„Narzeczony zgrywał nadzianego barona, a nie śmierdzi groszem. Odwołuję ślub, bo przecież nie na to się pisałam”
„Ostatnio jednak zauważyłam, że Arek jest napięty i unika rozmów o pieniądzach. Wiem, że ślub to duży wydatek, ale narzeczony zawsze powtarzał, że na miłości nie będziemy oszczędzać. Teraz jednak mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa”.

- Redakcja
Planowanie ślubu to nie lada wyzwanie. Nigdy nie marzyłam o białej sukni i weselu na sto par, ale życie ma to do siebie, że lubi zaskakiwać. Z Arkiem poznaliśmy się dwa lata temu, a on od razu zaczął opowiadać o swoim idealnym ślubie. Nalegał, żeby wszystko było z rozmachem – wielka sala, mnóstwo gości, wystawny obiad. Zawsze uważałam, że nie to jest najważniejsze, ale w końcu uległam jego wizji. Ostatnio jednak zauważyłam, że Arek jest napięty i unika rozmów o pieniądzach. Wiem, że ślub to duży wydatek, ale narzeczony zawsze powtarzał, że na miłości nie będziemy oszczędzać. Teraz jednak mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa.
Czułam niepokój
Od kilku dni Arek sprawiał wrażenie jeszcze bardziej roztargnionego niż zwykle. Wieczorami, zamiast rozmawiać ze mną o szczegółach wesela, spędzał czas z nosem w telefonie. Pewnego dnia, gdy zostawił go na stole i wyszedł do łazienki, ekran zaświecił się i pojawiła się wiadomość.
„Kiedy oddasz resztę? Umowa była jasna”.
Byłam zaskoczona. Dlaczego Arek miałby oddawać pieniądze? Kiedy wrócił do pokoju, nie mogłam powstrzymać się od pytań.
– Kim jest Sylwia? – zapytałam z lekkim drżeniem w głosie.
Arek spojrzał na mnie zdziwiony, ale w jego oczach dostrzegłam cień niepokoju.
– To... nikt ważny. Stara znajoma. Pożyczyłem od niej kiedyś drobną sumę.
– Ile? I na co? – dopytałam, czując, że jego odpowiedź mnie nie uspokoiła.
– Nie dramatyzuj, dobrze? – odpowiedział, próbując bagatelizować sprawę. – Po prostu czasem trzeba się wspomóc.
Jego nerwowość tylko potęgowała moje podejrzenia. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się więcej, żeby zrozumieć, co naprawdę się dzieje.
Nie mogłam zasnąć, myśląc o tej wiadomości. Nazajutrz, po kilku godzinach przeszukiwania mediów społecznościowych, udało mi się znaleźć Sylwię, autorkę dziwnej wiadomości. Na zajęciach wyglądała na elegancką kobietę, co jeszcze bardziej mnie zaintrygowało. Zdecydowałam się do niej napisać, a ku mojemu zaskoczeniu, szybko zgodziła się na spotkanie. W kawiarni Sylwia pojawiła się punktualnie, a jej spokój tylko potwierdzał, że wie więcej niż ja.
– Rozumiem, że w końcu się dowiedziałaś – powiedziała, zerkając na mnie przez krawędź filiżanki z kawą.
– O czym? – spytałam, próbując zachować spokój.
– O tym, że Arek jest gołodupcem i wziął ode mnie kasę na wasz wielki dzień – powiedziała, nie bawiąc się w grzeczności.
Moje serce zamarło. Jak mógł przede mną ukryć coś takiego? Sylwia wyjaśniła, że Arek przyszedł do niej po pomoc, bo nie miał innej opcji. Kredytu nie dostał, a nie chciał, żebym cokolwiek podejrzewała. Siedziałam tam, nie mogąc uwierzyć, że osoba, którą kocham, skrywała przede mną taką tajemnicę.
Żyłam w kłamstwie
Wracając do domu, czułam, jakby wszystko wokół mnie przestało istnieć. Gniew i zawód wypełniały moje myśli. Kiedy tylko Arek wrócił do mieszkania, postanowiłam nie czekać z rozmową.
– Więc nie stać cię nawet na nasz ślub? Musiałeś pożyczać pieniądze od byłej? – wyrzuciłam z siebie, nie czekając na jego reakcję.
Narzeczony spojrzał na mnie, zaskoczony moim wybuchem, ale próbował uspokoić sytuację.
– To nie tak! Chciałem, żebyś miała piękny dzień – tłumaczył się, unikając mojego spojrzenia.
– Za pieniądze innej kobiety? – zapytałam z goryczą, nie mogąc powstrzymać ironii w głosie.
Arek podszedł bliżej, próbując mnie objąć, ale się odsunęłam. Próbował mnie przekonać, że chciał dobrze, ale dla mnie to nie miało znaczenia. Każdy jego argument tylko bardziej mnie ranił.
– Musisz natychmiast oddać jej te pieniądze – powiedziałam stanowczo. – Albo ślubu nie będzie.
Arek obiecał, że wszystko naprawi, ale ja już nie byłam pewna, czy mogę mu ufać. Ziarno niepewności zostało zasiane głęboko w moim sercu.
Po rozmowie z narzeczonym nie mogłam przestać myśleć o tym, jak słabo go znałam. Wszystkie nasze wspólne chwile, plany, które snuliśmy, wydawały się teraz bardziej kruche. Postanowiłam spotkać się z Kingą, moją najlepszą przyjaciółką, której zawsze mogłam się zwierzyć. Przy filiżance herbaty wyrzuciłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu. Kinga słuchała uważnie, nie przerywając mi ani słowem. Po wszystkim spojrzała na mnie z troską.
– Jeśli on już teraz cię okłamuje w tak ważnej sprawie, to co będzie później? – zapytała spokojnie, ale jej słowa były jak ostrzeżenie.
Westchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę, że ma rację. Kochałam Arka, ale czułam się oszukana i zawiedziona. Rozmowa z Kingą dodała mi otuchy, ale wiedziałam, że sama muszę ustalić, co jest dla mnie najważniejsze – ślub marzeń, czy prawda i zaufanie w związku. Czy naprawdę znałam Arka tak dobrze, jak myślałam? Czy byłam gotowa podjąć ryzyko?
Moje serce złamało się na pół
Kilka dni później narzeczony przyszedł do mnie z poważnym wyrazem twarzy. Usiadł przy mnie i oświadczył z poważną miną.
– Proszę, daj mi kolejną szansę. Obiecuję, że oddam dług i wszystko naprawię – powiedział, a w jego oczach dostrzegłam autentyczną skruchę.
Wzięłam głęboki oddech, czując ciężar tej decyzji. Wiedziałam, że Arek chciał dobrze, ale jego ukrywanie prawdy przede mną było bolesnym ciosem.
– To nie o pieniądze chodzi. Chodzi o to, że nie mogę ci ufać – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo.
Arek spuścił głowę, a ja poczułam, jak moje serce się łamie. Kochałam go, ale czy miłość wystarczy, jeśli brakuje zaufania? Oboje staliśmy na rozdrożu. Wiedziałam, że potrzebujemy czasu, żeby to przemyśleć, Nie mogłam dłużej zwlekać z podjęciem decyzji.
Stałam przed lustrem w sukni ślubnej, którą wybrałam jeszcze przed tym, jak odkryłam prawdę o długu Arka. Patrzyłam na swoje odbicie, próbując zrozumieć, co naprawdę czuję. Czas, który spędziłam z Arkiem, był piękny, ale czy byłam gotowa zaryzykować? W głowie krążyły mi słowa Kingi. Były jak echo, które nie dawało spokoju. Wiedziałam, że miłość to coś więcej niż tylko piękne chwile. To również zaufanie, szczerość i pewność, że druga osoba zawsze będzie po naszej stronie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w lustro po raz ostatni. Suknia, którą miałam na sobie, była symbolem marzeń, ale także ciężarem, który musiałam zrzucić. Musiałam podjąć decyzję, która mogła zmienić wszystko. Wyjęłam telefon i napisałam krótką wiadomość do Arka. Nie było łatwo, ale musiałam być szczera, zarówno z nim, jak i z sobą samą.
„Potrzebujemy czasu, by zrozumieć, co jest dla nas najważniejsze. Nie mogę teraz wziąć ślubu, nie wiedząc, czy mogę ci ufać. Może to jeszcze nie koniec naszej relacji, ale musimy znaleźć drogę do prawdy”.
Czułam się lekka, choć smutna. Wiedziałam, że ta decyzja była dla mnie najlepsza. Patrząc na swoje odbicie, zobaczyłam kogoś silniejszego, gotowego na to, co przyniesie przyszłość.
Judyta, 23 lata