Reklama

Nie wiem, czy to był impuls, potrzeba kontroli nad własnym życiem czy po prostu zwykła nuda, ale po rozstaniu z Kamilem zapisałam się na pilates. Coś trzeba było zrobić z tymi popołudniami, które wcześniej wypełniały wspólne seriale, kłótnie i seks na przeprosiny. Marta – instruktorka – od razu zrobiła na mnie wrażenie. Miała w sobie coś takiego... pewność siebie zmieszaną z ciepłem, które sprawiało, że chciałam jej słuchać, nawet jak wrzeszczała, że źle napinam mięśnie brzucha.

Reklama

W domu panowała napięta atmosfera, choć nikt tego głośno nie mówił. Ojciec wracał późno z pracy, mama udawała, że to normalne. Ja też udawałam – że wszystko gra, że nie czuję się rozdarta, że nie zastanawiam się, czy oni jeszcze w ogóle się kochają? Marta stała się dla mnie kimś więcej niż tylko trenerką. Była jak starsza siostra, której nigdy nie miałam. Zwierzałam się jej, mówiłam o wszystkim… No, prawie wszystkim. O tym, że zaczynam jej ufać bardziej niż własnemu ojcu – jeszcze wtedy nie wiedziałam i jak bardzo ironiczne to będzie.

Coś zadrżało we mnie niespokojnie

– I jak tam randki po rozstaniu? – zapytała Marta, poprawiając włosy w lustrze w szatni. Jej ton był lekki, ale spojrzenie uważne, jakby naprawdę chciała znać odpowiedź.

– Nie ma randek – wzruszyłam ramionami, zawiązując buty. – Jakoś… nie umiem jeszcze. Wszystko mnie irytuje. Faceci, wiadomości na Tinderze, nawet ich zdjęcia z psem.

Marta się zaśmiała, ten jej ciepły śmiech, który potrafił rozładować każdy zły nastrój.

– To normalne. Daj sobie czas. Czas leczy wszystko, nawet złamane serca.

Pokiwałam głową. Zaskoczyło mnie, jak bardzo potrzebowałam tych słów. Zanim wyszłyśmy z szatni, Marta jeszcze od niechcenia zapytała:

– Wspominałaś kiedyś o ojcu… Tomasz, prawda?

– Tak. A co?

– Nic, tylko… chyba mówiłaś, że jest architektem?

Zmarszczyłam brwi. Nie przypominałam sobie, żebym aż tyle mówiła.

– Tak, ale skąd…?

– Wydajesz się po prostu bardzo związana z rodzicami – ucięła z uśmiechem. – To rzadkie w dzisiejszych czasach.

Zrobiło mi się ciepło, ale jednocześnie coś zadrżało we mnie niespokojnie. Jakby niektóre słowa nie pasowały do tonu, w jakim zostały wypowiedziane. Marta przez chwilę patrzyła w moją stronę z dziwnym błyskiem w oku – jakby chciała dodać coś jeszcze, ale się powstrzymała. Po treningu poszłyśmy na sok do pobliskiego bistro. Rozmawiałyśmy o filmach, matce, studiach. Ale ja już zaczęłam się zastanawiać… skąd właściwie Marta tyle o mnie wie? I dlaczego tak bardzo interesuje się moją rodziną?

Miałam złe przeczucia

Zobaczyłam go przypadkiem. Wychodził z tej samej siłowni, w której Marta prowadziła zajęcia. Miał na sobie ciemną marynarkę, w jednej ręce trzymał telefon, w drugiej kawę na wynos. Przez chwilę stałam jak wryta, obserwując, jak wsiada do samochodu. Mój ojciec. Tomasz. Zadzwoniłam do niego godzinę później.

– Tata? Byłeś może dzisiaj w okolicy mojej siłowni?

– Nie, skąd ten pomysł? – odpowiedział szybko, zbyt szybko.

– Wydawało mi się, że cię widziałam.

– Może ktoś podobny – zaśmiał się sztucznie. – Nie, kochanie, cały dzień byłem w biurze.

Coś mnie tknęło. Ta rozmowa… była za gładka. Za bardzo przygotowana. A przecież widziałam go. Na własne oczy. Nazajutrz, po zajęciach, kiedy Marta chowała maty do szafki, rzuciłam niby od niechcenia:

– A ty znasz może mojego tatę? Tomasz N?

Zatrzymała się na moment, dosłownie na sekundę, ale ja to zauważyłam. Drobny ułamek zawahania.

– Tomasz…? Nie przypominam sobie – odpowiedziała w końcu, nie patrząc mi w oczy.

Uśmiechnęła się, jakby chciała zmazać to zawahanie, ale już nie byłam pewna, czy ten uśmiech jest dla mnie… czy raczej na pokaz. Moje serce zaczęło walić mocniej. To wszystko mógł być przypadek. A jednak coś w środku mówiło mi, że powinnam zacząć drążyć.

Mój świat się rozsypał na kawałki

Zostałam po zajęciach dłużej niż zwykle. Udawałam, że zgubiłam opaskę do włosów, kręciłam się w szatni, aż Marta wyszła ze swojej sali z telefonem przy uchu. Schowałam się za filarem i niech mnie piekło pochłonie – tak, podsłuchiwałam.

– Nie, kochanie, dziś nie dam rady – mówiła miękko. – Julia była na zajęciach. Tomek, no przecież mówiłam, że to ryzykowne…

Zamarłam. Czułe słowa. Mój ojciec miał na imię Tomasz. I jakoś nie przypominam sobie, żeby znała jakiegoś innego Tomka. Po powrocie do domu z nerwów nie mogłam usiedzieć. Ojciec wyszedł na chwilę po papierosy, zostawił telefon na kuchennym blacie. Zawahałam się tylko przez moment. Wystarczyło kilka ruchów – ekran nie miał blokady. Otworzyłam wiadomości.

„Dziękuję za wczoraj. T”.
„Myślałem o Tobie cały dzień. T”.
„Tęsknię, kocie. Nie mogę się doczekać, aż znowu się zobaczymy”.

Zamarłam, patrząc na nadawcę: Marta. Mój żołądek się skręcił. Poczułam, jak uginają mi się kolana. Miałam ochotę wyrzucić ten telefon przez okno. Wszystko zaczęło się składać w jedną, okrutną całość. Marta. Mój ojciec. Mój bezpieczny świat właśnie rozsypał się jak domek z kart. Położyłam telefon na miejsce, serce biło mi jak oszalałe. Już wiedziałam. I nie wiedziałam, co dalej?

Czułam się podwójnie zawiedziona

Zaczekałam, aż Marta wyjdzie z sali po kolejnych zajęciach. Podbiegłam do niej z taką siłą, że niemal uderzyłam ją torbą treningową.

– Musisz mi coś wyjaśnić – powiedziałam ostro.

– Jasne, tylko... – zaczęła, ale przerwałam jej.

– Nie tutaj. Na zewnątrz.

Wyszłyśmy na tyły siłowni, gdzie nie było ludzi. Przez chwilę patrzyłam na nią w milczeniu, próbując uspokoić oddech. Ona z kolei próbowała wyglądać niewinnie, ale oczy miała podkrążone. Może ze stresu? Albo z niewyspania...

– Ty i mój ojciec – zaczęłam. – Od kiedy?

Zbladła. Na sekundę zamknęła oczy.

– Julia… ja nie chciałam… to się po prostu stało – wyszeptała. – To nie miało się tak potoczyć.

– Nie miało się tak potoczyć?! – niemal wrzasnęłam. – Spałaś z moim ojcem i jeszcze robiłaś ze mnie swoją przyjaciółkę?!

– Nigdy nie chciałam cię zranić… – powiedziała cicho. – To było silniejsze…

– Nie mów mi o jakiejś cholernej sile! – łzy napłynęły mi do oczu. – Zawiodłaś mnie. On mnie zawiódł. Jesteście siebie warci.

Nie czekałam na więcej. Odwróciłam się i pobiegłam do domu. A moja biedna matka siedziała przy stole, kroiła pomidory. Pewnie na sałatkę z mozarellą, którą ojciec tak cholernie lubił.

– Musisz coś wiedzieć – wyrzuciłam z siebie.

Kiedy skończyłam, przez chwilę panowała cisza. Mama spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Julia… to niemożliwe. Twój ojciec by tego nigdy nie zrobił.

– Widziałam wiadomości. Rozmawiałam z nią.

– Nie… nie mów tak. Tomasz nie… – głos jej się załamał.

Płakałyśmy razem, ale każda z innych powodów. Ja traciłam złudzenia, ona – męża. Albo przynajmniej jego obraz.

Nie mogłam udawać, że nie boli

Ojciec wrócił późno. Usłyszałam, jak trzaskają drzwi do kuchni. Wszedł, spojrzał na mnie i od razu wiedział, jaka jest sytuacja. Przez chwilę tylko staliśmy w milczeniu.

– Mama już wie – powiedziałam zimno.

– Julia… – westchnął ciężko, siadając przy stole. – To nie tak, jak myślisz.

– To dokładnie tak, jak myślę – przerwałam mu. – Spałeś z moją instruktorką pilatesu. Z moją przyjaciółką. Okłamywałeś nas obie.

Pochylił głowę, spojrzał na własne dłonie, jakby dopiero teraz się ich wstydził.

– To był błąd… Chwilowa słabość. Wiesz, jak ciężko było ostatnio między mną a mamą. Czułem się samotny.

– I zamiast rozmawiać z nią, poszedłeś do innej? – prychnęłam. – Do kobiety, którą traktowałam jak siostrę?

– Nie chciałem cię skrzywdzić. Ani jej.

– A jednak udało ci się jedno i drugie – odpowiedziałam cicho. – Gratulacje.

Podniosłam się, zanim zdążył coś dodać.

– Wyprowadzam się na jakiś czas. Potrzebuję przestrzeni. Potrzebuję... sama nie wiem czego.

– Julia, proszę, nie rób tego… – jego głos zadrżał. – Nadal jesteśmy rodziną.

– Nie wiem już, kim dla siebie jesteśmy – szepnęłam.

Spakowałam kilka rzeczy chwile później i przeniosłam się do koleżanki. Nie odbierałam telefonów od Marty. Z ojcem kontakt ograniczyłam do minimum. Bolało, ale jeszcze bardziej bolałoby udawanie, że nic się nie stało.

Nie potrafię już ufać tak jak kiedyś

Minęły trzy miesiące. Wynajęłam małe mieszkanie z Anką z pracy. Nadal chodzę na pilates – w innym miejscu, z inną instruktorką, która nie zna mojego imienia ani historii. I dobrze. Nie potrzebuję już czułych spojrzeń, przyjacielskich pytań, zwierzeń po zajęciach. Potrzebuję przestrzeni. Ciszy. Ciała, które boli po treningu – a nie serca. Nie rozmawiam z Martą. Usunęłam jej numer, zablokowałam na Instagramie. Ojciec czasem dzwoni, pisze – stara się. Ale ja wciąż nie wiem, jak się do niego zbliżyć. Co miałabym powiedzieć? Że mu wybaczam? Że to nic takiego? Że wszystko da się naprawić? Nie da się. Może kiedyś będę gotowa, ale nie teraz.

Mama… cóż, ona wróciła do pozorów normalności. Gotuje, chodzi do pracy, śmieje się do sąsiadek. Ale wieczorami zamyka się w sypialni wcześniej niż zwykle. Wiem, że jej też coś pękło wewnątrz. Zostałam z pytaniami, na które nikt nie dał mi odpowiedzi. Jak długo to trwało? Czy Marta planowała się ze mną zaprzyjaźnić? Czy mnie lubiła, czy po prostu to było wyrachowane? Czy ojciec miał jeszcze inne kobiety? Nie wiem. I chyba już nie chcę wiedzieć. Zrozumiałam jedno: zaufanie to krucha rzecz. A czasem najtrudniejsze w dorosłości jest to, że musimy przestać widzieć swoich rodziców jako bohaterów. Bo czasem po prostu nimi nie są.

Julia, 28 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama