Reklama

Moje dzieciństwo naznaczone było nieobecnością ojca, który zniknął bez śladu, gdy miałam zaledwie dziesięć lat. Mama nigdy nie mówiła zbyt wiele o jego odejściu, być może próbując chronić mnie przed bólem i rozczarowaniem. W głębi duszy zawsze pragnęłam poznać prawdę, wyobrażając sobie różne scenariusze – czy odszedł, bo znalazł nową rodzinę? A może po prostu nie radził sobie z odpowiedzialnością? To były pytania, na które nigdy nie otrzymałam odpowiedzi.

Reklama

Nasze życie zmieniło się całkowicie, gdy pewnego dnia wygrałam kilka milionów złotych w totolotka. Pamiętam, jak drżały mi ręce, gdy sprawdzałam wyniki, nie wierząc własnym oczom. Pieniądze przyniosły nowe możliwości. Kupiłam mieszkanie w spokojnej okolicy, spłaciłam długi mamy i zaczęłam inwestować, by zapewnić nam stabilność na przyszłość. Czułam się niezależna, jakbym wreszcie miała kontrolę nad swoim życiem. Wiedziałam, że pieniądze przyciągają zainteresowanie, a ja nie chciałam być jedynie portfelem dla innych.

Nie spodziewałam się jednak, że nagle, po tylu latach, ojciec pojawi się znów w moim życiu. Zastanawiałam się, czy jego powrót to szansa na odbudowanie relacji. W głowie miałam mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi.

Wszystko we mnie krzyczało

Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam starszego mężczyznę siedzącego na schodach przed moim mieszkaniem. Wyglądał na zmęczonego, ubrany w wyblakły płaszcz i kapelusz, który ledwie zasłaniał jego siwiejące włosy. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że go nie zauważyłam. Ale coś mnie zatrzymało.

– Cześć, Marta – powiedział, podnosząc wzrok.

Jego głos był szorstki, a oczy pełne smutku i skruchy.

Kim jesteś? – zapytałam, choć w głębi serca już znałam odpowiedź.

– To ja, twój ojciec.

Zamilkłam, nie wiedząc, co powiedzieć. Przez głowę przelatywały mi wspomnienia z dzieciństwa – momenty, gdy czekałam, aż wróci, ale on nigdy się nie pojawiał.

Chcę się z tobą spotkać, zanim będzie za późno – powiedział, starając się utrzymać spojrzenie. – Jestem chory. Nie zostało mi wiele czasu.

– Nie wiem, czy ci mogę ci wierzyć – odpowiedziałam, starając się zachować spokój. – Zniknąłeś, jakbyśmy nigdy nie istniały.

Nie jestem tu dla pieniędzy, tylko dla ciebie – powiedział cicho.

Wszystko we mnie krzyczało, żeby go wyrzucić, odwrócić się na pięcie i zamknąć drzwi. Ale patrząc na wychudzoną twarz, nie potrafiłam. Czułam, jak ciekawość ściera się z gniewem, a wspomnienia z dzieciństwa kłębiły się w mojej głowie.

Miałam nadzieję

Pozwoliłam ojcu zamieszkać w moim mieszkaniu. Czułam się rozdarta, wiedząc, że mogę się sparzyć, ale jednocześnie chciałam dać mu szansę. Początkowo były to proste wymiany zdań, ale z czasem rozmowy stawały się głębsze. Ojciec opowiadał mi o swoim życiu po odejściu, o błędach, które popełnił, o ludziach, których spotkał.

– Wiem, że trudno ci uwierzyć, ale bardzo żałuję tego, co się stało – mówił podczas jednego z naszych wieczornych

Pragnęłam mu wierzyć, ale każda opowieść przypominała mi o latach samotności i pytaniach bez odpowiedzi. Pewnego dnia odwiedziła mnie mama. Usiadłyśmy w kuchni przy kubkach z kawą. Patrzyła na mnie z troską.

– Wiesz, że zawsze będę cię wspierać, ale zastanów się dobrze. Ludzie nie zmieniają się tak łatwo – powiedziała ostrożnie.

Może zasłużył na drugą szansę? – zapytałam, chociaż sama nie byłam tego pewna.

Mama wzruszyła ramionami. Wiedziałam, że ryzykuję, ale serce chciało wierzyć, że tata naprawdę wrócił. Dla mnie. Z czasem między nami a ojcem zaczęła się tworzyć krucha więź. Jednak w głębi serca cały czas czułam, że balansujemy na cienkiej linii zaufania. Wiedziałam, że każdy kolejny dzień może przynieść niespodzianki, ale miałam nadzieję, że tym razem historia skończy się inaczej.

Byłam zdezorientowana

Z czasem ojciec zaczął wspominać o swojej przyszłości i o tym, co się stanie po jego śmierci. Pewnego wieczoru przy kolacji zaczął mówić o testamencie.

– Chciałbym, żebyś przepisała na mnie część swojego majątku – zaproponował ostrożnie, starając się nie spotkać mojego wzroku. – W ten sposób nie będzie problemów z podziałem.

Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Z drugiej strony, jego argument wydawał się rozsądny. Chciałam wierzyć, że tym razem naprawdę chodzi o rodzinę, a nie o pieniądze. W końcu, po wielu rozmowach i zapewnieniach, przystałam na jego prośbę. Następnego ranka obudziłam się z dziwnym przeczuciem. Przeszłam przez mieszkanie i zobaczyłam, że drzwi do pokoju ojca są otwarte, a jego rzeczy zniknęły. Byłam zdezorientowana. Próbowałam do niego zadzwonić, ale jego telefon milczał. Szybko zrozumiałam, że mieszkanie jest puste. Z bijącym sercem zadzwoniłam do mamy, opowiedziałam jej, co się stało.

– Zabrał wszystko. Konto jest puste – powiedziałam zrozpaczona.

W jej głosie usłyszałam bezsilność i smutek.

– A nie mówiłam... – odpowiedziała, starając się ukryć własne łzy.

Zostałam sama, siedząc w pustym salonie, z telefonem w ręce i łzami w oczach. Cały ten czas, kiedy myślałam, że udało nam się coś odbudować, okazał się iluzją. Czułam się oszukana i bezsilna. Wydawało mi się, że w tej chwili moje życie znowu się rozpadło.

Upokorzył mnie

Postanowiłam działać. Pierwszym krokiem było zgłoszenie sprawy na policję. Choć funkcjonariusze przyjęli zgłoszenie, miałam świadomość, że to ja muszę przeprowadzić własne śledztwo, by dowiedzieć się, co się naprawdę wydarzyło. Zaczęłam od przeszukiwania wszelkich możliwych tropów, które mogłyby mnie doprowadzić do ojca. Odkryłam, że nie był tak chory, jak twierdził. Odwiedziłam miejsca, gdzie mógł się zatrzymać, i ludzi, z którymi utrzymywał kontakt. W końcu trafiłam na jego starego znajomego, który nie ukrywał swojej niechęci do Zbyszka.

To mistrz w bajerowaniu. Zawsze wie, gdzie uderzyć, by zabolało – powiedział z kwaśnym uśmiechem, podając mi filiżankę kawy.

– Czyli od początku coś kombinował – odparłam z goryczą. – Zastanawiam się, jak długo planował ten ruch.

Znajomy spojrzał na mnie z politowaniem.

On zawsze działa według swojego schematu.

Słowa te były niczym sztylet wbity w moje serce. Czułam się upokorzona i zdradzona, jakby ktoś otworzył stare rany, które już miały się zagoić.

Żyłam w iluzji

Powrót do pustego mieszkania był jak powrót do rzeczywistości, która nagle straciła sens. Moje konto było puste. Wtedy przypomniałam sobie, że w szufladzie znalazłam list, który ojciec zostawił przed zniknięciem. Drżącymi rękami otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

„Przepraszam. Nigdy nie umiałem być ojcem, nie umiałem dać ci tego, na co zasłużyłaś. Wiem, że znowu zawiodłem. Znalazłem się w sytuacji, z której nie potrafiłem wyjść inaczej. Proszę, wybacz mi”.

Słowa te były pełne skruchy, ale nie przyniosły mi ukojenia. Mimo to wiedziałam, że muszę zamknąć ten rozdział i iść dalej. Może musiałam przeżyć to wszystko, żeby raz na zawsze pogrzebać przeszłość. Czasem zastanawiam się, czy jeszcze kiedykolwiek go spotkam. Jednak teraz wiem, że nawet jeśli tak się stanie, będę silniejsza i gotowa na wszystko.

Życie dało mi w kość

Po burzliwych wydarzeniach, które zdominowały moje życie, zaczęłam powoli odbudowywać to, co zostało zniszczone. Strata była bolesna, ale w jakiś sposób uwolniła mnie od ciężaru, który nosiłam przez wiele lat. Wiedziałam, że muszę teraz zadbać o siebie i swoje życie na własnych warunkach. Postanowiłam sprzedać mieszkanie, które przypominało mi o zdradzie i zacząć od nowa w innym miejscu. Zainwestowałam resztki moich środków w małe, przytulne mieszkanie na obrzeżach miasta, gdzie mogłam odnaleźć spokój i ciszę, których tak bardzo potrzebowałam.

Każdy dzień stawał się dla mnie nowym początkiem. Skupiłam się na pracy, która przynosiła mi satysfakcję i nawiązywaniu relacji, które były oparte na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Zrozumiałam, że najważniejsze to otaczać się ludźmi, którzy mnie wspierają i szanują za to, kim jestem, a nie za to, co posiadam. Relacja z mamą zacieśniła się jeszcze bardziej. Była moim wsparciem w trudnych chwilach.

Choć przeszłość zostawiła w moim sercu blizny, nauczyłam się akceptować to, co się wydarzyło. Zrozumiałam, że choć ojciec nie był w stanie być dla mnie tym, kim pragnęłam, a jego powrót nauczył mnie czegoś ważnego. Teraz wiem, że jestem silna, gdy stanę twarzą w twarz z bólem i zdradą. Wiem, że życie potrafi być nieprzewidywalne, a ludzie zawodzą, ale nie pozwolę, by to zniszczyło moją wiarę w siebie. Jestem gotowa na przyszłość, nie bojąc się już przeszłości. Ostatecznie to, co przeszłam, uczyniło mnie tym, kim jestem teraz.

Marta, 30 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama