„Ona zawsze była ode mnie lepsza. Chciałam móc czymś się pochwalić, więc skłamałam. Myślałam, że spalę się ze wstydu”
„Choroba mamy pokrzyżowała mi plany dotyczące studiów i pracy. Dopiero po kilku latach mogłam zacząć spełniać swoje marzenia. Tylko po co kłamałam na ten temat, kiedy spotkałam koleżankę z liceum?”

- Dorota, lat 30
Na Iwonę wpadłam przypadkiem, w supermarkecie. W liceum była moją bliską koleżanką. Spędzałyśmy razem mnóstwo czasu. Obie byłyśmy ambitne, zdolne i chyba trochę ze sobą po cichu rywalizowałyśmy – o lepszy wynik w konkursie, o większą liczbę punktów w teście… Różnie te rywalizacje się kończyły, ale przeważnie to Iwona górowała. Nieznacznie, ale jednak. Podobnie było z wynikami matur – w niemal każdym egzaminie była lepsza.
Miałam wobec niej jakiś kompleks, nie da się temu zaprzeczyć. Zawsze była ładniejsza, bardziej lubiana, bogatsza… We wszystkim o pół kroku przede mną.
Po maturze nasze drogi się rozeszły. Ja przez pierwsze pięć lat pracowałam w sklepie, opiekując się przy okazji mamą chorującą na raka i młodszym rodzeństwem. Nie miałam nawet szans pomyśleć o studiach. Tata zginął w wypadku kilka lat wcześniej, choroba mamy postępowała, nie mogła już pracować. Wszystko było na moich barkach. A kto zatrudniłby młodą dziewczynę po ogólniaku, bez jakiegokolwiek doświadczenia? Został mi tylko sklep cioci.
Nie chciałam kłamać, ale nie mogłam też powiedzieć prawdy
Kiedy miałam dwadzieścia dwa lata, mama zmarła. Odczekałam jeszcze rok, aż siostra zdała maturę, a brat poszedł do pracy, i wyjechałam do Anglii. Tylko tak miałam szansę zarobić na studia i jakoś pomoc rodzeństwu.
Spędziłam tam dwa lata, wróciłam rok temu. Zaczęłam zaoczne studia i udało mi się zaczepić na staż w agencji reklamowej. Wprawdzie na razie byłam tylko takim „przynieś, wynieś, pozamiataj” – porządkowałam dokumenty, parzyłam kawę, robiłam za posłańca i sprzątaczkę w jednym. Ale miałam nadzieję, że z czasem uda mi się dostać etat.
Przez ten czas nie miałam pojęcia, co się działo z Iwoną. Podejrzewałam, że poszła na studia, zrobiła karierę, a przy tym ma męża, dzieci i cudowny dom.
– Nie wierzę, to naprawdę ty? Trzeba to uczcić! Zapraszam na kawę! – ekscytowała się Iwona.
Ja też się ucieszyłam na jej widok. Bądź co bądź bardzo ją lubiłam i spędziłyśmy razem szalone trzy lata. Z chęcią przyjęłam zaproszenie do kawiarni.
– No to opowiadaj, co u ciebie? – celowo pierwsza zadałam to pytanie.
Iwona zaczęła opowiadać, że skończyła studia z wyróżnieniem. Potem załapała się na staż do agencji reklamowej, a następnie na zastępstwo dziewczyny, która zaszła w ciążę.
– Ale tu niestety kończy się moja bajka, bo Teresa wraca w przyszłym miesiącu i wiem, że nie mam szans na żadną inną posadę. Więc szukam, chodzę na rozmowy… Nawet czekam na jedną odpowiedź, ale na razie to nic pewnego. Na szczęście nie jestem w jakiejś podbramkowej sytuacji. W ostateczności Tomek, mój narzeczony, da radę nas utrzymać. Ale wiesz, jak to jest – wolę być niezależna… – powiedziała.
– Na pewno coś znajdziesz. Zawsze spadasz na cztery łapy – uśmiechnęłam się.
A potem padło pytanie, którego najbardziej się obawiałam. Co ja robię… Sama nie wiem dlaczego, ale nie chciałam mówić jej prawdy.
– Studia musiałam niestety troszkę odłożyć, więc dopiero kończę. Ale jakieś pół roku temu udało mi się podłapać etat w agencji – podałam jej nazwę i widziałam, że dziwnie się uśmiechnęła.
Od razu zaczęła dopytywać, jak mi się udało tam dostać, na jakie stanowisko, co robię. Nie chciałam kłamać, ale nie mogłam też powiedzieć prawdy… Zaczęłam więc coś kręcić.
– Ach, wiesz, nic takiego. W dziale kreacji siedzę, jeszcze się wdrażam, ale mam nadzieję, że wkrótce uda mi się przejść do bardziej ambitnych zadań…
Czułam, że oblewam się rumieńcem, więc szybko zmieniłam temat. Potem poplotkowałyśmy się jeszcze o znajomych, wymieniłyśmy się numerami telefonów i każda poszła w swoją stronę.
Byłam spanikowana i zawstydzona
Po jakichś dwóch tygodniach Iwona zadzwoniła i powiedziała, że ma dla mnie prawdziwą bombę i że koniecznie musimy się spotkać. Umówiłyśmy się następnego dnia.
– Witaj, koleżanko z pracy! – zawołała na powitanie z uśmiechem.
Nie bardzo rozumiałam, co ma na myśli. Patrzyłam na nią zdziwiona.
– Pamiętasz, jak mówiłam, że czekam na jedną odpowiedź? To właśnie z twojej agencji! I wczoraj udało mi się podpisać umowę! Zaczynam od pierwszego. Będziemy pracowały razem!
Iwona wydawała się przeszczęśliwa, mnie natomiast mina zrzedła. Mówiła i mówiła, ale nawet jej za bardzo nie słuchałam. W pewnym momencie chyba zorientowała się, że coś jest nie tak.
– Co jest? O co chodzi? – zapytała.
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, palnęła się otwartą dłonią w czoło i dodała:
– No tak, tyle gadam o tym stanowisku, a pewnie ty miałaś nadzieję, że cię tam przerzucą… W końcu sama mówiłaś o takiej możliwości. Wiedziałaś o tym wakacie, tak? Nieświadomie sprzątnęłam ci posadę sprzed nosa i jeszcze tak się tym chwalę… Przepraszam, strasznie mi teraz głupio – Iwona autentycznie wyglądała na zmieszaną.
A ja byłam spanikowana i zawstydzona. Przecież teraz się dowie, jaka jest prawda! Wpadłam jak śliwka w kompot. I po co było mi się głupio przechwalać i kłamać?
– Przepraszam, ja… Coś sobie przypomniałam, muszę lecieć – rzuciłam bez sensu i zaczęłam się zbierać do wyjścia.
Iwona jednak przytrzymała mnie za rękę.
– Przepraszam, ja naprawdę nie wiedziałam. Powinnam była skojarzyć… – zaczęła się tłumaczyć.
Widząc jej poczucie winy, czułam się jeszcze gorzej. W końcu nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
– Matko, aż tak? Wpędzasz mnie w coraz większe wyrzuty sumienia i przysięgam, że coraz mniej się cieszę z tej posady! – zawołała.
Ulżyło mi, że powiedziałam jej prawdę
Wyrzuty sumienia to raczej ja miałam! W panice myślałam, co teraz zrobić. Zwolnić się i już nigdy tam nie wrócić? Bez sensu, przecież Iwona i tak się dowie, jakie miałam stanowisko. A ja zostanę bez pracy i jakiejkolwiek perspektywy na zaczepienie się tam. Milczeć? Prawda i tak wyjdzie na jaw, a Iwona będzie mnie miała za zakłamaną krętaczkę. Przyznać się? Dać jej powód do drwin? To wszystko było bez sensu. Zrezygnowana spytałam:
– Masz godzinę wolnego? Chciałabym ci opowiedzieć długą historię…
A potem wyznałam wszystko po kolei, szczerze i bez kręcenia.
– Nie wiem, dlaczego kłamałam. Przepraszam. Chyba choć raz chciałam być trochę lepsza od ciebie. Głupio mi było, że tak zawaliłam sobie życie…
– Ale co ty gadasz? Jakie „zawaliłaś”? – odparła Iwona. – To raczej tobie wszystko się zawaliło. Nie masz się czego wstydzić, powinnaś raczej być dumna, że tak dobrze sobie radzisz!
Byłam wdzięczna Iwonie, że nie krytykuje mnie i nie szydzi. Ulżyło mi, że powiedziałam jej prawdę. I nawet zaczęłam się cieszyć, że będziemy razem pracować. Wprawdzie trochę jej zazdrościłam stanowiska, ale zdawałam sobie sprawę, że na razie nie miałam ani wykształcenia, ani doświadczenia.
Teraz jestem na czwartym roku. Iwona w międzyczasie awansowała, a mnie udało się dostać pół etatu w jej dziale. Jeśli się sprawdzę, to po studiach zatrudnią mnie na cały etat. Wierzę, że uda mi się osiągnąć cel i pracować w wymarzonym zawodzie. I dziś już wiem, że nie warto kłamać. Prawda i tak wyjdzie na jaw, więc nie ma sensu się jej wstydzić i wypierać.