atmosfera zgęstniała. Próbowałem zagrać to subtelnie, ale wiedziałem, że posunąłem się za daleko.

– Tomek, to nie jest dobry pomysł – powiedziała stanowczo, patrząc mi prosto w oczy. – Powinniśmy trzymać się na dystans.

Czułem, że przegrałem tę rundę, ale wiedziałem, że to jeszcze nie koniec. Musiałem poczekać na odpowiedni moment, by podjąć kolejną próbę.

Próbowałem ją uwieść

Mimo tamtego wieczoru, nie wycofałem się. Ewa również nie odsunęła mnie całkowicie, chociaż nasza relacja stała się dziwnie napięta. Spotykaliśmy się coraz częściej – najpierw pod pretekstem spraw biznesowych, później były to już luźniejsze rozmowy. Wiedziałem, że muszę być ostrożny. Każdy zbyt szybki krok mógł wszystko zepsuć. Zaczynała mi ufać, widziałem to w jej spojrzeniu, choć wciąż wyczuwałem, że stara się trzymać dystans. Ale nawet ona nie była niezłomna.

Pewnego dnia zaprosiła mnie do domu, by omówić plany na przyszłość firmy. Siedzieliśmy w salonie, gdzie jeszcze niedawno spędzałem czas z ojcem. Ewa wydawała się spięta, jakby coś ją dręczyło. Zapytałem ją o to, ale z początku zbyła mnie, udając, że wszystko jest w porządku. Jednak po chwili zaczęła mówić.

– Czasami mam wrażenie, że nie mogę uciec od przeszłości – powiedziała cicho, patrząc na zdjęcie ojca stojące na komodzie. – Ciebie też mi przypomina.

– Mnie? – Zdziwiłem się, choć w środku poczułem coś na kształt satysfakcji. Byłem blisko.

Masz w sobie coś z niego – dodała, odwracając wzrok. – Ale jednocześnie jesteś inny. Bardziej bezwzględny.

Słowa Ewy uderzyły we mnie jak zimny prysznic. Czy widziała mnie na wylot? Czy była w stanie odczytać moje intencje? Przez moment milczeliśmy, oboje zanurzeni w swoich myślach. Czułem, że coś między nami się zmienia, że jej emocje stają się bardziej skomplikowane. Ewa powoli zaczynała mnie dopuszczać bliżej siebie. Wiedziałem, że muszę to wykorzystać.

– Może to znak, Ewa – powiedziałem, starając się, by mój głos zabrzmiał delikatnie, niemal intymnie. – Może powinniśmy być sobie bliżsi. Może ojciec tego właśnie by chciał.

Spojrzała na mnie z niepewnością. Wiedziałem, że ta rozmowa nie zakończy się dzisiaj, ale czułem, że zasiałem w niej ziarno wątpliwości. Jednak coś we mnie się zmieniało. Czy to była tylko gra o majątek, czy zacząłem odczuwać coś więcej? Tego nie byłem już pewien.

Czekałem na odpowiedni moment

Nadszedł moment, którego się spodziewałem. W mojej grze nie było miejsca na wątpliwości. Wiedziałem, że zbliżam się do finału – musiałem postawić wszystko na jedną kartę. Spędzaliśmy z Ewą coraz więcej czasu razem, a nasze rozmowy były coraz bardziej intymne. Czułem, że zaczyna się łamać, że traci nad sobą kontrolę. Widziałem to w jej spojrzeniach, drobnych gestach, w tym, jak nieśmiało szukała mojego towarzystwa.

Tego wieczoru, gdy zaprosiła mnie na kolację do domu, wiedziałem, że to ten moment. Atmosfera była napięta, oboje byliśmy świadomi, że przekraczamy pewną granicę. W powietrzu unosiło się coś nieuchwytnego, coś, co zmieniało naszą relację. Patrzyłem na nią uważnie, gdy stawiała na stół kieliszki z winem. Była piękna, może nawet bardziej niż wtedy, gdy poznałem ją po raz pierwszy.

– Wiesz, Tomek, nigdy nie sądziłam, że tak to się potoczy – powiedziała cicho, unikając mojego spojrzenia.

– Może tak miało być – odpowiedziałem, nachylając się nad stołem. – Może to właśnie jest to, czego oboje potrzebujemy.

Czułem, że jestem coraz bliżej. Położyłem rękę na jej dłoni. Tym razem nie cofnęła się. Zamiast tego podniosła na mnie wzrok, a w jej oczach widziałem coś, czego wcześniej nie dostrzegałem – była gotowa się poddać. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem. To był moment, na który czekałem. Wszystko szło po mojej myśli.

Przejrzała moje zamiary

Ale wtedy coś się zmieniło. Ewa nagle odsunęła się ode mnie, jakby obudziła się z transu. Zamilkła, patrząc na mnie z zupełnie innym wyrazem twarzy. Zamiast czułości, widziałem w niej teraz chłodną pewność siebie.

– Wiem, co próbujesz zrobić – powiedziała lodowatym tonem. – Myślisz, że nie zauważyłam? Od początku chodziło ci tylko o pieniądze.

Słowa uderzyły we mnie jak cios. Byłem zdezorientowany, a jednocześnie zaskoczony jej pewnością.

– O czym ty mówisz? – zapytałem, próbując odzyskać kontrolę.

– Myślisz, że nie widziałam, jak powoli próbujesz mnie zmanipulować? – Jej głos był twardy, bezlitosny. – Znałam twoje zamiary, Tomek. Wiedziałam, że prędzej czy później spróbujesz to wykorzystać.

Stałem w milczeniu, patrząc na Ewę, jakby to, co właśnie powiedziała, nie mogło być prawdą. Przez cały ten czas myślałem, że prowadzę grę, że kontroluję każdy krok, a tymczasem to ona miała wszystko pod kontrolą. Znała moje intencje, a mimo to pozwoliła mi się zbliżyć. Czułem, jak ogarnia mnie pustka. Cały mój plan legł w gruzach.

– I co teraz? – zapytałem cicho, nie oczekując odpowiedzi.

Ewa spojrzała na mnie, jej oczy już nie wyrażały niczego poza chłodną obojętnością.

– Teraz po prostu odpuścisz – powiedziała, jakby to było oczywiste. – Bo w tej grze nie miałeś szans od samego początku.

Opuściłem jej dom z uczuciem klęski, które ważyło więcej niż cokolwiek, co dotąd czułem. Straciłem nie tylko majątek, ale także siebie. Gra, którą zacząłem, zakończyła się porażką na każdym możliwym poziomie.

Reklama

Tomek, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama